haibun _ obojętność mnie wspomnienia
Czas niemierzalny i nieuchwytny, a jego rytm wciąż kończy i zaczyna przyjęcie na mgnienie, pod którym całe niebo wisi na jednej gałęzi naszego drzewa. Wchodzę i proszę moje opustoszałe wnętrze o ciszę. Dzisiaj nie ma już stawu, a tylko przetrwała prowadząca do niego, wśród starych jesionów, szeroka alejka.
Tamtej rzeki, która karmiła lodem, a grube zwały spiętrzały wysoko lute mrozy na powierzchni wody, też nie ma.
Czy to ja sama pośród wyniosłych koron spoglądam w twarz kobiety ugniecionej przez mrok i biegnę przed siebie w rozświetlonym słońcu jesiennym dywanem, odnosząc wrażenie, że ta droga zachowała w sobie dużo ciepła i optymizmu, i pomimo szarzyzny, która nas otacza prowadzi w zieloną przestrzeń, pełną nadziei na czasy następujące.
I nie pozwól, żeby życie zwinęło się we mnie jak wyschnięty staw...
w ciszę zamyślona
słyszę skrzypienie pni
spijających deszcz
Komentarze (9)
Sentymentalnie, z nadzieją jednak, gdyż→ "biegnę przed siebie w rozświetlonym słońcu jesiennym dywanem... "→"w ciszę zamyślona"→lecz pnie chłoną deszcz w niekończącej piosence.
Taki splot mnie naszedł:)↔Pozdrawiam🙂
Pozdrawiam
Miłego
Pięknie i z pasją... a i z troską/jeśli dobrze zrozumiałam.
A skoro pnie skrzypią - przy spijaniu deszczu... może zaczątek przyszłych gałęzi?
Pozdrawiam.
Miłego wieczoru
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania