Poprzednie częściLBnP nr XXVI_Szafy ratowniczki

LBnP nr 31 _ Samozniszczenie

„Dobrowolna zależność jest najpiękniejszym stanem”

Johann Wolfgang Goethe

 

***

Chłód orzeźwił mnie z wyraju. Kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem białoszare ściany. Poczułem mdły zapach niezwiązanego betonu – taki sam, kiedy budowaliśmy ten przeklęty dom. Wróciły wspomnienia i jej uśmiech. Jednak pamięć oraz ocena czasu i przestrzeni nie funkcjonowały normalnie. Niknęła we mgle nadzieja. Moja Pikaja – tak nazywałem dziewczynę, którą jak żadną inną kochałem nad życie. Niczym napięta struna, filigranowa, a zarazem silna tańczyła ze mną na krawędzi życia. Nie wytrzymała i pękła pozostawiając pustkę.

Wróciły drżenia i głód narkotyczny, wróciły konwulsje całego ciała. Przywiązany ciemnoniebieskimi pasami kaftana zostałem uziemiony w łóżku. Powoli powracała rzeczywistość, wracałem z koszmaru poprzedniego dnia, a wchodziłem w kolejny dzień – wcale nie lepszy.

Upadłem tak nisko, że nikt mi nie mógł już pomóc. Sam musiałem się z tym zmierzyć.

 

***

Dokładnie pamiętałem staż na oddziale uzależnień. Zmęczenie i wypalenie nastąpiło dosyć szybko. Wiedziałem, że to moja porażka życiowa. Nie mogłem funkcjonować normalnie, nie biorąc czegoś w zamian. Zaczynałem od małych, nic nieznaczących dawek – wmawiałem sobie. Pierwszy raz wziąłem metadon po niespełna roku pracy. Myślałem, że takie delikatne doznanie nie zaszkodzi. Potem już poszło z górki. Moje komórki mózgowe zaczęły odpalać neuronowe fajerwerki, biologiczny karabin maszynowy nieprzerwanie wystrzeliwał myśli, niosąc ulgę, a konsument odczuwał skok energii.

Mogłem góry przenosić. Pacjenci byli jak manekiny, którym kradłem lekarstwa, kradłem sen o wolności. Wypełniony energią od koniuszków palców stopy po sam czubek głowy, byłem niezniszczalny. Wiedziałem, że to tylko subiektywne odczuwanie procesów myślowych i narastanie euforii i świeżości. Mobilizowałem siły nawet wtedy, kiedy nie było zagrożenia. Sztuczny kop.

Piąłem się po szczeblach kariery zawodowej. Piąłem się po szczeblach „Metadonu”. Kiedy brakowało zaopatrywałem się z nielegalnych źródeł – zanieczyszczoną crystal meth. Serwowałem coraz większe dawki organizmowi. Neurony pracowały na najwyższych obrotach, dudniło w głowie i nie przestawało nawet na chwilę, jak radio, którego nie można wyłączyć. Komórki nerwowe obumierały nieodwracalnie. Apatia, depresja i zaburzenia poznawcze narastały. Pierwsza zaobserwowała Pikaja i próbowała przeszkodzić mi w tej procedurze, grożąc pójściem do Komisji Lekarskiej. Zaprzeczałem i przysięgałem nawet na śmierć matki, że to tylko jej czysty wymysł.

Majowe popołudnie i martwa cisza. Coś wisiało w powietrzu, poczułem to, kiedy obudziłem się z transu. Spojrzałem na szafkę – obok maleńkich bucików przypięta kartka informująca o odejściu mojej miłości. Wróciły do mnie chwile sprzed odlotu i słyszałem krzyk Pikaji, a teraz pozostało puste brzmienie. Wstałem. Poszukiwałem głosu ukochanej. W przedpokoju zobaczyłem czerwoną walizkę i zaschniętą krew na dywaniku. Powoli wyostrzył się obraz: popchnąłem ją.

Co się dalej stało, nie pamiętałem. Nie próbowałem jej szukać. Dlaczego?

Po paru dniach powróciła blada i bez tego cudownego uśmiechu. Dowiedziałem się, że poroniła. Nie drążyłem tematu. Ona też milczała. Żyliśmy razem, ale osobno. Tamtego ranka powiedziała:

— Nigdy ci nie wybaczę.

Odeszła jak stała.

Po trzech miesiącach odnaleziono jej ciało na pacu budowy naszego domu; w betoniarce zastygła jak kamień.

Dlatego ten zapach prześladował mnie – zapach surowego betonu. Stoczyłem się na samo dno. Alkohol i metadon, heroina zostały moimi nieodzownymi przyjaciółmi. Pośród gęstych krzaków olchy, w opuszczonej ceglanej budowli odnalazłem spokój. Niedokończona budowa niszczała, a ja razem z nią. Wychodziłem tylko po działkę, aby zaspokoić głód.

 

***

Wcisnąłem przycisk na pilocie. Po chwili zjawiła się pielęgniarka.

— Proszę poprosić lekarza — jęknąłem.

Przyszedł mój kolega i oznajmił:

— Musisz wybrać życie albo śmierć — westchnął. — Do ciebie należy decyzja. Nie będę ci rozwijał tematu, bo wiesz… — Zamilkł.

Zgodziłem się na to pierwsze i podjąłem wyzwanie. Rozpoczęła się walka z niewidzialnym zabójcą. Po jednej stronie niepohamowana żądza głodu, a po drugiej matadon. Straszna to była walka. Nie było przerwy – w kresomózgowiu wybuchało nieprzerwane chemiczne natarcie, organizm uwalniał substancje odżywcze i intensywniej wytwarzał cukier. Ciśnienie tętnicze wzrastało, a serce biło w cylindrze klatki piersiowej, jakby miało wyskoczyć.

Zamknięty w czterech betonowych ścianach bez okna oglądałem siebie w sufitowym zwierciadle. Przygarbiona naga postać. Twarz blada, nieco opuchnięta, pod nabiegłymi krwią oczami widniały sińce. Jęki i wołanie o skrócenie męki nie cichły. Suche popękane wargi i mowa początkowo krzykliwa, powoli stawała się ochrypła, a tembr głosu stopniowo cichł, by pod koniec oniemieć całkowicie. Drżenie kończyn i ten szum w uszach stawały się nie do zniesienia. Widziałem obcego mężczyznę, starego i znużonego życiem.

Przychodziły myśli rozbicia szklanej tafli i skończenia ze sobą. Jednak ten zamiar okazał się niełatwy do wykonania. Oprócz materaca nic więcej nie posiadałem. Dawki metadonu powodowały krótkotrwałą euforię. Jako ćpun natychmiast zauważałem, kiedy nie otrzymałem pełnej działki. A kiedy przychodziły ból i pragnienie, natychmiast dostawałem lek, lecz za wstrzykiwanie szczęścia płaciłem efektami ubocznymi. Konsekwencją były zaburzenia snu, drgawki i uciążliwe obstrukcje. Chciałem rozmawiać, więc mówiłem do tamtego w lustrze. Przeklinałem siebie za wszystko.

Godziny, dnie i miesiące trwała kuracja. Niewyobrażalne piekło, trwające siedemnaście miesięcy i dziesięć dni, siedmnaście miesięcy fazy szaleństwa i spokoju, spokoju i szaleństwa. Metadon powodował cuda, ale też urzeczywistniał najstraszliwsze koszmary.

 

Mnie się udało i powoli powracałem do wolności, do trzeźwości umysłu.

Czy warto?

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Bożena Joanna 08.05.2020
    Bardzo prawdziwy i emocjonalny tekst o uzależnieniu i na końcu pytanie "Czy warto?". Odpowiedź wiadoma, ale dlaczego jest jeszcze tylu uzależnionych. Serdecznie pozdrawiam!
  • Pasja 08.05.2020
    Dziękuję za odbiór i zastanowienie się nad problemem. Pozdrawiam serdecznie
  • Szpilka 08.05.2020
    Bardzo dobrze rozumiem ten stan euforii po zażyciu, przed zabiegiem ambulatoryjnym mi zaaplikowano. Ogarnia niesamowite uczucie szczęścia i teraz wystarczy samemu sobie szczęście aplikować, a wtedy otworzy się prosta droga do piekieł.
    Człowiek ma wybór, wiadomo do czego prowadzi "sztuczne szczęście", czyli nie warto życia znieczulać, czasem musi boleć ?

    Bardzo fajnie napisane, przeczytałam z przyjemnością ?
  • Pasja 08.05.2020
    Dzięki Szpilko. Oj tak wiele z nas doznało takiego stanu po podaniu leków usypiających i wydawało nam się, że jest cudownie. W pewnym stopniu alkohol działa na takiej samej zasadzie. Pozdrawiam
  • Anonim 08.05.2020
    Tekst byłby naprawdę dobry, ale nie jestem pewien niektórych rzeczy. Napisałaś "wstrzykiwanie szczęścia". Czy jesteś pewna, że metadon tez można wstrzykiwać? Bo ja wyczytałem tylko o syropie.
    Poza tym odniosłem wrażenie, że opisujesz działanie raczej amfetaminy niż metadonu:
    Mogłem góry przenosić. Pacjenci byli jak manekiny, którym kradłem lekarstwa, kradłem sen o wolności. Wypełniony energią od koniuszków palców stopy po sam czubek głowy, byłem niezniszczalny. Wiedziałem, że to tylko subiektywne odczuwanie procesów myślowych i narastanie euforii i świeżości. Mobilizowałem siły nawet wtedy, kiedy nie było zagrożenia. Sztuczny kop.
    Natomiast ja wyczytałem, że ma działanie raczej:

    "Objawy dające się zauważyć bezpośrednio po podaniu zwiększonej dawki to:
    obniżenie ciśnienia krwi,
    zwężenie źrenic,
    uczucie ciepła w całym ciele,
    zmniejszona reakcja na bodźce emocjonalne (apatia),
    zniesienie bólu,
    zmniejszenie łaknienia,
    obniżenie motywacji,
    spowolnienie ruchów i senność."

    Jesteś pewna swoich informacji?

    (Notabene doczytałem się, że ja też popełniłem błąd, bo u mnie działanie metadonu ustępowało po 8-10 godzinach, gdy w rzeczywistości ustępuje po 24-36.)

    Ale napisany tekst bardzo dobrze, czuć klimat, nie zwróciłem uwagi, żeby były błędy.

    Pozdrawiam.
  • Pasja 08.05.2020
    Witaj
    Metadon jest stosowany doustnie ( syrop, tabletki), podjęzykowo lub podpoliczkowo. Jednak może też być podawany dożylnie z przeznaczeniem do wytworzenia uczucia na haju. Może również być stosowany dodbytniczo lub we wlewie poskórnym i dożylnym. Nawet można też stosować zewnątrzoponowo. Najlepiej rozpoczynać leczenie na oddziale, pod kontrolą specjalistów. Trzeba powiedzieć, że jst to lek przeciwbólowy - nawet stosowany u dzieci.
    Bardzo dobrze się wchłania po podaniu doodbytniczym. Działanie rozpoczyna się już po 30 minutach i utrzymuje się do 6–8 godzin. Dawkowanie dokladnie olicza się i ustala zapotrzebowanie na doustny metadon. Jeśli uda się to, wtedy można podawać dożylnie lub we wlewie podskórnym.
    Oczywiście Metadon ma właściwości uspokojające i obniżające ciśnienie, powodujący apatię i senność. Spada temperatura ciała, częstotliwość akcji serca, spowalnia się proces oddychania, obniża się ciśnienie krwi. Ale to już jest uzależnienie od metadonu. Pierwsze reakcje są odwrotne, dlatego pacjenta unieruchamia się pasami. Detoksyzacja trwa jakiś czas. Oprócz Metadonu podaje się też krzyżowo inne opiaty w krótszych odstepach czasu. Działanie przeciwbólowe utrzymuje się około 4–8 godzin.
    Obecnie metadon najczęściej wykorzystywany jest jako substytut heroiny podczas leczenia odwykowego – z dużym efektem dzialania. Przy pełnym współdziałaniu z chorym można dawkować metadon bardziej agresywnie.
    Poza tym pewne nazewnictwo i odczucia są tylko fikcją literacką i nie byłoby opowieści gdyby nie język autora. Tutaj bohater jest narratorem i widzi świat inaczej.
    Dziękuję za spojrzenie i mam nadzieję, że pewne kwestie wyjasniłam.
    Pozdrawiam
  • Anonim 08.05.2020
    pasja
    fakt, że nie znałem żadnej osoby aktywnie uzależnionej od opiatów, więc nie wiem, jak to wygląda. Znam za to wielu alkoholików i osobiście widzę niedużą różnicę między zachowaniem po spożyciu osób uzależnionych i nieuzależnionych. Owszem, da się to wyczuć, ale jest to różnica raczej niewielka - oczywiście to tez kwestia osobnicza. Wiem również, że działanie narkotyków jest większe niż alkoholu i może stąd HAJ jest większy. Niemniej jestem zaskoczony skalą.
    Dobrze się dowiedzieć nowych rzeczy.
    A czy działanie narkotyczne metadonu trwa dłużej niż 10-12 godzin - po spożyciu ok 30mg? - Pytam, bo tak miałem w opowiadaniu.
  • Pasja 08.05.2020
    Antoni Grycuk dawkowanie ustala lekarz prowadzący i zależy to od wielu czynników. Każdy organizm inaczej reaguje i inaczej lek
  • Pasja 08.05.2020
    cd uciekło
    lek jest przyswajany. Metadon jest lekiem nie do końca rozpoznanym farmakologicznie i stąd lekarze popełniają błędy. Maksymalne działanie to od 6 do 8 godz - działanie przeciwbólowe. Dlatego zaczyna się podawanie od dawki wysycającej, czyli wstępnej a potem po ustawieniu dobowego zapotrzebowania przechodzi do podawania dawek w razie potrzeby. Ale trzeba uważać, żeby nie uzależnić pacjenta od Metadonu. Także godziny 10-12 są jak najbardziej wiarygodne... plus minus
  • MarBe 17.05.2020
    Stary narkoman, czyli trzydziestokilkuletni mężczyzna, w audycji radiowej chwalił się, że osiągnął niebywały sukces i jest czysty,
    Pod koniec padło pytanie o matkę.
    Kobieta robiła wszystko dla kochanego synka.
    Dawała pieniądze na narkotyki, bo on cierpiał jak ich nie było, ponieważ miał silne bóle,
    Wysprzedała wszystko i funkcjonowała dzięki zapożyczaniu się.
    Gdy nie miała na leki zachorowała i zmarła.
    A on był bohaterem, że pozbył się nałogu.
    Pozdrawiam
  • Pasja 17.05.2020
    Zgadza się. Problem ten dotyczy także rodziny narkomana. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania