Poprzednie częściLBnP nr XXVI_Szafy ratowniczki

LBnP nr 54 _ Być pogodną mądrym smutkiem

Od lat w jej życiu nic się nie zmieniało. W pięknej oprawie codzienności żyła pośród zabawek niczym lalka. Rozmowy z dziećmi, z mężem o jego pracy i jego pieniądzach. Zakupy, wycieczki za miasto, święta u rodziców lub teściów – na zmianę. W wolnych chwilach przyprószona myślami błąkała się po sklepach. Kiedy ktoś zaopiekował się dziećmi, wychodziła do kina, teatru, filharmonii. Czytała na bieżąco literaturę i słuchała wiadomości. Dbała o dom i o sylwetkę, pilnowała szczepień dzieci i bilansów. Mogła być atrakcyjna w oczach innych, lecz z biegiem czasu nie zwracała już na to uwagi. W tym szarym i bez widoków na przyszłość życiu, zamknęła się pomiędzy zmierzchami i świtami. W ograniczonej przestrzeni, podzieleni sobą, mijali się – rankiem w kuchni, a wieczorem w sypialni.

Bliscy i znajomi owijali jej życie w najdroższy jedwab i mówili:

– Przecież masz przystojnego, bogatego i zaradnego męża. Bez niego byłabyś nikim.

Potem w ciszy piła zieloną herbatę przy oknie i spoglądała na ludzi tak samo jak kiedyś, gdy była małą dziewczynką. Zazdrościła innym dzieciom dotyku mamy... Dzisiaj innym kobietom tej dłoni w dłoni.

Dnie i noce biegły jak pociągi według rozkładu jazdy skrupulatnie poukładanego, tylko nie przez nią. Może przez Niego? Zadawała pytanie, na które nie znała odpowiedzi. Ot, po prostu – takie życie.

Ta zmiana przyszła znienacka, w nocy poczuła brak powietrza i już wiedziała, że to uczucie w niej pozostanie. Nie zasnęła, leżała obok z poczuciem winy i ze wstydem swoich ud. Odtąd odczuwała jedynie pustkę. Żyła z tą świadomością akceptując tę drugą, która w niej zamieszkała. Z mężem rzadko się kochali, a kiedy już, oddawała się bez sprzeciwu. Brał cały jej chłód i zobojętnienie. Widocznie wystarczało. Powoli znikała, aż pozostała tylko cielesna powłoka. Świat wokół stawał się obcy i bezbarwny – nic nieznaczący.

Nie pasowała już do tej aranżacji. Poważna i roztropna rzadko się uśmiechała, częściej płakała, wklepywała pod oczy krem na zmarszczki. Wciąż była, a kiedy cisza zapadała obok, przyglądała się innym na ulicy, w tramwaju, czy w kawiarni. Szukała w tych miejscach miejsca dla siebie.

Pewnego dnia ta druga ją zaskoczyła. Stały obie przed regałem z bielizną, ona odchodziła, tamta wracała. Potem chwyciła pierwsze z brzegu pudełko, kolor, rozmiar i góra czy dół nie miały znaczenia. Opakowanie wcisnęła pod marynarkę, zbyt nerwowo ruszyła w kierunku wyjścia. Serce waliło, tamta w środku uciszała tętno i dygotanie. Ciało oblała fala potu – szła dalej, minęła kasy, zawadziła o kogoś, o coś. Potem, kiedy poczuła powietrze i zapach deszczu. Kiedy buzowała w niej adrenalina, to... wreszcie chciała krzyczeć. Dwie przecznice dalej wyrzuciła pudełko do kosza i swoje czerwone szpilki. Boso pobiegła po kałużach. Poczuła, że żyje.

Od tej chwili, gdy nie mogła poradzić sobie ze sobą, kradła rzeczy, drobiazgi, które nie były

jej do niczego potrzebne. Takie życie? Mąż tak by powiedział. Banał i zawsze miał rację.

Tamtym popołudniem, już na placu przed galerią zatrzymał ją ochroniarz. Ludzie przystawali i gapili się na nich. Ktoś powiedział:

– Złodziejka.

Nie robiła sobie z tego nic. Przyznała się i spokojnie poszła za mężczyzną. Kiedy wysypała na biurko zawartość markowej torebki, ochroniarz zaniemówił: karty kredytowe, portmonetka z salamandry ze sporą gotówką i inne eleganckie gadżety. Bawił ją ten widok zdziwionej twarzy podnieconego strażnika.

Obok skradziona tandetna bransoletka ze znakiem zodiaku – cena 23,00 zł. Spisał protokół dla policji i kazał jej podpisać. Kiedy czytała, przez chwilę tamta namawiała ją do poprawy błędów ortograficznych... Jednak zaniechała tego.

Po co zawracać błahostkami głowę? – pomyślała.

Nigdy nie była notowana i ze względu na małą szkodliwość czynu dochodzenie umorzono.

Nikt się o tym nie dowiedział. Sprawa ucichła i wszystko inne w jej życiu też.

 

Siedziała jak co dzień przy oknie i piła wciąż zieloną herbatę.

 

Tytuł zainspirowany wersem z tomiku „Gałąź kwitnąca” - Leopold Staff

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Witamy w Bitwie i życzymy dobrej zabawy

    Literkowa
  • Narrator rok temu
    Ciekawy temat z nieoczekiwanym zwrotem akcji, umiejętnie przekazany czytelnikowi.

    Daję 5 i życzę powodzenia w konkursie. ?
  • Pasja rok temu
    Dziękuję za zaciekawienie tematem. Zwrot akcji w życiu jest często jakimś motorem do zapychania pustki.

    Pozdrawiam serdecznie. Miłego dnia
  • Gdy zamkniemy ptaka w złotej klatce, to, mimo że klatka będzie pożądana prez wielu, wciąż będzie więzieniem.
    Pewnych zachowań bez zbadania dogłębnego i poznania historii człowieka nie jest sposób zrozumieć, a przynajmniej przez zwykłego człowiek stojącego obok.
    Ciekawy tekst i poruszasz coś w rodzaju szarej strefy w naszym „doskonale ucywilizowanym” świecie.
    Pozdrawiam
  • Pasja rok temu
    Każda klatka jest zamknietą wolnością. Jesteśmy poniekąd wszyscy w takiej klatce obwarowanej zakazami i nakazami.
    „doskonale ucywilizowanym” świecie... iluzja, bo wciąż jeszcze nie zeszliśmy z drzewa :))

    Pozdrawiam serdecznie
  • Zapraszamy i zachęcamy do zagłosowania!
    Czytamy i pozostawiamy komentarze.
    Głosujemy według zasady: 3 - 2 - 1 plus uzasadnienie; dlaczego?
    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
    Głosowanie potrwa do 24 maja /środa/ godz. 23:59

    Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury.
  • Dekaos Dondi rok temu
    Pasja↔Jak już rzekłem w uzasadnieniu, wyłamała chociaż "kilka prętów klatki" I chwała Jej za to. Chociaż, było zaś jak było... tak jakoś można by chyba rzec?↔Pozdrawiam🙂:)
  • Pasja rok temu
    Taka jest niewola, czasem nie przez nas reżyserowana. A wystarczy tylko zrozumieć przestrzeń wolności.
    Pozdrawiam
  • Krystian K rok temu
    3 dlatego że moim zdaniem spoko wszystko jest idealnie nie ma się do niczego przyczepić
  • Pasja rok temu
    Dziękuję za spoko i miłego dnia życzę

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania