Poprzednie częściLBnP nr XXVI_Szafy ratowniczki

LBnP nr 50 _ O jeden dzień za daleko

W temacie Bitwy "Jeden dzień z życia kobiety/mężczyzny"

 

Słońce było już wysoko, gdy dojeżdżałem do miasteczka. Zatrzymałem się przy hotelu. Na werandzie gruba i flegmatyczna właścicielka z butelką zimnej oranginy, wpatrywała się w gazety jak sroka w gnat.

Nawet nie spojrzała w moją stronę. Odsunąłem w drzwiach zasłonę z nanizanych na sznurek korali i wszedłem do środka. Odurzył mnie słodkawy zapach duchoty. Wynająłem pokój, płacąc za dwa tygodnie z góry. Po co? Rozrzutność zawsze przezwyciężała mój rozsądek. Senna dziewczyna podała klucz i wskazała ruchem głowy kierunek na schody. Wdrapałem się na drugie piętro pod drzwi, na których widniał numer M07 – tak, właśnie taki. Pokój był całkiem przytulny i pachniał czystością w przeciwieństwie do holu.

Wziąłem prysznic. Ciszę mąciły skrzeki srok dobiegające przez niedomknięte okno. A mój żołądek domagał się jedzenia. Włożyłem spodnie, t-shirt i wybiegłem na zewnątrz. Naprzeciwko hotelu zauroczyła mnie wtulona w winobluszcz restauracyjka, to stamtąd dochodził zapach pieczonego mięsa. Obsługa była wyłącznie kobieca. Moje pojawienie się, zrobiło na nich nieodkryte wrażenie. Czy zachwyt, czy strach? Nieodgadnione?

Po obiedzie ogarnęła mnie ciekawość zapoznania się z topografią otoczenia. Robię to pod wpływem jakiegoś wyższego nakazu, jak również pod wpływem instynktu. Dotąd nie mogę spocząć, dopóki nie przefiltruję okolicy. Kobaltowe niebo ładnie kontrastowało z płaskimi dachami, których dachówki różowiły się w promieniach słońca. A niżej asfalt posoczył się w gorącu czarną smołą. Sąsiadujące ze sobą nieprzeliczone sklepiki tworzyły kolorowy korowód. Niestety, większa część z nich o tej porze była zamknięta i zaciemniona żaluzjami. Ta cisza mnie przerażała.

Wielki napis „Dama Pik” zwrócił moją uwagę. To kasyno i też zamknięte na cztery spusty. Podszedłem i przez szybę chciałem coś ujrzeć, gdy usłyszałem za sobą tubalny szczek:

– Czego!?

Odwróciłem się. Przede mną stał monstrualnie gruby i potężnej postury koleś.

– Niczego – odpowiedziałem. – Chciałem się tylko zabawić.

– Zabawić możesz się pod kołdrą – odpowiedział. – Tutaj możesz tylko stracić lub zyskać.

Zniknął tak szybko, jak się pojawił.

Główną ulicą przeciągały jedynie pojedyncze auta, szurając oponami po nawierzchni. Przetaczały się też samochody dostawcze.

Usiadłem przy jednym z czerwonych stolików maleńkiej kawiarenki i poprosiłem o zimne piwo. Zacząłem obserwację. Wcześniej zasięgnąłem języka u młodej kelnerki i dowiedziałem się, że kasyno otwierają o osiemnastej. Milczała, kiedy zapytałem o martwotę tego miejsca, przeżegnała się i odeszła. Nie wyciągnąłem od niej już nic więcej.

W czasie nasiadówki przy kolejnym piwie obserwowałem autobusy. Co dwadzieścia minut jak w zegarku zatrzymywały się przy zatoczce, nikt prawie nie wsiadał, ani nie wysiadał. Mnie zdziwiło to, że ani jeden nie wracał. Jakby tylko kursowały w jednym kierunku? Kiedy miałem już poprosić o rachunek, usłyszałem ochrypły głos.

– Panie, daj pan śluga?

– Nie palę – odpowiedziałem. – Ale zapraszam, zaraz kupię dla pana – oznajmiłem.

Usiadł, kelnerka obeszła go szerokim łukiem i położyła z mojej strony paczkę Winstonów.

Zapalił. Obserwowałem jego nieskoordynowane ruchy.

Jak spod ziemi stanął przede mną człowiek – pomyślałem. Wyglądał tak bardzo staro, a rozpoznać można to po łuku starczego grzbietu i zgiętych kolanach. Z bliska – kiedy spojrzałem w jego twarz caput mortuum obciągniętej skórą, spod której z anatomiczną łatwością zarysowały się łuki jarzmowe, kość nosowa, orbity oczodołów i żuchwy już bezzębnej niczym trupiej czaszki. Indycza skóra twarzy zwisała w postaci pomarszczonych fałdów niczym zaśniad groniasty. Oczy uciekły pod sklepienie czaszki, a trzęsące ręce jawiły się pergaminowym pokazem wyschniętych żylnych arterii jak w widmie X – rays.

Siedział przede mną i zaciągał się z wielkim apetytem papierosowym smakiem zmieszanym z gęstym dymem.

Okazał się nadzwyczaj rozmowny. Mówił nawet dużo. Zaproponowałem piwo, lecz oznajmił, że nie pije alkoholu. Poprosił tylko o wodę. Opowiadał o życiu w miasteczku, a kiedy napomknąłem o autobusach, spojrzał groźnie spod krzaczastych, szarych brwi. Po moim ciele przeszedł dziwny impuls gorąca.

– Nie wchodź do jego Królestwa, bo cię przypołudnica weźmie – zacharczał i splunął zieloną flegmą poza siebie. – Pan jest tylko jeden, a pani jego bałamuci wszystkich i miesza smołę zawsze w lewo. Uważaj! – krzyknął. – Możesz nie wrócić do życia.

Ocknąłem się, zmrok już zapadał, długi i leniwy. Mój rozmówca zniknął. Byłem zły na siebie, że straciłem czujność. Skinąłem ręką w stronę kelnerki. Kiedy podeszła, zapytałem o starszego gościa. Popatrzyła dziwnie.

– Nikogo nie widziałam – odpowiedziała i szybko zniknęła za wahadłowymi drzwiami. Wstałem i powoli wróciłem do hotelu.

 

Nurzałem się w samotności pokoju i myślałem. Kiedy w kieszeni spodni zadzwonił telefon.

– Słucham! Nic, tylko cisza.

Ktoś po chwili rozłączył połączenie. A ja schyliłem się po kartkę, jaka wypadła mi przy wyjmowaniu aparatu.

Ładną kaligrafią i czerwonym atramentem skreślono parę słów:

– Tak jestem bardzo stary. No tak, w tysiąc osiemset siedemdziesiątym byłem za młody do służby, a w tysiąc dziewięćset czternastym za stary. W trzydziestym dziewiątym już miałem inteligencję długowiecznego żółwia. Tak oto oszukałem śmierć i żyję dotąd.

– Co tu się kurwa dzieje? – zakląłem.

Nadawca listu i jego treść nie dawały mi spokoju. Jeszcze cisza jaka panowała, burzyła rzeczywistość. Miasto liczące ponad trzydzieści tysięcy mieszkańców, o tej godzinie wyglądało jak cmentarzysko bez życia. Podszedłem do okna. Z restauracji naprzeciwko dochodziły pojedyncze odgłosy rozmów, mieszające się z rzewną piosenką Ewy Demarczyk... Skrzypek Hercowicz.

Zarzuciłem na plecy kurtkę i przeszedłem na drugą stronę ulicy. Wszedłem i usiadłem przy barze, zamówiłem gazowaną z cytryną.

– Co tak cienko? – zapytał barman.

Uśmiechnąłem się i rozejrzałem dyskretnie po sali. Przyciemnione światło i nastrojowa muzyka, mroczny i leniwy klimat sprzyjał nawiązywaniu różnych kontaktów. Z natury pewnie nadzwyczaj spontaniczne poznania. Ujrzałem szatyna o muskularnej budowie ciała i lśniącej mocnej opaleniźnie. Uśmiechał się uwodzicielsko białym garniturem uzębienia, spoglądając ciemnymi oczami na siedzącą przy barowym kontuarze rudowłosą piękność, która prężyła się niczym kotka w porze marcowych godów.

Siedziała na wysokim stołku, a ponętne jak aksamit udo wyłaniało się spod czerwonej sukienki. Odrzucała filuternie włosy do tyłu, ukazując smukłą szyję i właśnie w takich momentach facet skupia się tylko na drobnostkach. Piękny szatyn zniknął z mojego kadru. Zacząłem ją rozbierać kawałek po kawałku: stopa, kostka, łydka, kolano, udo i biodro, i tak dalej. Kontakt ze światem rzeczywistym zamazywał się, a ja jak pies Pawłowa zamówiłem whisky, strzelając palcami na barmana raz po raz. Hipnoza trwała i gdzieś pomiędzy biustem, a ustami ktoś wybudził mnie z niej. Otworzyłem oczy. Byłem w swoim pokoju hotelowym.

Wybudzenie jak ze śpiączki klinicznej i czarna dziura. Moja porażka przyprawiała mnie o moralnego kaca.

– Kurwa mać – zakląłem pod nosem.

Wstałem z łóżka, ból głowy rozsadzał mózg, rozprostowując jego zmiętą powierzchnię, jakby ktoś prasował ciężkim i gorącym żelazkiem. Stan ten świadczył o wczorajszym przedawkowaniu alkoholu. Zdarty naskórek na kłykciach i podbite oko oraz zaschnięta krew pod nosem powoli odświeżały moją pamięć.

Prawdziwy mężczyzna powinien od czasu do czasu dać komuś w mordę – słyszałem głos długiego ja.

Wziąłem prysznic i zamówiłem mocną kawę do pokoju. Po wypiciu przejrzałem na oczy. Jednak kołdra ze snów kusiła jak cholera…

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Pasja↔Hmm... niby zwykła opowieść, ale coś w tle. Jakby "niedopowiedziane, osobne kawałki całości"
    Osobliwy klimat. Lepiej czasami nie wyprzedzać dnia, który ma dopiero minąć. Takie me skojarzenie z tekstem.
    Pozdrawiam?:)
  • Pasja dwa lata temu
    Masz po części rację, ale jest to jeden dzień z życia i nie zawsze może być dokończony.

    Pozdrawiam i życzę miłego dnia!
  • Szpilka dwa lata temu
    Bardzo lubię Twoją prozę, ten kawałek przeczytałam jednym tchem ??
  • Pasja dwa lata temu
    Dziękuję za polubienie :))

    Pogodnego dnia!
  • Narrator dwa lata temu
    Przyciągnął mnie tytuł kojarzący się z filmem 'A Bridge Too Far', lecz Twoje opowiadanie jest o czymś zupełnie innym: perspektywie otoczenia uzależnionej od nastroju i stanu psychicznego człowieka. Pod tym względem można by je zatytułować: „Jutro znowu będzie jutro”.

    Mistrzostwo tego stylu można podziwiać w „Odmianach czasu” Michela Butora.

    Życzę powodzenia w konkursie. ?
  • Pasja dwa lata temu
    Witaj! Dziękuje za ciekawe tytuły i ciekawe rozkminianie tematu. Stany psychiczne bywają uzależnione od pogody, ale też od uwarunkowania naszej pozycji w jakiej się znajdujemy. Często bywają zmienne. jednak niektóre są zakodowane w nas na zawsze.

    Pozdrawiam serdecznie
  • Witamy w Bitwie! Życzę dobrej zabawy!

    Literkowa
  • Rozpoczynamy Głosowanie!
    Zapraszamy do czytania i komentowania. Potem na Forum: https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
    Głosujemy wg. zasady 3 - 2- 1
    Zapraszamy obowiązkowo Autorów!
    Głosowanie potrwa do 28 pażdziernika /piątekk/ godz. 23:59
    Literkowa
  • Urszula Pieńkowska dwa lata temu
    Ciekawy klimat, plastyczny, miękki tekst. Czyta się płynnie.
    Gratuluję :)

    Pozdrawiam serdecznie
  • Pasja dwa lata temu
    Dziękuję za zajrzenie i za gratulacje.

    Miłego wieczoru
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Pasjo↔Klimat tekstu i styl, miejscami podobny, do opowiadań dawnej pisarki: Daphne du Maurier. Ów "indyczy człowiek" , autobusy itp... niby nic, ale coś "wisi w powietrzu" Jeno zakończenie, trochę mniej tajemnicze, aczkolwiek, gdyby sobie powyobrażać, to co napisane nie jest, to kto wie:)↔Pozdrawiam?:)
  • Pasja dwa lata temu
    Porównanie do Daphne du Maurier mi nie przystoi :)) ale dziękuję i pozdrawiam
  • Zapraszam z Autorami tematów do Bitwy na Prozę!
    Obudźcie myśli i napiszcie swoją opowieść o hienach, albo o człowieczych plecionkach.

    Tematy znajdziesz tutaj: https://www.opowi.pl/forum/lbnp51-w1526/

    Liczę na Ciebie!

    Literkowa

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania