Poprzednie częściMisja: Tulipan - prolog

Misja: Tulipan - część 12

Szli wolniej niż wcześniej, uważając, by cały czas być za zasłoną skał. Trzymali się w odległości stu metrów od mentalnych fortyfikacji – Mieleen stwierdziła, że tyle wystarczy – byli osłaniani przez grupę „klasztornych”, których podobne drużyny krążyły w wielu miejscach wokół granicy. Dzięki temu nadal pozostali niewykryci.

- Idą mnie sprawdzić – zakomunikował Jarkko. – Zaraz atakuję.

- Przyjąłem – odparł Markus. – Drużyna stać. Przygotować się – zaraz nacieramy.

Stanęli, czekając wieści od żołnierza. Promienie „słońca” odbijały się od powierzchni skał, rażąc ich w oczy.

- Strzelam – usłyszeli.

- Naprzód! – krzyknął Todistejta.

Wyskoczyli zza głazów i pobiegli. Przekroczyli „galaretowate” fortyfikacje nie przestając poruszać się w stronę Kolendry. Kapitan kalkulował: czy zdążą dobiec do najbliższego wzgórza, czy też wróg obsadzi je swoimi ludźmi? 'Jeśli go nie zajmiemy, to będziemy musieli znaleźć osłony i czekać. Wszystko trafi szlag. Jeśli nam się uda, na co jest duża szansa, to będziemy mieli przewagę pozycyjną. Wystrzelamy ich jak kaczki. Byle tylko Jarkko dał sobie radę...'

Im bliżej byli pagórka, bym bardziej Eta martwił się o żołnierza. Nie znał go bliżej, lecz jego oddanie sprawie budziło w nim podziw. Jego myśli krążyły także wokół Tuuli: 'Czy ta przygoda zbliży nas do siebie (jeśli oboje przeżyjemy).' Ta myśl go zmroziła. 'Jestem w kwiecie wieku. Dopiero co kilka lat temu odnalazłem swoje miejsce we wszechświecie. Nie chcę umierać.'

W przeciwieństwie do obu jej towarzyszy, Mieleen nie miała możliwości rozmyślania. Dotarli już do wzniesienia, a ona ciągle badała sytuację panującą w innych wymiarach. W obozie zaniepokojenie. Zamieszanie. Wiele różnych myśli. Nie rozumiała komunikatów, odbierała tylko ogólne wrażenie. Na wschodzie od Kolendry przerażenie. Wściekłość. 'Najwyraźniej Jarkko świetnie sobie radzi.' Leżąc na szczycie analizowała słabe punkty przeciwników.

- Trzy trupy, kapitanie – dotarł do nich głos szeregowego.

- Podaję ci naszą lokalizację: osłaniaj tyły, my nacieramy – natychmiast odpowiedział dowódca.

Nie czekając na rozkazy psioniczka przeskoczyła grań i zaczęła turlać się ze wzgórza. Eta chciał iść za nią, lecz powstrzymał go głos Markusa:

- Ty zostajesz. – Todistejta odbezpieczył karabin i wystrzelił serię w stronę obozu nieprzyjaciela. – 'Tak blisko, a jednocześnie tak daleko...' – Osłaniał Tuulę, zmierzającą w dół.

'Zgniatacz i Zderzacz bierzecie tych na prawo' – myślą wydawała rozkazy „klasztornym” w jej głowie. – 'Umór, weź tego na lewo. Wściek, tobie zostaje gość w środku. Reszta, posprzątajcie statek, a potem zróbcie tu spory burdel. Do dzieła!' – Wciąż kulała się po skale pokrytej znakami.

Zeskanowała teren. 'Alus truchleje schowany za szczytem, kapitan walczy, broniąc mnie. W obozie ponad dwudziestu ludzi, paru wybiega ze statku. Wpadają w panikę.' Wylądowała na ziemi koło jakiejś skrzynki i stanęła na nogi. 'Z, Z, W i U przejmują kontrolę, oślepiają. Mam kilka sekund.' Wystrzeliła w najbliższego uzbrojonego wroga i natychmiast przeniosła broń, celując w kolejnego przeciwnika, bezradnie stojącego w bezruchu. Przytrzymała spust trzy sekundy, pamiętając o zwiększonej odporności kombinezonów bojowych, i padła za skałę.

'Zginęli, tak jak Z, Z, W i U' – uświadomiła sobie, gdy pozostali dwaj żołnierze oddali strzały w miejsce, gdzie przed chwilą się znajdowała.

'Dwa trupy w dziesięć sekund' – podsumował Todistejta stojący na szczycie wzgórza. – 'Na coś się przydali ci „klasztorni” wojownicy.'

- W stronę Jarkko zmierzają jacyś ludzie – odezwał się Eta.

Markus z niepokojem spojrzał w tamtą stronę, lecz w moment się rozchmurzył.

- Bezbronni cywile. – Rozpoznał wrogów. – Da sobie radę. – Oddał kolejny strzał w obozowisko.

Tuula przemknęła za skrzynkę i wypuściła parę pocisków w zbliżającego się wroga. Pole magnetyczne ('nauczyli się go używać?') zatrzymało kule psioniczki, lecz w tym samym momencie wystrzelił także kapitan, trafiając przeciwnika w głowę.

'Co wy robicie?! Zabić ich! Nie mogą pozbawić nas wspaniałej przyszłości. Nie dajcie zniszczyć sobie platform! Wy tam, po rozwaleniu knypka z maskowaniem zajdźcie ich od tyłu i zamordujcie!'

- Kapitanie! – Na słowa Ety Markus odwrócił się akurat, by zobaczyć wybuch na wschodzie.

- Jarkko – wyrwało się dowódcy.

- Mają granaty – wyjaśnił Alus, obserwujący cały czas sytuację z tej strony. – I pistolety. Jest ich kilkunastu a on się tego nie spodziewał. Musieli je mieć pochowane i wyciągnąć...

- Milcz i biegnij za mną! – rozkazał Todistejta, przesadzając grań. Pilot bez myślenia podążył za nim.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • andrew24 miesiąc temu
    Ciekawie,
    Może za dużo trupów. Darowałbym sobie kaczki. Może zamiast ginięcia, zmienialiby formę istnienia.
    To jednak Twój tekst, więc...

    Pozdrawiam serdecznie 5*
    Miłego dnia

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania