Misja: Tulipan - część 3
Godzinę później
- Jak lądujemy? – zainteresował się Eta.
- Tradycyjnie: atmosferyczno-magnetycznie – odpowiedział Markus.
- Poinformuję Mikko – rzuciła Jessika.
- Oczywiście.
Od wykrycia i zniwelowania błędu czujników wszystko szło jak po maśle. Wchodzili właśnie na orbitę T-45 a za chwilę mieli lądować – jak rozkazał kapitan – kilka kilometrów od miejsca wysłania sygnału S.O.S. Ostrożność – to była ich dewiza.
Komputer pokładowy przeliczył najbardziej prawdopodobną trasę lotu Kolendry sprzed resetu: i wynikało z tego, że mieli dużą szansę zderzyć się z którąś z asteroid krążących wokół Fałdowca.
Teraz bohater statku ratunkowego – Eta Alus – siedział przy sterach i przy współpracy z drugim pilotem bezpiecznie sprowadzali fregatę na powierzchnię.
Planeta była skalista i czujniki odczytywały jej powierzchnię jako drobno „pofałdowaną” – stąd i nazwa „Fałdowiec”. Zdjęcia porobione przez wcześniej wysłane sondy były niedokładne, lecz dało się z nich dostrzec dziwne ułożenie i jakby znaki na skałach. To właśnie najbardziej zaciekawiło dowódców Matki i skłoniło do wysłania Tulipana z misją zbadania tej planety.
Kolendra wytracała prędkość. Lekarze, technicy oraz psionicy i żołnierze – na wszystko trzeba być przygotowanym – szykowali się do błyskawicznego opuszczenia fregaty i pospieszenia z ratunkiem. Kapitan zdecydował, że też idzie. Na statku miały zostać tylko osoby niezbędne do obsługi okrętu: piloci (wyłączając Etę Alusa), Jessika i Mikko. Dodatkowo z rozkazu Todistejty do nich dołączył jeden szeregowy i psionik.
Markus wraz z Alusem na trapie gotowi do desantu. Przed nimi grupował się sztab medyczny, a z tyłu technicy dopinali kombinezony. Wokół kręciło się czterech żołnierzy, a Mieleen kierowała się szybkim krokiem do dowódcy. Do zejścia na powierzchnię zostały niecałe cztery minuty.
- Panie Todistejta – zaanonsowała swoje przybycie Tuula.
- Słucham? – Dowódca odwrócił się w jej stronę.
- Jest problem z psionikami. – Popatrzyła na Etę, nie wiedząc, czy może bezpiecznie przy nim mówić, po czym dodała ściszonym głosem:
- Większość wymiotuje, ma zawroty głowy i źle się czuje – poinformowała. – Jooseppi stracił przytomność. Lekarz pokładowy jest już jego pokładzie.
- A ty jak się trzymasz? – zapytał konkretnie Markus.
- No właśnie to jest jeszcze dziwniejsze – nic mi nie jest. Wyczuwam coś potężnego, wielorakiego, lecz nie oddziałuje to na mnie negatywnie.
- Na mnie za to wręcz przeciwnie. – Aks podszedł do rozmawiających. – Słyszę głosy, czuję ucisk na umysł. Opieram się temu, lecz nie wiem ile dam radę. Reszta z naszej psionicznej drużyny ma podobnie, ale ja jestem z nich najsilniejszy – oni już zapewne padli.
- I co? – spytał Todistejta.
- I rzygają – odparł tamten. – To co pan słyszał wcześniej od Tuuli. Dodam tylko od siebie, że najprawdopodobniej część z pańskich ludzi, i to ta większa, też się niepewnie czuje. Nie chorują oczywiście tak jak moi, gdyż są mniej czuli na takie rzeczy.
- „Takie” rzeczy?
- Ta planeta zgubiła załogę Tulipana – ściszył głos – i zgubi też nas.
Spojrzeli się na niego zaniepokojeni, lecz on odwrócił się jak gdyby nic dziwnego nie powiedział i odszedł.
- Dzieje się tu coś niedobrego – wyszeptał Eta. – Przecież ja czuję się całkowicie normalnie…
- Kapitanie! – Resztę wypowiedzi pilota zagłuszył głos Jessiki w słuchawce. – Widzimy Tulipana! Prawe skrzydło zniszczone – najwyraźniej od zderzenia. Lądowali awaryjnie i na pewno nie są w stanie wystartować.
- Jacyś ludzie?
- Kilkunastu – padła odpowiedź. – Pracują koło statku. Nie odpowiadają na nasze komunikaty.
- Pogadamy z nimi na łączności bliskiego zasięgu przez skafandry – zdecydował. – Mam nadzieję, że wyjaśnią powód tak późnego wezwania pomocy. Teraz lądujemy tam gdzie planowaliśmy – nie chcemy ich przecież przez pomyłkę zmiażdżyć.
- Tak jest!
Popatrzył się na otaczających go Finlandczyków.
- I jak? – zagadnął Eta.
- Część żyje, Tulipan zniszczony – odpowiedział zdawkowo, po czym przełączył się na nadawanie do wszystkich:
- Załoga, formować szyk! – zakomenderował. – Dwóch szeregowych z przodu, dwóch z tyłu. Oboje psioników przy mnie, jak i Eta. Reszta jak stoi tak idzie. Uwaga, lądujemy!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania