Poprzednie częściMisja: Tulipan - prolog

Misja: Tulipan - część 7

Kapitan Markus Todistejta obudził się jeszcze przed świtem. Pomimo iż był przyzwyczajony do niewygodnych warunków podczas snu, to spanie na litej skale przerosło nawet jego wytrzymałość. Wstał i przeciągnął się, lustrując przestrzeń wokół. Skinął głową wartownikowi, na co ten odpowiedział tym samym zdawkowym ruchem. Spojrzał na wieniec wzgórz, na którego jednym fragmencie się znajdowali. Zwały skalne tajemniczo mieniły się w świetle gwiazdy, odbijanym przez trzy księżyce. Na wschodzie niebo szybko jaśniało, a smugi światła opromieniały sylwetkę czuwającego tuż obok żołnierza.

Jego widok, tak oddanego wykonywanemu zadaniu, przypomniał Markusowi sytuację sprzed kilkunastu lat. Wtedy był jeszcze pierwszym oficerem, ledwo majorem, i pod swoją pieczą miał podobnie oddanych marynarzy. Działo się to jeszcze w układzie słonecznym, podczas misji testowych przed wyruszeniem na badanie obcych planet. Lecieli przez pas asteroid znajdujący się pomiędzy Marsem a Jowiszem. Na pokładzie panował spokój, a Todistejta akurat pełnił wachtę na mostku, gdy zabrzęczał alarm. Komputer pokazał nieszczelność w rdzeniu reaktora, która z każdą chwilą robiła się większa. Pierwszy oficer od razu chciał połączyć się z kapitanem, jak należało w takich wypadkach, lecz właśnie w tym momencie komunikatory w kabinie dowódcy przestały działać. Markus nie miał alternatywy: sam zadecydował o losach statku, gdyż nie było czasu na wysłanie marynarza do pokoju kapitana. 'Ktoś musi załatać tę dziurę' – uświadomił sobie wtedy. – 'Ale promieniowanie zabije każdego po kilku minutach przebywania w okolicy dziury.' Po kilkunastu sekundach zwłoki połączył się z dwoma technikami będącymi w pobliżu zdarzenia i nakazał im podjęcie napraw przecieku.

Do dziś pamiętał te twarze, widziane w ostatnich momentach ich życia. Nie byli młodzikami, wiedzieli, że wykonawszy zadanie będą umierać w męczarniach. Jednak wiedzieli też, że jeśli nie załatają wyrwy, to za kilka minut cały statek ulegnie zniszczeniu.

Udało im się. Chwilę później także łączność z dowódcą została naprawiona i Todistejta drżącym głosem zameldował o wszystkim, co się wydarzyło. Kapitan, po przeanalizowaniu danych, pogratulował mu słusznej decyzji. Jednak to wcale nie uspokoiło jego sumienia – do dziś od czasu do czasu widywał w snach ciało technika, który tuż po wykonaniu rozkazu strzelił sobie w głowę, oraz słyszał krzyki drugiego, wolącego godzinami cierpieć.

To nie była ostatnia sytuacja, w której musiał kazać komuś iść na śmierć, by ocalić innych. Zawsze potem zastanawiał się, czy nie było innego wyjścia i zawsze dochodził do wniosku, że nie. Tutaj, na Fałdowcu, czternaście lat po tamtych wydarzeniach, czuł, że też będzie musiał kogoś poświęcić. Może tylko jedną osobę, by reszcie udało się dotrzeć do Kolendry, a może cały zespół, by ocalić ludzkość przed inwazją obcych.

Rozmyślania przerwał mu Jarkko, podchodząc do niego i prężąc się na baczność.

- Kapitanie.

- Słucham – odparł Markus.

- Gwiazda W-37 właśnie wzeszła ponad horyzont – zameldował. – Noc się skończyła, dzień się zaczął.

- Dziękuję żołnierzu, spocznijcie. – Przełączył się na kanał całej czwórki. – Drużyna, frontem do mnie, baczność! – zakomenderował.

Psioniczka w mig znalazła się koło szeregowego. Alusowi zajęło to trochę więcej czasu.

- Spocznij! Rozciągnijcie się trochę, poruszajcie, a potem przejdziemy do integralnej części dzisiejszego dnia, czyli planowania odbicia z rąk wroga naszej fregaty – zakomunikował. – I ustawcie sobie w kombinezonie podawanie pokarmu i wody na pełne odżywienie.

- Kapitanie. – Kiwnął żołnierzowi głową, że może mówić. – W ten sposób zużyjemy cały zapas skafandrów w ciągu trzech dni, a moglibyśmy przeżyć na nich nawet do dwóch tygodni.

- Wiem. Jeśli jednak będziemy oszczędzać, nie będziemy w stanie dać z siebie stu procent podczas zdobywania Kolendry – wyjaśnił. – Albo zdobędziemy statek i najpóźniej pojutrze będziemy z powrotem na Matce, albo zginiemy próbując się stąd wydostać. A teraz poruszać się trochę, bo pewnie wszystko was boli, i zaraz zaczynamy naradę!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania