Niebezpieczny układ [10]
Ania
Siedziała na siedzeniu pasażera, obok mężczyzny, który co chwilę na nią zerkał i uśmiechał się bardziej sam do siebie niż do niej. Źle się czuła, będąc blisko niego, ale nie pozostawił jej żadnego wyboru.
-Mam do ciebie prośbę - zaczęła nieśmiało - podjechalibyśmy na moment do mojego mieszkania? Muszę wziąć ze sobą jakieś rzeczy dla siebie i młodej.
Przemek spojrzał na nią i bez słowa skinął głową. Cieszyła się, że nie zadawał jej żadnych pytań i nie protestował. Nie mogła chodzić, przez kilka dni w jednych i tych samych rzeczach.
-Wejdę z tobą - postanowił, nie pytając jej o zgodę - nie puszczę cię tam samej.
W myślach przeklęła samą siebie, za to, że nie potrafiła zaprotestować. Miała świadomość czającego się niebezpieczeństwa w środku, ale to przecież jej brat coś nabroił, a nie ona. Nie będzie, za każdym razem poniosła konsekwencji za głupotę Miłosza.
-Niech ci będzie - mruknęła i mocniej wtuliła się w skórzany fotel - dlaczego właściwie robisz to wszystko?
Czuła, że zadała mu dobre pytanie. Nigdy nie była głupia i nie uważała się za taką. Świetnie potrafiła dać sobie radę sama, co zresztą udowodniła już nie raz.
-Mówiłem ci już - wzruszył ramionami - podobasz mi się.
Wpatrywała się w niego, bez słowa i jakoś nie chciała uwierzyć, że taki ktoś, jak on robi to wszystko z tak błahego powodu. Przecząco pokręciła głową i uśmiechnęła się.
-Kłamiesz - powiedziała powoli - ale udam, że ci wierzę.
Mruknął w odpowiedzi, coś niezrozumiałego i skręcił pod jej blok. W samochodzie było tak ciepło, że nie chciało się z niego wychodzić. Podniosła głowę i spojrzała w kierunku swoich okien. Za każdym razem, gdy musiała tutaj wrócić, źle się czuła i gdyby tylko mogła, oddałaby wszystko za to, by nigdy więcej nie wchodzić do tej klatki i swojego mieszkania. Westchnęła cicho i nacisnęła klamkę przy drzwiach. Zimne powietrze od razu otuliło jej ciało i przez moment zawahała się, czy na pewno chce tam iść.
-Wszystko w porządku? - poczuła na swoim ramieniu, jego ciepłą dłoń - mogę iść sam.
Szybko pokręciła głową i wysiadła z auta. Nie mogła pozwolić, by zaczął grzebać w jej osobistych i prywatnych rzeczach. Co prawda, nie miała ich zbyt wiele i w gruncie rzeczy większość nadawała się od dawna do śmietnika, ale na razie nie mogła pozwolić sobie na nic nowego i pachnącego nowością.
Wchodząc po schodach, ucieszyła się z faktu, iż nie natknęła się tym razem na Panią Sawicką. Pewnie od razu wiedziałaby co powiedzieć i gdzie uderzyć, aby zabolało najmocniej. Często zastanawiała się nad powodami starszej pani, ale nie mogła znaleźć żadnych. Była już prawie na swoim piętrze, gdy nagle zatrzymała się i odwróciła za siebie. Przemek stał tuż za nią i patrzył w oczekiwaniu.
-Coś się stało? - zapytał z troską - możemy jeszcze zawrócić.
Odwróciła głowę i pokonała dzielące ją od mieszkania trzy schodki - mieszkanie miała naprzeciwko schodów. Wzięła głęboki wdech i włożyła klucz do zamka. Czuła się tak, jakby minęła cała wieczność od jej ostatniego przyjścia tutaj.
-Wszystko w porządku - zdobyła się na odpowiedź - chodź.
Drzwi były zamknięte, więc nie bała się tego, że ktoś może być w środku, tylko jakoś ciężko jej było przekroczyć próg. To mieszkanie nagle wydało jej się takie puste, pozbawione życia. Mogłaby je sprzedać i wcale nie czułaby żalu. Co właściwie stało na przeszkodzie? Ojciec po śmierci matki niemal od razu zaciągnął ją do notariusza i przepisał jej wszystko. Jednocześnie podkreślając, że chociaż nie potrafił dogadać się z Marią, to zbyt wiele go z nią łączyło i wspomnienia nie dałyby mu żyć. Po części postawił ją przed faktem dokonanym, nie dając żadnego wyboru.
-O czym myślisz? - jego głos, oderwał ją od wspomnień - wiem, że chciałabyś tutaj zostać, ale nie możesz. Tutaj nie jesteś bezpieczna.
Pokiwała ze smutkiem głową.
-Nie chcę - odpowiedziała ze stanowczością, jaką rzadko w sobie znajdowała - myślałam nad sprzedażą.
Sprzedaż, to właśnie było to, czego potrzebowała. Gdy jej brat wróci, odnajdzie go i wyjaśni mu wszystko, ale teraz musiała myśleć o sobie i Marcelinie. Zaczną wszystko od nowa, w innym miejscu i jakoś wszystko się ułoży.
-Jasne - mruknął i przeszedł w kierunku pokoi - jutro przyślę tutaj kogoś, żeby porobił zdjęcia i wziął za nie, najwięcej jak się da.
Wcale nie chciała, by to właśnie on się tym zajmował, ale z tonu jego głosu wyczytała, że protesty są zbędne, a na końcu i tak postawi na swoim. Nie znała go długo, prawie wcale, ale miał w sobie kilka cech, które pozwalały czuć jej się przy nim bezpieczną.
-Dziękuję - wyszeptała i poszła do swojego pokoju - idę się spakować.
Pół godziny później siedzieli już w aucie i jechali w nieznanym jej kierunku, gdzie właściwie wszystko mogło się stać i nawet gdyby ją zamordował, nikt nie wiedziałby kto za tym stoi - tylko ona i on.
-Tylko nie zrób mi krzywdy - powiedziała szeptem - bardzo chciałabym ci móc zaufać.
Chwycił jej dłoń i podniósł ją do swoich ust. Ta czuła pieszczota, wywołała ciarki na jej ciele, a żołądek zrobił fikołka. Nigdy wcześniej, nie doświadczyła czegoś takiego i czuła się dość niekomfortowo. Wyrwała mu swoją dłoń i patrzyła na niego w milczeniu, nie bardzo wiedząc, jak ma się teraz zachować.
-Dlaczego - wydukała, po dłuższej chwili - to zrobiłeś?
Siedzący obok mężczyzna wzruszył ramionami i uśmiechnął się, jakby to była najbardziej naturalna czynność, jaką przyszło mu robić w życiu - całowanie, kobiecych dłoni.
-W ten sposób - odpowiedział spokojnie - chciałem dać ci moje słowo, że nie zrobię ci krzywdy. Krzywdzę, tylko te brzydkie.
Jego słowa, wcale nie uspokoiły jej, a wręcz przeciwnie. Czy to, co powiedział na samym końcu, miała potraktować jako żart? Jeśli tak, to nie był śmieszny. Sama już nie wiedziała, co ma myśleć o nim i ich kiełkującej relacji. Może, gdyby porozmawiała z kimś bardziej doświadczonym w kontaktach damsko-męskich jak na przykład Paulina, to wiedziałaby co myśleć? Wzruszyła ramionami i westchnęła cicho - rozmyślania przełoży na inny dzień, kiedy będzie wyspana i wypoczęta.
_________
Trochę słaby rozdział
Komentarze (3)
Za to Julka... Czy laski jej pokroju nie mają w sobie za grosz godności? Nie zamierzam tracić czasu na komentowanie jej żałosnego zachowania...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania