Poprzednie częściNiebezpieczny układ [2]

Niebezpieczny układ [12]

Ania

 

Wciąż czuła w sobie jego wzrok, gdy gotowała. Peszyło ją to, ale nie chciała niczego dać po sobie poznać. Starała się, nie zwracać na niego uwagi, ale to było niemożliwe. O co mogło mu chodzić?

-Robię coś nie tak? - zapytała, siląc się na normalny ton głosu - posprzątam po sobie, ten bałagan.

W odpowiedzi pokręcił głową, wstał z krzesełka barowego i podszedł do niej. Nagle zabrakło jej tchu i poczuła silny zawrót głowy. To wszystko przez niego. Gdy, był w bezpiecznej odległości, nic jej nie dolegało.

-Zawsze jesteś taka? - odpowiedział pytaniem w pytanie, nie spuszczając z niej wzroku - rozluźnij się, nie skrzywdzę cię.

I co miała mu odpowiedzieć? Nie potrafiła być, taka bezpośrednia i wyluzowana, jak Julka czy Paulina. Im przychodziło to z łatwością, a ona musiała walczyć sama z sobą, by odważyć się, nawiązać z kimś kontakt. Od dziecka miała z tym problem, czasami czuła się, jakby była aspołeczna.

-Nie wiem, o co ci chodzi - czasami udawanie głupiej, wychodziło jej na dobre - naprawdę.

Miała szczerą i cichą nadzieję, że jej uwierzył i nie będzie chciał ciągnąć tego tematu. W przeciwnym razie zrobi to, czego nauczyła się, mieszkając od roku tylko z bratem i siostrą - ucieknie do swojego pokoju.

-No wiesz - wzruszył ramionami - ciągle wycofana, zamknięta w sobie i bojąca się chyba wszystkiego. Nie męczy cię to?

Poczuła, jak ręce zaczęły jej drżeć. Uderzył w samo sedno. Czy to możliwe, by tak szybko ją poznał? Pod powiekami poczuła palące łzy. Nie chciała być wiecznie tą, która ucieka i unika trudnych tematów, ale nie potrafiła inaczej.

-Nie - skłamała - taka już jestem.

Piszczenie piekarnika, przerwało ich rozmowę zmierzającą w niewłaściwym kierunku. Na przykładzie własnej matki wiedziała, że zmienianie siebie na siłę, w kogoś innego nie przynosi nigdy niczego dobrego.

 

Jedli w milczeniu, uparcie patrzyła w talerz byle tylko nie musieć na niego patrzeć. Wcześniej czuła się niezręcznie przy nim, ale teraz miała wrażenie, że krzesło, na którym siedziała, paliło ją. Modliła się, by jak najszybciej pójść do swojego pokoju, który sam jej pokazał, zamknąć drzwi od środka na klucz i nie musieć wychodzić z niego, dopóki nie będzie mogła spokojnie i bezpiecznie wrócić do swojego znienawidzonego mieszkania. Nie wierzyła, by ktoś zechciał kupić je od niej za kwotę, która pozwoli na zakup czegoś innego. Najpierw, musiałaby przeprowadzić gruntowny remont, a na to nie było ją stać.

-Pójdę do siebie - powiedziała szeptem, gdy skończyła jeść - mogę?

Patrzył na nią w milczeniu, jakby zastanawiał się nad czymś. Miał nieobecny wzrok.

-Jak uważasz - wzruszył ramionami - ale nie myśl sobie, że temat uważam za wyczerpany. Będziemy musieli poważnie porozmawiać. Nie da się, całe życie być taką nijaką.

Nijaka - więc miał już wyrobione o niej zdanie. Zabolało ją to, ale nie chciała niczego dać po sobie poznać. Wytrzyma z nim, tych kilka dni a później nigdy więcej o niej nie usłyszy. Jeżeli będzie musiała, odejdzie z restauracji i poszuka sobie czegoś innego. Każdy, kto chciał pracować, prędzej czy później znajdował pracę.

Bez słowa, wstała od stołu, włożyła talerz do zmywarki i wyszła z pokoju. Im dalej od niego, tym była spokojniejsza.

 

W nocy obudził ją odgłos tłukącego się szkła i głośne przekleństwo. Sięgnęła po telefon, leżący przy niej i spojrzała na ekran - była druga w nocy. Co mógł robić jeszcze o tej godzinie? Czy tak jak ona myślała o nim, tak on myślał o niej? Uśmiechając się sama do siebie, potrząsnęła głową - to niemożliwe. Nie po tym, jak powiedział, co tak naprawdę o niej myślał.

Wstała z łóżka i poszła po cichu do salonu. Mężczyzna klęczał w podłodze i zbierał odłamki szkieł z podłogi, mrucząc coś niewyraźnego pod nosem. Od razu rzuciło jej się w oczy, że nie ma na sobie koszulki. Mocno zarysowane mięśnie bicepsów, wyglądały znacznie lepiej w żywo, niż w jej wyobraźni która, co trochę podsyłała jej dwuznaczne obrazy ich razem.

-Pomóc ci? - zapytała, opierając się o futrynę - dlaczego nie śpisz?

Oderwał się od zbierania z podłogi stłuczonej szklanki i pokręcił głową, posyłając jej przepraszający uśmiech. Serce przez chwilę mocniej jej zabiło, a przez głowę przeszła jej myśl, że w tym uśmiechu mogłaby się zakochać - prawdziwie i na zawsze.

-Przepraszam - odpowiedział - nie chciałem cię obudzić, ale muszę jeszcze trochę popracować, a kodeks pracy, to zdecydowanie nie jest moja ulubiona lektura.

Odwzajemniła uśmiech i podeszła do niego. Kucnęła przy nim i pomogła zbierać mu szkła. Może czasami nie powinna się od razu wycofywać i ustępować? Tym razem, postanowiła zaryzykować.

-Ja znam kodeks pracy - rzuciła od niechcenia - chciałam studiować prawo.

Jego oczy rozszerzyły się, a wyraz twarzy zmienił mu się na bardziej pogodny. Czyżby na moment, przestała być dla niego nijaka?

-Spadłaś mi chyba z nieba - przyciągnął ją do siebie i przytulił - jeżeli pomożesz mi go zrozumieć, będę twoim dłużnikiem.

Nie bardzo wiedziała, jak ma się teraz zachować. Czy odwzajemnić jego gest i wtulić się w jego ramiona, czy może odepchnąć i obrócić wszystko w żart? W przytulaniu jej nie przeszkadzał mu nawet fakt, że oboje klęczą w szkłach.

 

-Mówiłem ci już - chwycił jej dłoń - jaka jesteś niezwykła?

Patrzyli w swoje oczy, a całą sytuację, mogłaby porównać do jednej ze scen z "Matrix-a" oglądanego z Miłoszem w dzieciństwie, po kryjomu przed rodzicami - tylko oni, a dookoła nic.

-Nie, za to powiedziałeś mi - zdobyła się w lekką złośliwość - że jestem nijaka. Nie zapomnę o tym.

W odpowiedzi wybuchnął śmiechem, puścił jej dłoń i pogładził ją po policzku, co wywołało w niej dreszcze.

-Nie chciałembyś - wziął głęboki wdech - odebrała to w ten sposób. Po prostu uważam, że kobiety z pazurem są bardziej sexy. Ty mogłabyś go mieć, gdybyś zechciała go z siebie wydobyć. Mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi?

Oczywiście, że rozumiała. Wiele razy obiecywała sobie, że wyjdzie ze swojego cienia, przestanie się bać i zacznie nosić głowę wysoko zadartą do góry. Tylko to nie było takie proste. Przy każdej próbie, napotykała opór z głębi samej siebie i znów była tą samą Anią, co dzień wcześniej.

-Jasne - odpowiedziała, zakładając włosy za ucho - tylko ktoś musiałby mi pokazać, jak mam to zrobić. Nie wszystko jest takie, jakim się wydaje.

W odpowiedzi kiwnął głową. Najwyraźniej temat został dla niego dokończony i miała ogromną nadzieję, że nie będą już do niego więcej wracali.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Wiktor 03.10.2017
    Witaj. W końcu Ania coś odpowiedziała. Ciekawe. Czekam na next. Pozdrawiam Wiktor
  • Gaba 05.10.2017
    Super :) można gdzieś przeczytać całość lub coś więcej Twojego ??
  • Lady_Makbet 05.10.2017
    Wiesz, aktualnie jestem na etapie tworzenia swojej własnej strony internetowej i jak tylko ja skończę to będę tam zamieszczała :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania