Nienawiść + list - Człowiek ukryty za słońcem
Oddech komety rozświetlił gwiezdne płuca, kiedy obiekt przeleciał zbyt blisko Słońca. Rozbłysk był urywkowy, jedynie mgnienie sekundy na chronometrze galaktyki, lecz daleko im było do skali makro – w skali mikro nawet gwiezdny pył wydaje się gigantyczny.
Problem z podwójnymi standardami był taki, że od nich nie uciekniesz. Makro, mikro, duże, wielkie, małe, mniejsze – zawsze trafisz umysłową kosą na abstrakcyjny kamień, którego nie przesuniesz. Siła nie do powstrzymania uderza w obiekt nie do poruszenia?
Nic prostszego – prawa fizyki obowiązują dalej, siła nie do powstrzymania odbija się i leci w przeciwnym kierunku. Ludzie zawsze wykazywali się niezwykłą ślepotą przy wymyślaniu takich stwierdzeń. Co się stanie, jeśli wrócisz do przeszłości i zabijesz swojego dziadka nim spłodzi twojego ojca?
Nic. Czas porusza się wedle jednej płaszczyzny. Nie ma w tym nic fantastycznego – linia czasowa będzie biegła dalej. Wszechświatowi nic się nie stanie. Dla materii nie istnieje powrót do przeszłości – jest to odbierane jedynie na poziomie abstrakcyjnym. Za każdym razem, kiedy cofnąłbyś się w czasie, cofnąłbyś się w czasie jedynie w swojej głowie.
Czemu więc nie można założyć, że wszyscy żyjemy w czyiś głowach?
I najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie można udowodnić nie-racji – Menon zabroni. Berry zabroni. Curry zabroni. Paradoksy zabronią, bo paradoksy są logiczne.
Abstrakcja istnieje jedynie na poziomie niezrozumienia – jest grą językową.
Wszechświat nie stworzył języków.
Przeszyliśmy koronę Heliosa – wysoce zaawansowana technologicznie igła, która miała miliony lat, by przygotować się na tkaninę gwiazdy. Żadne nici nam nie straszne, prócz tych, których jeszcze nie znamy.
Lewitował w cieniu gasnącego słońca, tuż za warstwą przejściową, owinięty w płaszcze protuberancji niczym niemowlę. Gigant w skali mikro – gdybyśmy bawili się jeszcze w omnipotencję, nazwalibyśmy go bogiem. Mrówka w skali makro – jedynie robal na tle ekspandującej przestrzeni, tym mniejszy, im dalej rzeczywistość się rozszerzy.
We wszechświecie zawsze malejesz. Im bardziej zbliżysz się do horyzontu możliwości, tym dalej się oddali. Granica zawsze się przesunie – zawsze będziesz mniejszy.
Człowiek skryty w cieniu Słońca otworzył oko. Przez moment patrzył na nas – przypadkowy zbiór rachunków prawdopodobieństwa i entropicznego rozkładu. My patrzyliśmy jedynie na projekcję – umysł pozostawał kawałkiem mięsa, który musiał się oszukać, by rozumieć.
Zawsze widzieliśmy jedynie projekcję – cały świat chorował na nieuleczalne złudzenie rzeczywistości. Wszystko rozgrywa się w głowach.
Człowiek skryty w cieniu Słońca zmarszczył brwi, nie rozumiejąc. Oto wytwory, które stworzył przyniosły do niego odpowiedzi na pytania, których nawet nie znał. Achilles dogonił żółwia. Twórca musiał przyjąć nas na wiarę.
To nie była towarzyska wizyta, lecz deklaracja jednosekundowej wojny. Przynieśliśmy nasz list nienawiści – przynieśliśmy mu rozwiązania na problemy, które sam wykreował, a w każdym rozwiązaniu była imaginacja zabitego boga.
Tak umiera obiekt nie do poruszenia – tak pękają fraktale na strukturze wszechświata, tak kosmogonia ginie w spazmach, tak wije się na nowo układ nerwowy galaktycznego imperatywu.
Koniec końców – wszyscy jesteśmy obcymi w tym wszechświecie.
Człowiek skryty w cieniu Słońca umarł.
Udowodnij, że nie żyjemy w czyjejś głowie.
Komentarze (15)
Inna historia, ale dalej wątek Globu :P
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania