Poprzednie częściNocne Bestie ~ Rozdział 1

Nocne Bestie ~ Rozdział 3 [E]

Droga pełna dziur wiła się gęstym, w większości bukowym lasem. Kopyta konia wzbijały w powietrze liście, przedwcześnie strącone przez chłodny, jesienny wiatr.

Odziany na czarno jeździec wjechał na grzbiet stromego wzniesienia. Przejechał kłusem przez szczyt, goniąc własny cień. Zatrzymał konia. Słońce, z rzadka ukazujące się i momentalnie niknące za płynącymi chmurami, chowało się już za horyzontem.

Las na przeciwległym zboczu był rzadszy, dzięki czemu jeździec miał lepszy widok na wschód.

Przed nim rozciągała się rozległa dolina, a za nią ponura masa gęsto zalesionych kopców. Dolinę objął już mrok, ale wijącą się na dole rzekę odbicie nieba przemieniło we wstęgę płynnego srebra. Nawet na szczycie wzniesienia słychać było jej nieustanny huk. Obfite jesienne deszcze zasiliły koryto Hornu mętną wodą. Łowca już zamierzał ruszać, kiedy na drodze za sobą usłyszał odgłos kopyt. Odwrócił się w siodle. Był zaskoczony, lecz mimo to nie mrugnął okiem.

Kobieta z wytatuowaną twarzą ściągnęła lejce swojego wierzchowca.

— Przyjrzyjmy się zatem — powiedziała, zatrzymując rumaka obok konia mężczyzny — Niodowi zwanemu Łowcą.

— My się znamy? — zapytał spokojnie.

— Nie wydaje mi się, choć ja o tobie sporo słyszałam od wędrujących grajków i poetów. Nie wiedziałam, że podążamy tą samą drogą.

— Przecież nie podążamy razem — odwrócił się i pognał konia.

Kobieta przez chwilę wpatrywała się w jego plecy, potem i ona ruszyła.

— Zniknąłeś z karczmy jak rusałka: przed pierwszym pianiem koguta...

— Czemu mnie śledzisz? — warknął.

— Śledzę? — Zaśmiała się, choć w jej oczach błysnęły iskry rozdrażnienia. — Chyba przysnąłeś w siodle i coś ci się przyśniło, czarna głowo.

Mężczyzna obrzucił ją uważnym spojrzeniem.

Miała szczupłą, podłużną sylwetkę skrytą pod męskim odzieniem z wyprawionej skóry. Błysnęły srebrne klamry i okucia z brązu. Pojedyncza zapinka trzymała w całości odrzucony na plecy płaszcz.

Była o wiele młodsza niż z początku przypuszczał, lecz nie mogła mieć mniej niż dwadzieścia pięć wiosen.

Długie, złociste włosy miała spięte w jeden gruby warkocz. Twarz o regularnych rysach można było uważać za piękną, gdy by nie szpeciły jej tatuaże. Większość z nich nie miała nawet określonego kształtu. Przypominały splot gałęzi, pnących się od szyi po czoło i zaglądających nawet w kąciki szarych, jakby rzucających urok oczu. Na jej piersi błyszczał księżyc — srebrny wisiorek w kształcie sierpa.

— No dobrze — dodała po chwili. — Jechałam za tobą.

— Po co?

— Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o Bastionie.

— No tak, gnom ci już wszystko wypaplał.

— Nie musiałam nawet nalegać. Tropisz trójkę Waragów i awarską kobietę, ale najwyraźniej nie wiesz za bardzo gdzie ich szukać.

— Jakoś sobie poradzę.

— Nie wątpię, lecz z tego, co powiedział karczmarz, Bastion Chwały jest wysoko w górach. To istny labirynt wąwozów, szczelin i przesmyków.

— Tym bardziej za mną nie jedź.

— Nie bądź taki mroczny. Chciałam zaoferować pomoc. Posiadam dużą orientację w terenie i umiem poruszać się po górskich ścieżkach jak kozica.

— Dzięki, ale poradzę sobie sam.

— Nie sądzę. Nocne Wilki to bestie, które...

— Słuchaj wiedźmo! — przerwał jej ostro — Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Od pewnego czasu polegam tylko i wyłącznie na sobie. Bardzo mi to odpowiada, gdyż nie mieszam w swoje sprawy osób postronnych. Rozumiesz?

— Oczywiście — odparła cicho, kuląc się w siodle. — Ale nikt cię nie osłania.

— To sprawdź jeszcze raz.

Kobieta odwróciła się i spojrzała na linie drzew po prawej i lewej stronie. Trochę jej to zajęło, lecz po chwili ujrzała drugiego wędrowca, skrytego w cieniu. Oparty o drzewo mężczyzna mierzył do niej z łuku i wlepiał w nią czarne jak węgiel oczy. Nosił niedźwiedzią skórę, która wydała się wiedźmie niepasującym do tej pory roku ubraniem. Była wczesna jesień, a on wyglądał, jakby szykował się na mroźną i pełną opadów zimę. Widząc grot napiętej strzały, przełknęła głośno ślinę i wstrzymała wierzchowca.

— Widzisz? Nie jeźdź za mną — powiedział po chwili Łowca, skupiając się na rwącym nurcie rzeki.

— Już wiem, o co ci chodzi — zaśmiała się wiedźma, wznawiając pochód. — Słyszałeś o ukrytym skarbie Waragów w górach i chcesz go mieć dla siebie.

— I to jest powód, dla którego postanowiłaś mnie śledzić?

— Może.

Mężczyzna westchnął.

— Jeśli jest tam jakiś skarb, to jest w całości twój.

— Dzięki.

Spojrzał w jej szare oczy i głęboko odetchnął. Potem jakby nie miał już siły się od niej odpędzać. Machnięciem ręki przywołał do siebie Kharima, który na widok tatuaży kobiety zazgrzytał zębami. Niodo zignorował to, zwrócił wzrok w kierunku rzeki, powiódł rumaka za cugle i ostrożnie zszedł z brzegu do wody.

~~~♤~~~

Próg rzeczny nie był tak płytki, jak przypuszczali. Po przeprawie na końskich karkach ubranie mieli mokre do pasa. W przeciwieństwie do Kharima, który uczepiony liny pokonywał rzekę wpław. Chwilę później zaszło słońce, a konarami drzew zaczął kołysać silny wiatr. Wiedźma użyła czarów, by nie trząść się z zimna.

— Powiedzmy, że wam wierzę — powiedziała, przełamując ciszę. — Nie chodzi wam o zyski, lecz z jakiegoś powodu podążacie śladami Nocnych Wilków.

Kharim pokręcił głową.

— Ta historia nie powinna cię interesować. Nie ma w niej nic interesującego.

Na twarzy Łowcy pojawił się krzywy uśmiech, ale głęboka czerń jego oczu pozostała nieprzenikniona. Nieobecny wzrok skierował w stronę lasu, przez który przebiegała wąska ścieżka. Kobieta zrozumiała, że mężczyzna patrzy daleko w przeszłość.

Nadrzeczna ścieżka prowadziła przez ciemną, splątaną buczynę. Droga zaś, której wspomnienie przywołał Niodo, biegła przez brzozowy las, przepuszczający część promieni słonecznych. Chłodny wiatr ustał. Było ciepło, a w powietrzu unosił się zapach kwiatów i grzybów. Zaczynała się prawdziwa jesień.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • alfonsyna 23.01.2016
    Czyta się to świetnie, napisane bardzo dobrze, mogły się gdzieś trafić jakieś literówki w którymś rozdziale, ale i tak tekst jest bardzo porządny i dopracowany pod każdym względem. Za wszystkie części razem wzięte i za każdą z osobna zostawiam 5 i myślę, że w dalszym ciągu będę mogła czytać to opowiadanie z taką samą przyjemnością jak teraz :)
  • elenawest 23.01.2016
    Super :-D z coraz większą przyjemnością czytam to opowiadanie :-D błędów nie zauważyłam ;-) 5
  • Akwus 04.02.2016
    "Odziany na czarno jeździec wjechał na grzbiet stromego wzniesienia. Przejechał kłusem przez szczyt, goniąc własny cień. Zatrzymał konia. Słońce, z rzadka ukazujące się i momentalnie niknące za płynącymi chmurami, chowało się już za horyzontem." - przepiękny akapit pokazujący, że bohater jechał na wschód! Przepiękne. Właśnie o to mi chodzi, gdy się czepiam, że niektórzy za dużo opisują, a za mało opowiadają!

    Bardzo ładne wprowadzenie wiedźmy. Jeszcze lepiej, że o tym, iż jest wiedźmą dowiadujemy się od bohatera a nie narratora. Dużo lepiej wyszło tej pracy jej zedytowanie :)

    Można by się na siłę czepiać tego biedaka drepczącego przez krzaki za poruszającym się kłusem Niodo, ale to detal, zawsze można uznać, że Kharim wszedł na wzniesienie wcześniej, a tamten dopiero się z nim zrównał :)
  • Khartus 04.02.2016
    Rzdziały 3, 4, 5 traktuj lepiej jako przejście z jednej strony na drugą. Coś jak przejście, podróż bohaterów z jednego celu do drugiego.
  • Akwus 04.02.2016
    Za duża metafora dla mnie ;p
  • KarolaKorman 12.02.2016
    Bardzo mi się podobało. Niby czytając, mam wrażenie, że jeźdźcy wolno zmierzają do przodu, to i tak akcja się kręci, 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania