Poprzednie częściNocne Bestie ~ Rozdział 1

Nocne Bestie ~ Rozdział 8

Niebo rozświetliła kolejna błyskawica. Z ciemności wyłoniła się wysoka palisada. Wyrosła przed nimi tak nagle, że przestraszona Mirena skuliła się w siodle i mocniej naciągnęła kaptur. Łowca odruchowo sięgnął po łuk. Nie spodziewał się napotkania na trakcie żadnej większej osady. Nie tutaj, gdzie od Bastionu dzielił ich dzień, a obecność Renegarta i jego siepaczy była wyczuwalna w promieniu trzech mil.

Po chwili znów wszystko zanurzyło się w ciemności.

— To wioska! — stwierdził Niodo, starając się przekrzyczeć świszczący wiatr i uderzające na niebie gromy.

— Bogom dziękuj, do cholery! — rzuciła z ulgą Mirena. Mieli na sobie grube płaszcze z kapturami, lecz trwająca nieustannie od godziny ulewa zdołała przemoczyć ich do suchej nitki.

Kharim miał wysoką gorączkę. Nagła zmiana pogody i ciśnienia nie wpłynęła na niego dobrze. Był przyzwyczajony do ciepłego klimatu Pogranicza, gdzie deszcze miały określone pory, a słońce zawsze świeciło na niebie. Teraz było inaczej. Opady i zimne wiatry pojawiały się znikąd, słońce wcześnie zachodziło, a różnica wysokości przyprawiała o ból głowy.

Mirena dbała o niego najlepiej, jak mogła, ale suche ubrania, ciepła izba i napar z ziół były mu teraz najbardziej potrzebne. „I nam tego trzeba” - pomyślała w duchu.

Przejechali przez most nad płytką fosą i zatrzymali się przed wejściem. Łowca wyciągnął łuk, pochylił się w siodle i nasadą kilkakrotnie uderzył w masywną dębową bramę. Przez chwilę panowała cisza. Gdzieś w oddali znów błysnęło i na wrotach zatańczyły cienie trzech wędrowców. Z rzeźbionej belki nad bramą gapiły się na nich wilcze czaszki i nieoskórowane głowy jeleni z rozłożystym porożem. Łowca ponownie uniósł łuk i wtedy w ciemności błysnęło światło. Wojownik wytężył wzrok. W ognistym blasku krople deszczu nabrały złotej barwy.

— Kogo niesie o tej porze? — ktoś krzyknął nerwowo.

— Szukamy schronienia przed burzą — zawołał Niodo — Wpuścisz nas?

Mężczyzna pokręcił głową.

— Tylko broń oddajcie.

Zaskrzypiały zawiasy i pionowa smuga ognistego światła zaczęła się rozszerzać.

~~~♤~~~

Kiedy już drzwi gospody się zamknęły, a za grubą ścianą z bali i gliny ucichła burza, wędrowcy odczuli prawdziwą ulgę.

— No, śmiało, wchodźcie dalej — zachęcał odźwierny. Miał lekko posiwiałe włosy, a jego ciało składało się jakby z samych kości i pokrytej bliznami skóry. — Nie musicie się o nic martwić. Moi chłopcy oporządzą konie i przyniosą wam wasze rzeczy.

— Dziękujemy — Niodo odpowiedział w imieniu reszty kompani.

— Nie ma o czym mówić. Posterunek Salamandra zawsze dobrze ugości i zapewni schronienie. Przepraszam tylko za broń, ale wiecie, wojna się zbliża i patrole Yerezu często...

— Chwila — przerwał mu Łowca — Jak długo ten posterunek tu stoi? Nie ma go na żadnej mapie.

— Bo to nowość. Postawiliśmy go tu jakiś rok temu, żeby chłopcy Renegarta mogli odpocząć i nie musieli się trudzić z przeprawą przez górskie szlaki.

Weszli do sieni. Odźwierny odgarnął niedźwiedzią skórę, za którą skryte były drzwi do głównej izby. Znaleźli się w przestronnym pomieszczeniu, oświetlonym pochodniami i miedzianymi kagankami wypełnionymi olejem. W dwóch wielkich paleniskach, ustawionych bezpośrednio pod dymnikiem, tańczyły płomienie. Izba, pomimo dużej przestrzeni, była dobrze ogrzana. W środku znajdowało się siedem długich stołów, z czego sześć zajętych do pełna przez grupy rosłych, odzianych w wilcze skóry mężczyzn. Wszyscy mieli długie, czarne włosy i równie ciemne brody, spod których świeciły małe oczka. U boku trzymali zakrzywione szable i przypięte do pasów liczne trofea. Wśród nich Łowca dostrzegł wysuszone skalpy zebrana na elfich wojownikach. Wyróżniały je szmaragdowe korale wplecione w blond włosy.

Próbując zachować śmiertelną powagę i nie rzucać się w oczy, przybysze zajęli miejsce przy jedynym wolnym stole.

— Jesteśmy martwi — mruknął Niodo, czując, jak cała sala patrzy na nich i obserwuje każdy ich ruch.

— Nie przesadzaj — uspokajała go Mirena, starając się zbić gorączkę Kharima. — Może cię tutaj nie znają.

— Tak myślisz?

— Oczywiście. Bo kto by się przejmował, że znany na pół świata Niodo Siwy, zabójca Regenarta Pierwszego siedzi w waragaskiej gospodzie i zaraz będzie biesiadował razem z nimi.

— Dzięki za pocieszenie.

~~~♤~~~

— Co podać? — zapytała kelnerka, która wyrosła jak z podziemi. Miała nie mniej jak dwadzieścia lat. Była nieco niższa od Mireny, lecz miała zdecydowanie pełniejsze kształty. Ubrana była w suknię prostego kroju, przepasaną kawałkiem sznura. Złociste włosy spięła w dwa długie warkocze, które mimo licznych splotów sięgały do pośladków. Coś w jej postawie może uniesiona głowa, sprawiły, że siedzący przy stołach wojownicy spuścili wzrok i wrócili do swoich zajęć.

— Trzy kufle piwa i specjalność zakładu — odpowiedział Kharim, który zdawał się odzyskiwać świadomość, lecz na widok pozostałych gości wyraźnie się przeraził.

— Już ci lepiej? — zapytała Mirena.

— Nie jest źle. Trochę łeb mi pęka i odczuwam mdłości.

— To dobrze. Zjemy i zmywamy się stąd.

— Przecież pada.

— I co z tego? — zapytał ironicznie — Nie zamierzam spędzić całej nocy w tym przybytku. Jeśli nie dosłyszałaś, to posterunek Renegarta. Ty możesz zostać. Zapewne tamci wojownicy opowiedzą ci o skarbie i podzielą się łupem, ale ja odjeżdżam zaraz po posiłku.

— Ja również — dodał Kharim.

Zniesmaczona zachowaniem towarzyszy, Mirena opuściła izbę, tłumacząc się, że idzie na stronę.

Kiedy wróciła, mężczyźni siedzieli pochyleni nad stołem i drewnianymi łyżkami grzebali w półmiskach.

Patrząc na kobietę, na moment zapomnieli o posiłku. Męskie ubranie zostało zamienione na wyszywaną, sięgającą do połowy ud suknię z czerwonego aksamitu i przepasaną paskiem, ozdobionym kółkami z kości słoniowej. Gdyby nie tatuaże, które ciągnęły się od czoła po dekolt i na ramionach, Niodo nigdy by nie uwierzył, że przed chwilą była dzikuską, noszącą zwierzęce skóry. Nawet grono barbarzyńców zwróciło na nią uwagę, puszczając jej co chwila spojrzenie znad dzbanków.

Wiedźma udawała, że nie widzi ich rozdziawionych gęb i usiadła za ławą obok Łowcy, trącając go lekko kolanem. Kelnerka postawiła przed nią miskę z soczystą wołowiną i kufel piwa. Mirena chwyciła za łyżkę i nałożyła sobie porcję jedzenia do rzeźbionego naczynia, stojącego pośrodku ławy. Dołożyła też kawałek chleba. Służąca odniosła misę w kąt izby i klęknąwszy, postawiła ją u stóp kilku grubo ciosanych rzeźb. W ten sposób została złożona ofiara przodkom i Mirena mogła wreszcie zacząć jeść. Mięso było miękkie i dobrze przyprawione. Chleb zaś pachniał, jakby dopiero co wyjęto go z pieca.

Po wieczerzy kelnerka zdjęła znad ognia kociołek z grzanym winem, a przywołane przez nią służące napełniły kielichy gości. W czasie gdy inni w ciszy pili, Kharim zdobył się na odwagę i roztrzęsionym głosem opowiedział, jak kilka dni temu Nocne Bestie zaatakowały jego dom na Pograniczu. Następnie Niodo i awarczyk wysłuchali Mireny — ta opowiedziała im o skarbie, który tylko czeka na właściciela. Kiedy skończyła, cała trójka podziękowała za posiłek i szybkim, zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę drzwi.

Nagle drogę zagrodził im odźwierny i dwóch waragów, ściskających topory.

— Obawiam się, że państwo muszą tu zostać — powiedział, pokazując na wierzch swoje żółte, dziurawe zęby.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Akwus 04.02.2016
    "Niebo rozświetliła kolejna błyskawica. Z ciemności wyłoniła się wysoka palisada. Wyrosła przed nimi tak nagle, że przestraszona Mirena skuliła się w siodle i mocniej naciągnęła kaptur. Łowca odruchowo sięgnął po łuk. Nie spodziewał się napotkania na trakcie żadnej większej osady. Nie tutaj, gdzie od Bastionu dzielił ich dzień, a obecność Renegarta i jego siepaczy była wyczuwalna w promieniu trzech mil." - a gdyby tu dodać odgłos tego gromu, dźwięk końskich kopyt trafiających w kałuże, krople spływające im z kapturów i spadające na twarz... Scena aż się prosi o zaangażowanie innych zmysłów :) Wiem, za chwilę pojawią się inne doznania, ale to dopiero za chwilę, a ja jestem dopiero tu i tracę szansę na delektowanie się tu nie czekając na za chwilę :)

    "drewnianymi łyżkami grzebali w półmiskach, nad którymi parowało jedzenie." - ponownie bez drugiej części zdania, byłoby ono mocniejsze - nie punktuj Ci wszystkiego, ale co mi się bardziej w oczy rzuca :)

    Bardzo ładne zakończenie rozdziału!
  • Khartus 04.02.2016
    Dzięki. Już poprawiłem. Trochę się rozpisałeś pod każdym rozdziałem i zaraz sprawdzę o co ci chodzi i ewentualnie wyjaśnię.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania