Tanaga - Nadzieja Rozdział 1 cz1

To był szalony dzień, więc i jej decyzja nie mogła być inna. Weszła do domu, zatrzasnęła za sobą drzwi i upewniając się, że nikogo nie ma, udała się prosto do swojego pokoju. Szklane drzwi otworzyły się przed nią, gdy tylko do nich podeszła. Uderzył ją blask zachodzącego słońca. O tej porze dnia pokój był skąpany w słońcu, przezroczyste firany połyskiwały mieniącymi światełkami tworząc unikatowy wzór na różowych ścianach. Ciemne brązowe meble w tej scenerii złagodniały, wydawały się miękkie niczym plastelina. Podłodze natomiast, zazwyczaj łagodnej, teraz dodawało to pazura. Czuła zaniepokojenie przez myśl, że opuści swoją bezpieczną przystań, że ucieknie i być może nigdy więcej nie poczuje się tak spokojnie i beztrosko jak w tej chwili.

Otworzyła jedną z szaf, a z jej dna wyjęła torbę podróżną. Jeszcze przez chwilę stanęła, jakby rozmyślając nad swoją decyzją. Rozpostarła białe skrzydła, pozwalając na chwilę odpocząć zmęczonym plecom. Rodzice odkąd tylko pamiętała zabraniali je pokazywać.Woleli by całe społeczeństwo Tiki myślało, że ich nie ma. Była jedyną w mieście, która miała białe skrzydła. Były inne, a inność nie była mile widziana. Stała się wrogiem i czymś co trzeba było wyeliminować. Czasem tak było, że dzieci rodziły się bez skrzydeł. Były wówczas gorzej traktowane, ale mogły spokojnie żyć i nikt nie czyhał na nie za zakrętem. W obawie na wieść o białych skrzydłach sprawę zamieciono pod dywan. Ojciec pozbył się pielęgniarki i lekarza, którzy uczestniczyli przy porodzie, o czym małej Nel powiedziano wiele lat później. Od tamtej pory kiełkowała w niej złość i poczucie zdrady. Buntowała się na postawione jej niesłusznie reguły i szukała prawdziwej siebie. Próbowała to zrozumieć, dopytywała starszych o setki lat, jednak nigdy nie powiedziano jej nic konkretnego. Mimowolnie zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Łzy zakręciły się w oku, jednak szybko je zdusiła złością, która powoli wyniszczała ją od środka. Znajdowała dla niej ujście, choć sama nie była wstanie stwierdzić jak dokładnie to robi.

Odwracając się jeszcze na chwilkę, spojrzała na swój idealnie wysprzątany pokój. Na firany mieniące się milionem diamentów, na łóżko perfekcyjnie zaścielone i komodę, na której leżała jej ulubiona książka. Szybkim ruchem wróciła po nią, a po chwili biegła już w stronę metra. Dzień był gorący. Było duszno i parno, zapowiadało się na burzę. W drodzę do metra mijała szkołę, ulubioną bibliotekę i kawiarnię, w której spotykała się ze znajomymi, których miała tak niewielu. Jako “bez skrzydłowa”, mogła zawierać relacje jedynie z bez skrzydłowymi. Rozmowa i integracja z normalnymi członkami Tiki była surowo zabroniona. Nie mogła wybaczyć rodzicom, że odebrali jej normalne dzieciństwo, że kazali udawać kogoś kim nie była. Miała do nich żal, że nigdy nie wytłumaczyli jej swojej decyzji, ucinali ten temat, albo całkowicie udawali, że nie słyszą bądź nie rozumieją o czym mówi.

Dziś coś w niej pękło. Wstała z przeświadczeniem, że jej życie się odmieni. Pytanie tylko co dalej i jak miałoby to wyglądać. O świecie warto wiedzieć jedno. Jeśli jesteś Tiki, to tylko w mieście Tiki jesteś bezpieczna. Społeczność nie zapuszczała się w dalsze rejony świata. Nie było podróży, wyjeżdżano jedynie po zasoby. To była jedyna sprawa, w której inne klany były surowo zgodne, choć nieufne. Nel kiedyś przypadkowo usłyszała, że istnieje miasto zwane Tanagą, w którym niezależnie od swojego pochodzenia można było czuć się wolnym. Wolnym, jednak nie bezpiecznym. Mówiono, że w Tanadze trzeba mieć twardą dupę. To miasto było zbieraniną wszystkich, którzy mieli dość odgórnych zasad, odstawali od swojej społeczności lub chcieli zobaczyć coś więcej poza swoim miejscem urodzenia. Czasem zdarzało się też, że ludzie byli wygnani ze swojej społeczności, a wówczas jedynym wyjściem była Tanaga, a wygnanym można było zostać z wielu powodów. Czasem to było nie przystosowanie do życia w społeczności, innym razem złamanie prawa. Mimo wszystko Nel czuła, że tam będzie mogła rozpocząć nowe życie z dala od udawania.

Z rozmyślań wyrwał ją komunikat o stacji końcowej Bellaton, był to ostatni przystanek metra jeżdżącego po całej Tiki i jednocześnie jedyny przystanek poza miastem rodzinnym. Znajdowała się w tej chwili w Berdanie, mieście ludzi wilczuropodobnych. Mieli ostre jak brzytwa pazury i zęby potrafiące rozszarpać dosłownie wszystko, a przynajmniej tak słyszała, jeszcze w czasach szkolnych. Wysiadła z metra rozglądając się na boki. Metro było klasyczne, nic szczególnego. Skierowała się w stronę schodów, gdzie po drodzę minęła grupkę Berdanów, którzy nawet nie zwrócili na nią uwagi. Dyskretnie się im przyjrzała. Nie zauważyła pazurów jak stąd do nieba, a ich uzębienie było normalne. Całkowicie inaczej wyobrażała sobie tę społeczność. Wchodząc powoli coraz wyżej schodami wyłaniał się przed nią nowy świat, coś czego jeszcze nie znała i było całkowicie obce. Coś co jednocześnie przerażało i napawało dziką fascynacją.

Był już późny wieczór, wiał chłodny wiatr. Tak jak przypuszczała, przez cały dzień zbierało się na burze. Miasto było piękne, schludne i wyjątkowo wybudowane. Nie było nudnych szarych budynków i bloków sąsiadujących ze sobą. To było miasto domków jednorodzinnych, niewielkich centrów handlowych i wielu muzeów. Każdy domek miał inny kolor, okiennice w klasycznych kwadratach. Miasto co jakiś czas przecinał kanał rzeczny, było wiele mostów, a wokół nich kawiarenki, biblioteki. Szła wciąż przed siebie zafascynowana otaczającym ją krajobrazem. Ludzie zupełnie nie zwracali na nią uwagi. Berdan zawsze sobie wyobrażała jako czarną dziurę, z ulicami zalanymi smołą, więc jej zachwyt był tym większy. Dopiero teraz zauważyła jak bardzo jej społeczeństwo było wrogo nastawione do innych klanów. Ludzie mijali ją, nie zwracając na nią uwagi, zajęci własnymi sprawami. Niektórzy nawet nieznacznie się do niej uśmiechali.

Zbliżała się nieubłaganie noc, chłodny wietrzyk był już lodowatą wichurą. Z oddali widać było błyski wyładowań. Nie miała gdzie się podziać, nie znała nikogo spoza Tiki. Gdy z nieba zaczęły spadać pierwsze krople, niewiele myśląc skryła się pod jednym z mostów. Wyjęła ze swojej torby kurtkę i owinąwszy nią ciało chciała zasnąć, jednak napływające do głowy myśli nie pozwalały na to. Wspominała dzieciństwo, gdy “normalne” dzieciaki śmiały się, że nie ma skrzydeł. Gdy wracając ze szkoły rzucali w nią zepsutym jedzeniem. Wracała do domu, gdzie zamiast zrozumienia było kręcenie głową i rozkaz wykąpania. Brak rozmów, bo rodzice ciągle byli poza domem. Dowiedziała się prawdy o swoim porodzie mając jedenaście lat, rok później zmarł jej ojciec. Została sama z matką i siostrą, która miała czarne skrzydła, więc bez problemu mogła funkcjonować. Nel nienawidziła siostry za to, przez wiele lat niszczyła jej rzeczy i biła. Nie rozumiała wtedy, że problem nie leży w jej siostrze, a rodzicach, którzy nie chcieli wytłumaczyć swojej decyzji. Była zagubiona i ciągle szukała odpowiedzi na swoje pytania, których nie miała komu zadać.

Łzy ponownie zaczęły napływać jej do oczu. Z każdym kolejnym wspomnieniem zapadała się coraz bardziej w nicość, w otchłań smutku. Miała jedynie nadzieję, że w Tanadze będzie mogła być w końcu szczęśliwa i być może dostanie potrzebne jej odpowiedzi. Chciała zacząć od nowa, z czystą kartą, nie ukrywając swojego prawdziwego ja. Pragnęła bliskości, której brakowało jej w domu. Znajomych, z którymi mogłaby porozmawiać na każdy temat. Brakowało jej życia.

- Hej.

Poderwała się w oka mgnieniu ze swojego miejsca, gotowa do walki. Stał przed nią młody mężczyzna, na oko może dwudziestopięcioletni. Wyciągnął w obronnym geście ręce przed siebie i nieznacznie uśmiechnął.

- Wybacz. Nie chciałem cię przestraszyć. Zaczęło lać i chciałem się schronić, nie sądziłem, że kogoś tu spotkam. Czy mogę zostać?

- Ok, nie ma problemu - odpowiedziała nieśmiało. Znów usiadła otulając się kurtką. Zapadła niezręczna cisza. Nel siedziała sztywno, gotowa na wszystko, wbijając wzrok przed siebie na drugi brzeg kanału.

- Wybacz, że zaczepiam, ale czemu właściwie tutaj siedzisz?

- Mogłabym o to samo zapytać…

- Ja zawsze tutaj przychodzę, a ciebie widzę tutaj po raz pierwszy. Nie jesteś stąd, prawda? - zapytał, uważnie się jej przyglądając.

- A to ma jakieś znaczenie?

- Nie wiem, a ma?

- To zależy od twoich intencji - odpowiedziała, wrogo spoglądając na towarzysza, który w odpowiedzi jedynie nieśmiało się uśmiechnął.

- Nie mam wobec ciebie żadnych zamiarów, spokojnie. Jestem Marcus, a ty?

- Nel.

- Piękne imię. - i znów ucichło.

Siedzieli tak dłuższą chwilę, nie zwracając większej uwagi na siebie. Nel się odprężyła i próbowała położyć. Natomiast Marcus odwrócił się do niej plecami, kładąc na ziemi. Miał na sobie podziurawione spodnie, czarne trampki i niebieską bluzkę z krótkim rękawem. Nel zaczęła mu się uważnie przyglądać. Był młodym, niewysokim mężczyzną. Miał czarną, kręconą czuprynę i śniadą skórę. Usiadła. Zaczęła szukać energicznie w torbie, aż napotkała ręką to czego szukała. Wyjęła mały, różowy kocyk i niewiele myśląc rzuciła nim w Marcusa.

- Trzymaj. Nie chcę mieć cię na sumieniu. - w odpowiedzi chłopak jedynie machnął ręką. Mimo wszystko przyjął pomoc i otulił się szczelnie kocem - To czemu tutaj jesteś? - spytała znienacka.

- Mógłbym zadać to samo pytanie - roześmiał się, a po chwili kontynuował - Zwiałem z domu. Chciałem stąd wyjechać jak najdalej, jednak brak pomysłu, gdzie miałbym się udać zamknął mnie tutaj. I tak oto jestem. A ty?

- Jesteś Berdanczykiem?

- Tak, jak każdy tutaj zresztą.

- Nie każdy… - zaciekawiony odwrócił się do niej. Wtedy Nel rozpostarła swoje białe skrzydła. Zaniemówił. Czegoś takiego się nie spodziewał. Przyglądał się dokładnie jej skrzydłom wyraźnie zdezorientowany i zafascynowany jednocześnie.

- Jesteś Tikinką, chociaż…

- Nie mam czarnych skrzydeł, wiem - rzuciła, chowając skrzydła.

- Gdzie podziewałaś się przez tyle czasu? Tikini by cię wygnali za takie skrzydła lub zabili.

- W domu. W Tiki. Moi rodzice zamordowali zaraz po moim urodzeniu personel medyczny, który był obecny przy moich narodzinach. Innym wmówili, że nie mam skrzydeł, a ja musiałam je ukrywać. Przez całe swoje życie byłam traktowana jak inni bez skrzydeł, jak gorszy sort. Miałam tego już dość. - głos zaczął jej się łamać, a do oczu napłynęły łzy. Zaczęła głęboko oddychać, chcąc uspokoić emocje, gdy Marcus zaczął mówić.

- Gdzie się wybierzesz? Ciężko ciągle ukrywać się w innych wrogich miastach.

- Słyszałam o takim miejscu jak Tanaga, tam chcę wyjechać. Tam każdy może żyć jak chce bez względu na swoje pochodzenie. Chcę zacząć od nowa.

- Tanaga? Hmm, nie słyszałem nigdy o tym. Gdzie to jest? - spytał.

- Nie wiem. - Nel pokręciła głową z rezygnacją. Zamilkła. Marcus tej nocy też już nic więcej nie powiedział.

W ciszy ułożyli się do snu. Nel jeszcze przez chwilę wsłuchiwała się w szalejącą burzę, wiatr i krople deszczu, aż w końcu melodia przyrody pozwoliła jej zasnąć w spokoju.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • MKP ponad rok temu
    "Łzy zakręciły się w oku, jednak szybko je zdusiła swoją złością," - ładniej moim zdaniem byłoby bez swoją
    "jednak napływające do jej głowy" - bez jej
    "Hej
    Poderwała się w oka mgnieniu ze swojego miejsca" - koniec i początek dialogu trzeba oznaczyć pauzami lub poł pauzami. Bez wyodrębnienia dialogów od narracji czytelnik gubi wątek i męczy się przy czytaniu.

    Ładnie to jest napisane i całkiem ciekawe, dlatego nie wierzę, że autor nie wie jak się zapisuje dialogi ?
    Jeśli to miałbym zabieg stylistyczny to nic nie wnosi a utrudnia czytanie dobrego tekstu.
  • Kavita ponad rok temu
    Niestety, prowadzenie dialogów to moja pięta achillesowa. I w prawdziwym życiu i na papierze :D A co do dialogów, dopiero teraz zauważyłam, że nie ma pauz. Kopiowałam ze swojego pliku i nie zwróciłam uwagi. Naniosę poprawki i dziękuję za komentarz, miłego wieczoru :)
  • MKP ponad rok temu
    Kavita
    Nie chodzi o treść dialogów tylko o zapis, a to bardzo łatwo poprawić?

    Miłego
  • Kavita ponad rok temu
    MKP Rozumiem, po prostu jakoś mi nie podchodzą moje dialogi. Czasem mam wrażenie, że są tak wyrwane ciul wie skąd :D Już je wyodrębniłam, dziękuję jeszcze raz za zwrócenie na to uwagi :)
  • MKP ponad rok temu
    Kavita Nie zauważyłem. Weź jeszcze pod uwagę, że spontaniczne rozmowy w życiu codziennym, też są wyrwane ciul wie skąd ?
  • Kavita ponad rok temu
    MKP wezmę pod uwagę, dziękuję :)
  • zsrrknight ponad rok temu
    "bez skrzydłowa" - ja bym jednak zapisywał razem, ale to już kwestia indywidualna.
    "po drodzę" - drodze
    "burze" - burzę
    "- Hej" - zabrakło kropki
    "dwudziesto pięcio letni" - dwudziestopięcioletni

    Wygląda to ciekawie. Na pewno fajnie poczytać jakieś fantasy, które jest w miarę oryginalne i od razu zarysowuje, o co chodzi. Niczego nie obiecuję, ale zapewne zerknę na następny rozdział.
    Pozdrawiam
  • Kavita ponad rok temu
    Dziękuję za zwrócenie uwagi na błędy, a jeśli wpadniesz na kolejny rozdział będzie mi bardzo miło :)
    Miłego wieczoru :D
  • Liv12365 rok temu
    Oto jestem. Co do technicznych rzeczy, to gdzieniegdzie pouciekały Ci "ogonki", np.: 'burze" - burzę. No i zapis dialogów, jak obiecałam, to tak zrobię - linkuję dwa poradniki, jeśli chodzi o zapis dialogów. Pierwszy jest nieco bardziej ogólny, a drugi bardziej szczegółowy.

    https://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/

    https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

    Co do samego tekstu... czytało mi się go przyjemnie i płynnie, co jest na plus, według mnie. ^^ Jedyne, do czego bym się przyczepiła, to do zbytniej szczerości bohaterki wobec obcego. raczej jak skądś uciekasz i napotykasz pierwszego obcego, a w dodatku z "wrogiego" miasta, jak sama napisałaś, to raczej tak szybko się przed nim nie otwierasz. ;p No i w zasadzie to tyle.
    Jakoś nigdy mi nie leżała tematyka aniołów i wampirów bardzo długo też nie, ale tutaj w tym przypadku pewnie wrócę do czytania.

    Ciekawi mnie skąd u niej te białe skrzydła. Obstawiam ojca albo kochanka na boku. Albo może jakieś magiczne zrządzenie losu. Coś czuję, że ta dwójka będzie miała całkiem ciekawe przygody w drodze do tego tajemniczego miasta.

    Dzięki za tekst i powodzenia w pisaniu! ?
  • Kavita rok temu
    Dziękuję - bardzo mi miło za zwrócenie uwagi na błędy. Na pewno zerknę do linków.
    Co do tematyki wampirów itd, chciałabym właśnie od tego odejść, chcę zawrzeć pewne elementy, ale nie tak jak dotychczas zawsze było nam to ukazywane. Tak bardziej po ludzku, ale jeszcze rozmyślam jak ugryźć temat. A bohaterka trochę ma być naiwna - chcę ukazać młodą dziewczynę, która mimo tego co przeżyła ślepo wierzy ludziom, ale więcej nic nie mówię ;)
    Niemniej dziękuję za Twoją wizytę i będzie mi bardzo miło jeśli w przyszłości wpadniesz.
  • Dekaos Dondi rok temu
    Kavita↔Początek dość tajemniczo zapowiedziany, z uwagi chociażby na kwestię skrzydeł, spotkania na końcu i miasta↔Tanaga i pewne "zagubienie" Nel. Styl "nie haczy" przy czytaniu.
    Jednakowoż nieco mi przeszkadzało w czytaniu ilość: się→68!
    Pozdrawiam?:)
  • Kavita rok temu
    Postaram się popracować nad tym nieszczęsnym "się" ;) Dziękuję za wizytę i opinię, miłego wieczoru :)
  • Dekaos Dondi rok temu
    Kavita↔To moja odchyłka jeno:)↔Większości to nie przeszkadza:) Mnie kiedyś Canulas,
    wypomniał: powtórki: się itp. Do dziś mi zostało i zwracam na to uwagę, gdy piszę, jeżeli nie zapomnę:) Może przesadnie?:)
  • Kavita rok temu
    Dekaos Dondi Zauważyłam właśnie ;) Ale spokojnie, dla mnie to też cenna lekcja by uważać na powtórzenia, a to fajne móc popracować nad własnym tekstem i dzięki temu nauczyć się czegoś nowego :)
  • Dekaos Dondi rok temu
    Kavita↔Czasami korzystam z↔może znasz:    https://wordcounter.net/  
    Liczy wyrazy, powtórki i inne takie. Tabelki po prawej:)
  • Kavita rok temu
    Dekaos Dondi zerknę, dziękuję za podlinkowanie :)
  • Kavita rok temu
    Poprawiłam tekst, według wskazówek. Próbowałam coś poprawić w dialogach, ale nie wiem czy do końca mi to wyszło... Miłego dnia wszystkim :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania