Poprzednie częściTanaga - Nadzieja Rozdział 1 cz1

Tanaga - Nadzieja Rozdział 1 cz2

Parę godzin później gwar uliczny powoli zaczął wybudzać Nel z głębokiego snu. Otworzyła oczy zdezorientowana. Była zmarznięta, a ubranie miała wilgotne. Usiadła spokojnie na ziemi i rozejrzała się wokoło. Zaczęła sobie przypominać gdzie jest i co właściwie tutaj robi. Nie zauważyła nigdzie Marcusa. Jej różowy mały kocyk leżał złożony na torbie. Sięgnęła do niej i wyjęła z niego telefon. Była dziewiąta rano, miała kilkanaście nieodebranych połączeń od matki i kilka wiadomości. Wszystkie jednej treści - “gdzie się podziewasz”, “kiedy wrócisz”, “pożałujesz jak tylko wrócisz”. Ten sam bełkot co zawsze od kilkunastu lat.

- Wyspała się już królewna? - na dźwięk głosu Marcusa podskoczyła, wypuszczając telefon z rąk.

- Lubisz tak zaskakiwać ludzi znienacka, prawda?

- Jest w tym jakaś przyjemność, trzeba przyznać. - roześmiał się, po czym wyciągnął w jej stronę małe zawiniątko - Pomogłaś mi wczoraj, więc ja dziś się odwdzięcze - odpakowała zawiniątko, w którym znalazła owoce i świeże pieczywo - Jeden z tutejszych sklepikarzy zna mnie od dziecka i czasem mi pomaga, nie wydając przy okazji ojcu.

To miło z jego strony. Dziękuję. - uśmiechnęła się, po czym zaczęła jeść.

Zjedli śniadanie w ciszy, Nel spakowała swoje rzeczy i ruszyli w drogę. Marcus zaczął bawić się w przewodnika i oprowadzał Nel po najciekawszych, jego zdaniem, miejscach w Berdanie. Najczęstsze z nich to kluby nocne, kina i kawiarnie. Pokazał jej najpopularniejszą dyskotekę - Eden. Bramkarz pozwolił im nawet na krótko rozejrzeć się po lokalu. Nel pierwszy raz znalazła się w takim miejscu, dotąd nawet nie przechodziła obok klubu. W Tiki takie miejsca nie były zbyt popularne, wiedziała o dwóch, które się tam znajdowały. Wychodząc z klubu zwróciła uwagę na kartkę zawieszoną na tablicy ogłoszeń. Szukali kelnerki.

Później poszli na krótki spacer po parku. Niczym szczególnym się nie wyróżniał od tych, które Nel znała z Tiki. Dużo drzew, na każdym kroku ścieżki rowerowe i ławki, sporo placów zabaw i fontann, w których bawiły się małe dzieci. Dzień był słoneczny, czasem zawiał delikatny wiatr. Szli w ciszy, obok siebie. Nel korzystała z dobrodziejstw przyrody, natomiast Marcus szedł ze spuszczoną głową.

- Co dalej? - spytał nagle.

- Nie wiem. Nawet nie wiem o co pytasz konkretnie.

- O Tanagę. Chciałbym pojechać tam z tobą. Tutaj nic mnie nie czeka, nie mam gdzie się podziać. Może tam będzie prościej - powiedział, wciąż na nią nie patrząc.

- Nie wiem co ci powiedzieć. Słyszałam o Tanadze bardzo mało. Mam wrażenie, że porwałam się z motyką na słońce. Co sobie myślałam uciekając z domu? Że jakoś to będzie? Nie mam nawet gdzie spać, o zakupie jedzenia nawet nie wspomnę - mówiła, coraz bardziej załamującym głosem.

- Spokojnie - powiedział Marcus, przystając na chwilę i łapiąc Nel za ramiona - jakoś sobie poradzimy. Chcesz wrócić do domu? Co cię tam czeka?

- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Tak bardzo się boję - odpowiedziała ze łzami w oczach. Marcus przyciągnął ją do siebie i przytulił, pozwalając jej swobodnie się wypłakać. Po krótkiej chwili uwolniła się i zaczęła mówić - Widziałam w klubie ogłoszenie o pracę. Szukali kelnerki. Może wróćmy tam i zobaczmy co się uda zdziałać. Zostaniemy chwilę i obmyślimy plan.

- Nie najgłupszy pomysł, przyznaje.

- No to na co czekasz? Chodź! - I pełna optymizmu ruszyła w stronę klubu nocnego.

- Zaczekaj na mnie! - krzyknął i pobiegł za nią.

- Co się tak ociągasz? - spytała, a w tej samej chwili Marcus ją dogonił i złapał za ramię tak, że się potknęła. Przytrzymał ją mocniej by nie upadła, zrobiła kręciołka na żwirze i wpadła nosem prosto w jego tors. Chwilę tak stali, później Nel podniosła wzrok i spojrzała prosto w oczy Marcusa. Dopiero teraz dostrzegła głęboki brąz jego oczu. Speszyła się, odwróciła wzrok i powiedziała już spokojniej - Idziemy?

Szli kawałek w ciszy, po czym Marcus zaczął szturchać ją w ramię, ona mu oddawała i tak przez dłuższą chwilę roześmiani szli dalej.

- Mogę? - spytał i złapał Nel wpół. Lekko kiwnęła głową i szli dalej wtuleni.

Dotarli do klubu w niespełna pół godziny. Bramkarz grymasił nosem, ale ostatecznie wpuścił dziewczynę. Marcus zaczekał w wejściu, a ta poszła prosto do szefa lokalu. Doszła do mahoniowych drzwi i delikatnie zapukała. Gdy zza drzwi doszło ją donośne “proszę wejść” z sercem na dłoni otworzyła drzwi i zanurkowała w głąb pomieszczenia. Gabinet był bardzo ekskluzywny. Czarne meble, białe fotele i ściany w kolorze krwistej czerwieni. Kryształowy żyrandol. Pokój był ciemny, bez okna, jednak miał swój urok.

Za biurkiem siedział starszy mężczyzna z wzrokiem w dokumentach. Gdy zamknęła za sobą drzwi spojrzał na nią raptownie i znów wrócił do papierkowej roboty. Miał na oko sześćdziesiąt lat. Siwe włosy wyraźnie mu się przerzedzały, a karnację miał śniadą, zresztą jak większość Berdanczyków. Miał mały zgrabny nos, pełne, malinowe usta i czarne oczy.

- W czym mogę ci pomóc? - spytał po chwili.

- Widziałam na tablicy ogłoszeń, że szukają państwo kelnerki…

- I chciałabyś się zatrudnić u nas? - spytał, przyglądając się jej uważnie.

- Tak - powiedziała nieśmiało.

- Masz jakieś doświadczenie?

- Nie. To byłaby moja pierwsza praca w życiu.

- Rozumiem, to nie byłby duży problem. Kelnerzy pokazaliby ci co i jak. Jesteś stąd? - spytał, przyglądając się jej - Masz inną karnację, chłodną. Jasne oczy, blond włosy i lekko zaróżowione usta.

- Nie jestem stąd. Jestem Tikinką - powiedziała, na co mężczyzna uniósł brwi.

- Tikinką… - zamyślił się - Jesteś mężatką Berdanczyka?

- Nie, a to ma jakieś znaczenie? - zdziwiła się.

- Duże. Nie mogę cię przyjąć jeśli nie jesteś Berdanką lub mężatką Berdanczyka.

- A gdybym nią była?

- To inna sprawa - powiedział wprost.

- Rozumiem. Da mi pan trzy godziny? Bardzo proszę. Zależy mi na tej pracy. Za trzy godziny tutaj wrócę - powiedziała jednym tchem.

- Mogę zrobić dla ciebie ten wyjątek - odpowiedział wyraźnie zaciekawiony.

Nel serdecznie mu podziękowała, uścisnęli sobie ręce na pożegnanie i dziewczyna wręcz wybiegła do Marcusa, przed lokal. Chłopak siedział przed budynkiem na krawężniku, skubiąc palce. Zaszła go od tyłu i nagle rzuciła mu się na szyję, czego mężczyzna się nie spodziewał. Runęli do przodu i tylko cudem nie wylądowali pod kołami samochodu.

- Ożenisz się ze mną? - wypaliła nagle, gdy już się uspokoili i siedzieli obok siebie. Marcus zachłysnął się powietrzem i spojrzał na nią z lękiem.

- Jaja sobie robisz?

- Nie. Dostanę pracę jedynie, gdy będę Berdanką lub mężatką Berdanczyka…

- No tak… - powiedział, jakby do siebie i się zamyślił. Po chwili zaczął mówić - Dobrze. Możemy wziąć ślub cywilny, ale nie mamy obrączek.

- A czy to ważne?

- W sumie. To tylko układ. Chodź - powiedział i zaprowadził ją prosto do urzędu.

Doszli na miejsce w mniej niż dziesięć minut. Od razu udali się do rejestracji i zajęli kolejkę. Pomieszczenie było jasne. Jasnobrązowe meble, białe podłogi i bladoniebieskie ściany. Na ich szczęście akurat zwolnił się termin, musieli poczekać jedynie dwadzieścia minut. Przemiła pani zaprowadziła ich pod salę, prosząc by zaczekali. Usiedli na krzesłach ustawionych naprzeciwko wejścia do sali. Ręce Nel zaczęły się trząść, a Marcus ciągle się uśmiechał nerwowo, nie mogąc się uspokoić. Gdy urzędniczka poprosiła ich o wejście, złapali się za ręce i razem przeszli przez drzwi.

Sala była pięknie przystrojona. Złoto, brąz i błękit, puste ławy i wszędzie kwietniki, zapełnione po brzegi fioletowymi irysami. Stanęli przed urzędniczką, podali jej swoje dowody, a po przekazaniu im najważniejszych informacji rozpoczęła się ceremonia.

- Czy ty, Nel Kerson bierzesz sobie tego oto tutaj Marcusa Brauna za męża i przysięgasz mu wierność i uczciwość małżeńską póki was śmierć nie rozłączy? - spytała z ciepłym uśmiechem.

- Tak - odpowiedziała i ze strachem w oczach spojrzała na Marcusa.

- Czy ty Marcusie Braun bierzesz sobie tutaj obecną Nel Kerson za żonę i przysięgasz jej wierność i uczciwość małżeńską póki was śmierć nie rozłączy?

- Tak.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Dekaos Dondi rok temu
    Kavita↔Sytuacja zaczyna nabierać tempa. No chyba, że jestem w błędzie. Dobrze się czyta. Jest coś na rzeczy, co może nabrać rozwinięcia.
    Pozdrawiam?:)
  • Kavita rok temu
    Mam nadzieję, że następne części również nie zawiodą :) postaram się najlepiej jak umiem przekazać to co narodziło się w głowie, miłego wieczoru :)
  • MKP rok temu
    "Jeden z tutejszych sklepikarzy zna mnie tutaj od dziecka i czasem mi pomaga, nie wydając przy okazji mnie ojcu." - "tutaj" się wkradło i bez "mnie" na końcu.

    "Marcus zaczął bawić się w przewodnika i oprowadzał Nel po najciekawszych, jego zdaniem, miejscach w Berdanie. Najczęstsze z tych miejsc to kluby nocne, kina i kawiarnie. Pokazał jej najpopularniejszy klub nocny w Berdanie - Eden." - ostatnie zdanie jest do przerobienia: klub nocny można czymś zastąpić i wiemy już, że jest w Berdanie - nie trzeba tego powtarzać.

    "Nel pierwszy raz była w takim miejscu. Nigdy dotąd nie była nawet obok klubu. W Tiki one nie były zbyt popularne," - dwa wersy i trzy razy "być". ... Pierwszy raz znalazła się w takim miejscu. Nigdy dotąd nawet nie przechodziła obok klubu. W Tiki takie obiekty nie były...

    "Marcus szedł z głową zwieszoną w ziemię." - przy całych moich zdolnościach do wizualizacji, naprawdę nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić ?? Coś tu poszło nie tak.

    "- Nie wiem co ci powiedzieć. Słyszałam o Tanadze bardzo mało. Mam wrażenie, że porwałam się z..." - poprzedzający dialog wskazuje, że to powinna być kwestia wypowiadana przez Markusa, a to mówi Nel.

    "- No to na co czekasz? Chodź! - i pełna optymizmu ruszyła w stronę klubu nocnego." - atrybucja z wielkiej litery jeśli nie odnosi się do czynności mówienia.

    "Marcus ją dogonił i złapał za ramię tak, że się potknęła. Złapał ją mocniej za ramię by nie upadła," - czyli rozumiem że jak upadała to ja puścił i zlapał za to samo miejsce tylko mocniej?

    No cóż, jest sporo błędów logicznych - niestety plus całość jest trochę przegadana. Trzeba mocno popracować na tekstem i będzie dobrze??
  • Kavita rok temu
    MKP Dziękuję za tak obszerny komentarz i wytknięcie błędów, jestem bardzo wdzięczna. Za jakiś czas będę pracować ponownie nad tekstem i wezmę twoje sugestie pod uwagę. Jeszcze raz bardzo dziękuję, miłego dnia :)
  • Kavita rok temu
    Poprawiłam tekst według wskazówek. Mam nadzieję, że jest choć troszkę lepiej, wciąż mam problemy z dialogami, dlatego pewnie jeszcze jakieś błędy się znajdą :) Miłego wieczoru wszystkim :)
  • „Sięgnęła do niej i wyjęła z niego telefon.” tu coś nie gra. Jak sięgnęła do niej, to wyciągnęła nie z niego tylko z niej ? a tak w ogóle to to „z niego” jest niepotrzebne bo tylko robi zamęt w tym zdaniu i niczego nie wnosi.

    „. Wszystkie jednej treści - “gdzie się podziewasz”, “kiedy wrócisz”, “pożałujesz jak tylko wrócisz”. Ten sam bełkot co zawsze od kilkunastu lat.” nie może być „wszystkie jednej treści”, bo treści są różne, bardziej poprawnie byłoby „wszystkie podobnej treści” niby niewielka różnica a jakże znacząca.

    Jak zauważyłem nie był to początek opowiadania bo rozdział drugi, ale i tak bardzo łatwo jest się u ciebie wciągnąć. To co wskazałem, ja sam robię podobne błędy i staram się je wyłapywać, chociaż nie wszyscy zapewne na to zwracają uwagę, jednak Ty pewnie dążysz do coraz lepszego warsztatu, więc coś Ci tam wyłapałem do przemyślenia :)
    Pozdrawiam :)
  • Kavita rok temu
    Dziękuję Maurycy, naprawdę nie zwróciłam wcześniej na to ani razu uwagi. To właściwie druga część pierwszego rozdziału, są one dość długie, dlatego rozbijam je na kilka części :) Posiedzę jeszcze nad tym i postaram się poprawić to co mi wpadnie w oczy, dziękuję bardzo za wskazówki. Miłego wieczoru :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania