Poprzednie częściTanaga - Nadzieja Rozdział 1 cz1

Tanaga - Nadzieja Rozdział 1 cz4

Dni mijały im spokojnie, przyzwyczajeni do swojej obecności, nie czuli już skrępowania. Spali w jednym łóżku, odwróceni od siebie. Jedli śniadania razem, razem grali w planszówki. Nel pracowała w Edenie już dwa tygodnie. Z początku narzekała na pracę, na wzrok ludzi, obowiązki i wyzywający ubiór, jednak po czasie poczuła się tam jak w domu. Zaprzyjaźniła się z innymi współpracownicami i odetchnęła z ulgą, czując, że chociaż jedna rzecz w jej życiu jest w końcu na swoim miejscu. Zmieniła swoje podejście do życia. Zdobyła asertywności i stała się bardziej otwarta do ludzi. Jej charakter zdobył nutkę zadziorności, jednak przy tym wszystkim nie straciła dawnej siebie. Dalej była uśmiechniętą, z lekka pozytywnie zakręconą dziewczyną.

Marcus czuł się natomiast w tym czasie bardziej samotny niż kiedykolwiek. Gdy Nel była w pracy tęsknił za nią. Za jej szczerym uśmiechem i jasnymi oczami. Szukał wytrwale pracy, chodził po okolicznych sklepach, budowach, oferował swoją pomoc, coraz częściej zastanawiał się czy nie zgłosić się po pomoc do ojca, był właścicielem firmy budowlanej, która dobrze prosperowała, a przez dużą ilość projektów, ciągle brakowało mu pracowników. Nigdy nie mówił o tym Nel, ale wywodził się z bogatej rodziny i tylko w takim kręgu spędzał swoje dzieciństwo. Od rodziny różniło go jedynie to, że nie podążał ślepo za pieniędzmi. Ludzie byli dla niego ważniejsi, to wtedy zaprzyjaźnił się ze sklepikarzem. Traktował go tak naprawdę jak ojca, zawsze nieodpłatnie pomagając mu w sklepie, czego jego rodzina nie mogła i nie chciała zaakceptować. To było głównym powodem, dlaczego uciekł z domu. A teraz był tutaj. Obok kobiety, którą poznał dwa tygodnie temu, z którą wziął ślub po paru godzinach i której tak naprawdę nie znał. Bo i co o niej wiedział?

Opowiadała mu o swoim dzieciństwie. Jak było jej ciężko ukrywać swoje skrzydła i żyć ze świadomością tego co zrobili jej rodzice, by ją chronić i aby cała prawda nie wyszła na jaw. Mówiła dużo o jednym chłopcu. Bruno. Tak jak reszta Tikinczyków miał czarne skrzydła, chodził do normalnej szkoły, a z wyrzutków otwarcie szydził. Wziął sobie pewnego razu Nel za cel. Dokuczał jej, biegał za nią, popychał i opluwał. Kiedyś podłożył jej nogę. Przewróciła się, uderzając twarzą o beton i wybijając ząb. Sukienka przez wiatr podwinęła się za bardzo i pokazała o wiele za dużo, kolana miała zdarte do krwi. Matka Nel jak zwykle sprawę zamiotła pod dywan, nie miała w niej żadnego wsparcia. Zadbała jedynie o to, by jej córka miała uśmiech jak wcześniej. Wtedy po raz pierwszy stwierdziła, że tak nie może być. Na następny dzień zakradła się do szkoły skrzydłowych, poczekała aż Bruno będzie miał trening i podmieniła jego żel pod prysznic na żel do depilacji. Była z siebie dumna, gdy Bruno wybiegł z szatni na podwórze wrzeszcząc. Cała jego skóra była spalona, a w niegdyś bujnych włosach widać było łyse placki. Stała wśród wyrzutków po drugiej stronie płotu z diabolicznym uśmieszkiem, a gdy Bruno ją spostrzegł, z butelką żelu do depilacji w ręce, zsikał się przed wszystkimi. Od tamtej pory więcej jej nie dokuczał, udawał że Nel nie istnieje.

- Cześć. - Z rozmyślań wyrwał go głos dziewczyny. - Co robiłeś dziś ciekawego? - zapytała, zdejmując buty i kurtkę. Chwilę na nią patrzył odrętwiały, później chrząknął i powiedział.

- Nie masz czasem wrażenia, że strasznie mało o sobie wiemy? - Spojrzała na niego spod byka uśmiechając się.

- Znamy się zaledwie dwa tygodnie. To normalne, że nie wiemy o sobie wielu spraw. Ważne, że sobie ufamy, prawda?

- Tak - odpowiedział bez przekonania.

- Czemu teraz nagle zacząłeś o tym myśleć?

- Nie wiem. Tak po prostu. Mam dość siedzenia w domu. Ty pracujesz, a ja gdziekolwiek bym się nie zgłosił zostaje odprawiony z kwitkiem.

- Och, Marcus - powiedziała z przejęciem. Podeszła do niego, usiadła obok na łóżku i przytuliła - Spokojnie Marcus. Damy sobie radę. To tylko chwilowa niekorzyść, musisz uwierzyć, że będzie lepiej.

- Łatwo ci powiedzieć. - Odsunął się od niej i spojrzał jej prosto w oczy. - Ciężko mi ze świadomością, że wszystkim musisz się ty zajmować.

- Nie zajmuje się wszystkim. Kto, jak nie ty, robi te przepyszne obiadki - powiedziała z uśmiechem i poczochrała go po czuprynie.

- Zastanawiam się by iść do ojca. Prosić o pracę…

- Chcesz tego?

- Nie. Ale mam inny wybór? Jestem twoim mężem, a nie potrafię się o ciebie zatroszczyć.

- Co? - spytała z niedowierzaniem - Jesteśmy małżeństwem, bo taka opcja była najlepsza dla nas obojga, nie musisz się o mnie martwić.

- Wiem…

- Powiem tak. Niezależnie jaką decyzję podejmiesz, będę cię w tym wspierać, ok? Jeśli rzeczywiście zdecydujesz się iść do ojca, będę przy tobie. Pójdę z tobą jeśli tego chcesz - powiedziała, a po chwili dodała z uśmiechem - Może fakt, że masz taką uroczą żonę zmiękczy trochę serce twojego taty, hmm. - Szturchnęła go lekko w bok, zalotnie rzucając oczko.

- Jakaś ty skromna - odpowiedział i popchnął dziewczynę na łóżko, sam z niego wstając.

Wyraźnie poprawił mu się humor. Nel tak właśnie na niego działała, zawsze wiedziała co i jak powiedzieć. To było niesamowite. Poszedł do kuchni odgrzać obiad, a w tym czasie Nel udała się do łazienki wziąć prysznic.

Zamknęła za sobą drzwi. Rozpuściła długie blond włosy, rozczesała i wyjęła potrzebne jej rzeczy do kąpieli. Spojrzała na siebie w lustrze. Zobaczyła piękną młodą twarz, z pełnymi różowymi ustami, rzęsami do nieba i dużymi jasnymi oczami. Zaczęła się rozbierać. Zdjęła z siebie koszulkę, spodnie, wciąż patrząc na siebie w dużym lustrze znajdującym się obok umywalki. Była wysoką, szczupłą dziewczyną. Widoczne obojczyki, wyraźna talia, wystające biodra i długie nogi. Zdjęła z siebie biustonosz i majtki, wrzuciła ubrania do pralki i znów spojrzała w lustro. Przyglądała się sobie uważnie, nie mogąc pojąć kiedy z dziewczynki zamieniła się w dorosłą, piękną kobietę. Przesunęła dłonią po swoim brzuchu, od pępka między piersi. Wzięła je w swoje dłonie i ścisnęła. Były miękkie, małe i jędrne, delikatne w dotyku. Sutki jej stanęły, a między nogami poczuła przyjemne mrowienie. Speszyła się. Twarz oblana rumieńcem zaczęła ją palić, spuściła wzrok, kręcąc głową. Po chwili jednak znów podniosła wzrok, spoglądając na siebie. Odwróciła się od lustra i przez ramię spojrzała na swoje plecy. Pod łopatkami były widoczne dwa ślady, miejsce gdzie w dzień i noc kryły się skrzydła. Tiki nie mieli ich widocznych ciągle, pojawiały się dopiero wtedy, kiedy oni tego chcieli. Przesunęła wzrokiem w dół na swoje pośladki. Zauważyła na jednym z nich małe znamię w kształcie księżyca. Zarzuciła włosy do tyłu i weszła pod prysznic.

Odkręciła wodę, a chwilę później przyjemnie ciepły strumień zleciał na jej ciało. Zamknęła oczy, zmoczyła twarz, włosy, odgarniając dłońmi wodę z twarzy. Rozprowadziła po ciele swój ulubiony żel pod prysznic. Oparła się o zimne płytki i nie wiedząc kiedy, odpłynęła. Zobaczyła przed sobą młodego mężczyznę, siedzącego na fotelu przy kominku i rozkoszującego się pistacjowym tiramisu. Przez chwilę spojrzał na nią swoimi niewinnymi, niebieskimi oczami. Cała jego postura, twarz, dawała złudzenie anioła. Miał na sobie białą koszulę, rozpiętą do połowy, na szyi iskrzyły się srebrne łańcuszki. Nagle wstał. Podszedł do stojących na stole świec i zaczął je rozpalać, spoglądając na nią. Nel mimowolnie jęknęła na całą łazienkę, dłońmi znalazła najczulszy punkt w swoim ciele i zaczęła się bawić. Mężczyzna tymczasem niemożliwie wolno rozpinał guziki swojej koszuli, powoli zbliżając się do dziewczyny. Po chwili, która wydawała się trwać wieczność zdjął ją i rzucił na podłogę. Nel włożyła w siebie palce, rozchylając usta i pozwalając by jęk znów wydobył się z nich. Będąc blisko niej, przyjrzał się jej dokładnie, od stóp aż po czubek głowy. Miał czekoladowe włosy, delikatnie rozwichrzone, w średniej długości. Na jego twarzy pojawił się skromny uśmiech, tak przyjemny, że na nic więcej nie zwracało się uwagi. Jakaś dziwna granica między nimi zaczęła się zacierać, chłopak był coraz bardziej realny, wyciągnęła do niego ręce i pociągnęła do siebie. Stał w tej chwili pod wodą, włosy ociekające wodą oblepiły mu czoło i przysłoniły oczy. Delikatnie odgarnęła je do tyłu. Patrzył jej prosto w oczy. Przejechała dłońmi po jego policzkach, szczęce, zatrzymując się na jabłku Adama. Dotknął delikatnie jej włosów, palcem przejechał po wargach i pocałował. Delikatnie muskał jej usta, jedną rękę mając wciąż wplecioną w jej włosy, a drugą przyciskając dziewczynę do siebie. Po chwili puścił ją, oparł czoło o jej głowę i odsunął się. Spojrzała na niego, a wtedy się uśmiechnął spuszczając wzrok. Zaczęła mu się przyglądać. Jego idealnym brwiom, niebieskim oczom… Zwróciła uwagę na jego uśmiech i duże, śnieżnobiałe kły. Krzyknęła, tracąc grunt pod nogami i poleciała do przodu, omal nie rozbijając szklanych drzwi gabloty.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Dekaos Dondi rok temu
    Kavita→Tak trochę sielsko anielsko, w międzyczasie retrospekcja zagrywki z żelem, różne przemyślenia oraz ich wzajemne relacje. Druga część tekstu, plastyczna taka w kwestiach różnych, lecz koniec nagle wszystko wywraca...
    Dobrze – się – czyta, jeno ilość: się, mi subiektywnie nieco przeszkadza.
    Pozdrawiam?:)
    "Spali w jednym łóżku, odwróceni od siebie"
  • Kavita rok temu
    Dekaos kurczę walczę z tym "się" ile mam mocy, ale słabo widocznie wychodzi :/ Będę nad tym pracować, dziękuję za twoją wizytę i wychwycenie problemu :) Miłego wieczoru
  • Dekaos Dondi rok temu
    Kavita↔W zasadzie każde opko. można napisać, bez żadnego: się→ale bez przesady, żeby nie popaść w skrajność, gdyż niektóre wersje bez: się, brzmią, nico dziwnie, w zwyczajowym kryteriach.
    Ale np: jakoś tak, to by jeszcze uszło, chyba:
    Dni mijały spokojnie, gdyż przyzwyczajeni do swojej obecności, nie odczuwali przesadnego skrepowania?:)
  • Kavita rok temu
    Dekaos Dondi Będę pracować jeszcze nad tekstem, dziękuję za wszystkie wskazówki :)
  • Kavita rok temu
    Naniosłam parę poprawek, starając się usunąć powtarzające "się" i inne smaczki. Popracowałam trochę nad dialogiem, mam nadzieję, że jest już choć troszkę lepiej :) Miłego dnia wszystkim :)
  • Dekaos Dondi rok temu
    Kavita↔Jeszcze ponad 40 się, ale chyba jest lepiej. Ale tak jak rzekłem. Nie popadać w skrajność. By żadne : się:)↔Większości to nie przeszkadza, więc wiesz... luz:)↔Pozdrawiam?:)
  • Kavita rok temu
    Dekaos Dondi Super, dziękuję za ponowną wizytę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania