Poprzednie części: Terapia grupowa część 1
Terapia grupowa część 10 - ostatania
Na planie
Renia z Anną siedziały przy kuchennym stole. Jawor rzucił w ich stronę coś w rodzaju ,,nie chcę was znać i na ulicy mi się nie kłaniajcie’’ i ostentacyjnie wyszedł, a Szary podszedł do stołu i wycedził przez zęby ,,nie spodziewałem się tego po tobie’’ prosto w twarz Ani i podążył za Jaworem, trzaskając drzwiami. Renata rozpłakała się żałośnie.
Na całość zapraszam do Zeszytu piątego mojej książki Opowiadania z zakładką :)
Komentarze (16)
Tobie też urodzaju od kurczaczków życzę, najlepszego :)
Kolorowych pisanek :)
"coś szukał dla siebie." - Tu by mi bardziej "czegoś" pasowało.
No proszę, ojciec się znalazł.
"Nie mogłam wieczór zasnąć." - jakby brakowało słowa" cały "
"Poznam ją dopiero wieczór, bo jest u swoich rodziców." - A tutaj: "pod"
"– Może. Jeszcze tylko odwiedzę Leona, bo tata będzie dopiero wieczór i żegnaj wolności" - moze to taka maniera, ale znowu mi coś z tym wieczorem brakuje.
Harry Angel - dobry film.
Noo, końcówka smutna, ale uczciwa. Podoba mi się, że nie poszłaś na łatwiznę. Bardzo ładny seans, Karola. Bardzo ładny.
Serdecznie Ci dziękuję za przejażdżkę. Było cudnie.
Pozdrawiam serdecznie.
Cieszę się, że taki koniec przypadł do gustu. Od samego początku właśnie taki był w założeniu. Nie znaczy to, że chcę ich na zawsze zostawić na ulicy, ale wiem, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy, no i temat był z góry narzucony.
Dziękuję, że brałeś udział w tej podróży :)
Wesołych kurczaczków i mokrego Dyngusa :)
Zacznę od tego, że Twoje opowiadania zawsze mają ciekawą fabułę. Tym razem też się nie zawiodłam. Pomysł świetny, gratuluję!
Karolko zastanawiam się czy Ty pisząc ten tekst, miałaś w głowie konkretną grupę odbiorców. Przyznam się, że po namyśle doszłam do wniosku, że sposób w jaki jest napisane opowiadanie, zawęża grupę odbiorców.
Początek łykałam z wypiekami na twarzy, dalej już mniej entuzjastycznie. Już tłumaczę dlaczego. Twoje opowiadanie ma wielu bohaterów i ciężko było mi, pospolitemu czytelnikowi, skupić się na jednej postaci. Zresztą, do teraz nie wiem, komu wolałabym kibicować. Utrudnia mi to fakt, że te postacie zlewają się. Wiem, że stworzenie mocnych (dominujących) bohaterów jest trudnym zadaniem - a przynajmniej dla mnie. Wybacz, ale w pewnym momencie postacie zaczęły jakoś zlewać się ze sobą. Język, jakim się posługują, ma tu znaczenie. Nic ich od siebie nie odróżnia. Rozumiem, że to grupa osób w tym samym wieku i z określonego środowiska, ale brakowało mi tu czegoś, co dodałoby smaczku poszczególnym postaciom; np.: jąkania - na skutek przeżytej traumy czy jakiejś delikatnej wady wymowy - co zresztą ułatwiłoby też zapis dialogów. Czytelnik sam domyśliłby się kto mówi. A jeśli jestem już przy dialogach to kolejnym moim spostrzeżeniem jest fakt, że są za bardzo rozbudowane. Chodzi mi o to, że za dużo informacji jest w nich zawarte. Hm, może inaczej. Za dużo szczegółów podajesz. Na prawdę część przymiotników można wywalić. Dalej. Kolejni bohaterowie opowiadają zbyt szczegółowo. Czytelnik ma wyobraźnię, która i tak pędzi i wyprzedza słowa autora. Wiem, że osoby doświadczające ''czegoś złego' nie pamiętają tylu szczegółów. Choć może na początku tak, ale z czasem mózg ofiary wybiera sobie jakieś bodźce, które powodują powrót wspomnień, np.: zapach perfum, brzmienie głosu, dźwięk dzwonka albo kolor. Takie elementy stanowią swoisty klucz. Można to wykorzystać.
Co do błędów, nie skupiałam się na nich. Jest wiele bardziej ogarniętych osób na Opowi w temacie niż ja. Szkoda, że nie ma Rasi i że Lucinda zagląda tu tak rzadko.
Reasumując, Twoje opowiadani podobało mi się. Czytając komentarze pod poszczególnymi częściami, obawiałam się moich spostrzeżeń. Nie miej mi za złe mojej opinii. Tak czuję, a nie mam w zwyczaju ubarwiać swoich wypowiedzi. Zresztą pewnie zauważyłaś, że nie wszyscy tolerują moje komentarze. ;) Pozdrawiam cieplutko i czekam na nowe teksty. :)
Będę każdą wytkniętą kwestię brała pod uwagę przy kolejnym pisaniu, tu już nic zmieniać nie będę, bo to sto stron tekstu.
Może długość dialogów była stanowczo dłuższa niż w innych opowiadaniach, jednak w tym właśnie to było zamierzone. Informowałam o tym na początku, że w opowiadaniu jest mało opisów, a duuużo dialogu. Mówili o świeżych sprawach, dlatego też było dużo szczegółów, o których wspominałaś.
To dla mnie była kolejna próba napisania czegoś, czego nie robiłam wcześniej - wyszło, jak wyszło :)
To czytelnik ocenia, dlatego Twój komentarz dał mi do myślenia, dziękuję :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Dalej z domem na grzbiecie będą znaczyć swoje ścieżki.
Fajna opowieść o codzienności dzieciaków z ulicy. Ale mam nadzieję, że oni jeszcze pokażą na co ich stać.
Pozdrawiam serdecznie i miłego weekendu.
Cieszę się, że dobrnęłaś do końca, dziękuję :)
Również miłego weekendu życzę :)
Tak, opowiadanie nie skończyło się pozytywnie, ale też był taki zamysł wyjściowy: Głową muru nie przebijesz. Czasem ciężko poukładać wszystko, kiedy cały świat sprzysięga się przeciwko. Przyznam jednak, że samej mi przykro, że akurat takie zakończenie zaserwowałam im po tylu przeciwnościach losu, które spotkały ich już wcześniej.
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania