Poprzednie częściTouchdown! – Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Touchdown! – Rozdział 2

W sali gimnastycznej trwały przygotowania do apelu przedmeczowego. Trybuny były ustawione, na ścianach były powieszone transparenty, na których znajdowały się hasła motywujące i lata, w których wygraliśmy mistrzostwa okręgu, a po drugiej stronie sali stało podium, na którym miała odbyć się przemowa trenera Franka. Wszedłem razem z Dariusem do środka i zacząłem rozglądać się za resztą zawodników. Po chwili dołączyli do nas Ted, Ramon i Chase. Zauważyliśmy też, że cheerleaderki i chudziny z orkiestry dętej również są już na miejscu. Udaliśmy się więc w stronę podium, gdzie odnalazła się nasza zguba… Kevin Taylor rozmawiał właśnie z starszym i siwiejącym, ale dobrze zbudowanym mężczyzną w kurtce sportowej Whitewall Devils. Był to nasz trener. Frank Thompson trenował naszą drużynę od równych 20 lat. To za jego kadencji Devils zaczęli osiągać największe sukcesy, w tym mistrzostwo stanu rok po ogłoszeniu go nowym trenerem. Teraz, choć ma już 72 lata na karku, wciąż wierzy, że uda mu się zawojować cały Teksas po raz drugi. Właśnie skończył rozmawiać o czymś z Kevinem i nie wyglądał na zadowolonego, ale gdy nas zobaczył, uśmiech wrócił mu na twarz.

— No, jesteście wreszcie! Czekałem na Was całą wieczność! Właśnie rozmawiałem z Kevinem o dzisiejszej grze… – powiedział zadowolony. Czy na pewno o to chodziło? To czemu oboje przed chwilą byli tacy zestresowani? Może Kev jakoś zakwestionował decyzję trenera Franka? Nie wiem i jakoś mnie to nie obchodzi na chwilę obecną. Trzeba było przygotować się do apelu!

Apel przedmeczowy był dokładnie tak nudny jak go sobie wyobrażałem. Orkiestra dęta gwałciła moje uszy muzyką, która chyba pamięta czasy wojny secesyjnej i tylko czekałem aż będziemy mogli wejść na scenę razem z trenerem. Po zakończeniu tych tortur muzycznych i pokazie umiejętności naszych wspaniałych cheerleaderek, trener Frank wyszedł z nami na podium dumny i niektórzy powiedzieliby, że arogancki. My z kolei niczym żołnierze ustawiliśmy się za nim w szeregu i rozejrzeliśmy po tłumie ludzi naprzeciwko nas. Wszyscy zebrani zaczęli wiwatować na nasz widok. Powiem szczerze, czuliśmy się trochę jak bohaterowie wojenni. No i w sumie tak nas miasteczko Whitewall traktowało…

— Witam liceum Whitewall High! – przywitał się 72–latek. — Cieszę się, że mogę po raz kolejny poprowadzić naszą drużynę w nadchodzącym sezonie! Jak sami wiecie, w ciągu 20 – letniej kariery trenera Whitewall Devils, wygrałem 18 mistrzostw okręgu i jedno mistrzostwo stanu Teksas! – pochwalił się, po czym w całej Sali gimnastycznej zapanowały okrzyki zachwytu. Trener tylko podniósł rękę na znak prośby o ciszę. — W tym roku, z waszym wsparciem dla tej fantastycznej drużyny, podbijemy stan po raz drugi! – oznajmił, co wywołało kolejną falę entuzjazmu ze strony zgromadzonych. Potrzeba było kilku minut, żeby emocje opadły. — A teraz do mikrofonu podejdzie nasz nowy kapitan i wschodząca gwiazda licealnego futbolu amerykańskiego… PAUL PARISH! – powiedział i popatrzył na mnie z uśmiechem, podczas gdy sala gimnastyczna zrobiła się hałaśliwa po raz kolejny. Jak on to robi, że ilekroć coś powie, ludzie dostają ataku euforii? Aż szok, że nigdy nie dostał posady w NFL… Powoli podszedłem do mikrofonu próbując wyglądać tak pewnie jak tylko można. Koledzy z drużyny bili mi brawa, a cała szkoła czekała na moje słowa z niecierpliwością, a zwłaszcza Jen, która chyba nigdy wcześniej nie była taka dumna z bycia moją dziewczyną.

—Zeszłej nocy, usnąłem bardzo szybko… – zacząłem z uśmiechem, który chyba podbił serce każdej dziewczyny w Sali, choć dla mnie liczył się tylko uśmiech Jen. — … i wtedy przyśnił mi się cudowny sen. Śniło mi się, że ja i reszta Devilsów dostaliśmy się do NFL… – dodałem i zgadnijcie jaka była reakcja? Tak, więcej wiwatów. —… i z Waszym wsparciem wygraliśmy Super Bowl przeciwko Baltimore Ravens(1)! – zakończyłem i w towarzystwie radości tłumu opuściłem scenę z resztą zawodników. Od razu podszedłem do Jen i wyciągnąłem ją na zewnątrz, a dokładniej pod trybuny naszego boiska.

— Jeszcze tylko ten rok i następny, a potem college… – powiedziałem, przytulając ją i patrząc jej w oczy.

— A tam więcej futbolu? – zaśmiała się Jennifer. — Tak w ogóle to myślałeś już do jakiej uczelni chciałbyś iść? Ja zrobię wszystko, żeby pójść razem z Tobą, ale muszę wiedzieć gdzie!

— Gdziekolwiek mnie przyjmą! – odpowiedziałem i też parsknąłem śmiechem. — Ale marzy mi się University of Texas i gra w ich Longhorns’ach. Lubię nasz stan i jakoś nie chciałbym go opuszczać…

— Tak, znam to uczucie. – przyznała mi rację. — Ale nie myślmy tyle o przyszłości, teraz skupmy się na tym, co jest tu i teraz…

Przez resztę długiej przerwy obściskiwaliśmy się pod trybunami tak jakby nie miało być jutra. Niestety, naszą romantyczną chwilę przerwał dzwonek na lekcję. Zawiedzeni wróciliśmy do szkoły.

Gdy już skończyłem ostatnie zajęcia i poszedłem odnieść książki do szafki, zauważyłem Kevina stojącego obok. Wyglądał na wyraźnie niezadowolonego…

— Hej, Kev… Czy wszystko w porządku? – spytałem lekko zmartwiony. On otrząsnął się ze swoich myśli i popatrzył na mnie ponuro.

— Yo, Paul… Nie, wszystko gra… – odpowiedział i zaczął bawić się swoją koszulką Devilsów z numerem 17.

— No dalej, Kevin… Znamy się od początku szkoły i wiem kiedy coś Cię gryzie. Chodzi o trenera? Miałeś z nim jakąś sprzeczkę? – pytałem dalej.

— Ja… tak, pokłóciłem się z nim. Chodziło o… taktykę na dzisiejszy mecz. Skubaniec dobrał takie zagrywki, że nie zdobyłbym wielu jardów, a szansę na przyłożenie mam mierne! – wytłumaczył się, choć jego ton głosu wskazywał na niepewność. Pomyślałem przez chwilę, że Taylor może coś ukrywać, ale może przesadzam? Cholera, sam nie wiem. Później się tym zajmę, w końcu mamy mecz do wygrania! Muszę jednak jakoś go pocieszyć, wygląda na przybitego… — Jak mam dostać stypendium sportowe w jakiejkolwiek uczelni w Ameryce skoro ten białas chyba specjalnie wybiera taktyki, w których nie będę miał pola do popisu? – zapytał mnie oburzony tą sytuacją.

— Co, znowu ustawił Bautistę jako pierwszego skrzydłowego? Pieprzyć to gówno! Nie przejmuj się, pozbywaj się kryjącego Cię obrońcy to co drugie podanie będzie w Twoją stronę, co Ty na to? – spytałem go przyjaźnie i położyłem mu rękę na ramieniu. Rozumiałem jego sytuację doskonale, każdy z nas starał się o możliwość gry w NCAA(2) i chciał zrobić wszystko, żeby najbardziej elitarne szkoły się o nas biły. Nie oznaczało to jednak, że mieliśmy iść po trupach do celu! Żadne takie! Jeśli mogę pomóc moim kolegom z drużyny, zrobię to.

— Wiesz co, Parish… jesteś spoko gość! Dzięki za chęć pomocy! – powiedział Kevin i uścisnął mi po przyjacielsku rękę , a na jego twarzy w końcu zagościł uśmiech, choć wyglądał na trochę wymuszony. — I sorry za tego białasa, dobrze wiesz, że nie jestem rasistą… – dodał, po czym pożegnał się ze mną i zaczął opuszczać teren szkoły. Ja tymczasem czekałem aż Jennifer wyjdzie, żebyśmy mogli się pożegnać do czasu meczu. W końcu wyszła w towarzystwie swoich koleżanek z ekipy cheerleaderek: czarnoskóra Jasmine, blondynka Brittney o cyckach, których zazdrościła jej każda laska w szkole, urocza do porzygania Rebecca i ta nowa rudowłosa laska z Polski, a pośrodku nich idzie moja księżniczka… Kiedy zauważyła mnie, podeszła mnie przytulić i pocałować na pożegnanie, po czym wsiadła razem z resztą dziewczyn do samochodu Brittney i odjechały.

— Stary, one są takie seksowne… – usłyszałem nagle głos za sobą i aż się wystraszyłem. Odwróciłem się, a tam stał Chase Holt, który najwyraźniej gapił się na laski i rozbierał je wzrokiem.

— Kurde, Chase, chcesz, żebym miał zawał?! – powiedziałem śmiejąc się i uspokoiłem oddech. — Długo tu stoisz, tak w ogóle? – spytałem po chwili.

— Nie, przed chwilą podszedłem. Ted jeszcze nie wyszedł ze szkoły? Chciałem jak najszybciej wrócić do domu. Wiesz, mały relaks przed meczem i te sprawy…

— Zaraz przyjdzie, spokojnie. – odpowiedziałem mu. — Rozmawiałeś ostatnio z Taylorem?

— Z Kevinem? No tak, pokazywałem mu swój taniec, który pokażę publiczności, kiedy powalę rozgrywającego Outlaws dzisiaj. Chcesz zobaczyć?

— Co? Nie, daj spokój… a co do Keva to nie wydawał Ci się jakiś… inny?

— W sumie jak tak się zastanowić to faktycznie był jakiś bardziej spięty. I zanim zapytasz, nie, nie pytałem go o nic.

Moje rozmyślania na ten temat przerwał Ted i reszta chłopaków z drużyny, którzy w końcu opuścili szkołę. Pożegnaliśmy się ze sobą, rozeszliśmy się do swoich środków transportu i powoli odjechaliśmy do swoich domów. W głowie jednak wciąż miałem Keva i jego tajemnicze zmartwienie. Co takiego może go smucić? Czy trener Frank źle go potraktował? Muszę poznać prawdę i w razie konieczności mu pomóc!

 

Kilka godzin później, szatnia drużyny Whitewall Devils

 

Podniecenie meczem można było wyczuć w powietrzu. Już za chwilę mieliśmy wejść w nowy sezon z przytupem i pokazać Outlawsom i reszcie Teksasu, że jesteśmy siłą, z którą trzeba się liczyć. Wszyscy zawodnicy rozgrzewali się i nastawiali mentalnie, podczas gdy ja szedłem po szatni i rozglądałem za wszystkimi. Każdy z nas był już ubrany w pełen sprzęt i barwy drużynowe: koszulki meczowe Whitewall Devils, które nosiliśmy również na co dzień, czerwone kaski futbolowe z białym paskiem przecinającym hełm w połowie, wizerunkiem diabła po obu bokach hełmu oraz facemask’iem również koloru białego, a oprócz tego białe spodnie z czerwonym paskiem na boku. Ted Walton siedział i ciężko oddychał. — Panie, daj mi siłę, żebym nie lękał się frajerów z Hightown Outlaws… – powtarzał sobie po cichu i patrzył przed siebie zdeterminowanym wzrokiem. Chase Holt siłował się ze jakimś liniowym defensywnym, żeby się nakręcić. Ramon i Kevin łapali piłki rzucane przez Zane’a… wszyscy byliśmy przygotowani na porządną dawkę futbolu. Nagle podszedł do mnie Darius.

— Hej, Parish! Chcesz zobaczyć mój taniec zwycięstwa, który Outlaws będą oglądać jak zdobędę przyłożenie? – spytał z uśmiechem.

— Dajesz, ziomek! – odpowiedziałem śmiejąc się, a Darius zaczął tańczyć coś, co wyglądało dziwnie znajomo…

— Będziesz tańczył Smooth Criminal jak zdobędziesz punkty? – spytałem i śmiałem się dalej.

— Żebyś wiedział! Uwielbiam Michaela Jacksona! – powiedział i przestał tańczyć, gdyż wszedł trener Frank.

— Panowie, zbiórka! – wrzasnął, po czym zebraliśmy się wokół niego. — Dziś… zaczyna się nowy sezon! Dziś… zaczynamy naszą drogę po największe trofea! Dziś… znów stajemy przed szansą zostania najlepszą drużyną licealną w Teksasie! Nie będę przypominał Wam strategii na dzisiejszy mecz, wszyscy już wiecie co macie robić. Także idźmy po zwycięstwo! – powiedział bojowo i wyciągnął rękę, na którą my położyliśmy swoje. — DEVILS NA TRZY! RAZ, DWA, TRZY…

— DEVILS!!! – ryknęliśmy wszyscy, a nasze ręce wystrzeliły do góry, po czym opuściliśmy szatnię i maszerowaliśmy tunelem gotowi, by wejść na boisko. Prowadził nasz Lil Devil – nasza diabelska maskotka, a z daleka było widać szpaler naszych cheerleaderek dla nas. Zauważyliśmy również, że Outlaws już są na swojej linii bocznej. Ich zielono-brązowe stroje odstawały na kilometr.

— A teraz, Panie i Panowie… gorąco przywitajcie drużynę Whitewall Devils! – rozległ się głos komentatora, a z głośników zaczął lecieć Crazy Train Ozzy’ego Osbourne’a. Lil Devil wykonał jakiś dziki taniec i zaczął biec w stronę boiska, a futboliści i trener Frank za nimi. Cheerleaderki machały pomponami, a ja czekałem na swoje wejście.

— Okej, kibice fani Whitewall Devils! Czas przedstawić nowego kapitana drużyny reprezentującej szkołę Whitewall High! – zapowiadał mnie komentator. — Wschodząca gwiazda teksańskiego futbolu i syn niesamowitego Charles’a Parisha… numer 9… PAUL PARISH!

Tłum oszalał, a ja wbiegłem na boisko przybijając piątki z zawodnikami ustawionymi w szpalerze tak jak cheerleaderki i słuchając owacji kibiców. Jakimś cudem od razu zauważyłem swoich starszych jak patrzą na mnie z uśmiechami szerokimi jak u Jokera. Musimy wygrać ten mecz, po prostu musimy!

 

Ostatnia kwarta meczu… Hightown Outlaws prowadzą 24 do 14…

 

Mecz jest bardzo wyrównany. Nie spodziewaliśmy się, że Hightown Outlaws będą tak dobrze sobie radzić. Mieli piłkę na naszej połowie boiska i od strefy punktowej dzieliło ich tylko dwadzieścia jeden jardów! Obrona musiała coś zrobić, żeby ich zatrzymać. Chase również zdawał sobie z tego sprawę i widziałem jak tłumaczy coś reszcie obrońców. Mogłem sobie tylko wyobrażać co im mówi…

— Do cholery jasnej, przecież oni nie mają jakiegoś silnego ataku! – na pewno powiedział wściekły, gdy zawodnicy stanęli w kółku. — Ok, dosyć konserwatywnej gry, czas ich przycisnąć, zanim będzie za późno! Naszą następną taktyką będzie Sam Blitz C! Wszyscy macie rzucić się na tego rozgrywającego!

— Oszalałeś, Chase?! – zapewne spytał zszokowany Zane. — A kto będzie krył skrzydłowych? Musi być inny sposób.

— Inne sposoby nie działały, Winnington! – pewnie wybuchł Holt. —Jedziemy Sam Blitz C i któryś ma powalić tą łajzę z piłką! Gotowi? BREAK! – obrona klasnęła jednocześnie i ustawili się w dziwnej formacji… Trener Frank nie był zadowolony.

— Co jest, do cholery?! Dlaczego ustawiają się w formacji Goalline?! Przecież tą formacją gra się, gdy piłka jest na linii pola punktowego! – krzyczał oburzony.

— Spokojnie, trenerze, obrońcy na pewno mają plan… – zawołałem go i zerwałem się z ławki, choć sam nie wierzyłem własnym oczom. Rozgrywający Outlaws ustawił się pod środkowym liniowym ofensywnym i kiedy dostał piłkę, zaczęła się szarpanina. WSZYSCY zawodnicy Devilsów rzucili się w jego stronę i choć wielu z nich zostało zablokowanych, Chase i Zane zdołali się przedrzeć. Rozgrywający zdołał uniknąć Winningtona zręcznym zwodem, ale Holtowi już nie uciekł, a ten wpadł w niego z takim impetem, że od samego patrzenia mnie ciarki przeszły. Zauważyłem jednak, że w jego rekach… nie ma piłki.

—FUMBLE! – krzyknął komentator.

Rozgrywający Outlaws wypuścił piłkę, która potoczyła się do tyłu. Jeśli teraz ktoś z naszych ją podniesie, nasz atak wróci do gry! Zane zauważył piłkę pierwszy, podbiegł i podniósł ją, po czym zaczął biec w stronę pola punktowego Outlaws! Ich biegacz próbował go zatrzymać, ale nie udało mu się. Zane się przedarł! Dwudziesty piąty jard naszej połowy… trzydziesty… trzydziesty piąty… czterdziesty, a on dalej biegnie! Niestety, dogonił go jeden ze skrzydłowych i powalił na równym pięćdziesiątym jardzie. Kiedy już trener Frank otrząsnął się w szoku spowodowanym tym, co właśnie zobaczył, odwrócił się do mnie i reszty graczy ataku, podczas gdy obrona schodziła z boiska.

— Tak jest! Obrona pokazała pazur! A teraz Wy zasuwajcie na boisko i dajcie nam powrót do gry! Parish, stosuj dalekie podania! – zagrzmiał uradowany, a ja założyłem swój kask i wbiegłem z resztą formacji ataku. Ciekawe co teraz na trybunach przeżywał mój ojciec.

— Hej, Charles! Może teraz Twój chłopak będzie grał choć w połowie tak dobrze jak Ty?! – pewnie zaczepił go Todd Holt, ojciec Chase’a i również były gracz Whitewall Devils.

— Mam taką nadzieję! Spokojnie, mecz się jeszcze nie skończył! – pewnie odpowiedział ze śmiechem mój stary. Ja tymczasem zebrałem zawodników w kółko i zacząłem zastanawiać się nad taktyką…

— Ok… zastosujemy taktykę Dallas 35…Ramon biegnie w lewą stronę i dostaje piłkę… Gotowi? BREAK! – oznajmiłem i po klaśnięciu wszyscy ustawiliśmy się na linii wznowienia gry. Obrona Outlaws również to zrobiła. To jest to! Za chwilę rozpoczniemy nasz tryumfalny powrót do gry!

— HIKE! – krzyknąłem, po czym Ted przekazał mi piłkę i zaczął blokować graczy obrony. Ja odbiegłem kilka kroków do tyłu i patrzyłem kto jest wolny, żeby otrzymać podanie… Ramon! Uwolnił się spod krycia! Szybko, rzucam! Piłka leci…leci… Bautista skacze, żeby ją złapać… udało się! Złapał piłkę będąc na dwudziestym piątym jardzie połowy Outlawsów! Niestety, obrońcy od razu go skosili niczym trawę na wiosnę. Trochę dziwne, zważywszy na fakt, że Ramon to twardziel i z reguły ciężko go powalić, ale co tam, jesteśmy bliżej kolejnego przyłożenia! Podskoczyłem w euforii i udałem się na dwudziesty piąty jard.

— Dobra, chłopaki! Jest dobrze, ale tym razem spróbujmy zdobyć to przyłożenie. Teraz zastosujemy taktykę Blue 44… Darius dostaje piłkę i biegnie prawą stroną!

— Hej, może podanie do mnie? – wtrącił się Kevin. — Dam radę zgubić tego cieniasa z ich obrony!

— Kev, jeszcze przyjdzie Twój czas! Na razie gramy Blue 44! Gotowi? BREAK! – odpowiedziałem i udałem się z resztą zawodników w stronę piłki. Kevin nie był zachwycony, ale mam nadzieję, że nie będzie się martwił… Mam plany co do niego. A na razie…

— HIKE! – krzyknąłem i dostałem od Teda piłkę, po czym od razu przekazałem ją stojącemu za mną Dariusowi. Ten zaczął biec w prawo. Minął siłujących się liniowych i na jego drodze stanął linebacker Outlawsów, jednak Darius minął go obracając się w prawo i biegł dalej. Na jego drodze stanął Safety i już miał go staranować, gdy nagle Allen przeskoczył nad nim i nie zatrzymał się. Biegł dalej, nikt go nie dogoni… i tak jest! Przyłożenie! Zgodnie z wcześniejszą obietnicą, Darius zaczął tańczyć jak MJ w teledysku do Smooth Criminal. Razem z resztą formacji ataku schodziliśmy z boiska i czekaliśmy na swoją kolej. Długo to nie trwało, ponieważ już pierwsze podanie rozgrywającego Outlaws zostało przechwycone przez Zane’a. Trener Frank wydarł się z radości, a ja razem z moim atakiem wróciliśmy na boisko. Nieciekawa sytuacja jednak się nam trafiła. Byliśmy bowiem na piątym jardzie… na naszej połowie… Wtedy podjąłem decyzję…

— Kevin, Twój czas na zaistnienie w tym meczu! Obym tego nie pożałował. Wykonamy taktykę Miami 13… Gotowi? BREAK!

— Dzięki, Paul, jesteś najlepszy! – powiedział uradowany i wszyscy udaliśmy się na ten przeklęty piąty jard. Serce waliło mi jak szalone… Zbliżał się już koniec czasu… dziesiąta sekunda… dziewiąta… zaczynam się denerwować, stres sprawia, że stoję nieruchomo… Ale wtedy przypominam sobie kto oczekuje, że wygram: ojciec, trener, całe miasto… i Jennifer – najważniejsza osoba w moim życiu… Patrzę w bok na nią… jak przedstawia wszystkim swój zajebisty układ taneczny razem z koleżankami… i patrzy na mnie z uśmiechem, za który mógłbym zabić… Nie zawiodę jej!

— HIKE! – wrzasnąłem, a Kevin ruszył prosto przed siebie najszybciej jak się da. Nie wiedziałem, że można tak szybko biegać. Zbieram w mojej ręce całą siłę z mojego ciała i rzucam piłkę chwilę przed tym jak jeden z obrońców Outlaws mnie powala. Piłka leci… Kevin pewnie patrzy gdzie może wylądować i biegnie tam. Nie ma przed sobą nikogo. Piłka spada w stronę środka boiska, a Kevin… łapie ją! I biegnie! Tłum podskoczył z radości i zaczyna wiwatować. Ostatnie sekundy meczu, a Kev… zdobywa przyłożenie! Wygraliśmy 28 do 24! Mój ojciec złapał się za głowę i zaczął się śmiać.

—TO MÓJ SYN! MOJA KREW! ZOBACZYCIE, JESZCZE WSZYSTKIE FORMACJE OBRONY BĘDĄ SIĘ GO BAĆ! – prawdopodobnie krzyczy, gdy siedzący obok niego kibice klepią go plecach. Kiedy to widzę, upadam na kolana i wyciągam ręce do góry. Nie wiem co teraz robią inni, bo mam zamknięte oczy i chce mi się płakać ze szczęścia. Gdy już je otwieram, reszta drużyny niesie mnie i Kevina na rękach do szatni, gotowa aby uczcić zwycięstwo na melanżu tejże nocy. Już widzę jak świętuję razem z Jen… Cholera, kocham być sobą!

 

1) Baltimore Ravens - ówczesny zwycięzca Super Bowl

2) NCAA - liga futbolu amerykańskiego na poziomie uniwersyteckim

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • sisi55 23.02.2020
    Trybuny były ustawione, na ścianach były powieszone transparenty, n — powtarza się ,,były". Kiedy zauważyła mnie, podeszła mnie przytulić i pocałować na pożegnanie, — powtarza się ,,mnie". — Stary, one są takie seksowne… – usłyszałem nagle głos za sobą i aż się wystraszyłem. Odwróciłem się, a tam stał Chase Holt, który najwyraźniej gapił się na laski i rozbierał je wzrokiem. — To trochę dziwne, że jakiś typol gada tak o jego dziewczynie i reszcie cheerlederek, a w dodatku ,,rozbiera je wzrokiem", a tamten nie reaguje w żaden sposób. zapowiadał mnie komentator.— to strasznie dziwnie brzmi, ja bym napisał komentator zamierzał przedstawić moją osobę lub po wstępie pełnym napięcia byłem pewny, że komentator chce przedstawić moją osobę. Zawiódł mnie ten koniec. Mogłeś przynajmniej skończyć tam gdzie Kevin złapał piłkę to wtedy nie wiedziałbym czego można się spodziewać po następnym rozdziale. Czekam na kolejny. Taka mała sugestia do następnego — niech ktoś umrze czy coś. Kryminalny wątek pasowałby tu :3
  • TheRebelliousOne 23.02.2020
    Nie przejmuj się, na tego typu wątki jeszcze przyjdzie pora. W końcu nie chcę aby to opowiadanie było taką stereotypową historią o szkole, perypetiach, z jakimi zmagają się jej uczniowie i sukcesie drużyny futbolowej uznawanej za "Czarnego Konia", choć wiem, że to opowiadanie na pierwszy rzut oka tak wygląda. Jeśli chodzi o słowa Holta… no cóż, to tylko gadanie napalonego szkolnego atlety, a wątpię, żeby Chase zrobiłby świństwo kumplowi z drużyny, zwłaszcza że szkolni sportowcy grający w jednej drużynie trzymają się razem i są dla siebie jak bracia. Bryce z "13 powodów" miał rację co do tego. Dzięki za wizytę i pozdrawiam serdecznie :)
  • DEMONul1234 23.02.2020
    TheRebelliousOne sisi ma trochę racji...twora historia plus jakiś wątek kryminalny, a w dodatku droga do celu...Wyszloby coś dobrego...może gdyby ktoś tak umarł w tajemniczych okolicznościach...
  • TheRebelliousOne 24.02.2020
    Zobaczymy... ;) Na razie nic nie zdradzam więcej. Pozdrawiam Cię, Demon :)
  • Shogun 24.02.2020
    Dobry rozdział. Tak jak sis liczyłem na urwanie akcji w taki sposób, aby nie mieć pewności co się dalej wydarzy.
    Mimo, iż to nie miało miejsca, myślałem, że Kevin spartoli, przez tą swoją wcześniejszą niepewność.
    Dobrze, że nie masz zamiaru robić tego opowiadania tylko o szkole i innych tego typu rzeczach, gdyż ten motyw został już tyle razy przemielony, ile się tylko dało. Ciekawy jestem co się pojawi w kolejnych rozdziałach
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ;).
  • TheRebelliousOne 25.02.2020
    Jak powiedziałem wcześniej sisi'emu, spokojnie, na takie rzeczy PRZYJDZIE pora, bo to opowiadanie nie będzie "pisaną" wersją takich filmów jak "Friday Night Lights" lub "Varsity Blues" (BTW, polecam oba <3 ) Niepewność Kevina również zostanie wyjaśniona prędzej czy później tak jak nienawiść Saint'a do kościoła w opowiadaniu "Tylko on, ona i motocykl". Postaram się nie zawieść Waszych oczekiwań, zwłaszcza że sam od początku nie planowałem, żeby ta historia była taka... prosta na jaką wygląda na pierwszy rzut oka. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za pozytywny feedback :)
  • Pontàrú 02.03.2020
    Najpierw marudzenie:
    "ściął go jak trawę "… no nie. No po prostu nie XD. Nie wiem czemu ale mnie to boli. To porównanie zdecydowanie do wywalenia (to tylko moja opinia)
    Trochę szkoda, że większość meczu jest opisana krótkim sformułowaniem w stylu "2 hours later". Może można by je zastąpić jakimś krótkim opowiem lub czymkolwiek innym. Nawet dwa lub trzy zdanka o tym jak dotąd szedł mecz, jakie są odczucia bohaterów i publiczności.
    A jeśli mowa o bohaterach. Po raz kolejny powiem Ci, że podoba mi się jak ich tworzysz. Dodajesz bardzo fajne elementy charakterów takie jak np. wspomniany taniec Michela Jacksona.
    Za ten odcinek daję 4
  • TheRebelliousOne 02.03.2020
    Wiedziałem, że ktoś w końcu się doczepi do tego porównania XD. Wiąże się z nim ogólnie ciekawa historia, bo po raz pierwszy usłyszałem je w grze piłkarskiej FIFA i tak mi się wwierciło w głowę, że zapamiętałem ten tekst do dziś XD. Poza tym, Amerykanie... a zwłaszcza Teksańczycy... są znani z używania takich porównań lub mówienia rzeczy typu "Chłopcze, czasem mam wrażenie, że w Twoim sześciopaku brakuje kilku puszek" (wolne tłumaczenie: Chłopie, głupi jesteś). Masz jednak trochę racji odnośnie drugiego punktu. Faktycznie będę musiał jakoś zastąpić te sformułowania albo chociaż je ograniczyć. Dzięki za uświadomienie. A jeśli chodzi o bohaterów to zawsze staram się ich tworzyć tak, żeby nie byli "zapychaczami", choćby grali naprawdę epizodyczne role. Dzięki za wizytę i pozdrawiam ciepło :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania