Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Touchdown! – Rozdział 5
(Cześć! Ponieważ co po niektórzy z moich czytelników prawdopodobnie tęsknili za "Touchdown'em", postanowiłem zaspokoić ich głód choć trochę i podzielić się nowym rozdziałem tego właśnie opowiadania. Miłej lektury :) )
Kilka dni po morderstwie…
Nie pamiÄ™tam kiedy ostatni raz tak maÅ‚o spaÅ‚em. Zabójstwo matki Chase’a oraz Å›wiadomość, że to moja mama mogÅ‚a paść ofiarÄ… tego strzelca sprawiaÅ‚y, że nie byÅ‚em tym samym pewnym siebie, uÅ›miechniÄ™tym i aroganckim nastolatkiem co zawsze. ByÅ‚em przestraszony, trzÄ™sÅ‚em siÄ™ ze strachu i nawet najmniejszy haÅ‚as sprawiaÅ‚, że panikowaÅ‚em jak weteran wojenny z ZespoÅ‚em Stresu Pourazowego. Moi starzy również byli postawieni w stan gotowoÅ›ci. Ojciec nocami czatowaÅ‚ przy oknach ze swoim wiernym karabinem AR-15, a rozpaczajÄ…ca na ten widok mama nie uÅ‚atwiaÅ‚a sprawy. Serio, trzeba znaleźć tego psychopatÄ™…
DzwoniÄ…cy budzik oznajmiÅ‚ mi, że nastaÅ‚ ranek. Choć byÅ‚a sobota, musiaÅ‚em wczeÅ›nie wstać ze wzglÄ™du na pogrzeb pani Holt. WstaÅ‚em bez zbÄ™dnych ceregieli i ziewajÄ…c ubraÅ‚em siÄ™ w wiszÄ…cy na drzwiach szafy czarny garnitur. PrzejrzaÅ‚em siÄ™ jeszcze w lustrze i cicho westchnÄ…Å‚em. ZastanawiaÅ‚em siÄ™ czy podjÄ…Å‚em sÅ‚usznÄ… decyzjÄ™ nie mówiÄ…c od razu o caÅ‚ej sprawie… ZszedÅ‚em na dół, gdzie czekali moi rodzice również ubrani na czarno.
— No, jesteÅ› wreszcie… – powiedziaÅ‚ ponuro ojciec. — Chodźmy, pogrzeb zaraz siÄ™ zacznie.
Tak też zrobiliśmy. Tata zaprowadził nas do samochodu i razem pojechaliśmy w stronę kościoła. Przed jego gmachem już czekało kilka znajomych twarzy, w tym wszyscy moi znajomi z Jennifer na czele. Powoli weszliśmy do środka, żeby mieć już to wszystko za sobą. Pogrzeb był dokładnie tak smutny jak można było go sobie wyobrażać. Powiem szczerze, że kiedy pan Holt wygłaszał mowę pożegnalną, parę łez pojawiło się na mojej twarzy. Na szczęście Jennifer była przy mnie, żeby mnie uspokoić. Gdy ceremonia się skończyła, udałem się na zewnątrz i od razu podszedłem do mojej dziewczyny, która rozmawiała z resztą naszej paczki
— DziÄ™ki, że byÅ‚aÅ› przy mnie, skarbie… – powiedziaÅ‚em ponuro i pocaÅ‚owaÅ‚em jÄ…. Z reguÅ‚y jej pocaÅ‚unki rozgrzewaÅ‚y moje ciaÅ‚o, ale tym razem nie potrafiÅ‚em nic poczuć przez tragediÄ™ sprzed kilku dni. — Gdzie on jest? Trzyma siÄ™ jakoÅ›? – spytaÅ‚em rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ za kolegÄ….
— Chase? Tak, jest tutaj… wszedÅ‚ do Å›rodka zobaczyć mamÄ™ po raz ostatni. Czy trzyma siÄ™? Ciężko powiedzieć. Dlatego musimy być przy nim. – odpowiedziaÅ‚a Jen. MiaÅ‚a racjÄ™. Nie mogliÅ›my zostawić Chase’a samego. Na boisku może i jest twardzielem, ale po czymÅ› takim każdy by siÄ™ zaÅ‚amaÅ‚.
— O, wÅ‚aÅ›nie wyszedÅ‚! – powiedziaÅ‚ nagle Zane i wskazaÅ‚ na drzwi koÅ›cioÅ‚a. Faktycznie. Holt wyszedÅ‚ z nich powoli i ze spuszczonÄ… gÅ‚owÄ…. Już stÄ…d byÅ‚o widać, że twarz miaÅ‚ zapÅ‚akanÄ… i ledwie funkcjonowaÅ‚. Gdy do nas podszedÅ‚, majÄ…c gdzieÅ› jak to wyglÄ…da przytuliÅ‚em go jakby byÅ‚ moim bratem, który wÅ‚aÅ›nie wróciÅ‚ z wojska.
— Oj, Holt… tak mi przykro, stary. NaprawdÄ™… – szepnÄ…Å‚em do niego, gdy ten również mnie objÄ…Å‚.
— DziÄ™ki, stary… doceniam to. Nie, wróć… dziÄ™kujÄ™ wam wszystkim! – zwróciÅ‚ siÄ™ do reszty i otarÅ‚ twarz z Å‚ez. — Nigdy bym siÄ™ nie domyÅ›liÅ‚, że dojdzie do czegoÅ› takiego… No kurwa, nigdy!
— Wiemy, amigo… – powiedziaÅ‚ Ramon i poÅ‚ożyÅ‚ mu swojÄ… rÄ™kÄ™ na ramieniu. — Ale powiem Ci, że rozumiem CiÄ™ doskonale. Mój padre też zginÄ…Å‚ tragicznie… najważniejsze, żebyÅ› byÅ‚ teraz silny dla reszty swojej familii. Twój ojciec na sto procent chciaÅ‚aby tego… – dodaÅ‚.
— Masz racjÄ™, Ramon… – odpowiedziaÅ‚ mu Holt. — MuszÄ™ być silny dla starego. Ale wiem, że moja matka chciaÅ‚aby jeszcze jednej rzeczy: zemsty na jebanym skurwielu, który to zrobiÅ‚! I to wÅ‚aÅ›nie zrobiÄ™! – warknÄ…Å‚ groźnie.
— Holt, stary, spokojnie! – próbowaÅ‚ go uspokoić Kevin. — Masz w ogóle podejrzenie kto może być za to odpowiedzialny? Bo powiem ci szczerze, nie potrafiÄ™ wskazać sprawcy wÅ›ród nikogo z Whitewall…
— A ten pedalski skejt, którego upokorzyliÅ›my podczas imprezy u Winningtona po zwyciÄ™stwie z Outlawsami? – zapytaÅ‚ nagle Chase. — Na pewno chciaÅ‚ siÄ™ zemÅ›cić za to wszystko! Jak go dorwÄ™, pożaÅ‚uje, że jego stary nie używaÅ‚ prezerwatywy!
— Chyba masz racjÄ™, Holt! – poparÅ‚ go Zane. — ZwÅ‚aszcza, że potem może zabić rodziców któregoÅ› z nas, w tym moich! W koÅ„cu to ja przywaliÅ‚em mu kijem bejsbolowym w jaja! Musimy siÄ™ do niego dobrać zanim bÄ™dzie za późno!
— Jestem z wami, amigos! – wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ Ramon. — Ten pendejo od poczÄ…tku mi siÄ™ nie podobaÅ‚!
— Ale ludzie, ludzie! Może sprawdzimy czy to na pewno on zanim zaczniemy cokolwiek robić? – spytaÅ‚em. Nie powiem, byÅ‚em sceptycznie nastawiony do tego pomysÅ‚u. CzytaÅ‚em kiedyÅ› takÄ… książkÄ™ o goÅ›ciu, na którym zrobili samosÄ…d i później siÄ™ okazaÅ‚o, że chÅ‚op byÅ‚ niewinny. StÄ…d moja niepewność. — ProponujÄ™, żebyÅ›my na razie siÄ™ nie wychylali, poszukali poszlak i na ich podstawie wydedukowali kto jest tym psycholem w aucie! – zaproponowaÅ‚em. Chase jednak byÅ‚ zbyt przybity, żeby myÅ›leć racjonalnie, bo tylko prychnÄ…Å‚ i wróciÅ‚ do koÅ›cioÅ‚a. Paru chÅ‚opaków i dziewczyn poszÅ‚o za nim.
— Spokojnie, jak ochÅ‚onie, pogada z tobÄ… o tym i przyzna ci racjÄ™… – powiedziaÅ‚ mi Kevin, który jako jeden z nielicznych zostaÅ‚ z nami.
— DokÅ‚adnie! – przytaknÄ…Å‚ Ted. — A na razie chodźmy z powrotem, bo robi siÄ™ trochÄ™ zimnawo…
NastÄ™pnego dnia, szkoÅ‚a Whitewall High…
MuszÄ™ przyznać, że szkoÅ‚a nigdy wczeÅ›niej nie byÅ‚a taka cicha i depresyjna. Å»adnÄ… tajemnicÄ… nie byÅ‚ fakt, że tragiczna Å›mierć matki Chase’a wstrzÄ…snęła nami wszystkimi, a jeszcze musieliÅ›my iść siÄ™ uczyć w tej atmosferze no i trenować w przypadku nas, zawodników. Oby tylko trener Frank daÅ‚ nam jakÄ…Å› taryfÄ™ ulgowÄ…, chociaż widziaÅ‚em go chodzÄ…cego po szkole dzisiaj i wyglÄ…daÅ‚ tak jakby… w ogóle go to nie obchodziÅ‚o. Owszem, powiedziaÅ‚ Chase’owi jak bardzo jest mu przykro i zÅ‚ożyÅ‚ kondolencje jemu i reszcie rodziny, ale sprawiaÅ‚ wrażenie jakby siÄ™ nie przejmowaÅ‚ tym, że po Whitewall grasuje jakiÅ› morderca. Dziwne. WspomniaÅ‚em o Holt’ie… gość trochÄ™ siÄ™ uspokoiÅ‚ po tej tragedii, a przynajmniej na tyle, żeby nie zalewać siÄ™ Å‚zami i jakoÅ› funkcjonować. Dziwi mnie, że tak krótko mu to zajęło, chociaż może ta Anna z Polski go pocieszaÅ‚a? Bez wzglÄ™du na to postanowiÅ‚em z resztÄ… drużyny mieć go na oku i dawać do zrozumienia, że ma nasze wsparcie. W sumie martwi mnie tylko jego postawa wobec tego skejta. Mam tylko nadziejÄ™, że nie planuje zastosować prawo „oko za oko” czy ten kodeks Hummer’a czy jak siÄ™ zwaÅ‚ ten starożytny koleÅ›, co nam baba od historii opowiadaÅ‚a.
SzedÅ‚em akurat z Chase’em korytarzem i próbowaÅ‚em odciÄ…gnąć jego myÅ›li od tego wszystkiego.
— MówiÄ™ ci, Parish, niech tylko dorwÄ™ tego fagasa… – mówiÅ‚ groźnie Holt.
— Chase, chÅ‚opie, wyluzuj… masz caÅ‚kowitÄ… racjÄ™, powinieneÅ› mu wpierdolić! Ale za niedÅ‚ugo mamy trening i na nim powinieneÅ› siÄ™ skupić! ZwÅ‚aszcza, że nasz nastÄ™pny mecz jest przeciwko Lemon Hill Brawlers, a wiesz jak oni brutalnie grajÄ…… Musisz im pokazać, że to ty jesteÅ› najtwardszym sukinsynem w Teksasie, nie oni! – próbowaÅ‚em go zmotywować i jednoczeÅ›nie pominÄ…Å‚em kwestiÄ™ skejta, żeby nie antagonizować Chase’a.
— Wiem, wiem! – odpowiedziaÅ‚. — O te pizdeczki z Lemon Hill siÄ™ nie martw, jak z nimi skoÅ„czÄ™, ich formacja ataku bÄ™dzie graÅ‚a drugim skÅ‚adem. Ale dziÄ™ki za przypomnienie mi o rzeczach ważnych.
— SwojÄ… drogÄ…, wydajesz siÄ™ już chyba w lepszym nastroju… no niby trochÄ™ czasu minęło, ale… – zauważyÅ‚em. To byÅ‚a prawda, Chase może i wciąż byÅ‚ cieniem samego siebie, jeÅ›li chodzi o nastrój, ale nie byÅ‚o to już takie widoczne jak przez te ostatnie kilka dni.
— To dlatego, że ta ruda Polka byÅ‚a przy mnie przez caÅ‚y ten czas! Serio, od czasu tego… grilla czujÄ™, że choć trochÄ™ siÄ™ do niej zbliżyÅ‚em… – przyznaÅ‚ z uÅ›miechem.
— To zajebista wiadomość! – też siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚em. CieszyÅ‚o mnie to, że ta laska byÅ‚a przy nim. Może i byÅ‚a nieÅ›miaÅ‚a, ale musi mieć na niego dobry wpÅ‚yw, skoro dziÄ™ki niej tak szybko wstaÅ‚ z kolan.
— A ty co myÅ›lisz, Parish? – spytaÅ‚ mnie nagle z niepokojÄ…cÄ… powagÄ…. — Co myÅ›lisz o tym caÅ‚ym gównie? Masz jakieÅ› podejrzenia kto to mógÅ‚ być?
Cholera, tego pytania się obawiałem. Z jednej strony chciałem mu powiedzieć, że próbuję do tego dojść na spokojnie i szukając śladów, ale z drugiej pewnie chciałby abym powiedział mu prawdę.
— No wiesz, na razie próbujÄ™ ustalić co to byÅ‚ za samochód. Przy odrobinie szczęścia to ktoÅ› z miasta, wiÄ™c znajdziemy go szybko, ale kto to byÅ‚? No powiem Ci… – zawiesiÅ‚em siÄ™ w odpowiedzi, nie mogÄ…c znaleźć dobrych słów. Co tu robić? Ratunek jakby znikÄ…d pojawiÅ‚ siÄ™ przed nami…
— Holt! Parish! Tu jesteÅ›cie! – powiedziaÅ‚ z uÅ›miechem trener Frank. — Ruszać dupska do szatni! Trening odbÄ™dzie siÄ™ trochÄ™ szybciej! WÅ‚aÅ›nie chodzÄ™ po szkole i szukam reszty chÅ‚opaków z drużyny, żeby im również oznajmić. SwojÄ… drogÄ…, jak znajdziecie w drodze kogoÅ›, zabierzcie go ze sobÄ…, dobra? – spytaÅ‚.
— Jasne, trenerze, nie ma problemu! – odpowiedziaÅ‚em zdziwiony takim stanem rzeczy, ale udaÅ‚em siÄ™ z Chase’em do szatni. Po drodze zgarnÄ™liÅ›my Zane’a, który podrywaÅ‚ RebeccÄ™. W szatni już znajdowaÅ‚o siÄ™ jakieÅ› trzy czwarte skÅ‚adu, w tym Ted, Darius i Ramon. Po przywitaniu siÄ™ wszyscy zaczÄ™liÅ›my przebierać siÄ™ w nasze stroje futbolowe. Powiem szczerze, że brakowaÅ‚o mi tego uczucia przez żaÅ‚obÄ™. Już nie mogÄ™ siÄ™ doczekać, żeby wybiec na boisko i robić to, co umiem najlepiej, nawet jeÅ›li to tylko zwykÅ‚y trening! Po chwili do szatni wszedÅ‚ trener Frank w towarzystwie Kevina. ZwróciÅ‚em uwagÄ™, że Kev znowu nie byÅ‚ w najlepszym humorze, co sprawiÅ‚o, że znów zaczÄ…Å‚em siÄ™ zastanawiać nad jego relacjÄ… z trenerem. O co może im chodzić? PamiÄ™tam fragment ich rozmowy po zwyciÄ™stwie przeciwko Outlaws, ale niewiele wniosków mogÄ™ z niego wyciÄ…gnąć. Moje rozmyÅ›lania przerwaÅ‚ jednak trener, który zażądaÅ‚ ciszy podniesionÄ… rÄ™kÄ…. Ted od razu wyłączyÅ‚ piosenkÄ™ Number of the Beast od Iron Maiden, która graÅ‚a w radiu znajdujÄ…cym siÄ™ w szatni.
— No dobra, panienki! – zaczÄ…Å‚ bojowo. — W tym tygodniu gramy przeciwko Lemon Hill Brawlers i jak zapewne pamiÄ™tamy z poprzedniego sezonu, nazwa ich drużyny doskonale pasuje do ich stylu gry. SÄ… brutalni, bezwzglÄ™dni i stosujÄ… brudne zagrywki, żeby osiÄ…gnąć swój cel. Dlatego na dzisiejszym treningu bÄ™dziemy trenowali głównie wytrzymaÅ‚ość! ChcÄ™, żebyÅ›cie powalali siÄ™ najmocniej jak umiecie. Na rozgrzewkÄ™ wykonamy ćwiczenie Bull In the Ring! PamiÄ™tacie zasady? Zawodnicy ustawiajÄ… siÄ™ w kole i po kolei atakujÄ… z peÅ‚nÄ… siłą zawodnika stojÄ…cego na Å›rodku koÅ‚a!
— Trenerze, czy to ćwiczenie nie jest zakazane? – spytaÅ‚ Darius.
— W NFL tak, ale nie na poziomie licealnym! – odpowiedziaÅ‚ trener. — Poza tym, nikt nie musi wiedzieć, prawda? – spytaÅ‚ i parsknÄ…Å‚ Å›miechem. My razem z nim. — OK, panienki, wszystko jasne? To ruszamy tyÅ‚ki na boisko! – wskazaÅ‚ palcem na wyjÅ›cie z szatni, a my w biegu udaliÅ›my siÄ™ na boisko.
Trening zaczÄ™liÅ›my wÅ‚aÅ›nie od tego brutalnego ćwiczenia. Bykiem na Å›rodku koÅ‚a byÅ‚ oczywiÅ›cie Holt, a caÅ‚a reszta miaÅ‚a na niego nacierać z peÅ‚nym kontaktem. Jaki byÅ‚ efekt? DokÅ‚adnie taki jak myÅ›licie: Jeden po drugim byliÅ›my powalani na ziemiÄ™ i odzierani z mÄ™skiej godnoÅ›ci przez Holta. KÅ‚adÅ‚ jednego po drugim. Najgorzej mieli skrzydÅ‚owi i biegacze, bo byli najlżejsi i ich bolaÅ‚o najbardziej. No, może nie liczÄ…c Ramona, który jednak też caÅ‚owaÅ‚ trawÄ™ po starciu z naszym czoÅ‚owym obroÅ„cÄ…. O sobie nawet nie wspomnÄ™. WylÄ…dowaÅ‚em z takim impetem, że miaÅ‚em trawÄ™ miÄ™dzy zÄ™bami. Tylko Ted stanowiÅ‚ wyzwanie i wytrzymaÅ‚ najdÅ‚użej, ale ostatecznie on również padÅ‚ pod naporem Holta. Wiecie, jak o tym myÅ›lÄ™ to w sumie dobrze, że trener Frank daÅ‚ takie ćwiczenie. Chase z wielkÄ… chÄ™ciÄ… wyÅ‚aduje swoje negatywne emocje zwiÄ…zane ze Å›mierciÄ… matki. Chociaż pewnie i tak ma ochotÄ™ zemÅ›cić siÄ™ na jej domniemanym zabójcy. A co, jeÅ›li on ma racjÄ™? W koÅ„cu ćwok miaÅ‚ motyw, nie znosi nas… Może to ja przesadzam, kiedy rozwiÄ…zanie problemu mam pod nosem? Nie wiem, ale jeÅ›li siÄ™ okaże, że to on, przegnamy skurwiela z Whitewall! Ale nie byÅ‚o czasu na takie przemyÅ›lenia. Teraz nadszedÅ‚ w koÅ„cu czas na mecz treningowy pomiÄ™dzy atakiem a obronÄ…. ZaczÄ…Å‚em niewinnie, bo od kilku krótkich do Ramona i Kevina. Obrona szybko ich zatrzymaÅ‚a, ale po dwóch takich podaniach zazwyczaj zdobywaliÅ›my dziesięć jardów. OczywiÅ›cie zastosowaliÅ›my siÄ™ do polecenia trenera Franka i graliÅ›my ostro. Chase byÅ‚ najtwardszy. Kiedy przekazaÅ‚em Dariusowi piÅ‚kÄ™, żeby z niÄ… pobiegÅ‚, Holt omal go nie zabiÅ‚ na czterdziestym piÄ…tym jardzie naszej poÅ‚owy boiska. WykonaÅ‚ jednak zwrot na lewo i uniknÄ…Å‚ pogrążenia siÄ™ w Å›wiecie bólu. WiedzieliÅ›my jednak, że taka gra jest konieczna, jeÅ›li mamy pokonać Brawlersów. . Dopiero Zane zdoÅ‚aÅ‚ zatrzymać go na trzydziestym jardzie ich poÅ‚owy. W koÅ„cu postanowiÅ‚em przerzucić siÄ™ na dÅ‚ugie podania. ZebraÅ‚em atak do ustawienia siÄ™ w kółko.
— No dobra, panowie… ZmÄ™czyliÅ›my ich trochÄ™ tymi krótkimi podaniami, pora sprawdzić jak sobie poradzÄ… z dÅ‚ugimi. Na poczÄ…tek wykonamy taktykÄ™ Oakland 53! Oakland 53! Gotowi? BREAK! – skoÅ„czyÅ‚em ustalenia i ustawiÅ‚em siÄ™ razem z formacjÄ… mojÄ… i obrony na linii wznowienia gry. DajÄ™ odpowiedni sygnaÅ‚ i zaczyna siÄ™ akcja! Ted i reszta liniowych próbuje powstrzymać obronÄ™, gdy nagle… zobaczyÅ‚em biegnÄ…cego prosto na mnie Chase’a! Jakby tego byÅ‚o maÅ‚o, moi skrzydÅ‚owi byli idealnie kryci! Nie mogÅ‚em zaryzykować przechwyconej piÅ‚ki. Już miaÅ‚em odrzucić piÅ‚kÄ™ w trybuny, żeby mnie nie powaliÅ‚, gdy nagle przypomniaÅ‚em sobie sÅ‚owa starego:
„Musisz przestać wpadać w panikÄ™, kiedy obroÅ„ca na Ciebie biegnie! JeÅ›li widzisz, że linia ofensywna daÅ‚a dupy z blokowaniem, nie bój siÄ™ uciekać albo spróbować samemu zdobyć jardy biegiem.”
Tak też zrobiÅ‚em. WykonaÅ‚em obrót i rzuciÅ‚em siÄ™ do sprintu w stronÄ™ pola punktowego. Można powiedzieć, że w ostatniej chwili, ponieważ Chase już siÄ™ na mnie rzucaÅ‚. Na szczęście nie zdoÅ‚aÅ‚ mnie siÄ™gnąć. Szybko minÄ…Å‚em liniÄ™ obrony i resztÄ™ linebackerów i ruszyÅ‚em w stronÄ™ pola punktowego. ByÅ‚o tak blisko, a jednoczeÅ›nie tak daleko… tylko trzydzieÅ›ci jardów… i wtedy zauważyÅ‚em Zane’a biegnÄ…cego prosto na mnie. Nie… nie dam mu siÄ™ powalić. Szykuj siÄ™, Zane, zaraz Twój bogaty tyÅ‚ek bÄ™dzie caÅ‚owaÅ‚ murawÄ™! ZderzyliÅ›my siÄ™ niczym dwa tiry idÄ…ce na czołówkÄ™… tylko, że Winnington poleciaÅ‚ do tyÅ‚u jakby przywaliÅ‚ mu ten ruski bokser z czwartej części Rocky’ego. Ja tylko siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚em i wbiegÅ‚em na pole punktowe. Dopiero teraz zauważyÅ‚em że Jen i pozostaÅ‚e cheerleaderki majÄ… swój trening podczas naszego i przyglÄ…dajÄ… siÄ™ nam bardzo uważnie. SÄ…dzÄ…c po ich minach, chyba zyskaÅ‚em fanki! Trener Frank również byÅ‚ zadowolony
— Rewelacja, Parish! Po prostu fantastycznie! Gdy tak biegÅ‚eÅ›, przez chwilÄ™ widziaÅ‚em twojego staruszka! – krzyczaÅ‚ do mnie stojÄ…c na linii bocznej. Nie powiem, miÅ‚o mi siÄ™ zrobiÅ‚o, ale to spojrzenie podziwu Jennifer sprawiÅ‚o, że poczuÅ‚em najwiÄ™kszÄ… dumÄ™. PrawdÄ™ mówiÄ…c, to na jej opinii zależy mi najbardziej. Pewnie koleżanki zzieleniaÅ‚y z zazdroÅ›ci. WróciliÅ›my wÅ‚aÅ›nie na dwudziesty jard poÅ‚owy boiska należącej do ataku, gdy nagle Chase zauważyÅ‚ coÅ›, co go zaniepokoiÅ‚o.
— Patrzcie… po drugiej stronie od trenera stoi ten pedalski skejt ze swojÄ… dziuniÄ…… – szepnÄ…Å‚ do nas i wskazaÅ‚ gÅ‚owÄ… na tego chudego miÄ™czaka z krótkimi czarnymi wÅ‚osami i bladÄ… skórÄ…. RozmawiaÅ‚ z jakÄ…Å› równie chudÄ… laskÄ…, która przypominaÅ‚a wyglÄ…dem Emo. A ja jak każdy zdrowy na umyÅ›le czÅ‚owiek nie znosiÅ‚em tych wiecznych depresantów. — Dalej, Parish, rzucaj piÅ‚kÄ™, żebym mógÅ‚ do nich podejść i zrobić z nimi porzÄ…dek…
I wtedy wÅ‚aÅ›nie odezwaÅ‚ siÄ™ wredny gÅ‚osik wewnÄ…trz mnie…
— Czekaj, Chase, mam lepszy pomysÅ‚… rzucÄ™ piÅ‚kÄ™ w jego stronÄ™, że niby do Ramona i razem z nim wpadniecie na niego! Co Ty na to? – spytaÅ‚em z uÅ›miechem.
Jego cichy śmiech był wystarczająco zrozumiałą odpowiedzią. Szybko ustawiliśmy się na boisku cicho chichocząc i po danym sygnale Ramon rozpoczął bieg w stronę skejta, a Chase za nim, udając, że go kryje. Ja rzuciłem piłkę w stronę Bautisty. Ten złapał ją, będąc przy tym ćwoku, gdy nagle Chase go staranował i oboje wpadli na tą chudzinę. Wszyscy pękaliśmy i tarzaliśmy się po murawie ze śmiechu.
— Sorki, frajerze! Nie zauważyÅ‚em ciÄ™! – powiedziaÅ‚ Ramon podnoszÄ…c siÄ™ z niego. — Przynajmniej teraz wiesz jak brutalny jest ten sport dla mężczyzn z wielkimi cojones! – dodaÅ‚.
— Jakie oryginalne… znÄ™cać siÄ™ nad sÅ‚abszym… tylko to potraficie, tÄ™paki?! – warknÄ…Å‚ do nas, po czym Chase zÅ‚apaÅ‚ go za szmaty i coÅ› do niego szepnÄ…Å‚. MogÄ™ siÄ™ tylko domyÅ›lać co…
— SÅ‚uchaj, skurwielu… wiem, że to ty zabiÅ‚eÅ› mojÄ… matkÄ™… lepiej Å›pij z otwartymi oczami, bo to twój koniec z tym mieÅ›cie. – zapewne zagroziÅ‚, po czym wróciÅ‚ do nas. Ramon jeszcze spojrzaÅ‚ na jego dziewczynÄ™ i… klepnÄ…Å‚ jÄ… w tyÅ‚ek ze Å›miechem. Ona tylko staÅ‚a zszokowana i prawdopodobnie próbowaÅ‚a ogarnąć co siÄ™ wÅ‚aÅ›nie staÅ‚o. W koÅ„cu Chase i Ramon wrócili do formacji i wznowiliÅ›my grÄ™. Skejt nie byÅ‚ zadowolony. WstaÅ‚ i zwróciÅ‚ siÄ™ w naszÄ… stronÄ™.
— Gnoje!!! MyÅ›licie, że jesteÅ›cie nietykalni?! Jeszcze pożaÅ‚ujecie! – woÅ‚aÅ‚ do nas i odszedÅ‚ ze swojÄ… bladÄ… laleczkÄ…, ale mieliÅ›my go gdzieÅ›. Mamy trening do dokoÅ„czenia!
Reszta praktyki upłynęła nam bardzo dobrze. Nawet ja miałem za sobą kilka świetnych podań i uniknąłem rzucania piłką do obrony. Wszyscy w dobrych humorach udaliśmy się najpierw pod prysznic, potem do szatni. Dobrze, że dzień na dziś był już skończony. Teraz mogłem sobie spokojnie wrócić z chłopakami i Jennifer i spędzić na luzie resztę dnia! Właśnie zbieraliśmy się wszyscy przed szkołą, gdy nagle Kev minął nas i szedł do swojego auta.
— Hej, Taylor! – zawoÅ‚aÅ‚em go. — Nie jedziesz z nami? – spytaÅ‚em.
— Sorry, Paul, spieszÄ™ siÄ™ do domu! Do jutra! – pożegnaÅ‚ siÄ™ niepewnym gÅ‚osem i wszedÅ‚ do swojego czarnego Forda Mustanga rocznik 1968. PiÄ™kna maszyna. Ale kiedy go odpaliÅ‚ i odjechaÅ‚, przy czym usÅ‚yszaÅ‚em charakterystyczny odgÅ‚os silnika… zbladÅ‚em jak Å›ciana i upadÅ‚em na ziemiÄ™.
— Nie… tylko nie to… ZaakceptowaÅ‚bym wszystko, ale nie to… – powiedziaÅ‚em przerażony do granic możliwoÅ›ci.
— Paul, skarbie! – podbiegÅ‚a do mnie Jennifer i pomogÅ‚a wstać. — Co siÄ™ staÅ‚o? Dlaczego siÄ™ trzÄ™siesz?! – pytaÅ‚a zmartwiona. Ja spojrzaÅ‚em na niÄ… i wydusiÅ‚em z siebie te straszne sÅ‚owa, w które sam nie mogÅ‚em… nie, nie chciaÅ‚em wierzyć!
— Jennifer… ten silnik… nie mam wÄ…tpliwoÅ›ci. Ten samochód, z którego otworzono ogieÅ„ do matki Chase’a… to byÅ‚ Mustang Kevina…
Komentarze (13)
Pozdrawiam
Pozdrawiam :)
1. Piszesz niepotrzebnie zwroty typu "Cię" z dużych liter. Piszemy tak z dużej litery głównie w listach.
2. "Amigos", tu wydaje mi się, że rzeczownik powinien być z małej litery.
No to dobra, 5
Pozdrawiam ciepło :)
Niezły obrót spraw na koniec. Zazdroszczę tym ludziom z Twojej pracy tego, że mają wolny czas XD. Czy oni nic nie robią po szkole? Żarty na bok. Odnoszę wrażenie, że lepiej idą ci odcinki jeżeli zrobisz sobie od któregoś z opowiadań przerwę. Ostatnio pisałem, że w "On, ona i motocykl" odcinek był dobrze napisany a to też było wrzucone po sporej przerwie z tego co pamiętam. Tu jest podobnie. Albo Twoje umiejętności pisania bardzo się poprawiły, albo takie przerwy po prostu ci służą. Za ten odcinek piąteczka
Pozdrawiam ciepło :)
Tylko uważaj, żeby przy krótszych odcinkach nie wrócić do "sprintowania" w tekstach. Krótszy jak najbardziej może być ale nie kosztem przyspieszenia akcji. Owszem, dynamizm jest potrzebny ale nie próbuj bić tutaj rekordów maratonu ;)
Nie no, pewnie! Takiego czegoś na pewno nie będzie ;) Żadnych przyspieszeń ani innych sprintów! :D
Po tym rozdziale totalnie znienawidziłem całą tę grupkę głównych bohaterów. Skojarzyło mi się to strasznie z ,,Patointeligencją" Maty. Myślą, że wszystko mogą bo są bogaci i znani. W ogóle to co im zrobił ten emo koleś? Pamiętam, że coś o nim było w poprzednich rozdziałach.
Dobre zakończenie, aż chcę się czytać dalej.
Haha, czyli w pewnym sensie osiągnąłem swój cel. Wiem, mówiłem, że postaram się przedstawić szkolnych sportowców w nieco jaśniejszym świetle niż twórcy "13 powodów", ale gdybym nie zawarł takiego znęcania się nad innymi, co jest u nich tradycją, opowiadanie nie byłoby wiarygodne moim zdaniem. Może nie użyłbym słowa "bogaci". Bogaty w tej grupce jest tylko Zane, reszta to raczej klasa średnia, która cieszy się popularnością w szkole i tyle ;) Po drugie, "koleś" nie jest emo tylko skejtem. Na emo przynajmniej wygląda jego dziewczyna. Co im zrobili? No cóż, jak powiedziałem wcześniej, szkolni sportowcy nie byliby sobą jakby się nad kimś nie poznęcali + według nich to właśnie ten chłopaczek jest głównym podejrzanym za wydarzenia na imprezie po zwycięstwie z drużyną Outlaws.
Dzięki za miły komentarz i że wciąż czytasz moje opowiadanie! Pozdrawiam ciepło :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania