Poprzednie częściTrybiki (Fragment)

Trybiki - część III - Pająki

Aureliusz podniósł z ogromnym trudem głowę mając przyklejony do policzków papier śniadaniowy przesiąknięty zapachem “Wiejskiej Szynki”, lecz to, co pierwotnie przygotował sobie do zjedzenia w porze drugiego śniadania, a ostatecznie pośpiesznie przeżuwał, prawie dławiąc się w czasie pracy późnym popołudniem. Miało w sobie mniej więcej tyle rzeczywistej szynki niż on włosów na głowie, a warty odnotowania jest fakt, że jego połyskująca glaca zaczęła już służyć na studiach koleżanką jako zastępcze lusterko podręczne. Prawdopodobnie żywiąc się nią przez następne lata nabawi się wrzodów żołądka rozmiarów słonich uszu, lecz “Wiejska Szynka” miała niezaprzeczalne zalety, czyniącą z Aureliusza jej stałego wyznawcę; kosztowała grosze i dostarczała niezbędnych kalorii.

Aureliusz omiótł wzrokiem pomieszczenie rozjaśnione leniwym światłem ledowych lamp sufitowych, przed oczami sąsiednie biurka zastawione stosami teczek, obdarte fotele dla petentów i zastawione rzędami różnokolorowych klaserów regały, w surrealistyczny sposób wtapiały się w seledynowe kafelki niczym giętka świeczka w lampion. Obolałe powieki błyskawicznie opadły mu ponownie, potężny ucisk na pęcherz zdołał je raz jeszcze unieść.

Kiedy odzyskał świadomość przeklął samego siebie, specjalnie postanowił zarwać nockę w urzędzie, by kusicielskie, domowe łóżko znów go nie uwiodło

Wstał przewracając trzy puste, jeden tylko do połowy opróżniony kubek z kawą, które miały go odpędzić od widma snu. Wycierał papierowym ręcznikiem znalezionym na biurku kolegi kleistą od czubatych łyżeczek cukru czarną kałużę. Wykonując powolne, jednostajne ruchy tył i przód ramionami, wypominał sobie, jak mógł stracić tyle czasu na sen, wiedział, że popadł w długi, bo miał marzenie senne, którego nie pamiętał. Wstąpiła z jego powodu w serce Aureliusza pustka. Usilnie przeczesywał zakamarki pamięci w poszukiwaniu strzępku jego obrazu, im głębiej się zapadł w pamięć tym bardziej tonął w przypadkowych wspomnieniach.

Między innymi o wakacjach u wujostwa podczas których zaprzyjaźnił się z chłopcem łapiącym siatką na motyle pająki. Chłopczyk miał na imię Wiktor albo Albert, w głowie Aureliusza był tęgim siedmiolatkiem z twarzą startą końcówką ołówka, wyjątkowo niskim jak Beagle stojący na dwóch łapach, z tego powodu był częstym obiektem żartów, a że był niezwykle energicznym chłopcem, potrafiącym wziąć za ogon kota i zakręcić nim niczym młynkiem w powietrzu, otrzymał niezwykle dotykającą jego wbrew pozorom delikatne uczucia ksywę “Pierdolnięta Pchełka”.

Wiktor pewnego dnia, w którym można było na rozgrzanych kamieniach zabytkowej drogi usmażyć sadzone, pokazał Aureliuszowi swoją kolekcję pajęczaków. Zanim jednak to zrobił, Aureliusz musiał przyrzec na własnych rodziców, że nie piśnie słówka dla mamy Wiktora, gdyż jego kolekcje była najpilniej strzeżoną przez niego tajemnicą, natomiast mama Wiktora mająca hopla na punkcie czystości zapewne za jednym zamachem wyrzuciłaby całą jego kolekcje za okno w szale. Po spełnieniu od niechcenia warunku przez Aureliusza, zaprowadził go do swojego domu w kształcie betonowego klocka. Budynek był podzielony na dwie części. Pod oknami stało od groma doniczek z kwiatami, przypominało to pstrokaty bazar. Na partnerze mieszkał Wiktor, nad nim dziadkowie. Wewnątrz panowały dwa zapachy, rozgrzanego oleju na patelni oraz płynu do mycia podłóg o woni polnych kwiatów. Korytarz prowadzący do pokoju Wiktora był wypucowany jak sala operacyjna przed zabiegiem. Idąc po wykładzinie Wiktor kazał Aureliuszowi stąpać na pałacach, by jak najmniej natrzepać piachu z piaskownicy. Ściany wyłożone fototapetą z krajobrazem Wenecji, były ozdobione zdjęciami w ramkach, lecz na żadnym z nich Wiktor nie był z ojcem. Będąc w jego pokoju Wiktor klęknął przed swoim łóżkiem, ociekającymi od słonego potu rączkami wysunął trzymaną pod prostym jednoosobowym łóżkiem z ozdobnym zagłówkiem w kształcie bolidu formuły 1 skrzynkę po jabłkach pełną słoiczków. Wyznał wtedy dla Aureliusza w sekrecie, że wierzy, że dzięki drzemiącej w ich czarnych odwłokach i cienkich nóżkach magii będzie(owa myśl mogła zostać zaczerpnięta z komiksów, czytanych przez Wiktora nałogowo) lepiej i sprawniej zbierał truskawki u sąsiada zatrudniających chętnych z okolic do zbiorów. Wyszeptał ów zdanie podnieconym głosem i wypiekami na policzkach, wpatrując się przed siebie zaszklonym od łez wzrokiem, pełen wstydu za swoje zwierzenie. Aureliusz otarł o sztruksowe spodenki wilgotne ręce, by chwytając za słoik nie wyślizgnął mu się jak mydło pod prysznicem, przyjrzał się dla konającego stawonoga ledwie poruszającego odnóżami, leżącego na wrzuconej do środka kępce trawy. Przeniósł spojrzenie na pozostałe, ułożone jeden przy drugim w skrzynce, w równie złym stanie. Niektóre były już zmumifikowane, w innych słoiczkach przypominających urny pozostał sam proch. Gdy zniesmaczony tym, co zobaczył Aureliusz zapytał o motywacje działań Wiktora, chłopak po walce o kontrolę nad własnym językiem, poważnym, zniżonym głosem odpowiedział, że pragnie zarobić na buty z koturnem by być na tle wyższy, aby pozbyć się przezwiska. Buty miał zamówić z broszur dołączonej do prenumeraty komiksu, usiłował namówić na kupno rodzicielkę, lecz ta zobaczywszy cenę z wrażenia wylała na siebie trzymany kubek herbaty. Tego typu kwoty ochrzciła mianem “ Niepotrzebny wydatek na małego smroda” sama kupując za większe sumy ziółka, które miały zrobić z niej miss wsi.

Wały przeciwpowodziowe nie zdały próby, chłopczyk zalał się rzewnymi łzami, Aureliusz zdezorientowany poklepał go po ramieniu, posiedział przy nim kilka minut, po czym wyszedł wymyślając na poczekaniu wymówkę odnośnie udania się na obiad. Idąc korytarzem ku wyjścia napotkał buchającą gniewem mamę Wiktora, tak samo tęgą, wciśniętą w zwiewną sukienkę, będącą przynajmniej o dwa rozmiary za małą, której guziki ciągnące się wzdłuż pępka mogące w każdej chwili wystrzelić stanowiły śmiercionośne zagrożenie. Odprowadziła go wzrokiem, którego Aureliusz starał się unikać, zapewne pomyślała, że on jest winny szlochom jej synka, stopniowo głośniejszych. Mając wrażenie stąpania po rozżarzonych węglach, Aureliusz pędem bez pożegnania wrócił do domu wujostwa, nigdy więcej nie odwiedzając Wiktora ponownie, mając go za opętanego dziwaka znęcającego się nad niewinnymi pajączkami.

 

---------------------------------

 

Dziękuję za przeczytanie, jeżeli masz ochotę podzielić się swoją opinią, to bardzo proszę. Jest to trzecia część tekstu, który nie był pisany z myślą o podziale na fragmenty, sądzę, że jest to warte odnotowania. Zachęcam do zapoznania się z pierwszą częścią opowieści :)

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Narrator 15.06.2021
    W tej części jest wiele pomysłowości, wyobraźni, zabawnych porównań, lecz wydaje mi się, że niektóre zdania wymagają doszlifowania.

    Dla przykładu posłużę się jednym:
    „Wiktor pewnego dnia gorętszego od najniższego kręgu piekła pokazał dla Aureliusza swoją kolekcję pajęczaków.”
    ...pokazał (komu) Aureliuszowi — niepotrzebne „dla”.
    Samo porównanie gorącego dnia do „najniższego kręgu piekła” mnie nie przekonuje, bo tego ostatniego nie potrafię sobie wyobrazić. A nawet jeśli komuś obdarzonemu wyjątkową wyobraźnią ta sztuka się uda, to efekt jest zbyt drastyczny. Używając porównań należy zachować ostrożność, żeby tekst nie wypadał blado, a jednocześnie nie był zbyt przejaskrawiony. Nie każdy lubi gdy mu nocą w gały zaświecisz przeciwlotniczym reflektorem.

    Daj temu fragmentowi odpocząć, po pewnym czasie przeczytaj jeszcze raz, najlepiej na głos, bez słuchania muzyki (która potrafi maskować drobne potknięcia), może wyłapiesz miejsca do poprawek. Sam trzymam się tej metody. W chwili pisania wydaje mi się, że stworzyłem arcydzieło, ale kiedy czytam to znowu na zimno, dostrzegam wiele słabych elementów. Pisanie to męka, ale widocznie lubimy ten ból :)

    Życzę wytrwałości i pozdrawiam.
  • Vincent Vega 15.06.2021
    Dziękuję bardzo, będę szlifować z zapałem, ale niektórych kantów się nie dostrzega lub trudo zauważyć bez kogoś, kto mógłby spojrzeć na tekst " z boku". Dlatego dziękuję ślicznie za wskazówki i rady. Pozdrawiam serdecznie :)
  • Vincent Vega 19.08.2021
    Zapraszam serdecznie do skończonej wersji pod linkiem; https://www.wattpad.com/story/281061576-trybiki
    Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania