Uniwersum Metro 2033: Czarne Diabły cz.11

Brodaty facet dezaktywował obroże. Opracował również plan ucieczki. Nastał wieczór, strażnicy jak co dzień przeprowadzali kontrolę. Otworzyły się drzwi wagonu. Wartownicy zaczęli liczenie pozostałych przy życiu. Było ich dwóch, stanęli plecami do wnętrza. Brodaty nie wiadomo skąd miał przy sobie dwa sporej wielkości kawałki szkła owinięte w połowie jakimiś szmatami. Dał znak jednemu z Kościelnych, aby zajął wcześniej umówioną pozycję. Minęła, krótka chwila. Brodacz skoczył w kierunku wartowników, a za nim jego pomocnik. Wbił im odłamki na wysokości krtani. Oczy strażników zaczęły zachodzić pustką. Po ich szyjach spływała krew. Momentalnie obydwaj zwiotczeli. Odłamki szkła przebiły im kręgosłupy. Brodacz i Kościelny wciągnęli ich do wnętrza wagonu. Tam odebrano im wyposażenie. Brodaty przydzielił Wojtkowi jeden karabin z dwoma magazynkami oraz maskę przeciwgazową. Przed nimi stało teraz najtrudniejsze zadanie. Ucieczka ze stacji. Brodaty prześlizgnął się za kolejny skład stojący na lewej stronie od ich wagonu. Sprawdził, czy po peronie nie idzie patrol i dał znak, aby kolejny poszedł w jego ślady. Ostatnia biegnąca osoba zasunęła drzwi wagonu. Snop światła ze szperacza co jakiś czas smagał przestrzeń pomiędzy składami. Brodaty wychylił się z drugiej strony wagonu, aby sprawdzić, czy droga jest czysta. Po upewnieniu się ruszył w kierunku ściany stacji. Gdy tam dotarł, dał znak. Wojtek uczynił to samo co brodacz. Najpierw upewnił się, potem bardzo szybko przebiegł dystans pomiędzy budynkiem a składem. Kucnął przy brodatym. Przyszła kolei na księdza Jacka. Był już w połowie drogi, gdy nagle trafił wprost pod snop szperacza.

- W nogi - szepnął Wojtkowi na ucho - Im już nie pomożemy.

Zerwali się do biegu. W tym samym momencie zawyły syreny i nastąpiły wystrzały z broni. W niewielkiej odległości od stacji znajdował się gęsty las. Przyroda odebrał tutaj człowiekowi, to co kiedyś było jej. Popękany asfalt wraz z pordzewiałymi wrakami samochodów został pokrytym sinym bluszczem oraz dziwaczną rośliną przypominającą bardzo mocno wrzos o niebieskim kolorze. Nad ruinami budynków piętrzyły się zmutowane drzewa, które swoim wyglądem przypominały krzyżówkę sosny z baobabem. Wojtek i brodaty wbiegli do jednej z ruin. Sprawdzili najpierw, czy w środku nie ma legowiska jakieś zmutowane cholerstwo. Było czysto. Weszli do jednego pomieszczenia. Zagrodzili wejście do pokoju resztkami składanych metalowych półek.

- Załóż maskę!

***

Lis i jego ludzi przenieśli Goryla do najbliższej swojej kryjówki. Tam Tropiciel obejrzał nogę olbrzyma. Na szczęście nie była złamana, lecz Goryl będzie potrzebował jej stabilizacji. Położono go na posłaniu, które znajdowało się w rogu piwnicy. Ludzie Lisa poszli szukać czegoś, co posłuży do usztywnienia nogi.

- Trochę im to zajmie. W końcu mamy chwilę, aby spokojnie porozmawiać. Dwa dni nikt was nie widział...

Stalkerzy zdumieli się, słysząc słowa kolegi. Spojrzeli na zegarki. Wskazywały one datę 10 czerwca 2033 roku. Dwa dni minęły od ich wyjścia z enklawy! Spryciarz zamyślił się. Czy to możliwe, aby tajemniczy korytarz przeniósł ich w czasie? Nagle rozległo się chrapanie. Goryl zasnął. Stalkerzy opowiedzieli swojemu koledzę o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Tajemniczych ludziach używających ciężkiego sprzętu, misternym procesie, spotkaniu, wyprawie na Szablaki, zaginięciu Wojtka, pochodzie na Komandorskiej, przygodzie w spa oraz tajemniczym stworze.

- Wyjaśnia to wiele. Dwa dni temu zostaliśmy zaatakowani. Dzisiaj rano Waleczny wysłał mnie, Białego i Chudego do Podziemnego Miasta po wsparcie. Spotkaliśmy jeden z waszych patroli... Zaatakowały nas skurwysyny... Wynosili ciało jakieś młodej dziewczyny...

Ta informacja zelektryzowała Szramę i Spryciarza.

- Jak ta dziewczyna wyglądała?

- Twarz miała całą w sińcach i krwiakach... Pamiętam, że miała duże znamię na szyi.

- Julia...

***

Ciąg dalszy nastąpi

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania