Poprzednie częściWtajemniczona, Prolog

Wtajemniczona, 7

Schodziłam po schodach, które prowadziły do salonu. Czarne trampki obcierały mi pięty, były za duże. Czarna sukienka nie krępowała moich ruchów. Miała długie rękawy i ołówkowy dół i nie miała w ogóle dekoldu. Miałam w niej za to gołe plecy. Całkeim gołe, materiał, z tyłu, zaczynał się dopiero przy biodrach. Zimne powietrze już mi nie przeszkadzało, przyzwyczaiłam się.

- Vicky!- Joseph uśmiechnął się na mój widok- Mówią w telewizji o twojej rodzinie, twoim porawaniu.

Porwaniu!

Powiedział to takim głosem, jakby nie twierdził, że zostałam uprowadzona.

Jestem tu już sześć dni! Zostałam porwana w czwartek, właściwie w piątek, a jest wtorek. Nadal nic nie pamiętam, jedynie przbłyski. Ścigający mnie Jasper i on, jako wielki, szary wilk. Nic więcej.

Co jak sobie nie przypomnę?

Podeszłam do kanapy.

Felix przesunął się aby zrobić mi miejsce. Usiadłam i poczułam na swojej szyi jego zimny palec. Opierał jedna z rąk na oparciu. Przesunęłam się bliżej Josepha.

Martwiło mnie, że przy nim się nie boję. Że przy nim czuje się bezpieczniej niż przy innych. Może ma to związek z tym, że jest najmilszy względem mnie. Od czasu gdy dałam Alexowi w twarz, staram się go unikać. Najczęściej mi się udaje. Gdy on mnie spotka, to ignoruje moją osobę. Odpowiada mi taki układ.

Mimo, że się przesunęłam czułam jego palec, teraz na ramieniu.

- Możesz zabrać stąd swoją łapę?- spytałam beztrosko

Joseph wybuchnął śmiechem. Felix natomiast spojrzał na mnie może zdziwiony, może rozbawiony i zdjął rękę z oparcia.

- Dziękuję!- powiedziałam i znów wygodnie usiadłam

Skupiłam się na wiadomościach, które aktualnie leciał. Prezenterka zaczęła mówić o komendancie policji Charlotte Morrell, której córka zniknęła po morderstwie przed barem. Mama mówiła, że nie ma związku między morederstwem, a moim zniknięciem, mimo, że zniknęłam w tym miejscu. Dziennikarz pytał się czy jest możliwość, że widziałam mordercę. Mama zaprzeczyła.

Na ekranie wydawała się blada i zmęczona. Czarne włosy związała w ciasnego kucyka, a wielkie since pod jej zimnoniebieskimi oczami biły po oczach. Była w mundurze. Później na ekranie pojawił się tata. Dziennikarz pytał czy porywacze dzwonili w sprawie okupu. Zaprzeczył.

Spojrzałam na jego umęczoną, pokrytą drobnymi zmarszczkami twarz. Z nerwów co chwila przeczesywał swoje siwiejące włosy.

Później...

Jak oni w ogóle mogli?!

Na ekranie pojawiła się Rose. Długie czarne włosy miała spuszczone na ramiona, skupiona patrzyła prosto w kamerę, swoimi szarymi, nienaturalnie dużymi oczami. Prosiła porywaczów by mnie puścili i żebym była dzielna i się trzymała.

- Nie martw się! Nie puścimy cię!- wyrwał mnie z zadum Felix

- Ty to masz wyczucie czasu!- prychnął Joseph

- Jestem szczery! Niech dziewczyna nie robi sobie jakiś bezpodstawnych nadziei!

- Nie martw się. Nic sobię nie robię.-westchnęłam- Wiem, że trafiłam na nieczułych morderców. Nie mam nadzieji.

- Grzeczna dziewczynka!- uśmiechnął się

Powiedział to tak jakbym była jego pupilem.

Br!

Joseph zdzielił go po głowie.

- Za co to?- fuknął Felix

- Za ... brak taktu!- odparł z wachaniem Joseph

- Okey! Poddaje się- zaśmiał się Felix

Joseph starł mi palcem łze, która niewiadomo kiedy wypłynęła z moich oczu.

- Nie płacz- poprosił

- Nie płaczę- odparłam drżącym głosem- Wpadło mi coś do oka

Joseph zaśmiał się i przełączył kanał w telewizji na mecz.

- Nareszcie!- Felix zatarł ręce

- Jak nie chcesz to mogę przełączyć- powiedział Joseph do mnie

- Nie, nie możesz- wtrącił Felix

- Nie trzeba- pokręciłam głową- To Anglia- Niemcy?

- Tak- Joseph spojrzał na mnie zdziwiony

- Lubię patrzeć jak Niemcy grają- odparłam

- Intereujesz się piłką nożną?- niemal wykrzyczał Felix

- Interesować to się nie interesuję- pokręciłam głową- Lubię oglądać, to tak!

- Co raz bardziej cię lubię- zaśmiał się Felix

- Dzięki- zakpiłam- O niczym tak nie marzyłam! Zawsze chciałm aby polubiła mnie pijawka!

Obaj faceci zaśmiali się.

Do pokoju jak wichura wszedł Alex, stanął przed kanapą zasłaniając telewizor.

- Hej! Stary!- krzyknął Felix, a Alex zmroził go wzrokiem

Chrząknął.

NIe zareagowałam.

- Vicky!- powiedział ostrym głosem

Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Wyciągał w moją stronę rękę z komórką.

- Masz trzy minuty! Nie więcej!- powiedział i podał mi telefon

Zmarszczyłam brwii i spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Śmiało!- Joseph uśmiechnął się dobrodusznie

Spojrzałam niepewnie na telefon. Może nie chcę? Może nie powinnam? A co jeśli wtedy całkiem się załamie?

Spróbuj!

Wyrwałam telefon Alexowi. Stał nade mną, Felix wyciszył telewizor.

- Możesz mówić, połączenie trwa- Alex przwrócił oczami

Przyłożyłam telefon do ucha.

- Halo?

- Vi?- usłyszałam znajomy głos

- Mama?- tylko tyle udało mi się wydukać

- Vicky! Możesz pójść do pokoju w którym będziemy mogły spokojnie porozmawiać?- spytała

- Poczekaj!

Wstałam, Alex się nie odsunął.

Westchnęłam.

Stanęłam na kanapie i przeskoczyłam oparcie, a następnie ruszyłam do wyjścia.

- Pamiętaj, że słyszę każde twoje słowo! I jej też!- krzyknął za mną Alex

Drzwi od salonu trzasnęły, przysiadłam w holu na głównych schodach i znów przyłożyłam telefon do ucha.

- Jestem- obwieściłam

- Dobrze- odezwał się głos najbliższy memu sercu, mama mówiła spokojnie- Zakładam, że ta rozmowa jest podsłuchiwana, więc nie mogę mówić swobodnie. Wiem, że trafiłaś w ręce Brosme'ów, tak, wiem kim oni są i dlaczego cie porwali. Naprawdę przykro mi, że dowiedziałaś się o tym, nie taka była moja intencjia! Nie w taki sposób! Wiem, że nic nie pamiętasz. Wydaje ci się, że twoje położenie jest beznadziejne. Wiem to od tych krwiopijczych posłańców- westchnęła- Ale liczy się to byś nie uległa! Nie słuchaj ich zapewnień, tego co mówią, ich obietnic! To puste słowa, bez pokrycia! Obiecaj, że nie ulegniesz! Słyszysz?- mówiła bardzo szybko

- Obiecuję, mamo- powiedziałam płaczliwie

Usłyszałam otwieranie drzwi, z salonu wyszedł Alex. Oparł się o ścianę, skrzyżował ręce i uważnie mi się przyglądał. Nie odebrał mi jednak komórki.

- Postaram się wydobyć cię stamtąd, Vi ale to potrwa! Nie mów im niczego, nawet jak sobie przypomnisz!- powiedziała twardo mama- Rozumiesz? Wiedza to twoja jedyna karta przetargowa!

Alex zatrząsł się ze śmiechu, nadal bacznie mi sie przyglądał.

- Tak, rozumiem!- odparłam

- Chcę wiedzieć, czy ktoś cię ugryzł?

- Nie- zaprzeczyłam szybko,a Alex zaśmiał się cicho- Nie, nikt.

- Dobrze- mama odetchnęła z ulgą- Nie oddawaj im swojej krwi, nie przyjmuj od nich ich! Nie mozesz stać się taka jak oni! Jasne?

- Tak, rozumiem. Nie pić krwi i nie dać zrobić z siebie przekąski- westchnęłam

- Tak, skarbie. Jak się czujesz? Jesteś dobrze traktowana?

- Tak, ale boję się. Mamo, cholernie się boję! Oni mnie zabiją, tak?- głos zadrżał mi płaczliwie

- Nie dopuszczę do tego, słoneczko! Jesteś bezpieczna! Wydostanę cię stąd!- zapewniła mnie

Alex ruszył w moja stronę z wyciągniętą ręką. Moje trzy minuty dobiegły końca.

- Co u taty? U Rose? Mów szybko!- popedziłam ją, mając nadzieję, że zrozumie

Pojęła w lot o co chodzi.

- Dobrze. Martwi się o ciebie! Rose zerwała z chłopakiem... Tęsknią za tobą! Ja też, kocham cię kotku!- powiedziała mama

Alex popatrzył na mnie niecierpliwie, a następnie wyrwał mi telefon. Z szybkością wampira wszedł do salonu i zamknął za sobą drzwi.

Nie zdążyłam się nawet pożegnać!

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • wolfie 03.02.2015
    Podoba mi się Twoje opowiadanie. Dobrze się je czyta. Masz ode mnie 4. Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania