Wtajemniczona, 9
Jestem tu już pełne dwa tygodnie!
Dwa tygodnie!
Nie brałam sobie zapewnień mamy do serca. Wiedziałam, że do póki im nie powiem to nie zmieni się moja sytuacja. A jak im powiem to mnie zabiją. Nie pamiętałam nic ,dalej, nic oprócz gadki o jakimś Jackobie. To przypomniałam sobie jakieś dwa dni temu. Nic nie mówiłam. Może dlatego, że się bałam. A może dlatego, że nie chciałam.
Miałam gorącą nadzieję, że to drugie.
Miałam też nadzieję, że nie cierpię na ,,syndrom sztokcholmski". Zaczynałam się przyzwyczajać do tego miejsca, do tych... ludzi.
Oby to była nieprawda.
Jak zawsze zeszłam do salonu. Na kanapie siedział Felix i Joseph, stary skład. Miałam dziś na sobie czarną sukienkę do kolan, z krótkim rękawem i dobrze dopasowaną górą i dołem. Plecy, ramiona i dekold był koronkowy. Chodziłam w balerinach, one jedyne mnie nie obcierały.
- Witamy Panią Amnezję!- zaśmiał się Joseph, usiadłam pomiędzy nim, a Felixem- Chcesz whisky?
- Nie- pokręciłam rozbawiona głową
- Ty! A może ona pamięta!- zaśmiał sie Felix- Tylko tak nas pokochała, że nie chce się stąd wynieść!
- Odwaliło ci- spojrzałam na niego z politowniem- Musiałeś napić sie przeterminowanej!
- To krew traci ważność?- zaśmiał się Joseph
- To ty tu jesteś specjalistą- zakpiłam
- Nie ma co, laska! Zachowujesz się jak jedna z nas!- stwierdził Felix
Przeraziło mnie to stwierdzenie.
-Nie mam jeszcze ochoty na czerwone- zaśmiałam się się nerwowo
- Jezu! Żartowałem, dziewczyno! Ale ci serce przyspieszyło!- powiedział Felix
- Uuu!- krzyknął ktoś za moimi plecami, a ja podskoczyłam
- Patric! Pijawko, głupia! Przestraszyłeś mnie!- krzyknęłam, trzymając się za serce
Chłopak zaśmiał się i padł na fotel obok.
Do pokoju wszedł Alex i spojrzał na mnie zagniewany.
- Przypomniałaś coś sobie?- spytał
- Nie- pokręciłam głową- Chyba, że liczy się nagi wilkołak!
Trójka wampirów wybuchnęła śmiechem.
- Nie, nie liczy się- odparł rozbawiony Alex, pokręcił głową z uśmieszkiem i wyszedł
W telewizji leciał jakiś film, komedia. Znudzona prawie od razu opuścialm salon i poszłam do ,,swojego" pokoju.
Usiadłam na kanapie i nadal próbowałam sobie coś przypomnieć. Bezskutecznie. Tylko wzmianki o Jackobie, że coś było jego pomysłem i że nie przyjdzie im do głowy szukać czegoś u Didi. Jakoś tak.
Rozległo się pukanie, do pokoju wszedł Joseph.
- Przeszkadzam?- spytał i uśmiechnął się do mnie zabójczo
- Myślę- odparłam- Nie, raczej nie. Kiepsko mi to wychodzi!
- Próbujesz sobie przypomnieć?- usiadł na kanapie obok mnie
Przysiadłam na nogach , siedziałam teraz odwróciona w jego stronę.
- Tak, chyba tak.
- Ale...- przygryzł wargę- To naprawdę ważne abyś powiedziała, jak sobie przypomnisz.
A później mnie zabijecie!
- Wiem, stram się- skałamałam
- Widzę- zaśmiał się cicho
Odwrócił się w moją stronę. Przyglądał mi się bacznie. Nachylił się nade mną i schował kosmyk moich włosów za ucho.
Czułam się trochę skrępowana... tą bliskością.
- Wyglądasz dziś pięknie- powiedział cicho
Zaskoczył mnie ten całkeim poważny komplement.
W tym momencie stało się coś, czego się nie spodziewałam. Joseph przytknął swoje wargi do moich.
Jego był twarde i zimne, jak marmur. Po chwili odsunął się ode mnie i przyjrzał mi się uważnie.
- Vicky?
- Tak?- spytałam głosem wypranym z emocji
- Coś się stało?- spojrzał na mnie z niepokojem
- Pocałowałeś mnie!
- Tak- uśmiechnął się
Zapanowała cisza.
Ten znów się nade mną nachylił, tym razem się odsunęłam.
Spojrzał na mnie zaskoczony i chyba lekko urażony.
- Joseph... Ja nie potrafię być dla ciebie tym kim ty chcesz! Póki co jestem waszym więźniem, tego się trzymajmy- powiedziałam cicho
Spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Wybacz- odezwał się- Może to rzeczywiście za szybko! Ale będę czekał!
Wstał z kanapy i wyszedł z pokoju, delikatnie zamykając drzwi.
Zakręciło mi się w głowie.
Zostałaś-Pocałowana-Przez-Porywacza- Mardercę!
A on chce więcej!
Cholera!
Już chyba wolę aby mnie zabito!
Jak nic to ,,syndrom sztokcholmski"!

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania