Z dziennika - skansen

Dziś spotkałam chamów w pracy. Puścili luzem pieska. Mówię mężczyźnie, żeby pies był na smyczy, bo do chat zaczął zaglądać.

Na samym wejściu facet do mnie (był z żoną i synem)

- Niech pani nic nie mówi. Niech pani nic nie mówi. Szkoda tu wchodzić. Niech pani nic nie mówi. Nie no... tu próchnieje wszystko.

- Proszę Pana drewno ma to do siebie, że próchnieje. To nie jest beton, w dawnych czasach tak budowano. Może Pan poszuka betonowych ścieżek, wytrzymują kilkadziesiąt lat.

- Proszę pani ja jestem z 11Pułku Ułanów Księstwa Warszawskiego! Biorę udział w rekonstrukcjach, a do was kto przyjeżdża?! Ja mam ludzi z całego świata ciekawych.

- Tutaj też przyjeżdżają ciekawi z całego świata. A skoro pan jest z jedenastego pułku, to moje wiersze kupił sam Adam Zagajewski i pocałował nawet w rękę.

 

Cisza.

 

- A pani to tutaj się chyba nudzi, książki pani czyta, co? - kontynuował.

- Owszem, jak pada czytam, proszę Pana.

- Niech pani jedzie i zobaczy Owidz, tam to dopiero jest skansen cały dzień zwiedzania, a wy co tu macie, phy...

Od takich gości z daleka pomyślałam sobie. Jeszcze takich tu nie miałam.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania