Zanim nadejdzie śmierć cz.2
Pewnie dalej spałabym sobie zajebiście w łóżku, gdyby nie ten cholerny hałas. Tak się składa, że jeśli żyjesz w takim otoczeniu to nawet pierdnięcie wydaje się podejrzane...
Naciągnęłam na siebie mocniej kołdrę z nadzieją że ten ktoś odejdzie.
Nadzieja matką złudnych...
Drzwi trzasnęły z impetem, że aż zdziwiłam się że nie wyleciały z zawiasów.
Podniosłam lekko głowę i zauważyłam w ciemnościach rysy chłopaka.
Kurde.. przydałaby się jakaś szklanka albo wazon...
- Ja pierdole - powiedział chłopak gdy prawdopodobnie zajebał w szafkę.
Znam ten głos... nutka serdeczności chociaż w tym przypadku ocieknięta nienawiścią.
Podszedł bliżej do łóżka i zaczął się przyglądać. Obserwowałam całą sytuację przez ramię.
- Co do kurwy?! - podniósł głos po czym odchylił kołdrę, tym samym zdradzając moją obecność. - Co ty tu robisz?!
- Śpię? - zapytałam ironicznie, unosząc się do pozycji siedzącej.
Przetarłam oczy dłońmi, po czym spojrzałam się wyczekująco na Wojtka.
- Ale dlaczego u mnie w pokoju? - odparł spokojniej.
- Bo nikt mi nie powiedział gdzie indziej? - odpowiedziałam sarkastycznie. - Dobra, już się zbieram...
- Dobra, zostań już - westchnął.
Wyszedł z pokoju tym razem lekko przymykając drzwi.
Ułożyłam się z powrotem na pościeli, szczelnie okrywając się czarną kołdrą.
Po chwili poczułam jak materac obok mnie się ugina. Przestraszona obróciłam głowę w tamtą stronę, aby napotkać się z roześmianą twarzą Wojtka.
- Spadaj! - krzyknęłam.
- To mój pokój no nie? - powiedział, ignorując moją prośbę. - Wytrzymaj już te 5 godzin...
- Nie!
- Jesteś strasznie nudna - westchnął. - Przecież nic ci nie zrobię. Nie mamy wolnego pokoju, to gdzie mam spać? Na podłodze?
- Dobra, ale łapy trzymaj przy sobie - warknęłam i ułożyłam się na poduszce.
- Dobranoc - szepnął.
Ja już mu nie odpowiedziałam...
Poczułam tylko jak oplata mnie swoimi silnymi dłońmi, dając mi przy tym prawdziwe poczucie bezpieczeństwa.
Nie protestowałam bo nawet się mi to podobało...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania