Zanim nadejdzie śmierć cz.7
- Wojteek - jęknęłam, wyczerpana przez trening.
- Co skarbie? - odparł chłopak.
- Zanieś mnie do pokoju - zrobiłam minkę zbitego pieska i wtuliłam się w jego ciało. Pocałowałam go krótko w usta ponieważ usłyszałam chrząknięcie z salonu.
- Nie przeszkadzajcie sobie - powiedział grubym głosem Filip. - Nie będzie mnie i błagam, nie zwalcie nam dachu na łeb pod moją nieobecność.
- Tak jest, szefie - zasalutował Szymon, który wszedł do kuchni.
- Spocznij blondasku - odparł mężczyzna gdy wychodził z domu.
Sięgnęłam do najwyższej szafki w kuchni w celu wzięcia swojej ostatniej czekolady.
- Gdzie jest moja czekolada?! - wydarłam się na cały dom.
- Może w lodówce? - zasugerował brunet.
- Tam jej nie ma - odparłam pewnie i przejechałam wzrokiem po pomieszczeniu.
Natknęłam się na rozbawione spojrzenie blondyna, który prawie zwijał się ze śmiechu.
- Ty! - syknęłam. - Zabrałeś mi ostatnią czekoladę!
- Ja? No co ty... nie mógłbym.
- Masz 5 sekund na ucieczkę - warknęłam do chłopaka chociaż w moim głosie można było wyczuć rozbawienie.
- Taaa, już ci wierzę.
- Raz.
- Stary, radzę ci jej posłuchać - wtrącił mój chłopak.
- Dwa.
Szymon popatrzył się na mnie wzrokiem mówiącym "Na serio"?, po czym rzucił się do biegu.
Pobiegłam za nim słysząc jedynie w tle marudzenie bruneta, że przed chwilą byłam zmęczona.
Jeśli w grę wchodzi jedzenie to wtedy mam na wszystko wywalone!
- Szymon? Ty mały kurwiszonie - krzyczałam, gdy zamknął się w pokoju przed moim nosem.
- I tak cię dopadnę - mruknęłam, dając spokój.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania