Poprzednie częściZnaki, cz. 1

Znaki, cz. 5

Dave złapał Robertsona za rękę, odwrócił go i wymierzył potężny cios w splot słoneczny. Tamten upadł bez tchu na czerwony piach i zwijał się z bólu. W tym czasie nadbiegł McAllen i krzyknął:

- Co się dzieje?!

- Ten idiota chciał uciec i zostawić nas na pastwę losu - odparł zdyszany Stenson - Widział coś przy piramidzie. Ja zresztą też.

McAllen nic nie odpowiedział. Odwrócił się nagle w tamtą stronę i przyglądał uważnie.

- Nic tam nie ma - stwierdził.

- Ale było. Nie zwariowałem. Jak Robertson będzie się nadawał do czegoś to go zapytaj.

Stenson rzucił okiem na podnóże piramidy. Faktycznie nic tam się nie działo. "Czarna Śmierć", jak w myślach ją nazwał, tkwiła dumnie w marsjańskiej ziemi. Usłyszał niezrozumiałe słowa Robertsona i spojrzał na niego.

- Co mówisz? - zapytał Dave i pochylił się nad nim.

- Bogowie...oni tam są - wydukał po czym stracił przytomność.

- Zabieramy się stąd i jego też - zaniepokojony, wskazał głową na Robertsona. - Później się z nim policzę.

Obaj podnieśli poszkodowanego i wrzucili go na tył pojazdu. McAllen rozsądnie związał mu ręce. Przestał ufać Robertsonowi tak samo jak Dave. W momencie, kiedy Stenson siadał za kierownicą pojazdu dudnienie z piramidy z powrotem wróciło. Dźwięk nasilił się tak, że obaj musieli przykręcić głośność w hełmach.

*

 

Higgins widząc Robertsona rozłożył bezradnie ręce. Zaciągnęli go do kajuty i zamknęli na klucz. Czwórka pasażerów Oriona 2 zebrała się wokoło blatu. Zaczął Stenson:

- Pułkownik Benedict zlecił nam zbadanie piramidy i zrobimy to bez względu na okoliczności. To co do tej pory zobaczyliśmy nie może pokrzyżować nam planów. Została nas czwórka, bo nie wierzę, że Robertson dojdzie do siebie po tym co zobaczył.

- Kapitanie, nie tylko on to widział, ale pan też - powiedział Morris i zapadła cisza. Dave spuścił głowę i na chwilę zamknął oczy. Przypomniał sobie widok białej postaci.

 

*

 

Stenson, Morris i McAllen minęli obelisk i pojechali prosto pod piramidę. Dźwięku trąb nie było. "Czarna Śmierć" zbliżała się coraz bardziej. Dave wpatrzony był w miejsce, gdzie zobaczył zjawę. McAllen zaparkował pojazd w odległości stu metrów od piramidy. Wszyscy trzej wysiedli powoli, trzymając dłonie na pistoletach laserowych. Nic się nie pojawiło. Żadnego ruchu i przeciągłego dudnienia. Ich oczom po chwili ukazało się wejście do budowli. Było niewielkie w kształcie prostokąta o wysokości około metra osiemdziesięciu i szerokości mniej więcej metra. Dave rozejrzał się wokoło czy nie ma na piasku śladów białej postaci. Stan powierzchni był niezachwiany. Stenson poświecił reflektorem w środek wejścia - było otwarte. Zionęła z niego bezdenna czeluść.

- Spójrzcie tutaj - powiedział Morris i wskazał palcem ciąg znaków wokół wejścia do piramidy. Były mniejsze niż te na obelisku. McAllen wiedział co robić. Wyjął małe urządzenie w kształcie zszywacza do papieru i przeciągnął nim po napisach. Następnie podłączył je do tabletu i uruchomił proces translatora. Po kilku minutach ukazał się na ekranie napis: "Brama pomiędzy niebem, ziemią i czasem. Dom boga Morza, który znalazł tu spokój".

- Ciekawy tekst - powiedział pochmurnie Dave. - Bóg morza to Posejdon lub Neptun. Czczeni w starożytnych państwach.

- Oraz na legendarnej Atlantydzie - wtrącił Morris. - Posejdon był opiekunem tej zaginionej cywilizacji.

- I teraz myślisz, że to co stoi przed nami jest wytworem Atlantydów? - zapytał z przekąsem Dave Morrisa. Tamten wzruszył tylko ramionami. - Musimy wejść do środka - zawyrokował Stenson - Gotowi?

Wszyscy trzej przekroczyli próg piramidy i weszli do środka. Świecili latarkami po ścianach, ale bali się opuścić światła marsjańskiego dnia, wlewającego się do środka. Przeszli wąskim korytarzem pięćdziesiąt metrów i obejrzeli się za siebie. Światło nadal wypełniało wejście, lecz z każdym krokiem czuli się mniej pewnie. Nagle wąski korytarz rozszerzył się i weszli do wielkiej sali. Nic w niej nie było. Rozdzielili się i przeczesywali reflektorami ściany.

- Niesamowite! - krzyknął Morris, a Stenson z McAllenem pobiegli w tamtą stronę. Na ścianie widniał olbrzymi malunek postaci ludzkiej ubranej na biało. Siedziała w pozycji kwiatu lotosu. Jej głowę otulały białe rozpuszczone włosy. Blada twarz była skupiona, a oczy zamknięte, jak podczas medytacji. W prawej dłoni trzymała czerwoną kulę, w lewej zaś dwie mniejsze kulki.

- Mars, Fobos i Deimos - powiedział z przejęciem McAllen.

Stenson zostawił ich i poszedł do przeciwległej ściany świecąc reflektorem na fragment malunku. Ta sama postać, w tej samej pozycji. McAllen i Morris dołączyli do niego i zwiększyli zasięg oświetlenia. Elementy nad dłoniami zmieniły się. W prawej dłoni widać było błękitną, poprzecinaną żółtymi kształtami kulę, w lewej mały srebrny glob.

- Ziemia i Księżyc - odezwał się z jeszcze większym przejęciem McAllen.

- Widać Ameryki i Antarktydę - dodał Morris.

Dave'a przeszedł pierwszy dreszcz po kręgosłupie, kiedy najechał reflektorem na oczy tej postaci. Były otwarte, ale nie były ludzkie. Pionowe źrenice spoglądały na niego zimno i wrogo. Drugi dreszcz pojawił się, gdy oświetlił usta. Ułożyły się one w bezwzględny, szatański uśmieszek.

- Kapitanie! - krzyknął McAllen. - Dałbym głowę, że przed chwilą widać było na malunku Ziemi obie Ameryki i Antarktydę. Teraz patrzę na Azję i Australię.

- Morris, McAllen, szybko do wyjścia. Ale już! Ten obraz żyje - powiedział podduszony strachem Stenson.

Wszyscy trzej wbiegli w wąski korytarz, którym tu przyszli. Ku przerażeniu dostrzegli, że na jego końcu nie było światła. Byli w pułapce.

Następne częściZnaki, cz. 6 Znaki, cz. 7 Znaki, cz. 8

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • MKP ponad rok temu
    "Obaj podnieśli poszkodowanego i wrzucili go na tył pojazdu" - bez "go"

    "z piramidy z powrotem wróciło." - masełko maślane:) Wystarczy wróciło.

    "Dave rozejrzał się wokoło czy nie ma na piasku śladów białej postaci." - Dave rozejrzał się wokoło, wypatrując/poszukując na piasku śladów białej postaci.

    "Głowę jej otulały" - jej głowę

    "Ta sama postać, w tej samej pozycji. McAllen i Morris dołączyli do niego i zwiększyli zasięg oświetlenia. Elementy, trzymane w dłoni przez postać, zmieniły się" - ta "postać" dwa razy, zgrzyta przy czytaniu. Może: "Elementy, nad dłoniami, zmieniły się"

    Ciekawe co tam siedzi zamknięte w tej piramidzie:)
  • Bugenhagen24 ponad rok temu
    Dziękuje!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania