Poprzednie częściZnaki, cz. 1

Znaki, cz. 3

Świat wiwatował po raz trzeci, kiedy Stenson, Robertson i McAllen postawili stopy na powierzchni czerwonej planety. Kapitan wypowiedział słynne słowa:

- Niech ten mały krok będzie początkiem nowej ery.

Po oficjalnej ceremonii wszyscy trzej astronauci wrócili z powrotem na statek, aby obmyśleć ze wszystkimi plan działania. Statek wylądował wprawdzie na płaskim terenie, ale to, co chcieli ujrzeć zasłaniało im wzgórze kraterowe.

- Morris, przygotuj pojazd dla nas trzech - rozkazał Dave. - Musimy podjechać pod to wzgórze i wspiąć się na szczyt. Z tego co widać nie jest strome.

- Tak jest. Mam zaprogramować go na silnik elektryczny czy solarny? - zapytał Morris.

- Zostaw na elektrycznym. To niedaleko, bateria wytrzyma - odpowiedział kapitan i podniósł się z miejsca.

Ta sama trójka astronautów ubrana w białe kombinezony wyszła na zewnątrz. Teraz dopiero Stenson mógł rozejrzeć się dookoła, bez świadomości, że obserwuje go 11 miliardów ziemskich oczu. Spojrzał w niebo, księżyce Deimos i Fobos patrzyli na niego z góry, jak para kocich oczu na mysz. "Lęk i Strach. Idealna para, adekwatna do sytuacji" - pomyślał Dave.

Usadowili się w kabinie pojazdu. McAllen prowadził sprawnie wymijając skały i po piętnastu minutach znaleźli się u podnóża wzniesienia. Zebrali najpotrzebniejsze sprzęty ze sobą i wyruszyli na szczyt. Stenson nie pomylił się mówiąc, że wzgórze nie jest strome. Robertson i McAllen zostali nieco z tyłu. Jeden chwycił drugiego za ramię i pomógł mu się wspiąć na końcowym odcinku. Kiedy obaj uporali się z tym spojrzeli na będącego już na szczycie kapitana. Jego poza zdradzała, że nie wszystko jest w porządku. Stał nieruchomo wpatrując się w coś jak zahipnotyzowany. Po chwili dołączyli do niego i to co zobaczyli zszokowało i zmroziło ich do szpiku kości.

- Mój... Boże... - wyjąkał McAllen. Robertson upadł z wrażenia na kolana, nie mógł utrzymać się na nogach.

Ich oczom ukazała się ogromna czarna piramida, stojąca dumnie pośrodku krateru. Jej szczyt lśnił złotym blaskiem. Stenson jako pierwszy odzyskał przytomność umysłu i prawie wrzasnął na Robertsona: - Wstawaj i rób zdjęcia!

Ten ani myślał wykonać rozkazu, dalej kuląc się na czerwonym piachu. Dave złapał go za ramiona i wykrzyczał: - Weź się w garść, bo skończysz jak Lars Vincent!

Te słowa oprzytomniły Robertsona na tyle, że sięgnął po aparat, ale nie mógł nim nic zrobić, bo trzęsły mu się ręce. Dave wyrwał mu go z dłoni i zaczął robić zdjęcia. Dziesiątki zdjęć tego samego czarnego jak śmierć punktu.

- Słyszycie to? - odezwał się McAllen - Coś jakby trąby.

Dave nadstawił ucha i faktycznie usłyszał przez hełm dźwięk trąb. Przeciągłe buczenie przerywane na dziesięć sekund po czym od nowa to samo. Nie miał wątpliwości, że złowrogie pomruki wydobywają się z piramidy.

- Zbierajmy się stąd. Natychmiast. - rozkazał Stenson. Przytomniejszy McAllen posłuchał się, ale Robertson stał jak zamurowany. Dave podbiegł do niego i pociągnął go za rękę. Wszyscy trzej zbiegli z góry i dopadli do pojazdu. Teraz kapitan wskoczył za kierownicę i prowadził do samego Oriona 2. Rzucił spojrzenie przez ramię na Robertsona. Ten siedział bez życia jak kukła.

- Będzie mu potrzebna pomoc Higginsa. To dobry psycholog. - powiedział McAllen.

- Siadaj koło niego i pilnuj. Nie chcę tu drugiego Vincenta. - stwierdził przytomnie Dave.

Robertson niczego na szczęście nie wywinął. Higgins po powrocie odprowadził go do swojej kajuty. Morris z wyrzutem jak i z troską spojrzał na Stensona i McAllena, po czym zapytał:

- Co tam się stało? Czemu nie było z wami kontaktu?

Dave wyjął z plecaka aparat i podał go bez słów Morrisowi. Ten włączył urządzenie, spojrzał się na ekran i zakrył dłonią usta po czym usiadł na stołku z wrażenia. Kapitan zwrócił się do McAllena: - Łącz mnie z Ziemią. Tryb prywatny, stan czerwony najwyższy. Pułkownik Benedict.

Następne częściZnaki, cz. 4 Znaki, cz. 5 Znaki, cz. 6

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • MKP ponad rok temu
    "aby obyśleć ze" - obmysleć
    "Tak jest. Mam zaprogramować go na silnik elektryczny czy solarny? " - jeśli masz na myśli energię z paneli słonecznych,to również jest to elektrycznosć, a zatem silnik napędzany energia z paneli słonecznych również jest silnikiem elektrycznym.
    "Kiedy obaj uporali się z tym spojrzeli na będącego" - przecinek pomiędzy czasownikami.

    Ciekawe?
  • Bugenhagen24 ponad rok temu
    Dzięki :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania