Poprzednie częściCisza duszy, rozdział pierwszy

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cisza duszy, rozdział dwunasty

^Alfa Matthew^

 

Zamykając drzwi, niechcący nimi trzasnąłem. Przeciąg. Nie zwracając na nic uwagi, poszedłem wolnym krokiem do sypialni, w której powinna leżeć moja mate. Otworzyłem drzwi i stanąłem w miejscu widząc puste łóżko. Wkurzony ryknąłem głośno. Gdzie ona kurwa jest?! Szybkim krokiem sprawdziłem łazienkę, która znajdowała się w tym samym pokoju, jednak pomieszczenie było puste. Coraz bardziej wkurzony zacisnąłem ręce w pięści i wyszedłem z sypialni. Miałem szczęście, że dom był parterowy. Schody prowadziły jedynie na strych i do piwnicy. Oba te pomieszczenia są zamknięte na klucz, więc tam nie mogła wejść. Sprawdziłem każdy pokój po kolei, a było ich pięć. Są one przeznaczone dla naszych dzieci, w każdym pokoju znajduje się kołyska. Warcząc cicho poszedłem do salonu. Pusto. Chciałem ryknąć ponownie, jednak usłyszałem jakiś dźwięk w kuchni. Pobiegłem tam i nie wierzyłem własnym oczom. Moja kruszynka stała na blacie i sięgała po talerze. Zawarczałem cicho, co okazało się błędem. Courtney przestraszyła się i straciła równowagę. Migiem znalazłem się przy niej i złapałem ukochaną w ramiona, po czym postawiłem ją na równe nogi. Sprawdziłem, czy nic jej się nie stało, po czym przytuliłem do swojej klatki piersiowej, całując raz po raz jej włosy. Odsunąłem ją na długość ramienia i spojrzałem w jej oczy, marszcząc brwi.

 

- Co ty tu do kurwy robisz? Masz odpoczywać i leżeć w łóżku do jasnej cholery. Pomyślałaś chociaż, co by ci się stało, gdybyś spadła z tego blatu a mnie nie byłoby przy tobie?! - powiedziałem ostro i w tamtym momencie mnie to gówno obchodziło. Mogła zrobić sobie krzywdę.

 

- Przepraszam...

 

- Gówno obchodzą mnie twoje przeprosiny. Masz leżeć w łóżku do cholery! Nie zabierałem cię stamtąd tylko po to, żebyś kurwa sama sobie coś zrobił! - krzyknąłem, ciągnąc ją do sypialni. Kobieta nic nie odpowiedziała. Wepchnąłem ją delikatnie do sypialni.

 

- Masz kurwa leżeć. Więcej się powtarzać nie będę, po prostu przypnę cię do tego cholernego łóżka. - powiedziałem, zamykając drzwi. Tym razem na klucz. Poszedłem do kuchni, jednak do domu przyszedł Hopper.

 

- Alfo, zdobyliśmy odtrutkę, jednak szamanka nie chciała jej za darmo. - powiedział. Zacisnąłem pięści czując, że nie spodoba mi się ta wieść.

 

- Czego chciała? - zapytałem cicho.

 

- Krwi luny.

 

^Courtney^

 

Każdy człowiek ma chyba tak, że budząc się w nieznanym mu pomieszczeniu jest zdezorientowany i kiedy drzwi są otwarte, wychodzi z pokoju. Sama na początku sprawdziłam, czy drzwi wejściowe są zamknięte i niestety były. Chciałam zwiedzić dom, jednak odezwał się mój brzuch. Gdybym wiedziała, jakie będą tego konsekwencje siedziałabym w tym głupim pokoju, jednak myślimy dopiero po fakcie. Taka natura ludzi. Cóż mamy na to poradzić? Odkąd alfa zaprowadził mnie do sypialni, stałam w miejscu przez kilka minut cała roztrzęsiona. Miałam łzy w oczach. Myślałam, że wilkołak jest w stosunku do swojej mate delikatny, jednak teraz nie wiem, co mam sądzić o tej więzi. Jedno wiem na pewno. Każdy wilkołak jest taki sam. On tu ma władze a my ludzie jesteśmy tylko słabszą rasą i nie mamy prawa się wychylać. Położyłam się na łóżku tyłem do drzwi i pozwoliłam łzom płynąć po policzkach. Zamknęłam oczy, próbując zasnąć i zapomnieć o głodzie, jednak na marne. Kiedy usłyszałam otwierane drzwi, spięłam się.

 

- Wiem, że nie śpisz skarbie. - teraz to skarbie. Nie zareagowałam. Nie odezwałam się. Uparcie udawałam, że śpię. Kiedy poczułam uginający się materac po mojej stronie, zacisnęłam usta w cienką linię, aby nie wydać z siebie żadnego głosu. Usłyszałam za to głośne westchnięcie.

 

- Nie powinienem na ciebie krzyczeć. Kiedy zobaczyłem cię stojącą na blacie. Wiem, że gdyby nie ja, to byś nie spadła... Nie mogę się usprawiedliwić w żaden sposób. - odezwał się cicho alfa. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na niego.

 

- Usiądź. Przyniosłem ci coś lekkiego do jedzenia. - powiedział. Pomógł mi usiąść, po czym postawił tacę na moich kolanach. Ustawił mi też poduszki za moimi plecami, abym mogła się o nie oprzeć. Na tacy znajdowały się dwa talerze. Na jednym był soczyście usmażony stek z ziemniakami a na drugim sałatka. Mam zjeść sałatkę? Alfa wziął talerz ze stekiem a mi podał warzywny miks.

 

- Smacznego. - powiedział, zaczynając jeść mięso. Mój brzuch dał sobie głośno o sobie znać, kiedy wzięłam trochę sałaty do buzi. Byłam strasznie głodna i nie najem się sałatką, kiedy w zasięgu mojego wzroku jest stek.

 

- Musisz jeść jak na razie same lekkie rzeczy. Robert powiedział jak mam cię karmić, jednak codziennie będzie przychodził sprawdzać twój stan. - pokiwałam głową na jego słowa, nie mogąc doczekać się, dopóki znów nie zobaczę brata. Cholernie się za nim stęskniłam. Jest moją jedyną rodziną. W ciszy zjedliśmy wszystko.

Następne częściCisza duszy, rozdział trzynasty

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania