Drogi pamiętniczku... Rozdział II
WPIS 2. WTOREK. 17. 10. 2015r.
- Siemka. - powiedział Oskar z kamerki ukazując pokaźnego sińca pod okiem. - Stary Kaśki był strasznie wkurwiony. Efekty chyba można dojrzeć - uśmiechnął się krzywo. Obraz na chwilę stał się czarny. Potem Krecha po raz kolejny podążał na Uniwersytet. Znów wszystko zapowiadało się nieciekawie, ale potem...
Po lekcjach Wójtowicz nie udał się w stronę blokowiska, na którym mieszkał, lecz w stronę parku. Czekał tam Miko.
- Z kim sie tu umówiłeś? - Spytał Oskar
- Mam coś dla ciebie - odparl tajemniczo jego kolega. Po chwili zza ścieżki wyłonił się mężczyzna mierzący nie więcej niż sto osiemdziesiąt centymetrów, ubrany w czarną bluze i spodnie od dresu. Podszedł do dwójki studentów i spytał
- Który to Mikołaj Szewczuk?
- Ja - odpowiedział Miko
- Bierz. Dawaj dwie stówy i spierdalaj. Ktoś nas obserwuje. - wcisnął w ręce Szewczuka maly pakunek. Miko dał mu dwustozłotowy banknot i pociągnąl Oskara ze sobą z dala od dresiarza. Gdy oddalili się na bezpieczną odległość Mikołaj uchylił lekko pakunek ze srebrnej folii śniadaniowej. Ich oczom ukazalo się około dwustu gram białego proszku.
- Koka? - spytał z niedowierzaniem Krecha. - Stary, wiesz jak ja dawno nie wciągałem? Z nieba mi spadasz! Ile chcesz?
- Krecha, ty mi tu nie pierdol o pieniądzach, tylko leć po pół litra do sklepu i zawijaj do mnie na kwadrat!
Dwie godziny później młodzi mężczyźni byli tak znieczuleni, że nie wiedzieli, gdzie się znajdują. Łatwo wyobrazić sobie ich przerażenie, gdy ktoś załomotał w drzwi krzycząc
- Policja! Otwierać!
Komentarze (9)
Policja zawsze psuje dobrą zabawę 5.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania