Jaja skąpane w nadziei. - Roz.4 - O krok od śmierci.
Z każdą sekundą wznosili się coraz wyżej. Pegaz majestatycznie przecinał powietrze skrzydłami. Avril czuła się jak anioł, ale bez skrzydeł. Całe miasto z góry wyglądało cudownie, poza tym za warstwą chmur krył się inny świat. Niebo miało kolor jasnoróżowy, ptaki szybowały o wiele niżej i panowała dość krępująca cisza. Dziewczyna słyszała tylko oddech rumaka i uderzanie piór. Nagle spokój przerwało pojawienie się gościa. Nastolatka w geście samoobrony odchyliła się do tyłu i wymierzyła w przeciwnika pięści.
- Boże! Dostałabym zawału! Gdzie przepadłeś? - krzyczała na Pelena.
- Sorka, musiałem załatwić sprawę z tymi gośćmi. A tak w ogóle mówiłaś, że za lasem będzie bezpiecznie.
- Och, miałam taką nadzieję...
Chwilę wpatrywali się w siebie bez słowa, aż chłopak postanowił rozluźnić atmosferę.
- Wygląda na to, że zostaniesz z nami trochę dłużej. Warto więc się zapoznać. Jestem Pelen. - podał towarzyszce swoją umorusaną w ziemi dłoń.
- A ja Avril. - odpowiedziała mu z uśmiechem na twarzy.
Jednak coś nadal nie dawało jej spokoju. Miała wrażenie, że jest obserwowana. Mało tego, że jest na celowniku. Wolno odwróciła wzrok do tyłu i ujrzała to - dużą kulę lecącą prosto w jej kierunku. Gwałtownie spojrzała na chłopaka, lecz nie zdążyła wypowiedzieć ani jednego słowa. Odchyliła się w tył i spadła. Pelen próbował chwycić jej rękę, ale było za późno na jakikolwiek ratunek. Wyrwał z siebie rozdzierające:
- Nieeee!
I przepadł w obłokach.
- Pegazie, leć po nią!
Ogier w odpowiedzi zarżał kilka razy i nie zmienił kursu.
- Jak to nie możesz?! - gorączkował się olimpijczyk. - Przecież ona może umrzeć!
Nie widząc reakcji sięgnął po ostatnią deskę ratunku.
- Skoro ty nie chcesz, skaczę za nią. - oznajmił z grymasem na twarzy i rzucił się w przepaść.
Gdy Avril otworzyła oczy, leżała na chłodnej ziemi, gdzieś w zaroślach. Czuła nad sobą czyiś oddech i drżenie.
- Avril. Avril, proszę, otwórz oczy. Odezwij się. Zrób cokolwiek. - ozwał się znajomy głos.
Jednak nie mogła. Jakaś nieznana siła trzymała ją w bezruchu, nie pozwalając na wypowiedzenie ani jednego słowa. Minęło kilka minut. W końcu mocno się skupiła i ostrożnie uniosła tułów. Ujrzała lśniące oczy i poharataną twarz przyjaciela.
- Avril. Jesteś mądra?! Ja odchodzę od zmysłów! Zastanawiam się czy żyjesz, a ty co-
Dziewczyna zawiesiła mu się na szyi i ze łzami w oczach wtuliła nos w jego ramię. Orientowała się w sytuacji. Wiedziała, że spadła, a on skoczył za nią. Tęskniła za taką troską.
- Tak bardzo się bałam! - mamrotała. - Myślałam, że odlecicie na Olimp i zostawicie mnie samą sobie!
- No coś ty. - złagodniał. - Nigdy nie pozwoliłem nikomu na śmierć.
Wtem o ich uszy obił się stukot kopyt. Nastolatka odchyliła głowę do tyłu i zauważyła sylwetkę dumnego rumaka między drzewami.
- Ty zdrajco! - naskoczył na niego Pelen.
- H-hej, spokojnie. Coś mnie ominęło? - zarzuciła dziewczyna.
- Ta oto osoba nie chciała cię ratować, tylko odleciała w siną dal. Co? Nie kłam! Łżesz jak pies! - dodał po chwili.
- Co? Czy wy właśnie ze sobą rozmawiacie? - zamarła.
- Na Olimpie zwierzęta mają zdolność do porozumiewania się z nami. Ale ty nie jesteś olimpijką i nie rozumiesz jego słów.
- Więc przetłumacz. - poprosiła go zdezorientowana.
- Aiden twierdzi, że nie mógł zmienić kursu, ze względu na barierę, która trzymała go w górze. Dopiero kawałek potem zdołał się uwolnić.
- Wierzę mu. - oświadczyła ze spokojem na twarzy. - A teraz zbierajmy się stąd.
- Zdaje się, że nie możesz chodzić. Poniosę cię.
Avril lekko się zarumieniła i mocniej chwyciła się jego pleców. Pelen wskoczył na pegaza i delikatnie ułożył ją na jego grzbiecie. Przez chwilę zapomniała co to troski, zmartwienia i problemy. Myślała tylko o nich troje szybujących między ziemią, a Olimpem. To było cudowne uczucie. Poczuła się doceniona i zauważona pierwszy raz w życiu.
* * *
Wiem, wiem. Za dużo dialogów za mało tekstu. Trochę nad tym pogłówkuję i może coś zmienię ;p Oto czwarty rozdział nowej książki. Liczę, że się spodoba :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania