Poprzednie częściJaja skąpane w nadziei. Prolog.

Jaja skąpane w nadziei. - Roz.5 - Chwila czułości

Ten rozdział dedykuję Eklerowi. Hulk pojawił się tu specjalnie na jego prośbę :D

 

* * *

 

Gdy Avril pierwszy raz postawiła stopę na Olimpie, miała wrażenie, że śni. Poruszała się dość chwiejnie, starając się zachować równowagę. Od upadku, ciągle kręciło jej się w głowie. Widok otaczających ją dziwnych postaci, przyczyniał się do jej zdezorientowania. Naokoło stały różne nimfy, wróżki oraz najróżniejsze potwory. Jednak Pelen w ich otoczeniu czuł się jak ryba w wodzie. To zrozumiałe. Przecież to był jego dom i jego przyjaciele. Niespodziewanie podszedł do nich olbrzym, wyglądem przypominający Hulka. Jego skóra była twarda, koloru zielonego. Na głowie spoczywała ciemna czupryna, a paciorkowate oczka wpatrywały się w nią z zainteresowaniem. Chłopak widząc jej zakłopotanie, przysunął ją do siebie.

- Spokojnie, Avril. To Hulk. - oznajmił z krzywym uśmiechem.

- T-Ten z Avengersów? - wydukała.

- Coś ty. To olimpijczyk, a nie żaden Av... coś tam. - zaśmiał się.

- Witaj. - przywitał się stwór z sympatią.

- Hej... - odpowiedziała mu nieśmiało.

- Avril jest człowiekiem. A to... - zwrócił się w stronę Aidena - zaginione jajo.

Olimpijczyk ukłonił się w geście szacunku i zbadał spojrzeniem pegaza. Zaraz potem reszta ciekawskich obserwatorów postanowiła przywitać gości. Dopiero po około godzinie udało się im uciec w spokojne miejsce.

Nastolatka przykucnęła na trawie i wsłuchała się w panującą ciszę. W mieście przez długi czas nie była w stanie się wyciszyć. Ciągły harmider, pisk opon, przekleństwa padające z ust kierowców... Ach... Teraz było idealnie.

- Będzie ciężko wrócić na Ziemię. Służby specjalne pewnie wciąż przeczesują las. - wymamrotała markotnie.

- Przecież odleciałaś. Po co mieliby cię szukać?

- Nie rozumiesz? Mają nadzieję, że przeszybowaliśmy kawałek i wylądowaliśmy. - tłumaczyła. - Boję się.

Pelen poczuł przeszywający go dreszcz. Ta nieprzyjemnie ciężka atmosfera, dawała mu się we znaki. Nie cierpiał takich sytuacji.

- Wiesz co? Przypominasz mi kogoś bardzo bliskiego.

Chłopak gwałtownie zwrócił wzrok na jej twarz. Teraz widniał na niej lekki uśmieszek.

- Kogo?

- Miałam przyjaciela. Nazywał się Mike. Mieszkaliśmy w tym samym bloku, na przeciwko siebie. Znaliśmy się od małego. Dwa lata temu zmarł na raka.

- Raka? - zagadnął.

- To taka choroba. Jest uleczalna tylko w niektórych przypadkach. A wiesz co jest najgorsze? - do jej oczu napłynęły łzy - przed śmiercią wyznał mi miłość. Co prawda miał czarne włosy i niebieskie oczy, ale rysy twarzy i charakter macie bardzo podobne.

Olimpijczyk splótł palce. Wiatr poruszył trawą i przeciął przestrzeń między nimi. Nie do końca wiedział co to rak, ani czemu jest nieuleczalny. Jednak jedno wydawało się pewne - straciła kogoś bardzo ważnego. Zupełnie tak jak on. Nieśmiało zerknął na jej mokre policzki, przygryzione wargi i zaciśnięte powieki. Cierpiała. Wolno podparł się na dłoniach i gwałtownym ruchem zawiesił się na jej szyi. Gdy oboje upadli na miękką roślinność, poczuli ulgę. Nie dało się tego wyjaśnić. Ona czuła, że jej serce przyspiesza, a łzy wysychają, a on, że jest jej oparciem. Nawet nie myśleli, żeby wstać. Było im dobrze.

Avril delikatnie ułożyła ręce na plecach towarzysza i ścisnęła jego płaszcz. Przez chwilę miała wrażenie, że to nie Pelen przykrywa ją swoim ciałem, ale Mike.

- Jesteście tacy sami. - wyszeptała po długim milczeniu. - Ale to on mnie kochał. Nie ty.

Te słowa przebiły jego serce na wylot. Dziewczyna była piękna. Miała czekoladowe włosy, błękitne oczy i ten łagodny uśmiech. To nie było zwykłe zauroczenie. Wiedział o tym.

- Założysz się? - zaśmiał się kpiąco.

Teraz to ona zamarła. Ale Pelen nie zamierzał dać jej ani chwili na namysł. Chwycił jej dłoń i uniósł ją na nogi.

- Pozostał już tylko problem z Jowiszem. Jestem pewny, że już się o tobie dowiedział. Ale to nic groźnego. W końcu to do ciebie należy Aiden. A to duma Olimpu. Z pewnością zrozumie.

Wtem zza drzew wyłoniło się kilka sylwetek dość wysokich mężczyzn, o elfich uszach. Chwycili łuki i podeszli bliżej.

- Zostaliście wezwani do pałacu władcy Olimpu. - oznajmili gorzko.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • CrazyWorld 22.07.2015
    Super ! ciekawe opowiadanie i dobrze napisane . Nie czytałam poprzednich części więc chyba mam trochę do nadrobienia :) Daję piateczke
  • Lonely ;c 22.07.2015
    Dziękuję :) Miło mi i zachęcam do czytania ;)
  • zaciekawiony 31.07.2015
    "Boję się.
    Pelen poczuł przeszywający go dreszcz. Ta nieprzyjemnie ciężka atmosfera, dawała mu się we znaki. Nie cierpiał takich sytuacji." - ee... ale boją się że co, że ich policja znajdzie przeszukując las?
  • Lonely ;c 01.08.2015
    Avril była człowiekiem. Złapaliby ją w mgnieniu oka. Przecież musiała powrócić do bliskich, a to była jedyna droga.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania