Poprzednie częściKarczma Szarlotka . 1

Karczma Szarlotka . 3

-Się wie – odparłem.

-Nie zawiedź mnie bo jeśli to rozniesie się dalej to będę miał kłopoty.

-Wiem, wiem. – wypiłem resztkę burbonu i odstawiłem szklankę na biurko.

Wstałem i zacząłem ubierać płaszcz. Odwróciłem się twarzą do mojego serdecznego towarzysza.

-O nic się nie martw Solarisie, do puki płacisz mi najwięcej ze wszystkich, nie musisz się martwić o swój interes. – machnąłem ręką w geście pożegnania i wyszedłem.

W planach miałem wyjście głównym wejściem ale patrząc na taką ilość ludzi i rozrzucone wokół krzesła, stwierdziłem że bezpiecznie będzie jak udam się tylnym wejściem. Gdy wyszedłem na zewnątrz, było już ciemno. Jedynym źródłem światła w tym momencie jedna lampa która, wisiała nad drzwiami. Mając w zamyśle ciepłe łóżko, zacząłem iść w stronę domu. Kiedy wyszedłem z zaułka i znalazłem się na głównej ulicy, usłyszałem za plecami –A ty dalej robisz interesy z tym manipulatorem ? Ty nigdy się nie zmienisz co ?

Był to głos który, rozpoznam wszędzie. Głos należał do kobiety która, zawsze uważała mnie za irracjonalistę. – A ty musisz mnie zawsze śledzić – odparłem po czym się odwróciłem.

Moim oczom ukazała się kobieta , średniego wzrostu o zgrabnej figurze. Z głowy spływało morze szatynowych włosów a kolor niebieskich oczu dobrze kontrastował z oprawkami okularów o kolorze czerni.

-Kiedy przestaniesz mnie nachodzić ?

-Nie wiem o czym mówisz – odparła sarkastycznie. –Może w końcu skończysz z tą czarną robotą.

-Nie mów mi jak mam żyć , jeśli będę miał jakieś kłopoty zdrowotne wpadnę do ciebie z wizytą.

Tak zapomniałem wam ją przedstawić, osoba z którą konwersuje to Dr. Alice. Jedna z lepszych lekarzy w mieście jakich znam. Przyznam że parę razy uratowała mi dupsko ale to już inna historia.

-Dobrze wiedzieć. Będę na ciebie czekała w gabinecie. Tak ogóle to jak ci się powodzi ?

-Raz lepiej raz gorzej. Aktualnie jestem na plusie – wyciągnąłem kopertę z kieszeni płaszcza.

-Widzę. – odparła

Wyciągnąłem z koperty jeden z plików po czym go rozwinąłem. Wybrałem połowę sumy a resztę schowałem do koperty.

-Wiem że tego nie lubisz przyjmować dużych sum ale chcę się rozliczyć, za ostatnie naście razy kiedy byłem w potrzebie. – wystawiłem rękę z pieniędzmi w jej kierunku.

-Tak jak mówiłam wcześniej , ty nigdy się nie zmienisz – oparła z uśmiechem i wzięła pieniądze.

-To ja będę uciekał do siebie , miło było cię spotkać.

-Ciebie również.

-Naprawdę pogadałbym jeszcze jakiś czas ale, jestem strasznie zmęczony.

-Widać. To do zobaczenia.

-Do zobaczenia.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Szalokapel 07.07.2016
    Puki co - póki co
    Innych ortograficznych nie znalazłam. Nadal widzę problem z przecinkami, ale to jest dość dawny rozdział. Bym mogła ocenić, musiałbym zobaczyć nowsze. Przechodząc do tresci, jest fajnie, a nawet bardzo. Ciekawie to opisujesz. Zostawiam 4.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania