Poprzednie częściKarczma Szarlotka . 1

Karczma Szarlotka . 7

Teraz sobie pomyślicie że dałem się załatwić i to będzie koniec tej jakże ciekawej historii. Wyprowadzę was z błędu. Otóż leżąc tak na dywanie który z białego stał się czerwony, postanowiłem się wysilić i włączyć sygnał alarmowy w telefonie. Jako policjanci mamy takie coś w razie rożnych sytuacji. Numer pod który idzie sygnał to oczywiście telefon Greya, a on wie co dalej. A teraz należy czekać i modlić się o to abym przeżył. Kiedy jest się na progu śmierci to do głowy przychodzą różne myśli. W zasadzie to zaraz przestanę być narratorem, tracę przytomność. Do zobaczenia, jeśli przeżyję.

-Obudził się?

-Nie, ale jego stan jest stabilny.

-To dobrze, przekażę szefowi. Pieniądze będą następnym razem.

-Żadnych pieniędzy. Mówiłam, robię to ponieważ to mój przyjaciel.

-Jak chcesz, mimo wszystko zapłacę, jestem uczciwym człowiekiem. Do zobaczenia.

Wpadnę za jakieś dwie godziny.

-Będę czekała.

Krótko po tej rozmowie wróciła mi jako taka świadomość.

Nie wiem gdzie jestem, w każdym razie żyję i to się liczy.

Na razie będę spał, wrócę do was za jakieś trzy może cztery godziny. Kiedy się obudziłem

Było ciemno, musiał być to środek nocy. Nie mogłem się podnieść, każdy mięsień jak jeden mąż emanował bólem. Doszedłem do wniosku że jeśli jest to szpital to powinienem mieć pod ręką, guzik do wzywania pielęgniarki. Zacząłem szukać. Po jako takim wymacaniu najbliższego otoczenia udało mi się znaleźć owy guzik. Wcisnąłem go. Po kilku minutach do ciemnego pokoju weszła postać. Nie miałem pojęcia kto to może być. Owa postać jeszcze prze dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie, przynajmniej tak mi się zdawało.

Nagle zostałem oślepiony blaskiem zapalanych świateł. Gdy oczy przyzwyczaiły się do jasności otoczenia ujrzałem Alice. Miała na sobie strój w którym przeprowadza operacje. Zwykle biały, teraz w większości czerwony. Na jej twarzy malował się smutek który, był bardzo widoczny. Wpatrywaliśmy się w siebie przez jeszcze jakiś czas. Postanowiłem przełamać tę niezręczną sytuację.

-Hej. – powiedziałem z trudnością i z ironicznym uśmiechem.

Zaczęła płakać po czym podbiegła do mnie. Gdy to zrobiła, wtuliła się w moje obolałe ciało i jeszcze bardziej zaczęła szlochać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania