Poprzednie częściKomisar - 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Komisar - 17

W końcu. Nadszedł wielki dzień, dzień defilady. Dzień wielkiego zwycięstwa Likowa, które miałem zamiar przekształcić w jego największą porażkę.

Wszystko wyglądało idealnie: flagi, żołnierze, stojące w szoku tłumy. Nawet wieści o połączeniu frontów i oficjalne zajęcie całego zachodniego wybrzeża, podkreślały istotę wydarzenia. Oto wybrzeże USA od strony Pacyfiku, ugięło się i padło pod naporem Armii Czerwonej. Dodatkowo wieści o zdobyciu Berlina Zachodniego, Zjednoczenia Korei i inwazji na wyspy Japońskie, wszystko razem sprawiło, że defilada w San Francisco, dla wielu wyglądała jak defilada zwycięstwa.

Lecz nie dla mnie.

Wiedziałem, że te wiktorie to iluzje.

Żałosne marzenia o całkowitym zwycięstwie.

Marzenia, które reprezentował Likow, stojący na scenie, wygłaszający długą mowę o wielkości, wspaniałości i sprawiedliwości komunizmu, który w końcu zjednoczy cały świat.

Ja nie byłem jednak Likowem.

Naziści nauczyli mnie już, że marzenia są nic nie warte i tylko zimne spoglądania na rzeczywistość, daje szansę na osiągnięcie zwycięstwa.

Byłem w Stalingradzie. Podsłuchiwałem rozmowy nazistów, którzy byli pewni, że osiągnęli zwycięstwo w pierwszym tygodniu, oraz słuchałem ich płaczu i błagania o litość w ostatnim, kiedy egzekwowałem wolę towarzysza Stalina, na wrogach ZSRR.

Mateczka Rosja jest nauczycielką z wielkim sercem dla tych, którzy chcą się uczyć z jej mądrości.

A ja jestem dobrym uczniem.

Nie oślepi mnie blask chwały, tylko po tym bym nie dojrzał nadlatującego ciosu.

 

W tym świecie jest zaledwie kilka rzeczy, których faktycznie nienawidzę. Przy których tracę opanowanie i spokój. Lista jest krótka, zawiera zaledwie trzy pozycje, ale każda z nich wywołuje u mnie zimną furię.

Niedokładność

Głupota

i najbardziej znienawidzona – Naiwność.

 

Nie byłem człowiekiem naiwnym. Wyzbyłem się naiwności już za młodu i to dzięki jej odrzuceniu, stałem się jednym z najlepszych oficerów, jakiego zarówno NKWD, jak i KGB, miało okazje gościć w swoich szeregach.

 

Spoglądałem na Likowa, przepełniony pogardą do jego głupoty, tylko po to, by utonąć w furii względem amerykańskiej naiwności.

 

W samym środku defilady, kiedy przed Likowem przejeżdżała Freja, rozległy się strzały. Rakieta, ciągnąc za sobą strugę dymu, wyleciała z jednego z okien i uderzyła w kabinę wyrzutni. Ludzie krzyczeli, z bocznych uliczek wybiegli amerykańcy żołnierze z narodowymi flagami.

Defilada zwycięstwa została pochłonięta przez chaos. Likow krzyczał w przerażeniu i uciekał z całą siłą w nogach, kiedy kapitan Milson, chcąc odzyskać honor – osobiście prowadził natarcie.

 

Stojąca obok mnie trójka towarzyszy z Awangardy: Moskwicz, Katilinsky i Mrówkow, uśmiechnęli się z satysfakcją.

– Zaczęło się – odezwałem się, sprawdzając czy pistolet dobrze leży w kaburze. – Czas brać się do roboty – spojrzałem po wszystkich. – Planu powtarzać nie muszę?

Cała trójka zwróciła na mnie całkowitą uwagę.

– Nie ma takiej potrzeby Paraszenko – wyszczerzył się groźnie. – Wszystko idzie zgodnie z planem.

– Wydaj rozkaz – zachęcił mnie Katilinsky. – Nie pozwól nam stać z boku w tej godzinie triumfu.

– Pomogliśmy ci zorganizować tę imprezę, wypadałoby, żebyśmy mogli się zabawić – Moskwicz drgał spazmami sadystycznego rechotu.

Pozwoliłem sobie na delikatny uśmiech. Oto moi towarzysze, z którymi przerżnęliśmy się od wschodnich granic Europy, aż do Berlina. Czerwoni Kaci, próbujący dorównać w chwale Dzierżyńskiemu, któremu jak patronowi powierzyliśmy naszą pasję do służby.

Oto My.

Czterej jeźdźcy apokalipsy kapitalizmu.

Wziąłem głęboki oddech, a w mych oczach rozbłysł ten sam ogień pasji, jaki zapłonął we mnie tyle lat temu.

– Naprzód, towarzysze – uśmiechnąłem się szeroko. – Zabawmy się kosztem głupoty Likowa i naiwności jankesów – spojrzałem na mojego adiutanta. – Towarzyszu Iwanow. Czyń honory.

Iwanow zasalutował.

– Tak jest, towarzyszu majorze – Iwanow złapał za słuchawkę radia. – Tu Awangarda 1 do wszystkich sił porządkowych. Kod Orzeł! Powtarzam. Tu Awangarda 1 do wszystkich sił porządkowych. Kod Orzeł!

 

W kilka sekund po tych słowach rozpoczął się kontratak. Towarzysze ze Specnazu wyskoczyli z ukrycia i otworzyli ognień. Chaos jedynie się zwiększył, kiedy atak z zaskoczenia zamienił się w faktyczną bitwę. Obrazy ze Stalingradu, Kijowa, Warszawy i Berlina przeleciały mi przed oczami, kiedy spoglądałem na cywili, padających od ołowianych kul.

Ich życia były jednak mało istotne – odwróciłem się i ruszyłem na dół schodami.

 

Ile to już lat minęło, odkąd byłem na polu bitwy?

 

Nie istotne. To nie bitwa była moim celem.

 

– Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa…

Likow klęczał na zimnym betonie podziemnego parkingu. Był blady i oddychał z wielkim trudem. Trójka strażników w garniturach stała tuż obok, kiedy żołnierze Specnazu stali przy zamkniętym wjeździe. Szedłem na czele oficerów Awangardy, nie ukrywając rozbawienia.

– Wyglądacie blado, towarzyszu Likow – odezwałem się słodko. – Źle się pan czuje? Może kawy, herbaty, albo może wódki?

Likow spojrzał na mnie wściekle.

– PARASZENKO! SUKO JEBANA! – Ryknął tak donośnie, że zagłuszył walkę trwającą na zewnątrz. – Zjebałeś na całej linii! Twoi amerykanie to zdrajcy! Widziałem tego twojego pupila, prowadził atak! – Likow wstał z trudem. – Jesteście zdrajcą i sabotażystą! Zostaniecie, kurwa, rozstrzelani!

Uniosłem brew.

– Na czyj rozkaz?

Likow poczerwieniał.

– A czyj myślisz? Mój! Osobiście podpiszę rozkaz, by cię rozstrzelać.

Zmrużyłem brwi i pokręciłem głową.

– Obawiam się, że to może się nie udać, towarzyszu Likow – odezwałem się ostrożnym głosem.

Twarz Likowa wygięła się w grymasie furii.

– Niby dlaczego?!

 

Rozległy się trzy strzały. Likow w szoku spoglądał na trupy swoich ochroniarzy, zastrzelonych przez stojących obok żołnierzy Specnazu.

– Co? – Likow był w całkowitym szoku. – Co to ma znaczyć?

Z szerokim uśmiechem wyciągnąłem pistolet z kabury i wycelowałem w znienawidzonego rywala.

– Widzicie, towarzyszu… trupy nie podpisują rozkazów.

Pociągnąłem za spust. Odrzut makarowa, jaki odczułem w dłoni, niemalże nie wywołał ekstazy. Kula trafiła Likowa prosto w brzuch. Który, jęknął i padł na kolana.

Ruszyłem powoli do przodu.

– Widzicie, towarzyszu Likow – nie miałem zamiaru ukrócić jego cierpień. – Partia nie ma już tutaj władzy. Pod waszym nosem, szala się przechyliła. Armia i KGB są po jednej stronie w tym konflikcie.

Strzeliłem po raz kolejny, tym razem w bark. Likowa odrzuciła w tył, tak że uderzył o swój czarny samochód. Krew wypływała z jego ran szybkim strumieniem. Krwawił jak typowa świnia.

– Zdrajcy – Likow wychrypiał z trudem. – Jebani zdrajcy.

 

Stanąłem tuż przed nim i z niewyobrażalną satysfakcją przyłożyłem lufę pistoletu do czoła. W jego oczach widziałem strach i nienawiść.

Ach… jakże piękne będzie to wspomnienie.

– Obawiam się… towarzyszu Likow… że historia tego tak nie zapamięta – zwiększyłem nacisk na czaszkę Likowa. – Ja będę bohaterem, a wy… MĘCZENNIKIEM.

 

W głuchym wystrzale zakończył się żywot Adama Adamowiczowa Likowa. Finałem jego egzystencji było tłuste truchło obok czarnego samochodu, plama krwi, oraz większa część mózgu, w której to znajdowała się charyzma, inteligencja i dobroć, tego radzieckiego męczennika.

 

Odsunąłem się od truchła i spojrzałem po towarzyszach, spoglądających na mnie z szerokimi uśmiechami.

– Ruszajcie towarzysze! – Zakrzyknąłem radośnie. – Zrobimy z San Francisco drugi Berlin!

Następne częściKomisar - 18 Komisar - 19 Komisar - 20

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • TheRebelliousOne 16.04.2020
    No... w pewnym sensie można się było tego spodziewać. Chuj Paraszenko chce zagarnąć całą chwałę ofensywy na Amerykę dla siebie! Oportunista, można rzecz. No i zaczęła się bitwa chyba nie tylko o San Fransisco i Zachodnie Wybrzeże, ale też o niepodległość Ameryki. Bitwa, która na pewno będzie krwawa i okrutna. Bitwa, którą Amerykanie na pewno będą toczyć do ostatniej kropli krwi. Bitwa... której ZSRR w moim mniemaniu nie wygra, patrząc z punktu strategicznego. Sam rozdział jak zwykle: napawający mnie obrzydzeniem do Czerwonych, ale świetny, ciekawy i trzymający w niepewności. Ląduje 5

    Pozdrawiam :)
  • Kapelusznik 17.04.2020
    Paraszenki nie obchodzi chwała:
    "Nie oślepi mnie blask chwały, tylko po tym bym nie dojrzał nadlatującego ciosu."
    Dosłownie jest napisane w powyższym rozdziale
    Ponadto - to że inwazja na USA się nie uda - Paraszenko wie i już nam o tym powiedział

    Pamiętasz listę rzeczy których nienawidzi?
    Głupoty, Niedokładności i Naiwności
    Likow i jego wizja okupacji, ale również wpływania na inwazję były tym wszystkim - właśnie dlatego go zabił.

    Paraszenko to oficer KGB, który zwyczajnie lubi swoją pracę, nie potrzebuje nagród czy chwały by siebie docenić.
    Wie że inwazja się nie powiedzie, ale chce osiągnąć pewien efekt na amerykańskiej ziemi - i do tego właśnie dąży.

    Pozdrawiam
  • TheRebelliousOne 17.04.2020
    No jestem ciekaw co to za efekt Czerwony chce osiągnąć. Mam swoje teorie na ten temat, ale cierpliwie poczekam na dalsze rozdziały, żeby się przekonać :D Fakt, chyba źle odczytałem słowa Paraszenki. Chociaż z drugiej strony, kiedy człowiek odnosi jakiś sukces, istnieje szansa, że MOŻE (nie musi) go zaślepić, chociażby częściowo.

    W przypadku Likowa, fakt, zgadzam się. Pomysł o okupacji Stanów Zjednoczonych jest nie tylko głupi, co też obłąkany.

    Jeśli chodzi o powodzenie inwazji to nie bierz mych słów do siebie czy coś... ja po prostu patrzę na to wszystko z perspektywy strategicznej, nie ideologicznej. Po prostu nie potrafię sobie wyobrazić USA podbitego z łatwością przez inny kraj (tak, mówię do Was, twórcy gry Homefront, którzy nieźle popłynęliście z inwazją Korei Północnej na Stany! XD).

    Na zakończenie mam jedno pytanie: czy planujesz napisanie jakiegoś Spin-off'u do Komisara, który ukazywałby wydarzenia... z innej perspektywy? W sumie to fajnie byłoby poznać wydarzenia z perspektywy np.: Milsona i jego myśli :)
  • Kapelusznik 17.04.2020
    TheRebelliousOne
    Co do Likowa - to nie ona zaplanował inwazję (to znacznie niżej postawiony urzędnik) - on organizował okupację - a że planował prowadzić ją dość głupio, Paraszenko go zlikwidował

    Powodzenie inwazji - mam świadomość że inwazja na USA jest właściwie niemożliwa, Paraszenko też ma tego świadomość i już wskazywał że z powodów strategicznych (zaopatrzenie itd.)

    I nie nie będzie spinn-offu. Cała ta seria z idei jest Spin-offem i fanfikiem. Kojarzysz film "Red Dawn" na którym Homefront był w pewnej części wzorowany? Był to prowojenny, amerykański film propagandowy, pokazujący jak to banda studentów lubiących grać w baseballa, pokonała KGB i Armię Czerwoną, sprytem.
    Co jest idiotyczne, ponieważ KGB ma dekady doświadczenia likwidowania ruchów oporu - więc, postanowiłem napisać jak bardziej "realistyczna" inwazja faktycznie by wyglądała i poprowadziłem ją z perspektywy komisarza/ majora KGB, ponieważ - oczywiście - bohaterowie ruchu oporu długo nie pożyją.

    Pozdrawiam
  • TheRebelliousOne 17.04.2020
    Wiem, Likow tylko wykonywał rozkazy. Głupie i szalone rozkazy, ale jednak ślepo je wykonywał. Paraszenko nie był jednak taki naiwny i to mu się chwali. (Chryste, czy ja właśnie pochwaliłem komucha? XD)

    Wiem, czytałem opowiadanie i sam mówił o tym, choć wtedy myślałem, że to tylko blef, który miał dać Milsonowi złudną nadzieję, że jego kraj oprze się najeźdźcy...

    Oczywiście, że kojarzę "Red Dawn"! Oglądałem i mam na płycie zarówno oryginalną wersję z 1984 roku jak i gówniany remake z 2012. Oba filmy są nierealistyczne, zdaję sobie z tego sprawę, ale twórcy remake'u filmu oraz twórcy Homefront'a to już naprawdę popłynęli z tym zrobieniem z Korei Północnej potęgi militarnej. Właśnie widzę, że opowiadanie znacznie różni się od filmu, ale w tym pozytywnym sensie, rzecz jasna. Na pewno to, co piszesz jest bardziej realistyczne niż film, na którym się wzorujesz :)
  • Ozar 17.04.2020
    No jak widzę starcie KGB i Armii kontra Partia. Likow niczym Stalin, czy Breżniew na scenie a wokół wiwatujące tłumy, skąd my to znamy to u nich jest chyba w genach. Napisałeś ciekawe i sensowne wspomnienie ze Stalingradu, gdzie Niemcy już meldowali Hitlerowi że miasto zdobyte, a walki trwały i trwały a do zwycięstwa było daleko.
    "Mateczka Rosja jest nauczycielką z wielkim sercem dla tych, którzy chcą się uczyć z jej mądrości" – bardzo ładne i mądre zdanie.
    Trzy pozycje które wypisałeś to chyba najważniejsze rzeczy czy tematy dla każdego zawodowca w tym także, a może szczególnie dla oficera walczącego z nieprzyjacielem na froncie.
    Likow rzeczywiście był głupi, taką typową dla partyjnych działaczy, którzy są mocni tylko w pysku – tak jak choćby już opisywany przeze mnie Chruszczow w Stalingradzie. Potrafił tylko poniżać i wydawać wyroki śmierci na oficerach.
    "Oto My. Czterej jeźdźcy apokalipsy kapitalizmu" – kolejne fajne zdanie, a do tego w zasadzie opisuje wszystko.
    Jak widzę Likow był jak każdy prawie polityk tchórzem i jak tchórz umarł. Myślał, że jeszcze coś może, a nie mógł już nic. Przegrał bo jego pycha zabiła logiczne myślenie. Partia tym razem musiała uznać wyższość KGB i Armii.
    Reasumując kolejny ciekawy odcinek i w zasadzie można by tu zakończyć rozdział pod tytułem "Towarzysz Likow".
    Pozdrawiam 5
  • Kapelusznik 17.04.2020
    Dzięki wielkie za komentarz.
    Miałem nadzieję, że zostanie pozytywnie odebrany.
    Buduję Paraszenkę jako prawdziwy przykład oficera KGB, który gdy zejdzie do piekła, zostanie z uśmiechem przywitany przez samego Dzierżyńskiego, który pogratuluje mu za jego wierną służbę.
    Czy coś w tym stylu :)
    Pozdrawiam
  • Ozar 17.04.2020
    Kapelusznik No nie tak do końca, bo Dzierżyński mimo wszystko był raczej typem takiego mordercy zza biurka i za dużo nie myślał, a twój bohater wymyślił jak pozbyć się kacyka z partii. Nasz przodek - niestety - Polak raczej by czegoś takiego nie odważył by się zrobić. Paraszenko bardziej mi momentami przypomina oficera Waffen SS niż NKWD, czy KGB, bo co by nie powiedzieć ci z SS a szczególnie frontowcy byli znacznie bardziej inteligentni od zwykłych siepaczy radzieckich.
  • Kapelusznik 17.04.2020
    Ozar
    Czytam właśnie biografię Dzierżyńskiego i piszę z niej pracę
    ...
    Chyba nie był tak "bezmyślnym" Czerwonym Katem za jakiego go brałem.
    Znaczy - wiem że dla osoby która żyła w czasach komuny zabrzmi to dziwnie - ale zachodnia propaganda nieźle się na nim wyżyła
    Postawiła na równi ze Stalinem, a jak na razie patrzę... to człowiek z szlacheckiej rodziny, który dorastał bez ojca, stracił siostrę i przez długie 11 lat spoglądał na niekończące się tortury wrogów cara, zza więziennych krat.
    Nie chcę robić za jego adwokata - ale staram się delikatniej podchodzić do jego postaci.
    Całej biografii jeszcze nie przeczytałem, ale jest ciekawa.
    Szczególnie że przeczytałem jeszcze jedną - sowiecką - z 1948 (smaczek)
    Kontrast jest bardzo ciekawy
  • Ozar 17.04.2020
    Kapelusznik No tak, ale kiedy on przewodził Czeka były to lata chyba od 1917 do 1922 a wtedy był totalny burdel na terenach Rosji, wszyscy walczyli z wszystkimi, czerwoni, Biali, wojna z chłopami - bunty, wojna z Polską itd. Wtedy rzeczywiście trzeba było człowieka nie głupiego, ale za to wiernego i pozbawionego jakichkolwiek odczuć i sumienia. Niestety taki był Dzierżyński.
  • slawko00 17.04.2020
    Jak obiecałem tak jestem :D Bardzo ciekawy rozdział :D Twój Komisar trochę mi przypomina książki ,,Demony Leningradu", ,,Demony Wojny" oraz ,, Demony Czasu Pokoju". Jest to jedyna seria tutaj, którą mam ochotę przeczytać od początku do końca. 5 są drobne błędy pokroju - postawionego w złym miejscu i dziwny układ tekstu jak dla mnie. Być może to drugie jest spowodowane tym, że czytam na telefonie.
    Pozdrawiam
  • Pontàrú 20.04.2020
    Podobają mi się opisy w tej części. Jak zwykle Komisar nastawiony był raczej na dialogi tak tutaj opisy wyszły dość zgrabnie także miło się czytało pomimo wszystkich tych okropieństw które się tam działy. Ode mnie zasłużone 5 :)
  • Kapelusznik 20.04.2020
    Dzięki
  • Nefer 30.04.2020
    Sceny walki, jak zawsze, to Twoja mocna strona. O naiwności Milsona pisałem już poprzednio, Likow okazał się z kolei skończonym idiotą. Ale o tym też już chyba kiedyś wspominałem. Może po prostu poczuł się zbyt pewnie i jak typowy aparatczyk uważał się za wszechmocnego na powierzonym mu przez partię poletku? Językowo coraz lepiej, widać zmiany na korzyść w kolejnych tekstach, które zamieszczasz. Ale, żebyś pamiętał, że "jesteś tylko człowiekiem" taki kwiatek: "Trójka strażników w garniturach stała tuż obok, kiedy żołnierze Specnazu stali przy zamkniętym wjeździe." To na cześć Józefa Wissarionowicza? :-)
    Pozdrawiam
  • Kapelusznik 30.04.2020
    Dzięki wielkie
    I nie - nie na jego cześć
  • Agnieszka Gu 25.05.2020
    Kurcze, bardzo wiarygodnie go kreślisz.
    Skubaniec Paraszenko, przez chwilę było mi go nawet żal, choć z drugiej strony, gdy kończył z Likowem olśnilo mnie, że jeden jest wart drugiego.
    No i ta potyczka.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania