Komisar - 21
Zapukano do drzwi mojego nowego biura, wybijając mnie z głębokiego zamyślenia. Potrząsnąłem głową, przetarłem oczy i odłożyłem na bok raport o potencjalnych ukrywających się w górach jednostkach. Statystyki zwykle mnie uspokajają… nie tym razem. Ponownie zapukano do moich drzwi. Westchnąłem.
– Wejść.
Do środka wszedł Iwanow i zasalutował.
– Kolejny atak towarzyszu majorze – oznajmił, podchodząc do ściany i wskazując region ataku. – Bomba niedaleko posterunku C-12. Wybuchła przedwcześnie. Pięciu zabitych, ponad dwadzieścia rannych.
Spojrzałem na mapę, gdzie odpowiednio zaznaczyłem liczne posterunki, bazy, oraz miejsca ataków w czasie mojego relatywnie krótkiego pobytu w Santa Rosa.
– Ilu naszych?
– Jeden, ciężko ranny, ale w stabilnym stanie – odpowiedział Iwanow, wciskając żółtą szpilkę tuż obok zielonej. – Jak mówiłem, bomba wybuchła przedwcześnie. Około piętnastu metrów przed posterunkiem.
Zmrużyłem brwi zaintrygowany i podniosłem się z miejsca.
– Ciekawe – mruknąłem. – Czy masz może pojęcie dlaczego?
– Źle ocenili dystans? Albo czas w bombie? – Iwanow zaproponował.
Pokręciłem głową.
– Nie. Przyjrzyjcie się – wskazałem na mapę. – To już trzeci atak bombowy, odkąd tu przybyłem i dopiero ten zawiódł tak spektakularnie. Za każdym razem zabijali przynajmniej kilku naszych – podszedłem do biurka i przejrzałem raporty. – Co się zmieniło?
Iwanow, lekko zakłopotany odezwał się, patrząc prosto na mnie.
– Nie chcę się podlizywać majorze, ale wierzę, że to Wy jesteście powodem.
– Sprecyzuj.
– Od wysłania nas to Santa Rosa minęło pięć dni – stwierdził. – W tym czasie przyśpieszył pan stanowczo operację konfiskaty broni, którą Rudnowic – tu wypowiedział nazwisko oficera Armii Czerwonej, który dotychczas zajmował się okupacją miasta. – stanowczo zaniedbał. Zawiązał pan współpracę z mafią i utworzył jednostki kolaborantów. Dzięki pańskim akcją zniszczyliśmy już dwie komórki partyzantów ukrywające się w mieście.
Westchnąłem zirytowany. To nie były dobre akcje. Wszyscy podejrzani zginęli w walce.
– Nie musicie przypominać mi o moich ogólnych „sukcesach” Iwanow – oznajmiłem spokojnie. – Dziękuję za miłe słowa, ale chodziło mi o konkretny powód, czemu ten atak zawiódł – spojrzałem na raporty z poprzednich ataków. – Poprzednie były wymierzone w nasze konwoje lub bazy operacyjne. Zanim tu przybyłem, było ponad dwadzieścia różnych ataków, najróżniejszego typu. Nie było dnia, w którym partyzanci nie przelali sowieckiej krwi – uniosłem palec. – Tym jednak razem, zawiedli kompletnie.
Iwanow zamyślił się przez chwilę, by naraz pstryknąć palcami.
– Psy. Psy, jakie są na naszych posterunkach, mogły wywęszyć bombę i zwrócić uwagę żołnierza, który jest ranny.
– Bomba wybuchła jednak pośród kolejki chcącej dostać się do miasta – zamruczałem, domyślając się z czym mamy tu do czynienia. – Czyli użyli samobójcy z bombą, nasz pies ją wywęszył, sprawił, że żołnierz się zbliżył i bum!
Iwanow zamrugał w szoku.
– Samobójca?
– To najbardziej realistyczna opcja… chociaż nie pasuje to do amerykanów – zamyśliłem się, wykonując kółko wokół biurka. – Naród, który kocha wolność osobistą i indywidualizm nie jest chyba tak szalony, by oddać swoje własne życie za ideę w taki sposób.
Iwanow przytaknął.
– Nie pokrywa się to z poprzednimi atakami – stwierdził. – Bomba była rzucana, ustawiona w ukryciu i tym podobne, ani razu partyzanci nie próbowali zabić się razem z wybranym celem.
– Wygląda, więc że nasi przyjaciele mają zmiany w wyższym dowództwie – odpowiedziałem, przyglądając się mapie. – Widocznie bardziej radykalne głosy odezwały się po naszych sukcesach.
– Jest taka możliwość towarzyszu Paraszenko.
– Nie brzmi to jednak jak nasz zaginiony kolega Milson.
– Niestety nie, towarzyszu.
– Jakieś zmiany w tej sprawie?
– Niestety nie. Nadal nie możemy go namierzyć. Wygląda na to, że zaszył się bardzo głęboko pod ziemią.
Zamruczałem niezadowolony.
– Miał być twarzą ruchu oporu, a nigdzie go nie widać… irytujące. Ciekawe czy jego nagłe zniknięcie jest powiązane z naszymi partyzantami.
– Jest możliwość, że udało im się nawiązać kontakt, jest ona jednak dość niska… – tu Iwanow podrapał się po głowie. – Niestety nie mogę powiedzieć, by było to niemożliwe.
Westchnąłem i kiwnąłem głową.
– Zadzwoń do posterunku – zarządziłem, ruszając do drzwi. – ...i odpalaj samochód. Chcę osobiście porozmawiać z żołnierzami, którzy byli na tamtej zmianie.
– Oczywiście towarzyszu majorze.
***
Siedziałem za biurkiem prowizorycznych koszar. Dwunastu żołnierzy stało w szeregu. Byli zdenerwowani. Nie dziwię im się w najmniejszym stopniu. Wiele o mnie słyszeli.
– Gratuluję – uśmiechnąłem się szeroko. – Jako pierwsi powstrzymaliście znaczące zniszczenia przed atakiem bombowym – żołnierze spoglądali na siebie zdezorientowani. – Chciałbym się dowiedzieć, co zrobiliście, by to osiągnąć.
Oficer, który prowadził zmianę, wystąpił przed szereg lekko zdenerwowany.
– Z całym szacunkiem, towarzyszu majorze, ale nie zrobiliśmy nic niezwykłego. Stosowaliśmy się dokładnie do nowych procedur.
– Sierżant Falkowski, jeśli się nie mylę?
– Tak jest, towarzyszu!
– Wasza odpowiedź mnie cieszy, jednakże fakty pozostają. Jesteście pierwszym posterunkiem, który skutecznie powstrzymał atak bombowy. Mimo znaczących strat wśród cywili, mamy tylko jednego rannego, a według ostatnich raportów, jakie dostałem, zdoła przeżyć.
Żołnierze widocznie odetchnęli z ulgą na tę wiadomość. Zapukałem w biurko, by zwrócić ich uwagę.
– Muszę się dowiedzieć, co dokładnie się wydarzyło. Czy pamiętacie cokolwiek, tuż sprzed eksplozji?
Tutaj momentalnie jeden z żołnierzy wyszedł przed szereg.
– Szeregowy Kresna – przedstawił się z salutem. – Tuż przed eksplozją, towarzysz Jaceski, sprawdził jednego chłopaka z plecakiem, na który uwagę zwrócił pies. Sprawdził plecak i zawołał mnie, do pomocy.
Zmrużyłem brwi.
– Czemu nie powiedzieliście tego od razu? – Zapytałem. – Nie widziałem tej informacji w raporcie.
– Straciłem przytomność w czasie eksplozji – odpowiedział szybko. – Wybuchła, kiedy podchodziłem do Jaceskiego. Nie zostałem zraniony, ale nie byłem przytomny.
Pokiwałem głową zadowolony taką odpowiedzią.
– Czy pamiętacie, żeby podejrzany stawiał opór?
– Nie towarzyszu – pokręcił głową. – Kiedy się zbliżałem, wyszedł zgodnie z instrukcjami z kolejki.
Odchyliłem się w siedzeniu, dojrzewając już pełny obraz.
– Dziękuję – westchnąłem i popukałem w biurko. – Opis, jaki mi podaliście towarzyszu Kresna, umacnia moją teorię o sposobie, w jakim został wykonany ten atak.
– Co macie, towarzyszu majorze, na myśli? – Zapytał Falkowski.
– Nasz samobójca z bombą, nie wiedział, że nim jest.
Stojący obok Iwanow spojrzał na mnie zdezorientowany. Zresztą nie tylko on, cała jednostka nie wiedziała, o czym mówię. Westchnąłem.
– Gdyby to on kontrolował bombę, aktywowałby ją znacznie szybciej. Ktoś zapakował mu bombę do plecaka i wysłał przez posterunek, obserwując z detonatorem w dłoni – podniosłem się z miejsca. – To albo chłopak po prostu nie był pewny czy popełnić samobójstwo. Tak czy inaczej, idziemy z tą pierwszą wersją – oznajmiłem, spoglądając na Iwanowa. – Rozpowszechnijcie to w propagandzie. Niech cywile wiedzą, kim naprawdę są ci „obrończy wolności” – tu spojrzałem na żołnierzy. – Towarzyszu Kresna, ciebie i towarzysza Jeceskiego wyznaczę do odebrania orderu Bogdana Chmielnickiego, za wasze poświęcenie sprawie.
Żołnierz zasalutował.
– Dziękuję towarzyszu majorze!
Wstałem z miejsca.
– To ja wam dziękuję. Możliwe, że zadaliście dzisiaj większy cios partyzantom, niż możecie podejrzewać – odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia. – Kontynuujcie dobrą służbę towarzysze. Ta wojna się jeszcze nie skończyła.
Wraz z Iwanowem wyszedłem na świeże powietrze i uśmiechnąłem się szeroko.
– Wiecie co Iwanow?
Zapytałem, wkładając papierosa do ust.
– Co, towarzyszu Paraszenko? – Iwanow odpalił mojego papierosa.
– Pamiętacie, jak to Goebbels powiedział: „Tysiąc razy powtórzone kłamstwo staje się prawdą”?
– Kojarzę cytat – potwierdził adiutant.
– Zastanawiam się, ile razy będziemy musieli powtórzyć tę opowieść z bombą, zanim partyzanci stracą wszelkie poparcie.
Zadowolony wszedłem do samochodu.
Ostatecznie, dzień nie był taki zły, jak myślałem.
Komentarze (16)
Pozdrawiam ciepło :)
"Ujemny"?
Przed chwilą rozdział miał numer -21
A dobra
To poprawiłem
W pierwszej chwili byłem zdezorientowany komentarzem
Wiesz są "złe" odcinki
Ale "ujemne"?
brzmi dziwnie (według mojej opinii), uważam, że to zdanie brzmiało by lepiej tak : i odłożyłem na bok raport o jednostkach potencjalnie ukrywających się w górach. lub i odłożyłem na bok raport o potencjalnych jednostkach ukrywających się w górach.
Uwagę związaną z powyższym zdaniem nie traktuj jako czepiania się "błędu", jest to tylko moja opinia którą się dzielę.
Oprócz tego spostrzegłem drobne literówki o które nie będę się bardzo czepiał.
Natomiast jeśli chodzi o zawartość rozdziału to tak jak poprzednie tak i ten wyszedł bardzo przyjemnie (miło się go czytało), tak jak zawsze z przyjemnością śledziłem co dziś zrobi nasz Towarzysz.
Ocena ode mnie 5.
Pozdrawiam.
Od czasu do czasu się mobilizuję
Paraszenko ma sporo przed sobą
Nie wiedziałem jak kontynuować, więc zrobiłem malutki skok w czasie bo ponowne pokazywanie jak wszystko organizuje wydaje mi się zbyteczne.
Pozdrawiam
Rozdział bardzo mi się podoba. Cała seria zresztą.
Na dziś dość. Ale tu wrócę.
Pozdrowionka
Staram się by seria była dobra
Cieszę się że ci się podoba.
Pozdrawiam
Kapelusznik
Jak zwykle, zwrócę uwagę na pewne drobiazgi:
"Dzięki pańskim akcją zniszczyliśmy już dwie komórki partyzantów."
amerykanie z małej litery
Sierżant to nie stopień oficerski (to mnie najbardziej zdziwiło u zawołanego miltarysty) Ogólna ocena 5.
Pozdrawiam
Witam serdecznie.
Już się bałem że szanowny Pan przepadł w czeluściach internetu, albo jeszcze gorzej.
Witam ponownie na opowi.
Cieszę się, że ci się spodobało :)
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania