Poprzednie częściNiechciana miłość - Prolog

Niechciana miłość - Rozdział 2

Do portu dopłynęliśmy wieczorem, gdzie czekały już na nas powozy, które zawiozły nas do rezydencji. Była ona mała w porównaniu z naszym zamkiem, ale wystarczająca dla mojej rodziny i służby. Mój pokój jest różowy, a przynajmniej tak przypuszczam, ponieważ kolor już dawno wybladł. W pokoju jest tylko dwuosobowe łóżko, szafa i toaletka. Za drzwiami jest również osobna łazienka tylko dla mnie. Książki, które zabrałam będę musiała położyć na oknie, ponieważ nawet stolika tutaj nie ma.

Następnego dnia na śniadaniu ojciec poinformował nas, że udaje się na zamek i nie będzie go cały dzień. Po śniadaniu mama poszła się położyć, ponieważ źle się czuła po podróży. Siostry natomiast poszły do swoich pokoi zająć się swoimi sprawami.

Najpierw zwiedziłam rezydencję, a później wzięłam jedną z książek i poszłam do ogrodu. Ogród był zadbany, ale bardzo ubogi. Znajdowały się tutaj tylko drzewa i trawa. Nie było żadnych kwiatków, strumyków, czy ławki, tak jak u nas w pałacowych ogrodach. Usiadłam więc pod jednym z drzew, aby mieć delikatny cień i oparcie.

Na obiedzie byłam sama, ponieważ reszta rodziny zażyczyła sobie obiad do pokoju.

Po obiedzie wróciłam do ogrodu i tak minął mi cały dzień.

Drugiego dnia ojciec znów pojechał na zamek, a reszta poszła do swoich pokoi. Nie zamierzałam spędzić kolejnego dnia na czytaniu książki. Ubrałam się więc w strój, który dostałam kiedyś od jednej z moich pokojówek. Była to wypłowiała sukienka bez żadnych zdobień, która wisiała na mnie jak worek. W tym stroju nikt nie powinien mnie poznać.

Przeszłam przez ogrodzenie i poszłam w kierunku widocznego lasu. Na miejscu musiałam na chwilę usiąść, aby odpocząć i przy okazji podziwiałam widoki. Było tam przepięknie. Kwiaty dookoła kwitły w każdym możliwym kolorze, a wszystko tak ładnie pachniało.

Gdy odpoczęłam, weszłam do lasu i po parunastu minutach spaceru znalazłam niezwykłe miejsce. To była niewielka łąka otoczona przez las i tylko niewielka ilość słońca tutaj docierała. W paru miejscach rosły jeżyny i było też powalone drzewo, które mogło służyć za ławkę. Usiadłam na nim i zamknęłam oczy, wsłuchując się w śpiew ptaków i szum strumyka, który znajdował się niedaleko.

Nagle usłyszałam za sobą szelest. Otworzyłam oczy i ze strachem obejrzałam się. Zobaczyłam tam chłopaka, który patrzył na mnie podobnie jak ja na niego. Najwyraźniej też się nikogo tutaj nie spodziewał.

- Cześć. Nie chciałem Cię wystraszyć. - Powiedział, powoli podchodząc do mnie. - Jestem Sean, a ty?

- Aurelia. - Odpowiedziałam niepewnie.

- Jesteś nowa? Nigdy Cię tutaj nie widziałem.

- Tak. Przyjechałam dwa dni temu.

- Na jak długo? - Zapytał zaciekawiony.

- Na zawsze. - Odpowiedziałam smutno.

- Nie podoba ci się tutaj? - Zapytał zdziwiony.

- Nie o to chodzi. Po prostu to nie był mój własny wybór. Jestem tutaj, aby wyjść za kogoś kogo nie znam. - Zakończyłam smuto.

-Przykro mi. - Powiedział także smutnym głosem. - U nas to dość powszechne.

-Ty też jesteś w takiej sytuacji?

- Nie, ja nie, ale mój brat tak. Też mu się to nie podoba, ale w naszym kraju najstarsze dzieci prawie zawsze są zmuszane do takich małżeństw. Natomiast młodsi są niepotrzebni rodzicom. Dlatego ja będę mógł już sam wybrać, ale tym samym w domu nic nie znaczę i wydaje mi się, że moi rodzice ucieszyliby się, gdybym zaginał całkiem. Przychodzę więc tutaj bardzo często. To moje ulubione miejsce i jeśli chcesz to przychodź tutaj kiedy tylko zechcesz. W końcu nie będę sam i nie będę musiał gadać z drzewami. - Zaśmiał się.

- Bardzo ci współczuję rodziny. U nas każdy jest ważny i ciężko mi uwierzyć w to co mówisz. Bardzo chętnie będę tutaj przychodzić, ale tylko przez miesiąc. Później wyjdę za mąż.

- Szkoda, że tak szybko, ale postaram się w tym czasie trochę cię pocieszyć i pokażę parę fajnych miejsc. - Powiedział z ożywieniem. - Jeśli chcesz oczywiście.

- Byłoby cudownie. - Powiedziałam uśmiechając się.

Do wieczora chodziliśmy po lesie rozmawiając. Sean pokazał mi parę ładnych miejsc i nauczył, które jagody są jadalne. Czas nam bardzo szybko płynął. Nie czułam przy nim żadnego skrępowania, tak samo jak przy Jennifer. Cieszyłam się, że tutaj też udało mi się znaleźć przyjaciela.

Umówiliśmy się jutro na tą samą godzinę co dzisiaj i każdy poszedł w swoją stronę. Czułam się bardzo szczęśliwa nie wiadomo czemu.

Na kolacji nikt nie powiedział nic na temat mojej nieobecności, a więc nikt nie zauważył.

Już nie mogę doczekać się jutra. Dzisiejszej nocy zasypiałam z uśmiechem na ustach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania