Poprzednie częściNiechciana miłość - Prolog

Niechciana miłość - Rozdział 4

W dniu balu panowało wielkie zamieszanie. Wszyscy biegali po rezydencji jakby się paliło. Byłoby to zrozumiałe, gdybyśmy to my byli organizatorami, lecz w tej sytuacji naprawdę nie rozumiałam po co to całe zamieszanie.

Moja mama wraz z pokojówkami spędziły godziny, aby dobrać idealny makijaż i fryzurę do mojej sukienki. Co chwilę miały nowy pomysł co by zmienić, a ja nie miałam nic do gadania. Nie dziwię im się, że ignorowały moje opinie, w końcu dla mnie to wszystko było szopką.

Parę godzin później byliśmy już pod zamkiem. Był naprawdę ogromny, zdecydowanie większy od naszego. Ale nie podobał mi się. Był strasznie ponury, szary, przerażający, stary. Nie było nigdzie ogrodu, ani zieleni. Widziałam, że te mury wytrzymały bardzo dużo i wiem, że jeszcze wiele wytrzymają. Zamek pokazywał swoją pozycję, siłę. Jednak nie chciałam tutaj zamieszkać, czułam się strasznie nieswojo.

Do głównej sali balowej najpierw weszli rodzice razem z moimi siostrami. Ja miałam zaczekać na swoje wezwanie. Zrozumiałam, że za chwilę spotkam mojego przyszłego narzeczonego i zrobiło mi się strasznie niedobrze. Usłyszałam swoje imię i miałam ochotę uciec, ale wiedziałam, że muszę tam wejść i wypełnić swój obowiązek wobec królestwa. Nie mogłam ich zawieść, dlatego też dwa razy głęboko odetchnęłam, wyprostowałam się i weszłam pewnie do sali z największą dostojnością na jaką mnie było stać.

Wszyscy zebrani przestali rozmawiać i patrzyli na mnie. Poczułam się strasznie dziwnie. Zgromadzeni patrzyli na mnie niepewnie, krytycznie. Próbowali dostrzec każdy mój najmniejszy błąd, każde potknięcie. Nie ufali mi, ale to zrozumiałe. W końcu nie znali mnie, a miałam zostać ich księżniczką, a w przyszłości królową.

Spojrzałam w kierunku tronu i wtedy zobaczyłam Sean'a, ale to nie on miał byś moim narzeczonym. On stał obok. Był młodszym bratem następcy tronu. Jednocześnie poczułam radość, że nie jestem tu sama, ale także wielki ból. Dlaczego mi nie powiedział? Musiał wiedzieć. Powiedziałam mu kim jestem, a on nie wspomniał ani słowem, że jest księciem. Poczułam się zdradzona i zastanawiałam się czy będą mnie tutaj otaczać sami kłamcy. Miałam ochotę stamtąd uciec, ale nie mogłam się ruszyć. Jak przez mgłę pamiętam co mówił król. Coś tam o zaszczycie dla królestwa z racji naszego przyszłego sojuszu. Nie mogłam się skupić na tym co się wokół mnie działo. Ciągle myślałam o tym zdrajcy, który mówił, że jest moim przyjacielem.

Przy stole kazano mi usiąść obok Sebastiana, mojego przyszłego narzeczonego. Na oko był ode mnie starszy o 7 lat, miał bujną brodę i widać było, że dużo ćwiczy. Przez całą kolację spojrzał na mnie tylko raz z niesmaczeniem. Nie zamienił ze mną ani jednego słowa. Król i królowa patrzyli na mnie z wyniosłością i pogardą. Czułam się jakby ktoś uderzył mnie w żołądek.

Nam dostąpił zaszczyt rozpoczęcia tańców. Sebastian bardzo dobrze tańczył i ciągle na mnie patrzył z uśmiechem na ustach, ale jego oczy wyrażały pogardę do mojej osoby. Później było jeszcze gorzej, musiałam zatańczyć z jego bratem czyi Sean'em. Z nim czułam się jeszcze bardziej niekomfortowo w obecnej sytuacji.

Godzinę później, gdy skończyłam tańczyć z jakimś wysoko postawionym urzędnikiem, poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ręką To Sean wyprowadził mnie z sali, zaprowadził do korytarza, gdzie nikt się nie kręcił i zatrzymał się przy oknie. Gdy spojrzał na mnie miałam ochotę go spoliczkować. Widział moją wściekłość i zaczął przepraszać.

- Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej, ale nie wiedziałem jak mam to zrobić. Tak dobrze nam się rozmawiało. W końcu znalazłem bratnią duszę, kogoś kto mnie rozumiał i tak samo twierdził, że świat jest niesprawiedliwy. Nie chciałem tego zepsuć i nie chciałem, żebyś się załamała gdy dowiesz się jaki jest mój brat. Gdybym ci powiedział kim jestem, prosiłabyś, abym powiedział ci jaki on jest. A ja nie chciałem o nim rozmawiać, ponieważ go nienawidzę i nie zasługujesz na to. Dlatego zamiast tego starałem się ciebie pocieszyć i pokazać plusy Heladii. Proszę wybacz mi. Nie chcę stracić twojej przyjaźni, zwłaszcza że będziemy się widywać częściej niż dotąd. Zrobię wszystko co zechcesz i będę twoim wsparciem w tym okropnym miejscu tylko proszę nie złość się na mnie. - Zakończył patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.

Musiałam przez chwilę pomyśleć, a on wyczekująco stał obok.

- No dobrze. - Powiedziałam. - Wybaczam ci, ale więcej mnie nie okłamuj.

- Przysięgam. - Odpowiedział i pocałował mnie w rękę. - Nigdy więcej tego nie zrobię.

Następnie wróciliśmy do sali balowej, aby nikt nie zauważył naszego zniknięcia. Przez resztę wieczoru czułam się lepiej, ponieważ wiedziałam, że nie jestem już tutaj sama.

Leżąc już w łóżku rozmyślałam o dzisiejszym balu. Czułam się zagubiona i strasznie mała. Po zachowaniu Sebastiana mam pewność, że to koniec wszystkiego. Mojej wolności, słowa, równości. Będę musieć się mu całkiem podporządkować. Jedynym światełkiem była świadomość, że nie jestem całkiem sama. Ale i tak nie chcę tego. Jutro porozmawiam z moimi rodzicami. Moje życie nie może tak wyglądać. Na pewno mnie zrozumieją.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania