Nigdy więcej - 1
Rok później.
- Ann – jej matka znów coś od niej chciała – zamiast się użalać nad sobą i robić z siebie ofiarę losu nareszcie wzięłabyś swoje życie w swoje ręce?
Spojrzała na nią poirytowana. A co ona mogła o tym wiedzieć? Była z ojcem od prawie trzydziestu pięciu lat, nie miała powodów do zmartwień. Jej nikt nie złamał serca.
- Znowu zaczynasz? - ich rozmowa za chwilę przerodzi się w kłótnię, jak zawsze zresztą – nie wiesz, co czuje.
Nikt nie wiedział tak naprawdę. Tak bardzo zazdrościła tym wszystkim szczęśliwym parom, których związki były jej zdaniem idealne. W głębi serca pragnęła, by nareszcie pojawił się ktoś, kto rozumiałby ją bez słów i był, po prostu był. Czy tak wiele wymagała?
- Nie zaczynam – spokojny ton głosu jej rodzicielki, przywrócił ją do rzeczywistości – martwię się o ciebie. Kocham Cię.
Chyba pierwszy raz w życiu usłyszała to od niej. Jej matka ją kocha, łzy same napłynęły do oczu. Nie potrafiła ukryć wzruszenia. Ona też ją kochała, ale ich relacja była mocno skomplikowana – rozmowa przeważnie kończyła się awanturą i kilku dniowym milczeniem. Tak, to kolejna rzecz na liście, której zazdrościła koleżankom. Ich mamy potrafiły przytulać własne córki, nie obwiniały ich za całe zło tego świata i nigdy nie mówiły „gdybyś była inna".
- Mamusiu – przytuliła się do Teresy z całych sił – dlaczego to wszystko jest takie ciężkie?
Na swoich plecach, poczuła matczyne dłonie. Tak bardzo jej tego brakowało. Od dawna już jej nie przytulała.
- Chodź kochanie – rodzicielka wyszeptała, lekko całując ją w czubek głowy – przejedziemy się.
Gdzie chciała teraz jechać? Nie miała ochoty na zakupy – cecha wspólna obu pań.
- Mamo – zaprotestowała – gdzie chcesz jechać o tej godzinie? Późno już.
Teresa pokiwała głową i uśmiechnęła się.
- Dowiesz się w swoim czasie.
Jechały w milczeniu. Z zaciekawieniem spoglądała w okno. Nigdy tutaj nie była i nie rozumiała, po co tutaj przyjechały. Jej matka zatrzymała samochód, na wprost sklepu.
Ann spojrzała na nią nic nierozumiejącym spojrzeniem.
-Czemu się zatrzymałaś i po co mnie tutaj przywiozłaś?
Rodzicielka bez słowa odsunęła szybę i wskazała palcem na jakiegoś mężczyznę.
- Widzisz tego faceta?
W odpowiedzi dziewczyna kiwnęła głową.
- Czasami przyjeżdżam tutaj – Teresa zaczęła mówić, bardziej do siebie niż córki – i patrzę na niego.
- Po co? - czuła, że jej matka ma jakiś sekret – przecież, to zwykły pijak.
- No właśnie kochanie – jej mama spojrzała na nią – kiedyś tak nie wyglądał. Gdy byłam w twoim wieku, zakochaliśmy się w sobie. Zachowywaliśmy się jak nastolatkowie. Nic się dla mnie nie liczyło, tylko on. Przysięgam, w tamtym czasie oddałabym za niego życie, a dziś? Pewnie przymieralibyśmy głodem.
- Co było dalej? - dziewczyna była wyraźnie zaciekawiona – opowiadaj.
-Po trzech miesiącach zaszłam w ciąże – Teresa na chwilę przerwała – byłam tak okropnie szczęśliwa, a wiesz, jaka była jego reakcja? Kazał mi wybierać on lub dziecko.
Była wzruszona. Nie sądziła, że jej matka ukrywała taka przeszłość przed nimi, tylko co stało się z dzieckiem? Czy tym dzieckiem była ona?
- Co było dalej? - wyszeptała przez ściśnięte gardło.
Ciche westchnięcie.
- Oczywiście, że wybrałam dziecko. Niestety nie było mi dane szczęśliwie donosić ciążę. Straciłam ją. Wybór, którego kazał mi dokonać i późniejsze poronienie otworzyło mi oczy. Gdybym z nim została i wybrała jego, zniszczyłabym sobie życie. Nie chcę, byś powielała moje błędy.
W zrozumieniu pokiwała głową. Doskonale rozumiała, cel tej podróży i była wdzięczna swojej matce za to, co przed chwilą dla niej zrobiła. To znaczyło dla niej więcej niż cokolwiek innego.
- Nie popełnię, obiecuję.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania