Poprzednie częściNigdy więcej - Wstęp

Nigdy więcej - 2

Siedziała ze znajomymi w dyskotekowej loży i kompletnie nie potrafiła skupić się na rozmowie z nimi. Gdyby jedno z nich zapytało się jej teraz, czego dotyczy rozmowa, nie umiałaby odpowiedzieć na pytanie. W głowie wciąż odtwarzała to, co powiedziała mama i nie potrafiła zapomnieć widoku tego pijaka leżącego pod sklepem.

Miała szczęście, obie miały szczęście.

Powoli zaczynała rozumieć niechęć swojej mamy do Adriana, widziała w nim miłość sprzed lat.

 

- Ann – jej najlepsza przyjaciółka złapała ją za ramię – czy ty nas w ogóle słuchasz?

 

Nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na nią. Nie, nie słuchała i tak naprawdę wcale nie chciała być tutaj dzisiaj. Tylko jeżeli tego nie chciała, to co ona tutaj właściwie robiła? W głębi serca znała odpowiedź. To była jego ulubiona dyskoteka i za każdym razem, gdy tu była łudziła się, że za chwilę zobaczy, jak wchodzi po schodach na górę, a ona chociaż przez moment będzie mogła na niego popatrzeć.

Niczym jej matka, która specjalnie jechała pod ten sklep, żeby tylko na niego popatrzeć z tą różnicą, że Teresa brzydziła się tym pijakiem, a ona wciąż skrycie wzdychała do Adriana i tęskniła, tak cholernie tęskniła.

 

- Przepraszam – starała się przekrzyczeć dudniącą muzykę z głośników – odpłynęłam.

 

W odpowiedzi Patrycja pokręciła głową.

 

- Właśnie widzę – mruknęła pod nosem – weź się w garść.

 

Skąd wiedziała, o czym myśli? To proste, znała ją lepiej niż własną kieszeń. Jedną, z których cech Ann nienawidziła u swojej przyjaciółki, była ta bezgraniczna szczerość, zawsze wiedziała gdzie uderzyć.

 

- Idę do toalety – odpowiedziała, mając nadzieję, że gdy wróci do nich, Patrycja nie będzie chciała kontynuować tego tematu – zaraz wrócę.

 

Była już przy toalecie, gdy jakaś dziewczyna z rozmazanym tuszem do rzęs potrąciła ją. Zachwiała się na swoich bardzo wysokich szpilkach i z pewnością upadłaby, gdyby czyjeś potężne męskie ramiona nie złapały jej w pasie. Od razu wyczuła mocne intensywne męskie perfumy i jednego była pewna, to na pewno nie były perfumy jej byłego faceta.

 

- Nic ci się nie stało? - usłyszała za swoimi plecami – całe szczęście, że szedłem w tym kierunku.

 

Gdy tylko ją puścił, obróciła się za siebie i z wrażenia zaparło jej dech w piersiach. Ten facet był chodzącym ideałem. Dyskotekowe światło zniekształcało sylwetki, ale i tak była pewna, że jego akurat nie udało się zniekształcić. Tylko co taki facet, jak on robił w takim miejscu jak dyskoteka? Może był tutaj managerem?

 

- Nie, dziękuję – wydusiła z siebie po chwili – jak mogłabym ci się odwdzięczyć?

 

Czy ona wypowiedziała to na głos? Uśmiech malujący się na twarzy mężczyzny wskazywał, że tak. Idiotka, stuprocentowa idiotka.

 

- Dasz się zaprosić na drinka – usłyszała w odpowiedzi.

 

Muzyka zawsze przy toaletach była jakby cichsza, dzięki czemu najwięcej ludzi można było spotkać zawsze tutaj.

 

W odpowiedzi kiwnęła głową.

 

- Nie jestem tutaj sama – powiedziała trochę niepewnie – musiałabym pójść na górę i powiedzieć, że będzie mnie można znaleźć przy barze.

 

Mężczyzna skinął głową i znów obdarzył ją uśmiechem, od którego zmiękły jej kolana.

 

- Tylko kto powiedział, że chcę cię zaprosić na drinka właśnie tutaj?

 

Przez moment nie wiedziała co powiedzieć. Nie tutaj, to niby gdzie? Chyba nie u niego w domu?

Stała i wpatrywała się w niego. Jeszcze moment a pomyśli, że jest jakaś upośledzona.

 

- Gdzie chcesz mnie zabrać? - wypowiedziała na głos pierwsze, co przyszło jej na myśl – nie umawiam się z obcymi.

 

Czy ona właśnie próbowała flirtować? Tak, chyba tak. O Boże i co teraz? Zaczęła zachowywać się jak niedoświadczona nastolatka.

 

- Chodź ze mną, a się przekonasz.

 

Poszła za nim bez słowa. Dosłownie jak owca, która podąża za swoim stadem. Będąc przy schodach, złapała go za rękę.

 

- Muszę iść na moment na górę – zaprotestowała – zaraz wrócę.

 

Kiwnął głową na znak zgody. I tak pewnie w tym hałasie miałaby problem ze zrozumieniem, co mówi.

 

Szybkim ruchem zdjęła szpilki i biegła po schodach. Nie pozwoli mu długo czekać na siebie. Facet, taki jak on nie powinien długo czekać.

 

- Patrycja – lekko szarpnęła za rękę przyjaciółkę – ja się zawijam.

 

Dziewczyna się lekko uśmiechnęła.

 

- Tylko mi nie mów, że kogoś wyrwałaś.

 

Teraz to ona się uśmiechała.

 

- Liczę na szczegółowy raport z randki – Patrycja krzyknęła, zanim Ann zdążyła dojść do schodów.

 

Siedziała z nim w przytulnej knajpce i piła drinka, którego nazwy nie udało jej się zapamiętać. Co innego cenę. Czemu nie pozwoliła zapłacić za siebie? Przecież to on zapraszał.

 

- Powiesz mi coś? - zapytała, wpatrując się w niego.

 

- Śmiało – już zdążyła przyzwyczaić się do tego nieziemskiego uśmiechu – pytaj, o co chcesz.

 

- Jak masz właściwie na imię? - w tym momencie przypomniała sobie, że on również nie zna jej imienia.

 

- Powiem ci – mężczyzna odpowiedział poważnym tonem – pod warunkiem, że ty również powiesz, jak masz na imię.

 

- Ann – odpowiedziała – teraz ty.

 

- Patryk.

 

Zawsze podobało jej się to imię. Gdy była młodsza, zawsze chciała mieć chłopaka o tym imieniu. Cóż warto mieć marzenia, może tym razem się spełni.

Średnia ocena: 4.1  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pasja 15.07.2017
    Spontaniczna ta Ann, żeby się znowu nie wkopała w nieodpowiedni związek. Ale dobrze, że zgodziła się na wyjście z nim. Może zapomni o Adrianie. Pozdrawiam*****
  • Desideria 30.07.2017
    Ale wspaniała część :)
    Ciekawe czy Patryk okaże się kimś w porządku. Trzymam za to kciuki 5 :)
  • Tina12 30.07.2017
    Oby tym razem kolejny raz się nie sparzyła.
  • Lady_Makbet 31.07.2017
    Zobaczymy:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania