Poprzednie częściNigdy więcej - Wstęp

Nigdy więcej - 6

- Odwdzięczę ci się jakoś – powiedziała z lekkim uśmiechem – zawsze dotrzymuję danego słowa.

W odpowiedzi mężczyzna zaśmiał się i chwycił jej dłoń.

- W to nie wątpię – odpowiedział, cały czas się uśmiechając – osobiście tego dopilnuję.

Zabrzmiało to, jak cicha groźba. Była ciekawa, jak ich relacja dalej się potoczy. Chciała, by coś z tego wyszło – w końcu taki facet trafia się tylko raz.

 

Resztę drogi jechali w milczeniu. Tylko jej brat od czasu do czasu wydawał z siebie jakieś ciężkie do zrozumienia dźwięki. Miała szczerą nadzieję, że jutro będzie bolała go głowa.

- Rusz się – chwyciła Wojtka za nogę – jesteśmy na miejscu.

Nie było żadnej reakcji. Czy on zawsze musiał jej to robić? Za każdym razem, gdy był w takim stanie, jak ten dzisiaj miał problem z wyjściem z samochodu. Najpierw starała się go dobudzić, a później musiała go prawie nieść na plecach.

- Zostaw go – Patryk chwycił ją w talii i delikatnie odsunął – zajmę się nim. Ty idź, otwórz drzwi.

Bez słowa odeszła, nie chciała patrzeć, jak musi się z nim szarpać. Gdy otworzyła drzwi, odwróciła się na chwilę i to, co zobaczyła, totalnie ją rozczuliło. Jej prawie chłopak niósł na rękach do domu jej spitego brata. Wcale się nie zdziwi, jak dostanie zakaz wstępu na dyskotekę – tylko gdzie wtedy będzie imprezował i się upijał? Wbrew samej sobie zaczęła się śmiać.

- Jego pokój jest na górze po prawej – powiedziała, starając się uspokoić – przepraszam cię, ale nie mogłam się powstrzymać.

W spojrzeniu mężczyzny dostrzegła coś bardzo ciężkiego do zidentyfikowania i nazwania. Musiała przyznać sama przed sobą, że cieszyła się z jego obecności tutaj.

- Nie będę ukrywał – Patryk wyrwał ją z zamyślenia – twój brat jest bardzo ciężki.

Znów zaczęła się śmiać. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro w domu je za trzech a wyjście na miasto tylko wtedy zalicza do udanych, gdy zaliczy jedną z jego ulubionych niezdrowych pseudo restauracji.

- Mój brat kocha jeść – odpowiedziała, łapiąc się za brzuch ze śmiechu – to jego ulubione zajęcie, zaraz po imprezach.

W odpowiedzi chłopak skinął głową i skierował się ze śpiącym na jego rękach Wojtkiem w kierunku schodów. Całe szczęście, że nie było ich zbyt wiele.

- Poczekaj – dogoniła go, gdy był już u szczytu – otworzę ci drzwi.

Widziała ulgę na twarzy Patryka, gdy kładł jej brata na łóżku, który nie wydał z siebie nawet najmniejszego dźwięku – cały on.

 

Siedzieli w samochodzie i jechali w kierunku miasta. Zastanawiała się, gdzie ją teraz zabierze. Przez głowę przeszło jej, by pojechać do niego. Ciekawiło ją gdzie mieszka, jak wygląda jego mieszkanie i w jakim stylu zostało urządzone. Tak, jak lubiła, czyli minimalistycznie, czy może w typowo męskim stylu – dużo szarości i bieli?

- Gdzie mnie zabierasz? - musiała to wiedzieć – jestem ciekawska.

Poczuła nagłą potrzebę wytłumaczenia się.

- Najpierw po dyskotekę – odpowiedział, ręką pocierając podbródek – musimy zabrać stamtąd twój samochód.

No tak samochód. Na śmierć zapomniała o nim.

- Wiesz, że już o nim zapomniałam? - znów zaczęła się śmiać – niedługo zgubię własną głowę.

Patryk również zaczął się śmiać.

- Szkoda by było – odpowiedział – gdyby taka piękna głowa się zgubiła.

Czy to był komplement? Jeżeli tak, to był całkiem udany. Było jej z nim naprawdę dobrze, gdy przez cały tydzień nie dawał znaku życia, wciąż o nim myślała i zastanawiała się, czy on również o niej myśli. Jej pierwszą myślą zaraz po przekroczeniu progu dyskoteki, było to, czy dziś go zobaczy i będzie miała okazję z nim chociaż przez chwilę porozmawiać. Na jej szczęście zjawił się w momencie, w którym potrzebowała go najbardziej.

- Jesteś słodki – powiedziała, kładąc mu dłoń na policzku – tylko musisz uważać, bo jeszcze się w tobie zakocham i co wtedy?

Wiedziała, że nie może liczyć na więcej. Poznawali się dopiero i tak naprawdę żadne z nich nie potrafiło jeszcze powiedzieć, czy będą chcieli kontynuować ich relację. Na wszystko potrzebny był czas.

- Wtedy się z tobą ożenię – jego odpowiedź, była jasna i stanowcza – chyba nie myślałaś, że sobie ciebie odpuszczę?

Na dźwięk tych słów, mocniej zabiło jej serce. Adrian nigdy nie mówił do niej takich rzeczy, raczej zawsze powtarzał, że nie nadaje się na męża i jeżeli chce mieć w przyszłości dzieci, to niech zacznie sobie szukać chętnego do zapłodnienia.

- Grozisz czy obiecujesz? - miała ochotę na flirt z nim – jeżeli grozisz, to musisz wiedzieć, że się nie boję.

- Obiecuję – znów odpowiedział poważnym tonem – to gdzie chcesz jechać, gdy odbierzemy twoje auto?

- Do ciebie – zanim zdążyła zastanowić się nad odpowiedzią, powiedziała to na głos – chcę zobaczyć twoje mieszkanie.

W gruncie rzeczy dobrze, że pojadą do niego na dwa samochody, przynajmniej nie będzie musiał jej już odwozić i zaoszczędzi paliwa. Była już dużą dziewczynką i nie potrzebowała kierowcy.

- Jesteś tego pewna? - zapytał z lekkim niedowierzaniem – mam straszny bałagan.

Czyżby nie chciał jej w swoim domu? Bałagan to jedna z najgłupszych wymówek – miała jedynie nadzieję, że nie ukrywa niczego przed nią i naprawdę jest sam. W przeciwnym wypadku kompletnie straci wiarę w mężczyzn.

- Tak – odpowiedziała z powagą – chyba nie masz niczego do ukrycia?

W odpowiedzi pokręcił głową i zatrzymał samochód. Nie mogła uwierzyć, że byli już na miejscu. Droga, która zazwyczaj się dłużyła, teraz zleciała bardzo szybko.

- Nie mam niczego do ukrycia – położył swoją dłoń na jej udzie – jeżeli chcesz, to pojedziemy do mnie. Mam dobre wino.

Teraz ona pokręciła głową. Wino? Przecież wie, że jest samochodem, niby jak ona później wróci?

W jej głowie zapaliła się czerwona lampka.

- Nie zapominaj, że jestem samochodem – mruknęła – dziś bez alkoholu.

Zdjął rękę z jej uda i pogłaskał po policzku.

- Nie ma problemu – czule się uśmiechnął – uwielbiam rozmawiać, mając trzeźwy umysł.

Na te słowa odetchnęła z ulgą. Może mogłaby mu zaufać i przestać szukać podstępu? Bardzo by tego chciała.

 

Siedzieli u niego w salonie i rozmawiali. To kolejny raz, gdy ich rozmowa szła tak łatwo i lekko. Mieli wiele tematów do rozmów, wydawać by się mogło, że nadawali na tych samych falach. Uwielbiała inteligentnych mężczyzn, a on był idealnym przykładem.

- Dobrze mi z tobą – powiedziała, głaszcząc go po policzku – ale muszę już jechać do domu.

Wcale nie musiała, jednak zegarek za głową Patryka wskazywał godzinę trzecią rano, a ona miała kawał drogi do przebycia, zanim dojedzie na miejsce.

- Zostań ze mną – chwycił ją za rękę – nie zostawiaj mnie.

Instynktownie pocałowała go, od dłuższego czasu miała na to ochotę. Między nimi narodziło się pewnego rodzaju napięcie, które mogło być rozładowane tylko w jeden sposób i oboje wiedzieli o tym.

- Muszę iść – chciała wstać z kanapy – zanim zrobimy coś głupiego.

Objął ją rękami w talii.

- Przecież – mężczyzna sunął ustami po jej szyi – nie jesteśmy już dziećmi.

Nie byli dziećmi, to prawda. Jednak nie należała do dziewczyn, które wskakują facetem na drugiej randce do łóżka. To nie było w jej stylu.

- Nie chcę później niczego żałować – usilnie starała się bronić – boję się.

Jego ręce błądziły po jej ciele. Jeszcze moment, a mu się podda i ulegnie. Tylko co wtedy? Z jednej strony chciała tego, tak samo, jak on natomiast z drugiej coś kazało jej wstać i wyjść.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Desideria 31.07.2017
    W takim momencie zawiesić akcję! Grrrr :)
    Ciekawe, czy zostanie u niego, a jeśli zostanie to z własnej woli? Może Patryk okaże się dupkiem... Ale po tych wszystkich wyznaniach jakoś wątpię. No cóż pozostało mi tylko czekać 5!
  • Pasja 01.08.2017
    Fajny braciszek. A Patryk bardzo opiekuńczy i w ogóle dżentelmen. Siedzieć do trzeciej i nic. Czy wyjdzie, czy zostanie? Same rozterki. Pozdrawiam 5
  • Tina12 02.08.2017
    Mom nadzieję, że Patryk nie zatrzyma jej u siebie wbrew jej woli.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania