Powiedziałam dobranoc, mojemu życiu - 7 -

Nie muszę mówić, że moje lepsze samopoczucie poszło w niepamięć. Posiedziałam dłuższą chwilę na sedesie, nie bardzo wiedząc, czy się załatwiłam, po prostu ta wiadomość zrobiła swoje. Zaczęłam składać wszystkie fakty w całość i powoli dochodziło do mnie, dlaczego tu jestem. Dlaczego ta pierwsza pielęgniarka była tak pewna swego, dlaczego nie widzę lekarza, rodziców i w końcu, dlaczego podrzucono mi kilka rzeczy.

Podrzucono. Inaczej tego nie można nazwać, było to adekwatne do sytuacji, jaka miała miejsce. Zostawili mnie na pastwę losu, skreślili, uznali za straconą i bez szans na dalszą egzystencję. I to już nie były żarty. Takie przytrafiły się podczas imienin u cioci Reni, gdy wujek trochę przesadził z alkoholem i rozanielony opowiadał o swoich młodzieńczych wygłupach. Wtedy to ciocia wychyliła się z kuchni i opierając barkiem o framugę drzwi, machając nożem powiedziała do mamy:

- Nie zważaj na niego Halinka, bo on to ma już troszka i nadaje się do Toszka.

Ale jak będzie już na nic, to go wywiozę do Branic.

Nie chcę by zabrzmiało to jak usprawiedliwienie, tym bardziej podciągać to pod tak dziś modną depresję, ale jednego jestem pewna, po wyjściu z toalety przytrafiła mi się najgorsza chwila. W zasadzie zastanawiałam się czy nie pominąć tego zdarzenia, oczywiście z pobudek egoistycznych. Ostatecznie zdecydowałam, że jeśli mam być wiarygodna, podam wszystko z należytą sumiennością, nie bacząc na ogólną ocenę mej osoby. Nie żeby mi nie zależało, bo jest wprost przeciwnie, ale skoro zawsze narzekam na tych, co pocieszają się pół prawdami, to samej nie wypada być obłudnym. Dobra, nie będę celebrować tego momentu, bo czuję, że się nakręcam jak matka, a wy może po wysłuchaniu dojdziecie do wniosku, że więcej kwękałam o tym, a to po prostu nic dziwnego po takiej wiadomości, ot stresik.

Poczłapałam więc do swojej sali, - mówię poczłapałam - bo z chodem to nie wiele miało wspólnego, zresztą ja to raczej należę do tych co mają ciężki krok, no nie stąpam jak primadonna. Na jednym z łóżek leżała kobieta tak gdzieś po trzydziestce, która prawdopodobnie była w jeszcze gorszym stanie emocjonalnym, bo ja w przeciwieństwie do niej przynajmniej zarejestrowałam jej obecność.

Spojrzałam przez okno na linię horyzontu, którą wyznaczał wielki mur z czerwonej poniemieckiej cegły. Porastał go bluszcz, jego pnącza częściowo maskowały jego zmurszałość, wszelkie naleciałości, które przez lata wyciskały na nim swoje piętno. Przechylając się dostrzegłam wielkie pasmo zieleni, na których rosły wiekowe dęby i kołyszące się na wietrze wierzby. Czym bliżej było do budynku, tym więcej było alejek, które jak promienie schodziły się w jedno miejsce, jakby deptak, wyłożony białym kamieniem. Na środku postawiono wielki klomb, a wokół niego brązowe ławki.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, dlaczego po drodze z łazienki nie natchnęłam się na żadną z osób tu przebywających. Wystarczająco długo siedziałam w ubikacji dywagując o swym sierocym losie, aby mnie ominął spacer na tej ograniczonej przestrzeni. Większość zajęła miejsce na ławkach, ale były i osoby, które majestatycznym krokiem przemierzały wzdłuż wyznaczonych ścieżek. Kilku pensjonariuszy stało w kręgu i słuchało uwag pielęgniarki. Sądziłam, że jest tylko jedna, ale po chwili dostrzegłam jak zza szerokiego pnia w pewnych odstępach czasowych wychyla się czepek, powód okazał się prozaiczny i miał kształt kłębów dymu. Zastanawiałam się, jakie są między nimi a pacjentami relacje, czy ta paląca na przykład nie wyjdzie na środek i klaszcząc w dłonie nie zwoła wszystkich by ustawili się naprzeciw niej i nie każe podnieść dłonie mówiąc:

- A teraz pokazujemy jak przechylają się drzewa. O tak, szuuuu, siuuuu i w lewo.

Panie Antoni, więcej na boki, o tak! Pięknie Bronisławo, u ciebie to raczej nawałnica przechodzi. Burza? Niech ci będzie.

A teraz jak pada deszcz, kładziemy dłonie na głowę i opuszkami palców naśladujemy spadające

krople. O, to, to, taaaak i wpadają na kamyki, schylamy się. Ciap, ciap.

Później oddaje pałeczkę tej drugiej a ta namawia do śpiewania, zaczynając monotonnie:

- Ojciec Wirgiliusz, uczył dzieci swoje…

Tralala…śpiewasz ty, śpiewam ja.

A wszyscy trzymają się za dłonie i delikatnie kiwają swym ciałem, jakby byli na haju.

Wzdrygnęłam się.

Odsunęłam od okna.

Koszulka przykleiła mi się do pleców. Musiałam ją zmienić. Odczepiłam więc wenflon by uwolnić dłoń od butelki z surowicą. Najpierw chciałam iść do łazienki, by się choćby przemyć, ale zrezygnowałam, bo mogło to wydać się podejrzane, że tak latam po kiblu, a tu o mylne wnioski nie było trudno. Ostatecznie zdecydowałam, że przed włożeniem świeżej powycieram plecy i brzuch ręcznikiem. Później odchyliłam też miseczkę stanika i zauważyłam, że piersi aż proszą się o chwilę uwagi. Wzięłam jednorazowe chusteczki i energicznie pocierałam te miękkie krągłości. W pewnej chwili poczułam ból przy prawym sutku, przyjrzałam się obu i już wiedziałam, co jest grane.

Były obrzmiałe, zbliżał się okres.

Oczywiście, jakby inaczej, jeszcze tego mi potrzeba. Rzuciłam się na kolana i przeszukiwałam zachłannie swoją torbę, w której trudno mi było znaleźć dany asortyment. Nie wytrzymałam, wywaliłam wszystko na posadzkę i zrobiłam mały melanż.

Było wszystko, oprócz podpasek.

Znalazłam nawet plisowaną spódnicę, co tylko wywołało mą złość na matkę.

Powiedziałam sama do siebie:

- To mamo na pewno się przyda na cowieczorne party przy świecach, tu czeka mnie wiele cudownych spotkań, tanecznych wzlotów i chuj wie, co jeszcze. No wprost świetny wybór mamusiu, a ja głupia szukam podpasek, przecież by tylko przeszkadzały. Sama przeszłaś klimakterium to mogą nawet nałożyć embargo na tampony, proste, nie!

Odchyliłam głowę by ustabilizował się oddech.

Powinnam wiedzieć, że tam na miejscu wszystko dostanę, ale wtedy nie myślałam racjonalnie. Mało tego, zaczęłam wizualizować oglądany kilka miesięcy temu urywek relacji z jakichś zawodów sportowych rozgrywanych w Stanach. A raczej jej fragment podczas przerwy, gdy na stadionie pojawiły się cheerleaderki. I nie byłoby w tym nic szczególnego gdyby wśród tych dziewcząt, ubranych w białe obcisłe szorty, kamerzysta nie wypatrzył jednej z czerwonymi plamami w newralgicznym miejscu, gdy unosiła wysoko swe długie nogi.

Ten kutas, - bo inaczej nie umiem go nazwać, czerpał chorą satysfakcję z jej niedopatrzenia, powiększając jej jędrne pośladki na telebimie, gdy wypinała się podczas kolejnych figur. Zatrzymując to w kadrze, zrobił z tego przedstawienie, które przez następny dzień można było oglądać we wszystkich stacjach na świecie. Wyglądało to obrzydliwie, ona i pozostałe. Jak flaga Japonii pośród białych flag. Jak kartka w bloku rysunkowym z czerwonym kleksem, wśród innych niezamalowanych. Jak między czystymi talerzami jeden upaprany malinowym kisielem.

Faceci na stadionie gwizdali, wstawali z miejsc, poprawiali swe baseballówki i z puszkami piwa w dłoni pokazywali innym, którzy jeszcze się nie zorientowali w czym rzecz. Kobiety zasłaniały dłońmi usta i kiwały głowami, zerkając po innych widzach, szukając potwierdzenia swego szoku. Byli i tacy, którzy by zaistnieć na wizji poruszali biodrami, pokazując dobitnie, jaki mają stosunek do zaistniałej sytuacji.

Mnie nie trzeba było więcej.

Wiedziałam, że muszę znaleźć kogoś, kto mi użyczy choćby jedną, byle mieć zabezpieczenie. Pomyślałam o tej miłej pielęgniarce, która pokazała mi toaletę. Bez namysłu wybiegłam na korytarz, wprost na kobietę, która zamiatała posadzkę po przeciwległej stronie. To był mój błąd, bo byłam w samym staniku. Zawróciłam do sali, by narzucić coś na siebie, zajęłam się też tym majdanem na podłodze, wrzucając do torby jak popadnie, byle szybko. Ale tamta kobieta była szybsza, powiadomiła kogoś z personelu, bo usłyszałam za sobą głos.

- Co tu się dzieje? – wyciągnęła zza pleców napełnioną do połowy strzykawkę, a ja klęczałam jak zaczarowana. Powolutku sięgnęła po mój łokieć a potem już tylko czułam jak nakłuwa mi przedramię, dodając:

- Prześpisz się, a rano będziesz jak nowo narodzona.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • madoka 19.08.2018
    Jedna uwaga: jeśli piszesz dialog to nie rób w trakcie jego trwania nowych akapitów, bo nie wiadomo czy to jeszcze dialog czy już opis narratora. Tak poza tym to ładny jest to opis. Taki nie przynudzający i jestem ciekawa, co będzie dalej.
  • Robert. M 19.08.2018
    Jakbyś zerknęła na moje pierwsze wypociny, to byś dopiero się załamała. Ściana tekstu. Ni w PiS ni w PO. Później pełno akapitów i tak kombinuje do dziś, na wyczucie, a nuż się ładnie wkomponuje.
    Dziękuję, za to, że poświęciłaś czas, podzieliłaś się swoimi spostrzeżeniami i miłym słowem.
    Pozdrawiam.
  • Bożena Joanna 19.08.2018
    Ciekawe studium psychiki kobiety po samobójstwie i braku kompetencji wśród personelu pielęgniarskiego. Lepiej dać zastrzyk i mieć święty spokój z pacjentką, której problem ma podłoże racjonalne i nie potrzebne jej substancje uspokajające.
    Potrzebna jedna spacja "zerkając po innychwidzach" po innych. Część dalsza oczekiwana. Pozdrowienia!
  • Robert. M 19.08.2018
    To dla mnie trudny moment, nie wiedziałem jak przekazać jej odczucia, posłużyłem się wizjami z mediów. Być może rzuciłem się na głęboką wodę, wręcz ośmieszyłem, ale skoro przyjąłem taka konwencje, (musiałem?) postanowiłem zabrać się za coś, czego zupełnie nie znam i nie poznam z oczywistych względów.
    Jeśli po przeczytaniu tego tekstu, żadna z kobiet nie będzie pukać się w głowę, to już będę
    szczęśliwy. Będę powtarzał jak mantrę, dla mnie najważniejsze jest by to był wiarygodne, by śledząc tekst każda z kobiet pomyślała: - tak by mogło być w rzeczywistości.
    Dziękuję Bożeno, Joanno, za refleksje, za pochylenie się nad moimi fantazjami.
    Błąd poprawiony, jak zwykle wyłapałaś ma indolencję.
  • Canulas 19.08.2018
    Powitać.

    "oframugę" - o framugę.
    Sadziłam, że jest tylko jedna, ale" - ą
    "Tralala…śpiewasz ty, śpiewam ja." - odstęp.
    "Kobiety zasłaniały dłońmi usta i kiwały głowami, zerkając po innychwidzach," - odstęp.

    Ok. Część w normie, ale bez szału. Trochę żeby dużo dookresleń. Ponadto mam wrażenie, że zwalniasz akcje mniej fortunnie niż wcześniej. Offtopowe dygresje są o pół szczebla niższych lotów.
    Za to bardzo fajna druga część tekstu i bardzo obrazowo opisana "Flaga Japonii". Całość wpasowuje się w konwencję, ale nie jest to hit lata.
    Pozdrox.
  • Robert. M 19.08.2018
    Jak zwykle wielkie dzięki za prześledzenie tekstu i wyłapanie tych niby prostych błedów,
    a jednak ich nie zauważyłem. Za chwile to poprawię.
    W ogóle jestem w szoku, że to doczytałeś do końca, to jest już dla mnie powód do
    podskoków. Temat, nie powinien zainteresować faceta, ale już wiem, że Ty to z powodów stricte
    technicznej wskakujesz między czcionki wszystkich autorów, więc dobre i to.
    Nie, no tak tylko pisząc o muzyce Beaty Kozidrak mogłem się unieść ponad przeciętność,
    nie licz więc, że jeszcze kiedyś dorównam tamtemu tekstowi.
    Tak, balansuję, raz mam pomysł to przynudzam i wciskam wszelkie frazesy, pochodne tematycznie.
    Innego dnia przeskoczę, bo w głowie wir, to coś skrobnę. Ot, brak warsztatu, taka prawda.
    - Hit lata? - Chłopie, ja to bym sobie życzył, by to było hitem choć w niedziele z rana.
    Pozdrawiam
  • Buziak 19.08.2018
    Robert. M, czekałam na następną część. Przeniosłeś uwagę na kobiece sprawy, oddalając czytelnika od głównego problemu bohaterki. Jestem ciekawa jej dalszych losów. :)
  • Robert. M 19.08.2018
    Przykro mi, że Cię rozczarowałem. Jestem takim człowiekiem, że lubię się delektować, więc
    prawdopodobnie o jej problemach to może w dopiero w entej części się dowiesz. O ile
    znajdziesz cierpliwość do mego wywodu.
  • Buziak 19.08.2018
    Robert. M, wyraziłam krótką syntezę, która nie ma nic wspólnego z rozczarowaniem. Lubię sceny opisowe, najmniejsze detale, współgrające z odbiorcą, miód dla oka. Jak dobry serial, nie można się doczekać kolejnego odcinka..
  • Robert. M 19.08.2018
    Buziak skoro tak, to wycofuję się z moimi żalami. Tak pomiędzy literami, wywąchałem
    dezaprobatę dla tego typu inwencji twórczej. Może nazbyt chcę ją przedstawić z każdego
    profilu, każdej myśli, zdarzenia, drgnięcia serca, zamysłu, ale gdy dojdzie do konfrontacji
    z psychologiem, ma każdy czytający być pewny, kim ona tak naprawdę jest.
  • Elorence 23.08.2018
    Kurde, teraz tak patrzę i nie ma mojego komentarza ;/ Musiałam coś poklikać, pozamieniać karty, albo je pozamykać. No nic, trudno. Przeczytałam tekst raz jeszcze, więc piszę :)
    Widzę, że Dominika powoli dochodzi do siebie i zaczyna zauważać więcej rzeczy. Już wie, czego robić nie powinna, czego nie mówić, aby nie pogorszyć sytuacji, chociaż na koniec się nie udało. W psychiatryku nie ma miejsca na spontaniczność. Wszelkie takie akcje od razu są brane za coś podejrzanego, a potem ktoś podejmuje kroki, aby je zniwelować.
    Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej. Czy kogoś wprowadzisz, bo nie powiem, romantyczka ze mnie i czekam na mężczyznę! :D Nie będę tego ukrywać :) Albo kogokolwiek, kto pomoże się jej ostatecznie pozbierać.
    Zostawiam piąteczkę i czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam :)
  • Robert. M 24.08.2018
    U mnie nie ma tłoku, więc wpadaj, kiedy tylko będziesz przechodzić. Nie ma limitu czasowego. Jakby mnie nie było, to się rozgość, możesz sobie coś wybrać do czytania, czy tylko zerknąć jak się urządziłem. A jak chcesz mi coś przekazać, to zostaw kilka słów przy wyjściu, jak wrócę to sobie na spokojnie przejrzę i dam odpowiedz.
    Dominika dopiero zaczyna się przechadzać po tej enklawie, chciała bez rozgłosu, ale jak słusznie zauważyłaś delikatnie mówiąc nie wyszło. Nie dam jej jednak poniżać i od następnej części dostanie do pomocy…jeśli z grzeczności zajrzysz, to ocenisz, czy dobrze wybrałem.
    Dokładnie tak pomyślałem, że takie beztroskie zachowanie, bieganina, to nie mogą przejść bez echa, więc podkolorowałem, by miała podstawę, a resztę wypełniła pani z nadzoru.
    Oj nie, przykro mi, ale romans mam już za sobą. Jeszcze jako Ula napisałem: - Kompromis, czy Spontanicznie i Soprano już na tym profilu i wystarczy. Nie żebym nie lubił, ale teraz wolę coś, co zostaje zapamiętane. A niestety takie ciumkanie, czy szeptanie, jak w tamtych wypocinach zrobiłem jest dobre na parę minut. Nie żebym był pewny tego, co obecnie piszę, ale w jakimś stopniu jest większa szansa, że Dominika stanie się bliższa sercu niż tamte zakochane pary.
    Rozczarowana? Cóż, nie umiem utrzymać czytelnika, a powinienem być elastyczny. Mimo to liczę, ze jednak jeszcze ten jeden raz wstąpisz.
    Dziękuję, bardzo pięknie podsumowałaś tą część. Wybrałaś i zanalizowałaś kluczowe zagadnienie. Dzięki temu nie mam dylematu, czy nie przesadziłem.
    Kłaniam się.
  • Elorence 25.08.2018
    Robert. M, oj tam, zaraz rozczarowana :) Nie musisz być elastyczny. Masz wizję, więc ją realizuj :)
    Skoro masz już coś romansowego na swoim profilu to tam zajrzę, bo jestem fanką tego typu literatury. Zresztą, po moim profilu to widać :D
    Na pewno wpadnę na część kolejną.
  • Robert. M 25.08.2018
    Elorence dziękuję za zielone światło dla mych fantazji. Pozmyślam jeszcze troszeczkę, tak jak już pisałem, dopóki będzie choćby jeden komentarz będzie ta opowieść żyła.
    Mnie to nie dziwi, że kobiety szukają w treści, dialogu dwojga zakochanych, flirtu, podchodów, odczuć zachwytu, spojrzeń, opisu doznań. Jesteśmy tak uwarunkowani, po to żyjemy by kochać. Nam trudno jest to okazać, ale jestem pewny, że nie jesteśmy gorsi od Was w pragnieniu bliskości, tylko trzeba nam....polać. Sprawdzone, ale o tym szaaa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania