Dave I. Kain - Siedem Losów - Los pierwszy - Część I

Chłopak młody i przystojny, zupełnie do mnie nie podobny. Chciał wynająć mieszkanie. Mieszkanie w bloku, udało się wynająć od ręki, niestety, najtańsze dwupokojowe mieszkanie, mocno obciążyło jego budżet . Pracował w fabryce mebli, prosty człowiek z zasadami, skromnym zarobkiem i niewielkimi marzeniami. Samotny, aczkolwiek szczęśliwy.

Wpadł na pomysł, że wynajmie jeden wolny pokój, dzięki czemu, o połowę zmniejszy się koszt wynajmu. Wiec, wrzucił ogłoszenie do Internetu. Długo nie musiał czekać, osobą najbardziej zainteresowaną, okazała się dwudziestojednoletnia studentka, gdzieś z górnego Śląska. Zaprosił ją do siebie, prezentując gabaryty w jakich ma mieszkać, dziewczyna, o czarnych włosach i niebieskich oczach, była bardzo piękna.

 

Poznali się, Monika, tak miała na imię, zaczynała pierwszy rok studiów ekonomicznych. Po wstępnej rozmowie, ustalili warunki wspólnego wynajmu, nie było z tym problemu, dziewczyna okazała się bardzo miła i sympatyczna. Warunek następujący, nie wtrącają się w swoje życie prywatne, kuchnia i łazienka wspólna, harmonogram sprzątania, raz on raz ona. Zapraszanie znajomych, oczywiście pod pewnymi zasadami. Spokojnie i na luzie, ustalili wszystko co potrzebne, wymienili między sobą, swoje dane osobowe. Wprowadziła się jeszcze w tym samym dniu, orszak kilku walizek wpadł przez próg, na czele orszaku, Monika, jej świtą, okazały się dwie piskliwe i chaotyczne, najlepsze przyjaciółki, które już wynajęły swoje cztery ściany, gdzieś niedaleko nas. Asia, Kasia, czy Milena? Jak miała na imię ta pierwsza, zastanowił się dopiero, kiedy zaczął się ten cały bajzel z rozkładaniem jej rzeczy. Nie pasował do tego towarzystwa, szybko opuścił to gniazdo os, zamykając za sobą drzwi do własnego świata. Praca, dom, a potem hobby, jego świat ograniczał się do tychże nie wielu rzeczy.

 

Marzenie, pokonania własnych słabości, dokonanie czegoś dla niektórych niemożliwego, przebiegnięcia maratonu, o którym tak bardzo marzył. Czas płynął nieubłaganie, pierwszy miesiąc, przeleciał jak wczorajszy film. Stosunki lokatorów, okazały się dziwnie, dziwne. Niepozorna, sympatycznie miła i piękna studentka, tak naprawdę była naiwna. Jej znajomi, niby tacy sami jak ona, zwykli studenci, a w rzeczywistości, równie nie normalni, co połowę pobliskiego szpitala psychiatrycznego. Dwie, wredne i wścibskie baby, które uważała się, za jej najlepsze przyjaciółki, gapiły się ciągle na mnie, jak na kogoś, niespełna rozumu.

Ciągłe imprezy do późna, doprowadziły do ogólnego syfu w łazience i kuchni, a jej ustalone naprzemienne sprzątanie, skutkowało raz w tygodniu. Rozstrojenie przez nich mojego układu nerwowego, doprowadziło do zaburzeń snu. Oczywiście robiła co tylko możliwe, wyjaśnienia typu „Zrozum to moim przyjaciele”, spływały po nim, jak pot po biegu. Tak naprawdę czuł żal, że tak miła i ładna dziewczyna, daję się tak wykorzystywać przez los. Najgorszy okazał się niby jej facet, z którym rzekomo była już kilka lat, cwaniaczek, wyglądał na porządnie prze ćpanego i rąbniętego alkoholika, nie mówiąc już o utracie mózgu, który chyba wczoraj przez przypadek myląc z zielskiem, spalił z koleżkami. Skąd ona go wytrzasnęła, tego nie wiedzą nawet, najstarsi górale.

 

Rozwalające mój humor i nastrój, gadki w stylu pijanego mistrza, ”Ziomek możesz coś kopsnąć na bronka?”. Kopsnąć to cię można co najwyżej w dupę, oj z miłą chęcią. Pomyślał po cichu. Jedynie podczas biegania, ładował akumulatory pozytywną energią i spokojem. Wiedział że już nie długo, centralnie ich wywali z domu, a jej zrobi porządną awanturę, że nie tak się umawiali. Cierpliwość powoli się wyczerpywała .Pewnego popołudniowego dnia, o dziwo nie było u niej nikogo, nawet tej szurnięto wściekłej trójcy, dwóch przyjaciółek i typa, urwanego z choinki. Od kiedy tylko, tu zamieszkała, kłócili się częściej, niż tego oczekiwali. Wkurzony był na nią, za jej niemiłe zachowanie, kiedy niejednokrotnie nazwała go „Sztywnym dupkiem”, nie potrafiącym się dobrze bawić i korzystać z życia. Twarzą w twarz spotkali się dopiero w kuchni, jej oczy okazały się czerwone i całe we łzach. Wtedy coś w nim pękło, spojrzał jej w oczy i zapytał? Czy wszystko gra? Dlaczego płaczesz? Odpowiedz nastąpiła błyskawicznie „ Nie Twój interes dupku”. Uderzenie drzwi o ościeżnice zakończyło wyczerpującą odpowiedz.

Od tamtej pory, dowiedział się, że coś z nim było nie tak, ta cała złość na nią, została zneutralizowana czymś zupełnie odmiennym. Dziwne okazało się również jej zachowanie, z dnia na dzień, skończyły się imprezy, ten zawzięcie udawany abstynent, od którego zionęło zielskiem, a zapach alkoholu, wzmacniały tanie perfumy i guma do żucia, przestał się pojawiać. Wychodziła tylko na uczelnie. Nie wiedział czy to początek końca, a może coś jej ktoś zrobił złego? Pod wieczór, ubierał sportowe buty i lekki dresik, zakładał słuchawki na uszy, grała muzyka, działała wyobraźnia.

 

Biegnąc niejednokrotnie przez park, w pewnym momencie, minął siedzącą na ławce, dziewczynę. Pierwszym trafionym spojrzeniem, zorientował się że to przecież Monika. Zawrócił i wolno podbiegł, w kierunku ławki, na której siedziała, zamyślona, wpatrzona w dal dziewczyna.

 

- Hej. Mogę się dosiąść?

- Siadaj jak chcesz. Oschle dodała dziewczyna.

 

Nie wiedział co mówić, w jaki sposób sprecyzować pytanie. Poleciał w proste typowe pytania.

 

- Jak ci idzie nauka na uczelni?

- A co cię tak naglę obchodzi moją nauka?! Zajmij się własnymi sprawami! I Odczep się ode mnie!

Całkowita obojętność jego lokatorki, zmartwiła go dziś bardziej niż kiedykolwiek. Postanowił odpuścić całkowicie.

- Dobra, to na razie!

 

Tym razem to on, postanowił być obojętny, oschły i niewrażliwy na jej osobę, niestety nie wytrzymał długo. Od środka zżerała go ciekawość, jej osobą. Martwił się, co się do jasnej cholery wydarzyło, czym jest spowodowana jej chwilowa odmiana, słabość. A to, że była tak wyszczekana na niego, wcale go nie dziwiło, od początku nie mieli ze sobą najlepszych relacji.Nie odpuścił, koniecznie musiał się wszystkiego dowiedzieć. Kilka dni później, zapukał do jej drzwi, otworzyła uchylając rąbka własnego, dziwnego świata. Kiedy ją ujrzał, kolejne tajemnicze moce, opanowywały jego ciało i umysł. Szlak trafił, wszystkie przygotowywane w myślach przemowy i teksty. W jej królewskim błękicie oczu, mógł utonąć. Wziął się w garść i ukrył to uczucie, w pobliżu serca, tak by nie dać nic po sobie poznać. Oboje milczeli, w pewnym momencie, przemówiła ona.

 

- Chciałeś coś?

- Nie, to znaczy tak, chciałem się dowiedzieć co u ciebie?

- U mnie wszystko ok.

 

Wtedy nie wytrzymał.

 

- Nic nie jest ok, jest inaczej niż było, siedzisz sama w pokoju, nie wychodzisz, nikt cie nie odwiedza, co się dzieje powiedz mi?!

 

Odwróciła się od niego.

 

-Wyjdź proszę!

 

Szybko wstał, podszedł do niej cichutko, kiedy była odwrócona, jej cudne włosy hipnotyzowały, doskonała figura oszałamiała, była naprawdę piękna, przyciągała go jak magnes. Wtedy naglę się odwróciła. Zobaczył łzy, spływające po jej gładkich policzkach.

 

- Słyszysz, wynoś się!

- Nie, nie wyjdę do póki się nie dowiem co się dzieje!

 

Jej ton zmienił się gwałtownie na bardziej łagodny i spokojny.

 

- Proszę cię wyjdź, zostaw mnie samą.

 

Powoli podszedł jeszcze bliżej niej, pachniała nieziemsko, połączeniem geranium, ambry i kadzidła.

 

- Monika, nie wyjdę, zostanę tutaj. Będę stał tak długo, aż w końcu zrozumiesz że się o ciebie naprawdę martwię.

- Nie potrzebnie.

- Znamy się już jakiś czas, nie mówiłem ci tego, ale możesz na mnie liczyć. Nie mogę patrzeć jak płaczesz, masz piękne niebieskie oczy, stworzone do szczęścia, a nie łez.

- Proszę przestań i wyjdź.

- Dobrze przestanę, ale to i tak nie zmieni tego co czuję.

- Odejdź! Nie możesz czuć czegoś do mnie, zostaw mnie! Wyprowadzę się, jeszcze dziś.

- Gdybym to ja mógł wybierać, na kogo zasługuję, a kogo pokocham, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Stało się to co musiał się stać, nie cofnę tego choć bym chciał, nie chce nic cofać.

 

Widział to w jej oczach, widział siebie zbliżającego się, jeszcze bliżej niej, jak dotyka jej ciepłych, gorących dłoni. Odbicia w jej nieziemskich oczach mówiły, a usta opowiadały historie, o pocałunku który zatrzymał czas w miejscu, pokonując lęk, rozładowując złe emocje. Kiedy ta ulotna chwila, oderwała się na moment, usłyszał od niej coś czego się nie spodziewał.

 

- Wybacz mi… nie mogę… nie mogę przestać o tobie myśleć. Boję się że cię zranię. Zasługujesz na kogoś znacznie lepszego.

- Moje serce już wybrało, nie pytając mnie o zdanie, krwią która płynie w moich żyłach, rozprowadziło miłość do ciebie, po całym moim organizmie. Nie mogę choć na chwilę przestać o tobie myśleć.

 

Wtedy ich usta zetknęły się ponownie, ich dłonie objęły się mocno, niekończący się pocałunek, trwał i trwał. Miała wilgotne oczy, policzki i usta od łez. Oczy które poprzez cierpienie i smutek wygrały od losu, coś wielkiego i wyjątkowego, na co wyczekiwały od dawna. Czas się nie liczył, leżał obok niej, patrząc jak spokojnie śpi. Sen może poczekać, jej widoku bardziej pragnął. Obudził się rano, Boski sen który wydarzył się dzisiejszej nocy, działał nadal jak narkotyk. Chciał natychmiast zobaczyć jej twarz, objąć najmocniej na świecie, a zarazem najdelikatniej jak to możliwe, całować znów bez opamiętania. Chciał, ale nie mógł. Nie ujrzał jej twarzy, cudownych błękitnych oczu, delikatnych w dotyku włosów o kolorze Hiszpańskiej czerni. Jej miejsce, obok niego, zostało puste. Co najgorsze, wszystkie jej rzeczy również zniknęły. Jedyne co mu pozostało, wspomnienia wczorajszej nocy, intensywnie pachniały nią, jego dłonie i koszula. Został sam, zupełnie jak zawsze, sam… powiedziałem sam? Nie zupełnie sam, nie zauważył po czym stąpa. Kawałek wyrwanej z zeszytu kartki papieru, zupełnie przypadkowo, leżał tuż u jego stup. Chyląc się, złapał i od razu zabrał się za czytanie. Tekst zatytułowany „Przepraszam”, napisany na prędko w pośpiechu.

 

„Przepraszam, musiałam… Nie mogłam tak dłużej patrzeć jak cię ranię. Jestem zła na siebie że uległam twojej miłości. Zrozum, nie będziesz ze mną szczęśliwy, zasługujesz na wspaniałą dziewczynę, która pokocha cię całym sercem, sercem którego ja już nie mam… Przepraszam za wszystko, nigdy nie zapomnę tego co wydarzyło się dzisiejszej nocy, czułam że naprawdę wracam do życia, takiego szczęścia już pewnie nigdy nie zaznam, bo na nią nie zasługuję. Nigdy cię nie zapomnę i może kiedyś mi wybaczysz, bo ja sobie nigdy tego nie wybaczę… żegnaj najmilszy…

 

PS. Proszę nie szukaj mnie, pozwól mi odejść ”.

Monika

Świat znów stał się taki jak dawniej, brutalny, surowy w czarno białych kolorach. Uczucie które zrodziło się z niespodziewanie, równie niespodziewanie uległo pod presją słów. Czy warto jest kochać, skoro nasz świat jest taki brutalny i obojętny wobec nas? Podsyłając nam, złudne nadzieje na coś więcej. Chwilami podnosi nas wysoko, na wyżyny szczęścia, a potem zrzuca nas na sam dół, ku ich początkowi i jeszcze karze się ponownie wznosić na ich szczyt. Gra z losem, należy do najbardziej zawziętej walki w naszym życiu. Kartę szczęścia, wymienia na kartę nieszczęścia, podsyłając jeszcze samotność. Oszukuje i blefuje, a my jesteśmy tylko ludźmi z krwi i kości, zdolnymi do wielu wielkich i pięknych rzeczy. Niestety nie do walki z potężnym nieprzewidywalnym losem.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Celtic1705 25.01.2016
    Świetny tekst. Rozbił mi system. Mam oczy pełne łez. Zostawiam pięć gwiazdek. *****
  • agunia 25.01.2016
    Piękne. Oczywiście 5 (mimo, że było parę błędów językowych).
  • Neli 01.02.2016
    Jakoś specjalnie mnie nie pochłonęło. W zasadzie to nie wiadomo co kierowało dziewczyną, że go zostawiła. Sens jest płytki, wyszło nienaturalnie, sztucznie. Są błędy, np:
    wiec - więc
    (...) studiów ekonomicznych, o kiedunku Ekonomia - masło maślane i czemu ekonomia z wielkiej?
    nie normalni - nienormalni
    (...) które uważała się - uważały
    (...) kopsnąć na bronka? - jeśli miałeś na myśli imię to z wielkiej
    Cię, Twoje itd z wielkich piszemy w listach, mailach, esemesach itd, w opowiadaniu z małych liter, a Ty napisałeś poza listem w wielu przypadkach nieprawidłowo.
    ?. !. - po pytajniku czy wykrzykniku bez kropki
    - (spacja) Hej - wielu spacji brakowało, a naprawdę dużo było niepotrzebnych np przed przecinkami. -3
  • Dawid Wałeczek 01.02.2016
    Dziękuje za szczerość, wybacz ale z polskiego ,zawsze miałem naciągane 2. Ortografia i pisownia to dla mnie był kosmos. Pisze bo lubię ,a błędy zawsze można poprawić. Uzasadniłaś że Ci się nie podoba, uważasz że było bez sensu ,rozumiem. Dobra do bólu i stara jak świat, szkoła życia , nie każdego dotyka:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania