Dave I. Kain - Siedem Losów - Los Pierwszy - Część II

Poszukiwania Moniki, okazały się bardziej trudne niż mógł się spodziewać. Przeszukał wszystkie możliwe miejsca w których mogła się znaleźć. Postanowił działać na własną rękę, porzucając wszystko co dotychczas udało mu się osiągnąć. Pokochał ją nad życie, nie mógł znieść myśli że ona odeszła. Peron PKP, pozostał ostatnim możliwym i racjonalnym wyjaśnieniem, jej zniknięcia. Fotografia która cudem zdobył na jej uczelni, bardzo się wtedy przydała. Zaczepiał każdego przechodnia, staruszkę, matkę z dzieckiem, kasjerkę. Bez skutecznie. Cenna wskazówkę, przyniósł niespodziewany zwrot akcji.

- Hej kolego, poratuj dwoma złotymi na jakieś żarcie.

O w mordę, tyle fatygi, poszukiwań, a jedyne co osiągnął to uwagę starego, bezdomnego menela na peronie.

- Spadaj pan! Zarób sobie, a nie żebrz od porządnych ludzi.

-Młody człowieku… nie zawsze byłem bezdomnym mieszkającym na peronie. Hola, hola! Poczekaj no, nie uciekaj! Pokaż no mi tu to zdjęcie, o to właśnie, to! Całkiem śliczna twarzyczka, czyżby to twoja siostra?

- Nie ważne, nie pański interes.

- Ładna twarzyczka, zaraz, zaraz gdzieś już ją chyba widziałem...

- Co, widział ją już pan?!

- Ach tak, naturalnie. Bardzo miła dziewczyna, widać było że bardzo się gdzieś śpieszy. Nie żałowała pieniążka dla dziadunia.

- To dla pana… Proszę powiedzieć wszystko co Pan widział! – wręczył mu okrągły pieniądz o niskim nominale. Widząc jak dziad uśmiecha się od ucha do ucha.

- Dobrze, miły chłopaku opowiem co widziałem, pozwól że zacznę od tego że spocznę sobie na ławce, od ciągłego stania bolą mnie nogi. Kilka dni temu, pojawiła się znikąd, młoda i bardzo piękna. Jedyne co mnie w niej zaniepokoiło to, to że śpieszyła się bardzo, nie trzeba tutaj wiele, aby stwierdzić że wcześniej płakała. Każdego dnia spotykam różnych ludzi, różne losy. Wiec młody człowieku, uwierz że, doskonale potrafię rozpoznać, kiedy dzieje się coś niedobrego. W jej przypadku tak było.

Kilka dni wcześniej:

- Hej, piękna dziewczynko, poratuj dziadunia pieniążkiem. Dziadziuś chętnie by coś dzisiaj zjadł.

- Przepraszam ale się śpieszę…

- Dziewczynko, zaczekaj, nie bój się dziadunio,dziadunio nie gryzie.

- Proszę dać mi spokój…

- Słonko dam ci spokój, jak dasz dziaduniowi na świeży chlebek, zgoda? – Oho, ho, sympatyczna dziewczynko, bardzo ci się rączki trzęsą, spokojnie, spokojnie, nic ci nie zrobię. – wręczyła mu skromną monetę z orzełkiem.

- To nie ze strachu przed panem…Nieważne..

- Nie wnikam, młoda damo. Widzę tylko że przed czymś, albo przed kimś uciekasz... Niecierpliwie spoglądasz na zegarek, czyżby pociąg się spóźniał? Normalka w naszym pięknym kraju.

- Pociąg się spóźnia, jak zwykle z resztą… - Dodała niecierpliwa dziewczyna.

- Pociągiem przed życiem i przeszłością nie uciekniesz, dziewczyno. Zapamiętaj moje słowa.

- Zapamiętam…O już jest, nareszcie jedzie... Przepraszam pana, do widzenia…

Pociąg zatrzymał się na stacji, dziewczyna wsiadła, w ostatnim momencie oglądając się wstecz za siebie. Widząc wzrok bezdomnego, który do ostatniego momentu obserwował jej kroki, momentu w którym znikła w pociągu. To tylko chwila nim zatrzymał się na stacji i ruszył, chwila która utkwiła w mej pamięci, niepewnych zapłakanych oczu, uciekającej dziewczyny, przed przeszłością która deptała jej po piętach. Tylko czy uda jej się uciec, przed tym co tak bardzo za nią podąża?

Teraźniejszość:

- Pamięta pan co to był za pociąg i dokąd odjechał?!

- Myślisz chłopaku że w moim wieku się wszystko pamiętam, co? Coś tam pamiętam ale pamięcią się nie najem.

Wyciągnął tym razem banknot, nie żałował, pieniądze tutaj nie miały znaczenia, musiał ją znaleźć.

- Ho, ho, ho jak to dobrze że mam tak dobrą pamięć do pewnych rzeczy, mimo mojego stanu i wieku. Jeśli to ty byłeś tym kimś, przed którym uciekała, lepiej jej chłopie nie szukaj.

- Mów stary dziadzie gdzie pojechał ten pociąg?! – Cierpliwość uprzejmego, młodego człowieka dobiegała końca.

- Budapeszt chłopie, Budapeszt!

Trafił na trop, ślad który dawał fałszywą nadzieje. Zabrał wszystko co potrzebne, za kilka godzin powinien się znaleźć w Budapeszcie, a tam rozpocznie dalsze poszukiwania. Zmęczony podróżą, wysiadł na nieznanym dotychczas dworcu Nugati. Jak daleko od domu, nie ważne… Monika gdzie mogłaś pójść, w którym kierunku? Co teraz, gdzie jej szukać? Myślał intensywnie, przesyłając dane niczym superkomputer.

W pociągu, znalazł wystarczająco wiele czasu, na przestudiowanie mapy Budapesztu, ważnych miejsc tutejszej, niesamowitej architektury. Centrum miasta idealnie pasowało, aby rozpocząć tutaj poszukiwania. Ze zdjęciem, które od kilku godzin tam mocno, trzymał w dłoni, pokonywał pieszo uliczki, dużego miasta. W oddali górowała nad miastem katedra świętego Macieja, przyciągała wzrok, pobudzając naszą wyobraźnie, aby ujrzeć ją w pełnej okazałości. Dziwnym trafem minął parlament, kierując się dalej w okolice starego Pesztu.

Nogi same odmówiły posłuszeństwa, tym ciągłym chodzeniem, dlaczego nie wybrałem tramwaju, jako środka transportu? - pomyślał. Bazylikę Stefana, wybrałem na postój, z którejkolwiek strony człowiek by nie był, prezentuje się gigantycznie, naprawdę jest ja ciężko objąć wzrokiem. Co za miasto, piękna okolica, zwiedzenie go to konieczność i niesamowita rozrywka dla koneserów w wygodnych butach.

Nie przyjechałem tu jednak zwiedzać, Monika gdzieś tu jest, sam sobie rozpalałem tą nadzieję. Sporo pomógł mi angielski, wykuty na blachę w dawnych czasach, w razie czego. Obszedłem budynek od strony południowej, dziwnym trafem mapa poprowadziła mnie, na bardzo przyjemny plac, o trudnej w wymowie nazwie Szent Istvan Ter. W oddali widać Dunaj, jest naprawdę piękny. Kopuła bazyliki okazało się jednym z najlepszych miejsc, jakie odwiedziłem w sowim, krótkim życiu. Obserwowanie miasta z tego miejsca, naprawdę polecam.

Zwiedzanie najważniejszej świątyni Węgrów jest koniecznością, każdego turysty. Specyficzne miejsce wywiera niesamowity urok, na oglądającego. Przypomina bizantyńskie dzieło, bogato zdobione, złotem, promieniujące paletą barw i kolorów. Z ciekawostek jakie wyczytałem, podobno kopuła jest jedna z największych w europie. Spacer dookoła, uświadamia człowieka o ogromie widoku, wszystkiego, dosłownie wszystkiego, połacie miasta, wstęgę Dunaju, a nawet widać skrawek południowo–wschodniej, równiny Puszty.

W pewnym momencie uświadomił sobie że, szanse na znalezienie Moniki, w tak wielkim i obcym mu miejscu, graniczą z cudem. Czy ona naprawdę tu gdzieś jest? Tego niestety nie wiedział... Dzień dobiegał końca, dość szybko zrobiło się ciemno. Wynajęcie pokoju w hotelu, na jedną noc mogło być dobrym rozwiązaniem, ale nie wiedział ile dokładnie jeszcze spędzi tutaj czasu. Hotel Hilton Budapest City, onieśmielał pod każdym względem.

Do tanich nie należał, chłopak poczuł się jak na wakacjach, więc nie miał zamiaru sobie odmawiać, przyjemności. Położony w centrum miasta hotel, znajdował się w niewielkiej odległości od parlamentu, nie mówiąc już o przepięknych brzegach Dunaju. W ofercie hotelowej, znalazły się między innymi, bezpłatny dostęp do wi-fi, sauny i centrum fitness, oraz wiele innych. Lecz nie w głowie mu były te wszystkie atrakcje. Poranek okazał się, niecodziennym wrażeniem, doznanie jakie przyszło mu dzielić tuż po przebudzeniu, określono mianem iście królewskim.

Po takim śniadaniu, nabrał ochoty na, przeczesanie nie tylko całego Budapesztu, ale także całego świata. Wrócił do miejsca w którym skończył poprzedniego dnia, bazylikę. Obszedł kilka razy, dokładnie jak poprzednio, wierzył w cuda ,ale nie takie. Dosłownie przed nim na wysokim murku, siedziała ona, Monika! Radość którą przeżył właśnie w tamtej chwili, spowodowała natychmiastowe przyśpieszenie akcji serca.

Zbliżył się do niej, bardzo ostrożnie, niczym wprawny łowca, zakrada się ku swojej zwierzynie. Siedziała spokojnie, jak zawsze, słuchając muzyki. Nie zamierzał czekać, nie po to tu przyjechał, minęło kilka dni kiedy, ostatni raz się spotkali.

- Hej! - Powiedział, ujawniając się zza jej pleców, dotykając jej ramienia. Wyprowadzona ze stanu hipnozy, dziewczyna, zareagowała szokiem.

- Co, to ty…?!Jak tu…?! Co ty tutaj robisz…?!

- Uciekłaś tak naglę… bez pożegnania… Musiałem cię odnaleźć…

- I przyjechałeś tutaj za mną…?! Zgłupiałeś! Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać…?

- Długa historia... kiedyś ci opowiem. Posłuchaj... - Nie pozwoliła mu dokończyć.

- Nie to ty posłuchaj . Zostaw mnie. Jedź z powrotem, nie potrzebnie za mną jechałeś. Popełniłam błąd, powinnam była bardziej uważać, albo znaleźć inne miejsce, bardziej niedostępne… Nie miałam pojęcia że będziesz mnie szukał. Proszę odejdź…

- Monika…Rób co chcesz, gdziekolwiek pojedziesz, spodziewaj się że wyruszę za tobą… Naprawdę bardzo cię kocham…

- Przestań… wypluj to słowo… nie możesz mnie kochać i kropka. Tłumaczyłam ci to już,nie zasługujesz na mnie. Więc wróć proszę tam skąd przyjechałeś i zapomnij że istnieje..

Jaka ona potrafiła być, perfidnie upierdliwa w swoich przekonaniach, że nam się nie uda, nie pasujemy do siebie. Co to w ogóle były za brednie. Nie chciałem dale tego słuchać. Za wszelką cenę próbując mnie odstraszyć, zbyt łatwo jej to nie pójdzie. Pomyślał.

- Wiem co chcesz mi uświadomić. Dlaczego to robisz? Nie zniechęcisz mnie do siebie. Nigdy nie zrezygnuję, nigdy nie zapomnę. Uświadom sobie wreszcie to dziewczyno że cię naprawdę kocham. Mam gdzieś twoje wady, jaka dla mnie byłaś kiedyś, czy mnie będziesz ranić, mam to gdzieś! Pojadę za tobą wszędzie, nie odpuszczę, bo nie mogę przestać o tobie myśleć…

Wiedziałem że ją mam, że zaczyna brakować jej słów.

 

- Ale nie będziesz ze mną szczęśliwy…

- Już samo przebywanie obok ciebie jest dla mnie wielkim szczęściem… Zrezygnuje ze wszystkiego, byle być tylko z tobą, jesteś jedyną przyjemnością jaką pragnę w życiu przeżyć…

Dzięki mojej zawziętości, upartości i miłości, nagle zmiękła niczym gąbka. A łzy ponownie zaczęły wypływać same z jej pięknych oczu…

- Nie mam już siły dalej uciekać, przed twoja miłością... wiem że przed nią nie ucieknę… tak mocno mnie przyciąga…

Przytuliłem ją najmocniej, a zarazem delikatnie jak najczulszy dotyk może wyglądać. Płakała i co z tego? Po to są łzy, każdy ma prawo do łez. Jedni płaczą z radości inni z nieszczęścia, nie zgadnę jakie łzy spływały po jej policzkach. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi dzięki właśnie tej osobie, która spoczywała w moich ramionach. A to jest warte każdej ceny. Takich uczuć, takich doznań, nie zafundują nam największe pieniądze, ani nawet aktorska gra, tylko zwykły nieprzewidywalny los.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania