Poprzednie częściStrażnicy Czasu

Strażnicy Czasu cz.7

Część siódma:Przeklęta

 

- Obawiam się, że nas zdradzi. Nie powinna tutaj zostać. Jeśli coś scala się ze złem, to zawsze oznacza przejście na stronę Kyrionów! Zawsze!

- Uspokój się Asymirze, dziewczyna jest medium, musi tu zostać, bo daje nam szansę na zwycięstwo. Przynajmniej do czasu.

- Medium nie jest się wiecznie Hokau. Pamiętasz?

- Tak, dlatego mam zadanie specjalne dla naszego młodego Erica. I myślę, że mu się spodoba.

-Ty chcesz...?

- Chcę po prostu, by ten niezwykle uprzejmy i romantyczny chłopak nie odstępował naszego medium na krok. Miłość jest potężniejsza niż jakiekolwiek zaklęcie wiążące. Dziewczyna powinna mu łatwo ulec, a wtedy nie musimy się obawiać o jakąś tam tabliczkę.

- Ale wierzenia...

- Ot, przesądy Asymirze. Zwykłe przesądy.

- A jeśli będzie chciała odejść? Nie zabijesz jej przecież...

- Odejdzie, ale bez daru. Wystarczy jeden kontakt z mężczyzną, a czy zakochana dziewczyna nie spełni ostatniego życzenia ukochanego?

- Obyś miał rację.

- Ja ZAWSZE mam racje Asymirze.

Sylwetki mężczyzn zniknęły za jednym z przejść w kryształowym pałacu.

 

Oknem wyleciał sokół niosący magiczny liścik zaadresowany do chłopca imieniem Eric.

- Gospoda wyglądała nieziemsko! A to jedzenie! Przepyszne!- Zachwycała się dziewczyna, całkowicie zapominając o przepowiedni.

Rodzeństwo zaprowadziło ją do domku dla absolwentów w którym mieszkali. ich jedyny wolny pokój, przeznaczony dla odwiedzających ich przyjaciół zajmowała teraz Elizabeth. Dziewczyna była wyraźnie zafascynowana światem magii, ale wkrótce zmęczenie wzięło górę nad fascynacją.

 

,,Althie było ogromnym miastem. Słynącym z ładu i harmonii jaka panowała tam do czasu Wielkiego Rozłamu. Później nastał chaos.

Gdy władzę przejął Najwyższy Strażnik wprowadzono tu surowe zasady, ale właśnie dzięki nim miasto tak szybko stanęło na nogi, a mieszkańcy czują się bezpieczni. Nowy system zabezpieczeń w postaci barier ochronnych przy portalach i talizmanów na niektórych drzewach sprawia, ze każdy nieproszony gość zostanie wykryty. Zmieniono też zasady jeśli chodzi o budownictwo. Dawniej, do Miasta Magii przybywali również zwykli ludzie, więc zależało nam, by nie wzbudzać zbytnich kontrowersji. Budynki wyglądały zwyczajnie. Teraz natomiast, do Althie wstęp mają tylko uprzywilejowani. Możemy zapewnić sobie luksus korzystania z magii w każdy możliwy sposób.

Miasto zostało podzielone na sektory.

Sektor rady, razem z Kryształowym Pałacem zajmuje środkową część.Najważniejsi spośród strażników mogą więc sprawować ciągły nadzór nad miastem.

Najbardziej oddalony jest Sektor kadetów, zarezerwowany dla tych, którzy pragną zostać Strażnikami Czasu." - Elizabeth stała wpatrzona w tabliczkę na drzwiach wejściowych.

- O, widzę, że już wstałaś. Miałem nadzieję, że choć raz zdążę przygotować coś smacznego i ugościć cię jak trzeba.- Powiedział ze smutkiem Eric.

- Może będziesz miał jeszcze okazje.- Odrzekła dziewczyna.- Chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza.

- Więc zapraszam panienkę na spacer.

- Przyjmuję zaproszenie.- Elizabeth się uśmiechnęła.

 

Sektor kadetów szybkim krokiem przemierzała niska postać w pelerynie. Wzbudzała widoczne zainteresowanie, ale zdawała się tym zupełnie nie przejmować.

Zatrzymała się dopiero przed przedostatnim z mieszkań. Numer 59. Bez pukania weszła do środka i rozsiadła się na jednym z krzeseł. Mieszkanie wyglądało na puste.

Po jakimś czasie roześmiana Elzabeth i Eric wrócili.

- Naprawdę, nie spodziewałam się, że to zrobisz. Jesteś wariatem.- Mówiła dziewczyna, próbując zachować powagę.

- Ślicznie wyglądasz gdy się uśmiechasz.. A ten nowy strój, pasuje ci. Myślę, że powinniśmy...- Chłopak przerwał w pól zdania widząc popijającą w ich kuchni jak gdyby nigdy nic obcą postać. Obcą tylko dla Elizabeth. Eric znał ją doskonale, a na jej widok od razu spochmurniał.

- Myślę, że powinniście udać się do Kryształowego Pałacu. Panienka na pewno chciałaby poznać swoje magiczne umiejętności...Być może nawet stać się jednym z nas. Strażnikiem Czasu?

- Przemyślimy to Asymirze.- Odpowiedział twardo chłopak.

- Jutro rano, w kaplicy.- Rzekł głosem zupełnie pozbawionym emocji.- A to dla panienki.

Postać zniknęła, nie mieli pojęcia, czy po prostu wyszła czy rozmyła się w powietrzu . Pozostawiła po sobie jedynie grubą książkę, którą Elizabeth doskonale pamiętała.

,,Excilie".

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania