Poprzednie częściWybrana rozdział 1

Wybrana rozdział 4

Tym razem obudziłam się w moim łóżku, w moim małym pokoiku. Był weekend, mimo tego obudziłam się dosyć wcześnie, dokładnie to o 8. Tom był w pracy, a Debby siedziała na dole, pewnie pijąc swoją poranną kawkę. Wszystkie wczorajsze wydarzenia obciążały mnie tak, że nie mogłam podnieść się z łóżka. Jednak po kilku minutach wyjęłam jakieś ubrania i ręcznik z szafy i cicho zeszłam do łazienki na dół, obrzydzało mnie to, że siedzę wciąż w tym samym domu co moi fałszywi rodzice, ale co mogłam innego zrobić? Po prostu będę żyć z świadomością, że mnie okłamują, jednak będę musiała się pogodzić z tym, że za każdym razem aż zbiera mi się na wymioty. Umyłam, ubrałam się, poszłam zjeść jakieś śniadanie i usiadłam na kanapie obok mojej macochy.

- Wracaj do swojego pokoju, nie mam zamiaru siedzieć obok Ciebie. - powiedziała z pogardą. Nie wiedziałam, kompletnie nie wiedziałam o co jej chodzi, więc zmierzyłam ją zdziwionym wzrokiem.

- Co ty sobie myślisz? Całą noc z ojcem musieliśmy za Tobą biegać bo coś Cię napadło. Cały świat się wokół Ciebie nie kręci - cóż za troskliwa matka, nieprawdaż? Wstała, odłożyła swoją filiżankę z kawą na stolik, tuż za nią i zaczęła mi wszystko wypominać tak, jakby nigdy nie miała zamiaru skończyć.

- Przestań! - krzyknęłam. Moja macocha, nagle przestała krzyczeć, a w tym samym czasie filiżanka rozbiła się uderzając o podłogę co z tym niesie, również wylała się kawa.

- Przez przypadek musiałam ją zrzucić, przepraszam - powiedziała delikatnym głosem i poszła po szmatkę by to wszystko wytrzeć. Kawa stała jakieś kilkanaście centymetrów za nią, więc niby jak mogła to zrobić? Może to nie była ona, tylko ja? Nie, to niemożliwe, może i nie mam bujnej wyobraźni jak na mój wiek, ale to jest głupie, oczywiste. Reszta dnia nie była jakaś nadzwyczajna, mój ojczym już na mnie nie wrzeszczał, ale nigdy nie był łagodniejszy od matki. W poniedziałek poszłam do szkoły, jakby nigdy nic się nie wydarzyło, jednak myśli wciąż mnie męczyły. W szkole nie miałam przyjaciół, raczej koleżanki z którymi czasem biegałam po korytarzu. Jednak miałam też wrogów, może nie jakiś strasznych, ale można ich zaliczyć do tej kategorii. Na moje nieszczęście chodzili ze mną do klasy.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Megi :3 18.02.2015
    Parę powtórzeń i brak kilku przecinków. 4 ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania