życie z żelaza 5 list
Drogi Ojcze!
Dzisiaj obudziłam się rano, dużo wcześniej niż zwykle, a gdy na chwilę otworzyłam oczy, to minęły już dwie godziny, więc musiałam się śpieszyć. Ojcze ranki, tak szybko mijają, pobyt w szkole jest taki długi. A wieczory znów są krótkie. Życie jest takie duże, dla innych małe, a dla ciebie to bez sensu i po co o tym myśleć. Dzisiaj zmarła jakaś starsza pani z upicia się, podobno nie mogła się ruszać, nie wiedziała, gdzie jest, aż zamknęła oczy na zawsze, ty miałeś większe szczęście. Wiesz Ojcze, to jest szansa, jestem pewna. Z tym twoim stylem życia, już dawno by cię zakopano, ale ty możesz dać radę, chyba że będzie już za późno. Nie wiem nawet Ojcze, czy żyjesz... Nie wiem Ojcze, czy to dobrze, czy źle. Ale duchy chyba też potrafią czytać, mam nadzieję. A przeniknąłbyś przez ścianę? Mogłabym innych nastraszyć, a może żyjesz?
Dzisiaj w szkole byłam tylko na trzech pierwszych lekcjach, dopóki nie zaczęła mnie bardzo boleć głowa, to okropny ból Ojcze. Czułam się tak źle, że miałam fioletowe palce, ręce i leżałam na ławce. Zostałam więc zwolniona, ale przed tym, jak pojechałam, dostałam od Lucy rysunek, był na nim kot, siedzący na płocie z podpisem: „Dla Emilie Gastielan”. Bardzo mi się spodobał, podziękowałam, ale nie mogłam jej przytulić, nie mogę rozsiewać zarazków, dlatego choroby są okropne, prawda Ojcze. A ona tylko mi szepnęła na ucho:
- Masz rację. Szóstoklasiści nie płaczą, jesteśmy za starzy. Zdrowiej szybko.
Do domu trafiłam autobusem, a po drodze nie było mi zbyt dobrze, więc wymiotowałam w trawę, po prostu nie dałam rady Ojcze, ale wiem, że to nieładne. Położyłam się na łóżku, dokładnie na lewym boku, za dużo naczytałam się o konsekwencjach spania na prawym boku, widzisz, czasami czytanie utrudnia życie. Ale obok siebie miałam ten rysunek, zastanawiałam się nad nim, to był dla mnie ważny rysunek. Nagle byłam tak spokojna, że zasnęłam. Jedyne, co mi się przyśniło, to okropna pustka. Myślisz, że tak wygląda koniec, ja sądzę, że nie, jest zbyt ponuro.
Obudziła mnie dopiero mama, do której zadzwoniła pani i jak się okazało, miałam wysoką gorączkę. Źle się czułam i teraz już nie mogłam myśleć o przyjemnym drzemaniu, a o biciu się z bólu, jedyne co mi pomogło, to tabletka, ale dopiero później. Więc nie będę ci opisywać, jak wyglądała ta choroba, ani jaka to była. Lekarką nie jestem, ale ładnie bym wyglądała w białym fartuchu, tyle że się go boję, więc mogłabym Ojcze zemdleć, a po dłuższych rozmyśleniach, nie chcę nią być.
Pomyślałam, że nad moim łóżkiem powieszę rysunek Lucy, oczywiście moja mama się na, to nie zgodziła, ponieważ to zabrudza ściany, nie zgadza się na żadne ozdoby, ale to nie są śmiecie, dorośli nigdy nie wiedzą, że coś może znaczyć więcej niż pieniądze. Ale mam swój rozum oraz swoje serce, więc postanowiłam jej nie słuchać i powiesiłam ten rysunek. Tak wiem, to niegrzeczne, niekulturalne, ale nie zawsze chcę robić, to co inni mi każą, a jeżeli coś znaczy dla mnie bardzo wiele, to trudno, to tylko rysunek. Oczywiście, kiedy mama, to zauważyła, kazała mi go ściągnąć, więc ja nie chciałam, ale go nie zdjęłam, mama też. Krzyczała na mnie, a ja byłam przecież chora, bolała mnie głowa, postanowiłam więc już się do mamy nie odzywać. Nawet nie wiesz, jak milczenie potrafi łamać serca, to bardzo trudne dla mnie, ale uczy samodzielności, postanowiłam, że tak będzie lepiej. Tobie Ojcze wiem, że przychodziło, to bardzo łatwo, w końcu z Francji odkąd tam jesteś, ani razu się nie odezwałeś. Tobie to nie łamie serca, ty wolisz przecież towarzystwo twoich trujących przyjaciół, nie mnie Ojcze. Ale uparłam się i rysunek tam został wraz ze złością mamy. Ojcze, pamiętam twój krzyk, bardzo się trzęsę, ale ty go wyrzucasz. Jestem tylko Emilie, małą, która nie da ci rady, bo to jest niemożliwe Ojcze. Do jutra !.
Komentarze (12)
Zostawiam 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania