Bullet: 007 - Część 5.
Nieprzyjemnie ostre promienie słońca, dostające się do środka przez odsłonięte okno irytowały dziesięcioletnią dziewczynkę bawiącą się na dywanie. Wszystko działało przeciwko niej – rolety były zepsute, słońce zbyt jasne, a do tego przecież nie mogła przenieść się z zabawkami w inne miejsce, bo to właśnie tutaj znajdował się pałac lalek. A nawet dorośli wiedzą, że pałacu nie da się ot tak przenieść.
Mała Maria była wyraźnie zaniepokojona odgłosami dobiegającymi z dołu. Jej tata krzyczał do telefonu, chodził zdenerwowany i odmówił udziału we wspólnej zabawie. Do tego zrobił to w mniemaniu Marii w bardzo nieelegancki sposób. Dziewczynka domyślała się jedynie, że musi chodzić o „dorosłe sprawy”, na które ona jest jeszcze za mała, by je zrozumieć. Zawsze stawała się naburmuszona, gdy tata nie chciał jej o czymś powiedzieć. Wówczas narastało w niej jeszcze większe zaciekawienie. Niejednokrotnie starała się podsłuchiwać o czym rozmawia tatuś, czasami nawet jej się udawało. Nigdy jednak nie rozumiała zbyt wiele i uznawała, że chyba rzeczywiście musi podrosnąć.
W pewnym momencie, Maria usłyszała szybkie kroki na schodach. Domyśliła się, że tata będzie miał do niej jakąś ważną sprawę.
Mimo szybkości z jaką wszedł na górę, do pokoju wstąpił raczej spokojnie.
– Co robi moja mała księżniczka? – zapytał uśmiechając się szeroko i przyklęknął przy córce.
– Wyprawiam ślub królowej Leokadii! – powiedziała, a nawet zakrzyknęła wesoło. – Ty miałeś być królem Edwardem, ale nie chciałeś się bawić… – dodała smutniejszym głosem.
– Przepraszam skarbie, tatuś jest bardzo zajęty – próbował się tłumaczyć i brzmiał dość wiarygodnie. – I ma dla ciebie bardzo ważną informację. Co powiesz na mały wyjazd?
– Wyjazd? Dokąd? – spytała podekscytowana i odłożyła lalkę.
– Bardzo, bardzo daleko – odparł głaszcząc ją po głowie. Maria nie była pewna, ale sądziła, że tata jest czymś zmartwiony. – Zobaczysz, zwiedzimy wspaniałe miejsca. Po drodze możemy zajechać na hamburgery, jeśli zechcesz… – dodał intrygująco i badawczo spojrzał na córkę.
– Pewnie, że zechcę! – krzyknęła i wstała błyskawicznie.
– Umówimy się tak: zjemy burgery pod warunkiem, że zbierzesz się w ekspresowym tempie. Co ty na to?
– Już się ubieram! – powiedziała i pobiegła do szafy.
– Moja kochana córeczka! – pochwalił ją ojciec – Pamiętaj Maria, weź wszystkie niezbędne rzeczy. I tylko niezbędne.
– Ubieraj się tatusiu! – ponagliła go dziewczynka.
Ojciec uśmiechnął się opiekuńczo i wybiegł z pokoju.
Maria musiała jakiś czas zastanowić się, które rzeczy są tymi niezbędnymi. Nie miała jednak zamiaru przegapić jej ulubionego fast fooda. Zanim pospiesznie wyszła z pokoju, wzięła ze sobą jedną z lalek, pocałowała ją i schowała do kieszeni.
Gdy zbiegła na dół, zobaczyła tatę, który gorączkowo przeglądał jakieś dokumenty, upychał je bezpardonowo do skórzanej nerki i co raz przecierał mokre czoło. W pewnym momencie, nie zdając sobie sprawy z obecności córki, wyjął pistolet ukryty w szafce, sprawdził czy jest naładowany i ukrył go w wewnętrznej kieszeni bluzy.
Maria westchnęła zaniepokojona, a jej ojciec spojrzał na nią z wyraźnym przerażeniem w oczach. Ten strach, który ujrzała wtedy, już na zawsze utkwił w jej pamięci.
– Maria… – zaczął roztargniony i nie mógł złożyć zdania – Gotowa? Brawo, córciu. Możemy ruszać.
– Tato, ja…
– Nie mamy czasu, kochanie. Musimy jechać w tym momencie. Już.
Maria nie wykazała już żadnego zawahania. Posłusznie podbiegła do ojca i złapała go za rękę. Ten wziął w drugą dłoń niewielką walizkę i pospiesznie wybiegł z córką z domu. Nerwowo spoglądał na drogę prowadzącą do ich posiadłości i sprawnie umieścił walizkę w bagażniku. Otworzył córce drzwi, zapiął jej pas gdy wsiadła i czule pogłaskał po głowie.
Gdy już miał zamknąć drzwi i wsiąść za kółko, usłyszał ryk silnika. W ich stronę zbliżał się czarny Mercedes.
– Cholera… – szepnął i oblizał suche usta. Spojrzał na przestraszoną córkę i zbliżył się do niej. – Maria, posłuchaj. Za chwilę może wydarzyć się coś bardzo złego. Jeśli zauważysz coś niepokojącego, od razu biegnij w stronę lasu – w tym momencie spojrzał za ich dom, gdzie znajdował się owy las – Biegnij co sił w nogach, nie oglądaj się i nie zatrzymuj. Rozumiesz? Rozumiesz mnie? – pytał zdenerwowany.
– Tak, tatusiu, ale…
– Tatuś bardzo cię kocha. Jesteś moim najdroższym skarbem, Maria. Zawsze o tym pamiętaj – powiedział, złożył pocałunek na czole córki i mocno ją przytulił. Spojrzał jeszcze raz w jej oczy i postanowił wyjść naprzeciw nieproszonym gościom. Maria odpięła pas i obserwowała, oddychając ciężko, przebieg wydarzeń.
– Pan Hector – usłyszała zimny, złowrogi głos, na dźwięk którego aż się wzdrygnęła. Należał do stojącego najbliżej jej ojca mężczyzny. Oprócz niego, jeszcze dwóch wysiadło z auta. Wszyscy byli wysocy, nosili garnituru i mieli nieprzyjemne wyrazy twarzy. Facjatę tego pierwszego zdobiła pokaźnych rozmiarów blizna, ciągnąca się od lewego ucha do dolnej wargi.
– Czego chcecie? – spytał ojciec ze strachem w głosie.
– Wiesz, po co przyszliśmy – odparł ten sam mężczyzna.
– W samochodzie… jest moja córka. To jeszcze dziecko. Ona nie musi na to…
– Planowałeś zatem uciec? – zapytał dociekliwie.
Ojciec milczał. Nie był już w stanie wydusić z siebie słowa.
W tym momencie, obejrzał się i spojrzał na córkę. Maria przełknęła ślinę i kiwnęła leciutko głową.
Ciągle patrząc w kierunku dziewczynki, Hector zbliżył dyskretnie dłoń do kieszeni bluzy i błyskawicznie wyjął broń. W tym samym momencie, Maria wybiegła z samochodu i jak najprędzej zaczęła biec w ustalonym kierunku.
Usłyszała kilka wystrzałów, a w jej oczach pojawiły się łzy. Miała ogromną chęć obejrzeć się, zerknąć na to co się stało. Jakiś wewnętrzny mechanizm pchał ją jednak niezmiennie w stronę lasu. W połowie drogi całkowicie już płakała, ale cały czas uciekała z taką samą szybkością.
Nie słyszała już nic. Nie wiedziała czy ktoś ją goni, czy jest na celowniku. Według słowa danego ojcu, biegła co sił. Wkrótce zanurzyła się w ciemny, mroczny las, ale nadal się nie zatrzymywała. Mijała kolejne drzewa, las stawał się coraz bardziej zaciemniony, coraz bardziej złowrogi, tajemniczy…
– Maria! – usłyszała znajomy głos i poczuła jak ktoś szarpie ją za ramię. Poczuła ogromny ból głowy, widziała bardzo niewyraźnie. Rozmazany obraz stawał się jednak z każdą chwilą czystszy, i wkrótce Maria rozpoznała przed sobą twarz agenta 007.
Komentarze (6)
Wszystko działało przeciw niej – a nie przeciwko?
Ciekawa, spójna retrospekcja. Rzeczowo napisana, choć z dość oszczędnym obrazowaniem. Ale to nie zarzut, bo ja to zawsze się rozpisuje w opisach (domek dla lalek napewno zostałby przeze mnie dokładnie opisany) ? Nie każdy musi, a nawet w pewnych sytuacjach nie powinien.
Mamy po części historię Marii i podwaliny jej motywacji. Zabaczymy co będzie dalej.
Ja generalnie jestem raczej oszczędny w opisach, jakoś nie umiem zbytnio „lać wody”.
Pozdrawiam
Pozdrawiam również
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania