Bullet: 007 - Część 9.
– Witam ponownie, agencie 007 – przywitał nowo przybyłego młody mężczyzna z szerokim uśmiechem.
– Q – przywitał się Bond, skinął głową i podał rękę przyjacielowi.
– M przekazał mi, że wracasz. Na długo? – spytał nie podnosząc wzroku na gościa; zajęty był bowiem przygotowaniem jednego z gadżetów, które opracowywał dla agentów z sekcji 00. Wszelkie nowinki techniczne i technologiczne, w które zaopatrzone było MI6, narodziły się w jego warsztacie.
– Jednorazowo – odparł przypatrując się pracy Q – To coś dla mnie?
Q oderwał się na chwilę od pracy, spojrzał na Bonda i wziął do ręki mały przedmiot.
– Zgadza się. Podobno premier postawił na bardziej humanitarny program i nie chce likwidować nawet tych najgroźniejszych przestępców, a raczej ich resocjalizować. Miałem dzięki temu trochę zajęcia i… spójrz – Q otworzył dłoń i pokazał swój najnowszy wynalazek.
– Całkiem zgrabne. Tylko co to właściwie jest? – spytał 007 unosząc brwi. Bond dostrzegł w oczach przyjaciela prawdziwy ogień. Zdawał sobie sprawę, że Q znajdował się w swoim żywiole, kiedy mógł zaprezentować rezultat własnej pracy.
– To kula stworzona specjalnie na Van Dooha. Zgodnie z życzeniem premiera, nie zabije go, a jedynie zaatakuje układ nerwowy. Fala uderzeniowa, która powstanie po zetknięciu tego cudeńka z jego ciałem, uszkodzi nerwy w taki sposób, że nie będzie mógł się poruszać przez dwie godziny. To chyba wystarczająco długo, aby…
– Tak, w zupełności – wtrącił Bond, biorąc kulę do ręki. Precyzyjnie ją obejrzał, wyważył.
– To oczywiście nie wszystko – dodał dumnie Q i podszedł do stolika. Zręcznie wprowadził krótki kod i otworzył jedną z małych szuflad. – To dobrze ci znany Walther PPK. – zaprezentował broń – Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie pokusił się o pewne modyfikacje. Zamontowałem w nim specjalny mechanizm, który pozwoli ci przełączać się między ostrą amunicją, a tą na Van Dooha. Wystarczy, że zrobisz tak – po czym przesunął malutką płytkę znajdującą się przy spuście – i gotowe. Dodatkowo zmniejszyłem nieco jego wagę i dostosowałem do twojej dłoni.
Bond spojrzał na niego badawczo.
– Chyba nie myślałeś, że skoro nie pracowałeś dla MI6 przez dwa lata, to już pozbyliśmy się twoich danych – powiedział zadziornie.
– Nawet mi to do głowy nie przyszło. – odparł Bond unosząc wargi – Zastanawia mnie jednak inna kwestia. Dlaczego premier nie chce śmierci Van Dooha, a jednocześnie zezwala na likwidację jego pomocników?
– To banalnie proste. – odparł Q z parsknięciem – W bazach danych CIA, FBI czy naszej MI6 figuruje nazwisko Van Dooha, jako głównego sprawcę masakry. Opinia publiczna musi wiedzieć, że działamy humanitarnie i nasze misje nie polegają na bestialskim mordowaniu wyjętych spod prawa jednostek. Nikt nie będzie dopytywał o to kto i w czym mu pomagał – wyjaśnił.
– Bardzo przyzwoicie – skwitował ironicznie Bond – Wychodzi na to, że tak naprawdę mało wiem o strukturach MI6.
Q przełknął ślinę i spojrzał na niego. Jednocześnie poczuł dominację nad samym agentem Jej Królewskiej Mości, ale zrobiło mu się także głupio, gdy uświadomił sobie, że działanie agencji jest dosyć nieludzkie.
– Cóż… – próbował coś wystękać – Chcesz obejrzeć auto? – spytał przeskakując nagle na inny temat.
– Chętnie – odparł 007, który również porzucił zamiar wnikania w rzeczywiste motywacje MI6.
– Za mną – zaprosił energicznie Q i poprowadził Bonda do nowego garażu, który był również miejscem testowym dla samochodów agencji. Minęli kilka korytarzy, po czym stanęli przed wysokimi na sześć i szerokimi na osiem metrów wzmacnianymi drzwiami garażowymi.
– Czyń honory – powiedział Q, z uśmiechem prezentując skaner dłoni wbudowany w powierzchnię drzwi.
Bond położył dłoń w wyznaczonym miejscu i poczuł na niej lekkie wibracje. Po chwili rozległ się dźwięk wydobywający się z głośnika obok skanera.
„Witam, agencie 007. Miło gościć cię w domu.”
– To twój pomysł? – spytał Bond uśmiechając się szeroko.
– Nie do końca. Zanim jeszcze ogłosiłeś, że odchodzisz… Moneypenny wiedziała wcześniej. To ona się tym zajęła.
Moneypenny.
Na wspomnienie tego nazwiska, Bond momentalnie poczuł suchość w ustach i delikatnie zacisnął pięści. Opuścił głowę i ledwie słyszalnie westchnął. Wielokrotnie mierzył się z własnymi demonami przeszłości, ale z tym jednym ciągle nie mógł się uporać. To właśnie dlatego zdecydował się opuścić wtedy szeregi MI6. Potrzebował przerwy, by się wyciszyć i pozbierać. Nawet tak twardy facet nie był nie do zdarcia. Nieustannie obwiniał się za to, co się stało. Moneypenny…
– Wszystko w porządku? – spytał Q z troską w głosie.
– W jak najlepszym – odparł Bond z wymuszonym uśmiechem i poklepał przyjaciela po ramieniu.
Masywne drzwi otworzyły się z mechaniczną lekkością. Oczom mężczyzn ukazał się relikt przeszłości, który jednocześnie był najnowocześniejszą maszyną, jaka przemierzała drogi tego świata.
– Aston Martin DB5 w wykonaniu Secret Intelligence Service, do pańskich usług – wyrecytował Q, i z wyrazem twarzy małego dziecka oczekiwał na reakcję Bonda.
007 zbliżył się do auta, przetarł dłonią po jego masce, obejrzał z każdej strony. Q nie był w stanie niczego wyczytać z tajemniczej twarzy Bonda.
– No i jak? – spytał wreszcie zniecierpliwiony.
– Q… – zaczął Bond cicho – Faktycznie, znasz się na rzeczy.
– Ty stary psie! – zawołał Q i roześmiany podszedł do agenta – Nawet nie wiesz, ile wysiłku mnie to wszystko kosztowało. Zamontowałem wszelkie niezbędne udogodnienia – karabiny za reflektorami z przodu i miotacze płomieni za tylnymi. Szyby są odporne na wszelkie rodzaje pocisków, choć radziłbym uważać na wyrzutnię rakiet… – dodał z zamyśleniem – O, jeszcze coś. Jeśli zdarzyłby się wypadek na tyle nieszczęśliwy, że auto zaczęłoby spadać z dużej wysokości, pociągnij za dźwignię obok skrzyni biegów. Po przeprowadzeniu testów, mogę z dumą stwierdzić, że linka utrzyma pojazd – powiedział ponownie z charakterystycznym, profesorskim tonem – Chyba nie muszę ci tłumaczyć, do czego służą poszczególne przyciski?
– Za dużo lat w tej branży, żebym musiał o to prosić – odparł Bond wpatrując się w auto – Dzięki, Q.
– Drobnostka. A w zasadzie, moja praca – dodał zadowolony.
Komentarze (7)
Szpiegowskie gadżety - jak to u agenta 007, muszą być ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania