Poprzednie częściBullet: 007 - Część 1.

Bullet: 007 - Część 3.

Gdy o zmierzchu słońca korzystał z basenowej wody, momentami zapominał o wszystkich zmartwieniach i nęcących sumienie problemach. Zdawać by się mogło, że wszelkie nieprzyjemności już za nim – dwa lata temu zamienił życie pełne niebezpieczeństw na spokojną, beztroską egzystencję. Dzięki zasłużonej służbie Jej Królewskiej Mości mógł liczyć na wymierne wynagrodzenie. Otrzymał między innymi niebotycznych rozmiarów posiadłość na obrzeżach Turynu, w której spędzał niemal całe dnie. Co prawda nie przeszedł na oficjalną emeryturę, jednak korzystał z możliwości nieaktywności zawodowej. Czy brakowało mu dawnego życia?

Podczas nielicznych wycieczek do miasta dużo rozmyślał. Bardzo często dochodził do wniosku, że nie czuje się w pełni szczęśliwy. Mimo wielokrotnego tańczenia na linie między życiem a śmiercią, czasem chciałby znowu podjąć to ryzyko. Gdy raczył się włoską kuchnią (a jego ulubiony element zdecydowanie stanowiły alkohole) siedząc w restauracji, cierpliwie obserwował ludzi. Nieraz przychodziło mu do głowy czy dana osoba nie stanowi potencjalnego zagrożenia, czy zamyślona brunetka, zachodniej urody, siedząca kilka stolików dalej, prosząca kelnera o butelkę czerwonego wina, nie jest aby zakamuflowaną personą poszukiwaną przez Interpol?

Nie wiedział do końca jak odnaleźć się w tej „zwyczajnej” rzeczywistości. Nikt nie próbował do niego strzelać, Aston Martin służył mu już tylko do przemieszczania się, a broni używał tylko wtedy, gdy chciał poćwiczyć na butelkach. Dwa lata temu obiecał sobie, że jeśli MI6 zechce od niego pomocy, odmówi. Jednak ten monotonny czas, który dłużył mu się niemiłosiernie, z dużym prawdopodobieństwem mógł zmienić jego decyzję.

Pływanie pozwalało mu się odprężyć i wyciszyć. Poza tym, była to doskonała aktywność fizyczna, pozwalająca pozostać mu w formie. Tak tylko, na wszelki wypadek…

Po godzinie wyszedł z wody, przetarł się ręcznikiem i w klapkach, przez otwarte drzwi tarasowe, wszedł do domu. Gdy zamknął drzwi, przystanął na chwilę i zmrużył oczy. Rozejrzał się po wielkiej, nowoczesnej kuchni i uśmiechnął lekko. Czuł, że instynkt go nie zawodzi.

Podszedł do barku, wyjął wódkę, martini i dwie szklanki. Przygotował drinki, jeden postawił obok siebie a drugi zbliżył do ust. Zanim się napił, powiedział:

– Sprawdzacie czy nie wyszedłem z wprawy, co? – z wyraźną ironią w głosie. – To musi być coś pilnego, skoro MI6 wysyła agenta bez zapowiedzi, który dodatkowo włamuje mi się do domu.

– Dziękuję za drinka, panie Bond – odpowiedział delikatny, aksamitny głos kobiety wyłaniającej się z mroku przyległego pomieszczenia. – Rzeczywiście, sprawa jest dość poważna.

 

Bond obejrzał się natychmiast, spojrzał na nowo przybyłą i odłożył szklankę. Rude loki zmysłowo opadały na jędrny biust, duże błękitne oczy przykuwały uwagę mężczyzny, a zgrabny, pewny krok sprawiał, że kobieta wydawała się jeszcze atrakcyjniejsza. Od razu pomyślał, że jest wyjątkowo piękna. Uznał, że może jeszcze poczekać z założeniem koszulki.

– M dobrze mnie zna – przyznał, wpatrując się w agentkę.

Podniosła szklankę i zalotnie spojrzała na półnagiego mężczyznę.

– Maria Cruz – przedstawiła się słodkim głosem.

– James Bond – odparł z delikatnym uśmiechem i również podniósł szklankę. Oboje skosztowali alkoholu nie odrywając od siebie wzroku.

– Zatem to jest słynny agent 007, wierny sługa Królowej i człowiek od brudnej roboty na zlecenie M – wyrecytowała niemal. Emanujący sarkazm nieco ogłuszył Bonda, ten jednak nie miał zamiaru dawać po sobie tego poznać.

– Bardziej pasowałoby określenie „bliski znajomy” Królowej, ale rozumiem, że M nie darzy nowych agentów aż tak wielkim zaufaniem, by zdradzać szczególnie intymne informacje – odgryzł się Bond.

– Włada pan ciętym językiem, panie Bond – przyznała Cruz ze szczerym uśmiechem. Ta szczerość była niezwykle rozbrajająca.

– Muszę przyznać, że ominięcie tych zabezpieczeń i alarmów nie należy do najłatwiejszych, a jednak pani udało się wedrzeć do środka. M nadal zna się na rzeczy, wie kogo rekrutować.

– Prawdę mówiąc, stawałam już przed cięższymi wyzwaniami – odparła uszczypliwie, ściągając brew.

Bond wziął kolejny łyk.

– Ale nie przyszłam się tu z panem przekomarzać, panie Bond – zmieniła nagle nastawienie i odstawiła szklankę. Wzięła oddech i spojrzała prosto w oczy mężczyzny. – M docenia pańskie szczególne umiejętności i dlatego posłał mnie, abym poprosiła pana o pomoc. Proszę spojrzeć – powiedziała i wyjęła telefon, pokazując go Bondowi.

Na ekranie wyświetlił się artykuł prasowy. Na zdjęciu znajdowała się fotografia francuskiej posiadłości Fontaine Dorée, należącej do jego względnie bliskiej znajomej. Gdy ujrzał budynek, przypomniał sobie o zaproszeniu, które otrzymał trzy tygodnie temu. Zignorował je ze względu na burzliwe relacje, jakie łączyły go z Clementine Souloix. Ich znajomość polegała na przeplataniu się ze sobą namiętnego romansu z dramatycznymi rozstaniami. Był wręcz zaskoczony, że kobieta postanowiła go zaprosić.

Tytuł artykułu brzmiał: „Masakra w Fontaine Dorée. Napastnicy zamordowali stu pięćdziesięciu gości przyjęcia oraz właścicielkę posiadłości, Clementine Souloix.”

Bond poczuł coś dziwnego, gdy dowiedział się o śmierci kobiety. Nie określiłby tego smutkiem, ani ogromnym zaskoczeniem, a raczej czymś w rodzaju żalu.

Cruz po chwili zabrała telefon i założyła kosmyk włosów za ucho.

– Jak nam wiadomo, znał pan madame Souloix? – spytała z intonacją policjantki, która wydała mu się nieco zabawna – Otrzymał pan nawet od niej zaproszenie na przyjęcie. Dlaczego pan nie skorzystał?

– Jak rozumiem, jestem głównym podejrzanym, pani Cruz? – spytał z fałszywym uśmiechem i napił się drinka.

– Udało nam się ustalić, że mogło chodzić o pana – odparła tajemniczo Cruz. Zauważając konsternację Bonda, Maria wykonała kilka szybkich ruchów na ekranie smartfona i ponownie skupiła się na rozmówcy. Znajomy dźwięk przychodzącej wiadomości dobiegł do uszu Bonda.

– Wysłałam właśnie dane, które udało nam się zebrać – mówiła, podczas gdy agent odblokowywał telefon – Mężczyzna ze zdjęcia to Julius Van Dooh. Kilkanaście lat temu został złapany za próbę zamachu terrorystycznego, odbył skróconą karę i słuch o nim zaginął. Facet jest jak duch – po wyjściu z więzienia zniknął ze wszelkich rejestrów, dokumentacji. Nie wykazywał żadnej aktywności, więc MI6 także zdjęło go z celownika. Wygląda jednak na to, że powrócił. Nie mamy żadnej pewności, że to on ale możemy tak przypuszczać. Dodatkowo sądzimy, że… to właśnie pan miał być głównym celem ataku.

 

Bond skrzywił się nieco. Odłożył telefon i oparł się o stół.

– Nie przypominam sobie, abym miał jakieś osobiste zatargi z tym człowiekiem. – wyjaśnił krótko.

Cruz przełknęła ślinę.

– Nie znamy jego konkretnych motywacji ale sądzimy, że może pan być w niebezpieczeństwie. W tym celu…

– W tym celu M chce, żebym zaangażował się w akcję schwytania tego terrorysty, czym niewątpliwie zwiększę swoje bezpieczeństwo. Czyż nie tak? – spytał po czym dopił drinka.

– Panie Bond – zaczęła niemal opiekuńczym głosem – M ma konkretne plany, na znalezienie Van Dooha. Wie jednak, że nie obejdzie się bez pana pomocy. To misja z gatunku tych ekstremalnie trudnych i tylko pan się do takich nadaje. Wszyscy to wiedzą.

 

Bond przeszedł parę kroków i stanął przed tarasowymi drzwiami. Spojrzał na spokojnie drgającą wodę basenową oraz na piękny krajobraz jaki rozciągał się w oddali. Zamknął oczy i wziął wdech.

– 007? - powiedziała z nadzieją w głosie Cruz.

– Poproszę pięć minut, pani Cruz. Potrzebuję garnituru.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Pan Buczybór 26.10.2021
    Interpunkcja nadal szwankuje. Jestem na telefonie, więc ci błędów nie wypiszę, ale bądź ich świadom.
    A sam tekst... No cóż mogę napisać: akcja idzie dalej, mamy Bonda, mamy piękną kobietę i misję do wykonania. Trochę mnie zdziwiło, że od razu padło nazwisko pana antagonisty Juliusa, ale wygląda na to, że po prostu postawisz na bardziej otwartą konfrontację zamiast szukania nieznanego sprawcy. A w sumie może to i dobrze, bo i tak jest dość dużo tajemnic do odkrycia.
    Pozdrawiam
  • Raven18 26.10.2021
    Ano postanowiłem nie robić tajemnicy z tożsamości antagonisty, bo podobny zabieg był użyty w Skyfall, więc nie chciałem powtarzać. Dzięki i pozdrawiam również
  • Cicho_sza 26.10.2021
    No i Bond znowu rusza do akcji. Skończyło się leniuchowanie.

    Nie znamy jego konkretnych motywacji ale sądzimy, że może być w niebezpieczeństwie. W tym celu…

    Nie powinno być: możesz być w niebezpieczeństwie? Bo jeśli nie to nie bardzo rozumiem sensu tego zdania.
  • Raven18 26.10.2021
    Uh, faktycznie, dzięki za wskazanie błędu, jakoś mi to „sz” umknęło
  • Raven18 26.10.2021
    A właściwie to zapomniałem o „pan” bo pani Cruz i pan Bond jeszcze na ty nie są :D
  • Cicho_sza 26.10.2021
    Raven18 słuszna uwaga. To "pan" się zagubił, a nie "sz".
  • Targówek 26.10.2021
    Czyżbyś obejrzał Nie czas umierać i teraz się podniecasz? :D
  • Raven18 26.10.2021
    Chyba można tak powiedzieć
  • Trzy Cztery 27.10.2021
    Rozmowa panny Cruz i Bonda przypomina pewną scenę z Batmana, gdzie rozmawiają ze sobą Batman i Kobieta-Kot (Keaton i Pfeiffer). Dobrze wyszło. I w ogóle całość dobrze mi się czytało.
    Co do miejsc słabszych, dwa drobiazgi, jeden z początku, drugi z końcówki tekstu:

    - "Dzięki zasłużonej służbie" - "zasłużona służba" słabo brzmi
    - "Spojrzał na spokojnie drgającą wodę basenową" - woda basenowa? Woda toaletowa, woda utleniona, OK. Ale - basenowa? Mnie ta nazwa jakoś nie pasuje.
  • Raven18 27.10.2021
    Dzięki bardzo. Dawno oglądałem tego Batmana, i jakoś nie mam pamięci do dialogów. Przyjrzę się potem tym sugestiom ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania