Poprzednie częściKarmazynowe kły - pilot

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Karmazynowe kły - rozdział 2

Rozdział 2

Inna osoba

 

Aby przekroczyć granicę pomiędzy górami Yerran i królestwem Janar należy na przykład przejść za pomocą drewnianego mostu z daszkiem. Szeroki na dwa powozy albo pięciu jeźdźców na koniu. Jednak głównym powodem dla którego ja lubiłem ten most, była ilość dziur w jezdni. A raczej ilość jezdni w dziurach. Przejście przez niego na piechotę to igranie ze śmiercią, a co dopiero będąc na koniu. Sekret tkwi w…a nie powiem wam, bo będzie po nim łazić, a wolę samotne podróże.

Tak jak zakładałem w pierwszym, większym mieście w królestwie Yerran byłem o zachodzie słońca. Oczywiście minąłem kilka wiosek ale tam nie ma miejsca dla takich jak ja. Pół kilometra przed wjazdem spłoszyłem konia, który uciekł w głąb pobliskiego lasu. Ja sam wszedłem za mury Otrforda. Centrum kulturowe królestwa, a jednocześnie fabryka zleceń na wampiry. Wszak to tu mieści się przedstawicielstwo naszej gildii.

 

- Jak cię zwą? - powiedział strażnik, przy wejściu do gildii.

- Norrix Dockrey - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą rzecz jasna.

- Szef cię oczekuje - odpowiedział zimnym głosem.

- Dira, co cię ugryzło? - spytałem.

Dira, mój dobry znajomy. Lubił mnie, a ja jego.

- Podobno, wiesz… - nachylił się do mojego ucha - podobno, Norrix to nie jest twoje prawdziwe imię. Wejdź już lepiej. Nie chce ci psuć niespodzianki.

 

Wszedłem do środka, nie chcę i nie mogę opisywać wnętrza gildii. Jedyne co mogę rzec, jest w niej mnóstwo sal treningowych, pokoi do odpoczynku i parę biur inaczej zwanych sekretariatem. Jest jeszcze biuro przedstawiciela władzy gildii. Właśnie w tym kierunku się udałem. Zapukałem do drzwi i od tego momentu wiele się zmieniło.

 

- Norrix Dockrey - powiedział, skrobiąc coś na arkuszu papieru. - Proszę usiądź - wskazał na krzesło przed nim.

 

W zasadzie jego biuro. Biuro sir Wilkona Folberta, nie różniło się zbyt w porównaniu do podobnych pomieszczeń w urzędach miejskich. Wyjątkowe były akcesoria i dekoracja na modłe gildii łowców wampirów. Mam nadzieję, że rozumiecie o co chodzi. Opisu szefa nie mogę podać, ale rzec mogę, że fechtować to mu się raczej nie chciało.

 

- Wzywał mnie pan. - Powiedziałem siadając.

Teraz zrozumiałem, że dziwnym jest iż nasze imiona są ogólnodostępne ale podawanie opisu wyglądu jest zakazane.

- Tak, tak - szukał czegoś w papierach - jest jeden… a w zasadzie kilka problemów.

- To znaczy? - nie byłem idealnym łowcą, ale żeby od razu kilka problemów.

- To znaczy, że jeśli mi się dobrze nie wytłumaczysz to zostaniesz zawieszony to wyciszenia wszystkiego.

Japierdole, być zawieszonym to jak być na bezpłatnym urlopie, ale siedzieć w robocie. Dodatkowo, zawieszeni otrzymują tą najmniej oblegane pracę, czyli nauczyciel młodych łowców. To nie tak, że uczą ich tylko zawieszeni profesjonaliści. Uczą ich też ci na umowie ale jest ich na tyle mało, że przy nauce pięciu klas, po dwudziestu uczniów potrzeba dodatkowych nauczycieli.

- Wytłumacz mi najpierw z czego mam się tłumaczyć?

- Co robiłeś w Serbarn?

- Miałem zlecenie. Wampir trzeciej klasy, nic specjalnego. Wziąłem za niego dwa i pół tysiąca Minerów. - I wtedy zrozumiałem, że ten urzędnik zrobił mnie w chuja. - Dwa tysiące, jutro rano miałem opłacić je w urzędzie.

- Yhm - wyrył coś ołówkiem na kartce.

To coś to, wszystko co powiedziałem, a raczej skrócona wersja, która będzie ładnie brzmieć w raporcie.

- Masz kopię umowę? - Wystarczyło, że spojrzałem mu w oczy. - Musisz je zabierać. Wiesz jak trudno potem tłumaczyć wszystko górze? Ehh… no dobra, a co robiłeś potem?

- Spędziłem kilka dni w Serbarn. Podchodziłem po mieście, zwiedziłem parę tawern i sklepów.

- Był ktoś kto cię śledził?

- Chodzi ci o Krajtona Von Mertona?

- Umówmy się, o nic innego iść nie mogło.

- Tak. Był widziany w Serbarn, tak samo jak ty. A patrząc kim byłeś przedt..

- To nie ja. Nie raz ci to mówiłem. Z resztą ludzie różnie gadają, potrafią ze zwykłej świni stworzyć hybrydę. Pam..

- Pamiętam Wysane. Problem w tym, że informacja o Mertonie, pochodzi od Celestiala. Mówi, że widział człowieka podobnego do jego opisu.

- Jeśli można. Co Celestial robił w Serbarnie?

- Jechał na zlecenie do Mizaty. Przejeżdżał przez Serbarn i usłyszał co nie co.

- No dobrze, to co teraz zrobisz?

- Na razie wyślę cię do szkoły. Spędzisz tu parę tygodni, a potem wrócisz w teren. Szczegóły przekaże ci Adella, jutro od rana. - Jak zawsze.

- W porządku. - Tak, bardzo w porządku, w zajebistym porządku. - A co z Krajtonem?

- Jak powiedziałeś to tylko miejska legenda. Podpisz tu - podpisałem. - Do widzenia.

- Do następnego - wyszedłem z pokoju.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Vespera 4 miesiące temu
    Ech, przypadkiem 4 zamiast 5 mi się klikło...
  • MKP 4 miesiące temu
    Zawsze tak mówisz - już się nikt nie nabierze 🤣🤣
  • Vespera 4 miesiące temu
    MKP Oj, żebym ci "przypadkiem" nie zaczęła walić jedynek...
  • Maksimow 4 miesiące temu
    Ta zniewaga krwi wymaga
  • Maksimow 4 miesiące temu
    MKP jak to nikt, a ja?
  • MKP 4 miesiące temu
    Maksimow W sumie masz rację😎
  • MKP 4 miesiące temu
    Vespera Lepiej żebyś dwójek nie zaczeła 😱😱
  • Vespera 4 miesiące temu
    MKP No tak, mogłam się czegoś takiego spodziewać...
  • MKP 4 miesiące temu
    Vespera Ja się cieszę, że nadal dajesz mi takie okazje😁😁
  • Maksimow 4 miesiące temu
    War is coming
  • zsrrknight 4 miesiące temu
    Jest parę błędów, ale w miarę sprawnie napisane. Ten zabieg z brakiem opisów z inicjatywy narratora dość ciekawy, choć może też być odebrany jako nieco zniechęcający

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania